- Bo ... Jak Ci to powiedzieć ? - zastanawiał się.
- Tato nie przedłużaj ! - warknęłam.
- No dobrze. Twoja matka siedzi w więzieniu ... - zapadła cisza.
- Co ? Ale ... jak to ?! - nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
- Niestety to prawda.
- Ale za co ona siedzi ? - poczułam, że do moich oczu napływają łzy. Martwiłam się o nią, po mimo tego, że jej nienawidzę.
- Sprzedawała narkotyki nieletnim - spuścił głowę.
- Boże ! - rozpłakałam się - Od kiedy ?
- Od jakiś 2 miesięcy, proszę nie płacz - mocno mnie przytulił.
- To wszystko moja wina, to przeze mnie.
- Nawet tak nie myśl. To wyłącznie jej wina, sama do tego doprowadziła - i właśnie za to go kocham, za to że nigdy mnie nie zostawi w takich momentach jak ten.
- Dziękuje tatku, kocham Cię - dałam mu buziaka.
-Jesteś moim oczkiem w głowie - spojrzał mi prosto w oczy. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Otworzyły się, a za nimi ujrzałam Klaudię :
- Oj chyba przeszkadzam - powiedziała.
- Nie, wejdź - uśmiechnęłam się.
- Cześć Klaudia - przywitał się ojciec z moją przyjaciółką.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się - Weronika przyniosłam Ci ubrania na przebranie - podała mi torbę z ciuchami.
- Kochana jesteś - zaśmiałam się.
- Od tego w końcu jestem - również się zaśmiała.
- Ja będę uciekał, bo dzisiaj mam wylot do Polski - wtrącił się rodziciel.
- Odwiedź mnie jeszcze - przytuliłam się do niego.
- Na pewno - posłał mi uśmiech.
- Pa tatusiu - i wyszedł. Zostałam sama z przyjaciółką.
- Kiedy Cię wypuszczają ze szpitala ? - zapytała.
- Chyba dzisiaj, nie jestem pewna - odparłam.
- Brakuje nam Ciebie, nasze kochane zwierzątka chciały Cię odwiedzić, ale nie mają teraz czasu, bo ćwiczą do meczu z Frankfurtem - zaśmiała się.
- Kochani są i to doceniam, a no właśnie dzisiaj mają mecz. Wygrają i tak - uśmiechnęłam się.
- Dzisiaj zaszłam rano na stadion i akurat chłopaki mieli trening ... Zauważyłam Roberta, od razu widać, że coś jest nie tak. Był taki nieobecny i przygnębiony. Co się stało ? - zapytała, a po moich policzkach spłynęły łzy gdy tylko usłyszałam jego imię.
- Zerwałam z nim ... - odparłam szlochając - Ale ja go nadal kocham i nie umiem o nim zapomnieć.
- To czemu to wszystko skończyłaś ? - zdziwiła się.
- Bo nie chce ponownie cierpieć !
- Nie rozumiesz, że on Cię kocha ?! - była wściekła.
- Gdyby mnie kochał to by mi tego nie zrobił ! - wybuchłam płaczem.
- Ty chyba samej siebie nie słyszysz ?! A chociaż dałaś mu to wytłumaczyć ? - w odpowiedzi otrzymała skinienie głową, że nie. - Nie po prostu nie wierzę w Ciebie ! To Anka się na niego rzuciła z ustami, on próbował ją odepchnąć, ale w tedy my weszłyśmy.
- I co z tego. Całowali się i to już jest dla mnie skończone - odparłam.
- Boże jaka ty jesteś uparta ! - krzyknęła.
- I dobrze mi z tym ! Jeśli Ci się coś nie podoba to wyjdź ! - wrzeszczałam na nią.
- Sama tego chciałaś - wstała, wyszła i trzasnęła drzwiami. Gdy już jej nie było to zdałam sobie sprawę, że ją straciłam i poryczałam się. Straciłam wszystko, przyjaciółkę, kochającego faceta, z którym będę miała dziecko, a to wszystko przeze mnie. Do pokoju wszedł lekarz z pielęgniarką i wyrwali mnie z moich rozmyśleń :
- Dzień dobry - przywitał się z uśmiechem. - Dzisiaj pani wraca do domu, tylko proszę podpisać wypis - podał mi papierek, a ja go podpisałam.
- Dziękuje - rzuciłam szczerząc się.
- Gdyby panią coś bolało to proszę od razu do mnie przyjść - rzekł, pożegnał się i wyszedł. Wstałam ze szpitalnego łóżka, złapałam torbę i poszłam do łazienki. Przebrałam się, pomalowałam i spięłam włosy w koka. Spakowałam się i nareszcie opuściłam to miejsce. Wyszłam przed szpital, ustałam i złapałam świeże powietrze. Było ciepło, świeciło słońce, obróciłam się w okół własnej osi i poszłam.
Robert :
Gdy Weronika ze mną zerwała to nic dla mnie nie miało znaczenia. Na treningach wolałem ćwiczyć sam niż z kimś, po prostu chciałem być sam. Dzisiaj trzeba było się wziąć w garść, ponieważ czekał nas wieczorem mecz z Eintrachtem Frankfurt. Poszedłem na trening i intensywnie wszyscy ćwiczyli. W między czasie wpadła do nas Klaudia i przekazał mi wiadomość, że dzisiaj wypisują Weronikę. Dzisiejszy trening trwał dłużej niż zawsze. Cały czas moje myśli błądziły w okół polki :
- Strażak ! - krzyknął Błaszczykowski.
- Czego ? - podszedłem do niego.
- Patrz - wskazał na wejście, na murawę. Doznałem szoku, zobaczyłem miłość mojego życia, chciałem podejść do niej, ale coś mnie blokowało.
- Weronika ! - krzyknął Mario i pobiegł do niej, a za nim pozostali tylko nie ja.
- Udusicie mnie zaraz ! - śmiała się, wyglądała tak pięknie.
- Panowie odsuńcie się, bo udusicie naszą kochaną psycholog i jej dzidziusia - wtrącił się Jurgen.
- Dziękuje - posłała mu uśmiech. Postanowiłem, ze podejdę bliżej. Cały czas się na nią patrzyłem i widziałem, że kontem oka spogląda na mnie.
- Przyszłaś powiedzieć, że do nas wracasz ? - zapytał Marco pełen uradowany.
- Oczywiście, jakbym mogła was opuścić ? - zaśmiała się. - A dzisiaj mamy jeszcze dużo pracy przed meczem.
- Brzuszek urósł - zaśmiał się Piszczek. - No Robert szykuj się, że niedługo będziesz musiał zmieniać pieluszki.
- No troszeczkę urósł - rzuciła z uśmiechem Weronika.
- Kubuś o ile dobrze pamiętam nie szło Ci to najlepiej - lubiłem mu docinać. - Weronika możemy porozmawiać ?
- Dobrze, ale chodźmy do mojego gabinetu - ruszyliśmy w stronę biura. Po chwili byliśmy już na miejscu.
- Więc o czym chcesz rozmawiać ? - zapytała siadając przed biurkiem.
- O nas ... Tak wiem dla Ciebie nas już nie ma, ale pomyśl o naszym dziecku - powiedziałem podchodząc do niej bliżej.
- Myślę codziennie o naszym dziecku. Kocham Cię, ale ja nie mogę być z tobą - zawahała się.
- Czemu ? - złapałem ją za biodra i przyciągnąłem ją do siebie.
- Bo ponownie mnie zranisz - odparła.
- Obiecuje, że nie - nasze usta się do siebie zbliżały, już miałem ją pocałować, ale ona się odwróciła i podeszła do okna.
- Proszę daj mi jeszcze jedną szansę - chciałem ją ponownie przytulić, ale mi na to nie pozwoliła.
- Wiesz, że chciałabym, ale boję się. Przez to wszystko straciłam przyjaciółkę - jej łzy były jak diamenty, ale nienawidziłem jak płakała.
- Cii... nie płacz - przytuliła się do mnie - A z Klaudią na pewno się pogodzisz - pocałowałem ją w głowę.
-Proszę idź po chłopaków ... - odsunęła się i otarła łzy. Bez słowa wyszedłem z gabinetu. Daleko nie musiałem iść, ponieważ moi koledzy z drużyny właśnie szli w moją stronę.
- I jak ? - zapytał Mario.
- Nic się nie zmieniło - odparłem ze zrezygnowaniem. Już więcej pytań nie usłyszałem. Zapukaliśmy do jej biura i weszliśmy do środka.
- O przyszły moje kochane pupilki - zaśmiała się.
- Wiadomo, że kochane i wspaniałe - dorzucił Marco.
- Jak zwykle humorek dopisuje, ale skupmy się na dzisiejszym meczu - rzuciła.
- No to co zaczynamy ? - zapytał Bender.
- Tak już możemy - zaśmiałam się. - Dzisiaj gracie mecz, aby utrzymać 2 miejsce w Bundeslidze, musicie to wygrać, bo po piętach wam depcze Bayer który ma o 1 punkt mniej niż wy. Więc wiecie co macie robić - uśmiechnęła się.
- Jasna sprawa, że wygramy - rzucił Roman pewny siebie.
- Dobra, a teraz możecie już uciekać - odparła. Wszyscy wstali i poszli. Skierowaliśmy się ku szatni, weszliśmy do niej i się przebrałem. Wszyscy pojechali jeszcze do domów przed meczem, ale ja postanowiłem zostać na stadionie. Poszedłem na murawę, usiadłem na sztucznej trawie i patrzyłem w niebo. Raziło mnie słońce po oczach więc założyłem okulary przeciwsłoneczne. W pewnym momencie położyłem się na trawie.
- Na co tak patrzysz ? - usłyszałem czyjś głos i po chwili zobaczyłem postać. Zdjąłem okulary i zobaczyłem manager Borussii.
- Sam nawet nie wiem, tak bez celu - odparłem.
- Rozmawiałeś z nią ? - rzuciła kładąc się koło mnie.
- Owszem, powiedziała mi, że mnie kocham, ale boi się że ją ponownie zranię ... Ja już nie wiem co mam robić - usiadłem chowając twarz w dłoniach.
- Nie poddawaj się, daj jej trochę czasu, jeszcze zmieni zdanie - przytuliła mnie . Siedzieliśmy tak przez chwilę :
- E Lewy, nie podrywaj mi żony ! - krzyknął Mario śmiejąc się. W mgnieniu oka znalazł się przy nas.
- Cześć kochanie - Klaudia wstała i się z nim przywitała.
- Lewusku nasz kochany trener nas woła, wiesz za godzinę mecz - rzucił podekscytowany.
- To chodźmy - odparłem wstając. Zeszliśmy z murawy i szliśmy ku gabinetu Klopp'a. Zapukaliśmy :
- Otwarte - usłyszeliśmy i weszliśmy do środka.
- Chciałeś nas widzieć - rzuciłem.
- Tak, siadajcie - wskazał na fotele, usiedliśmy na nich. - Robert czujesz się na siłach, żebyś zagrał ? Ostatnio dużo przeżyłeś.
- Nie za bardzo, ale będę musiał się postarać - odpowiedziałem.
- To dzisiaj nie zagrasz, dam Ci wolne, rozumiesz ? - zapytał.
- Jak najbardziej trenerze.
- Dobrze, idźcie się przebrać. Za niedługo będzie tu Frankfurt.
- To my znikamy - zaśmiał się Goetze i wyszliśmy - Jesteś pewien, że nie chcesz zagrać ? - zapytał.
- Jestem pewien, nie mogę się na niczym skupić i nie chce, aby to wpłynęło na wynik meczu - rzuciłem.
- Okej .. Chodź bo pewnie już czekają - uśmiechnął się. Przyspieszyliśmy tempo i po chwili byliśmy już na miejscu :
- A szybciej to się nie dało ? - zapytał zaciekawiony Marco.
- Właśnie nie - odparł Mario przepychając się z Reus'em.
- Dobra e koniec tych przepychanek ! - warknął Jurgen. - Są małe zmiany w składzie - rzucił.
- Czyli ? - zapytał Schelzer.
- Dzisiaj jako napastnik zagra Scheiber - i w tej chwili wszystkie oczy popatrzyły na mnie.
- Ale przecież Lewy może grać - rzucił Julian.
- Robert nie czuje się o siłach, poradzicie sobie - zmotywował nas. Wyszliśmy z szatni, dochodziła 18:30. Obydwie drużyny wyszły na murawę. Usiadłem na ławce rezerwowych koło Weroniki :
- Czemu nie grasz ? - zapytała zdziwiona.
- Na niczym nie mogę się skupić - odparłem. Gwizdek sędziego zagwizdał i ruszyli. W 8 minucie bramkę strzelił Marco wyprowadzając Borussię na prowadzenie 1:0, po dwóch minutach ponownie zabłysnął strzelając bramkę na 2:0. Do przerwy utrzymał się wynik. Byliśmy wszyscy bardzo szczęśliwi. Rozpoczęła się druga połowa, graliśmy w dziesiątkę, ponieważ Julian dostał czerwoną kartkę. Po mimo tego nie dopuszczaliśmy przeciwnika do strzelenia bramki. W 65 minucie strzelił 3 bramkę Marco, a asystował mu Mario tak jak przy pierwszej bramce. Utrzymaliśmy wynik 3:0 do 91 minuty meczu. Cały sztab szkoleniowy wybiegł na murawę razem ze mną. Wszyscy się cieszyli ze zwycięstwa. Po meczu poszliśmy na imprezę oprócz Weroniki. Chociaż na moment mogłem zapomnieć o problemach. Szczerze mówiąc brakowało mi jej. Cała Borussia była nieźle upita. Nad ranem wszyscy porozchodzili się do domów. Wezwałem taksówkę i ruszyłem. Gdy byłem już na miejscu, wszedłem do mieszkania i od razu poszedłem spać. Śniła mi się polka, że znowu byliśmy razem i byliśmy jedną wielką szczęśliwą rodziną.
Osobiście nie podoba mi się ten rozdział :) Ale to już wam zostawiam do oceny :)
Jakie to piękne ♥
OdpowiedzUsuńAż sie poryczałam :(
Czekam na kolejny :)
A no dziękuje <3 Jak to pisałam to w pewnym momencie też mi się chciało płakać :p pojawi się prawdopodobnie we wtorek <3
UsuńCudowny rozdzial az sie chce plakac :) Dziekuje za ten rozdzial i mam nadzieje ze nie skonczysz tego opowiadania szybko Czekam z niecierpliwoscia na nastepny <3
OdpowiedzUsuńAleż proszę bardzo :) To ja wam dziękuje za te wspaniałe komentarze <3 Na razie nie zamierzam kończyć :)
UsuńFajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
Usuńa mi się właśnie podoba ten rozdział ;P
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
kolllorowe.blogspot.com
nieodporneserce.blogspot.com
bardzo dziękuje :)
Usuńzajrzę w wolnej chwili :)