poniedziałek, 21 stycznia 2013

Zawieszam :C

Niestety na okres ferii zawieszam bloga, ponieważ wyjeżdżam do babci, a ona nie ma komputera :C Ale jak wrócę z ferii to obiecuje, że od razu napiszę nowy rozdział :)

Rozdział 9


Nie wierzyłam własnym oczom, przede mną stał mój były chłopak Kamil.
- Ka…Kamil, co ty tu robisz ?! – nie mogłam w to uwierzyć.
- Dowiedziałem się, że tu mieszkasz i postanowiłem Cię odwiedzić. – odpowiedział uśmiechając się.
- Odwiedziłeś mnie, a teraz możesz sobie już iść. – odpowiedziałam oschle.
- Ale ja chcę do Ciebie wrócić. – co on sobie myśli ?
- Kamil ja już tu sobie ułożyłam życie i nie chcę wracać do Ciebie po tym co mi zrobiłeś, a teraz wynoś się stąd ! – krzyknęłam.
- Ale ja Cię kocham. – rzucił
- Ale ja Ciebie nie ! A teraz ja już musze iść. – rzekłam i się odwróciłam, zauważyłam zbliżającego się Lewego z kolegami :
- Kochanie co się dzieje ? – zapytał z dziwną miną.
- Nic ja już muszę iść. – pospiesznie rzuciłam.
- Nie pójdziesz nigdzie dopóki mi tego nie wyjaśnisz. – powiedział stanowczo i zagrodził mi drogę.
- Jak bardzo Ci na tym zależy, to jest mój eks Kamil, a teraz przepraszam chce przejść. – odpowiedziałam i go lekko popchnęłam, byłam naprawdę wkurzona na wszystkich. Nie chciałam dłużej tam być więc pobiegłam do swojego biura.
Robert :
 Właśnie poznałem byłego chłopaka mojej dziewczyny….
- Klaudia co tu się stało ? – zapytałem zdezorientowany.
- Do Dortmundu jak widzisz przyjechał były Weroniki. – rzekła i spojrzała się w stronę Kamila.
- Po co tu przyjechałeś ? – skierowałem te słowa do mężczyzny.
- Po Weronikę, chce do niej wrócić. – odpowiedział pewnie. We mnie się zagotowało i podszedłem do niego bliżej :
- To masz pecha, bo ona jest ze mną, a jak spróbujesz wejść ze swoimi buciorami w nie swoje sprawy to pożałujesz.
- A ty mi teraz grozisz ? – zapytał Kamil.
- Nie tylko grzecznie ostrzegam. – uśmiechnąłem się szyderczo.
Weronika:
Byłam już w gabinecie, gdy nagle dostałam sms-a od przyjaciółki

* Oni się zaraz tu pobiją ! Chodź tu, natychmiast ! *
Szybko odpisałam :

* Dobra już idę *

Rzuciłam telefon na biurko i wybiegłam z biura. Po niecałych 5 minutach byłam już na miejscu i zauważyłam jak chłopaki skaczą sobie do gardeł.
- Uspokójcie się ! – krzyknęłam z całych sił.
- Dobrze. – odpowiedział Robert.
- Czy wy już do reszty zgłupieliście ?
- To on zaczął. – poskarżył się Kamil.
- Nie obchodzi mnie to który zaczął, Kamil idź już stąd, a ty Robert też już idź do domu. – rzuciła wkurzona.
- Poczekam na Ciebie i razem pojedziemy. – stwierdził Lewandowski.
- Nie, dzisiaj ja wracam sama do domu. – Kamil poszedł już sobie, więc mogłam wrócić do pokoju. Za mną podążył Lewandowski. Weszłam do gabinetu i usiadłam przed biurkiem.
- Aniołku przepraszam za tamto. – podszedł bliżej mnie i zaczął się do mnie łasić.
- Wiesz, że nie mogę się na Ciebie długo gniewać. – przyjęłam jego przeprosiny. Robert kazał mi wstać z fotelu, bo sam na niego usiadł i wziął mnie na kolana.
- A ja Cię przepraszam za swoje zachowanie. – rzekłam po czym go pocałowałam w czoło, a ten wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby.
- Też bym się tak zachował na twoim miejscu.
- Wiem. – zeszłam z jego kolan.
- Idę się przebrać, a Mario się pytał czybyśmy mogli ich odwieźć. – uśmiechnął się.
- Jasne to czekam na was przed stadionem. – jak powiedziałam tak zrobiłam. Wyszłam razem z Lewym, ale on poszedł do szatni, a ja przed stadion. Nie musiałam długo stać sama, ponieważ po niecałych 5 minutach dołączyła do mnie Klaudia:
- Jak się czujesz ? – zapytała zatroskana.
- Lepiej, Robert wszystko zrozumiał, na szczęście. – uśmiechnęłam się. Przez moment jeszcze tak stałyśmy. W końcu wyszli piłkarze śmiejąc się i przepychając. Pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Nasza czwórka poszła w stronę mojego auta i zapakowaliśmy się do niego. Odwieźliśmy Mario i Klaudie i pojechaliśmy do mojego mieszkania.
- Zapraszam na herbatkę. – zaśmiałam się i weszliśmy do środka. Zdjęliśmy kurtki i skierowaliśmy się do kuchni. Zaparzyłam wodę na herbatę, a Robert sobie usiadł.
- Skąd on wie, że mieszkasz teraz w Dortmundzie ? – zapytał i szczerze mówiąc zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Sama nie wiem. – odpowiedziałam. – Ale możemy nie rozmawiać teraz o tym ?
- Dobrze. – i skończył się temat. Chciałam zalać herbatę, ale niestety zamiast herbaty, zalałam sobie rękę.
- Aaaaaa ! – krzyknęłam
- Boże, szybko pod zimną wodę. – powiedział Lewy, a ja tak zrobiłam. – Nie, wsiadamy do auta i jedziemy do szpitala.
- Nie trzeba. – protestowałam.
- O nie ma mowy. – i szybko pobiegł po nasze kurtki, złapał kluczyki i już byliśmy w drodze na pogotowie. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Podeszliśmy do recepcji :
- Proszę szybko jakiegoś lekarza, moja dziewczyna poparzyła sobie rękę ! – krzyczał Robert.
- Proszę się uspokoić, żaden lekarz na razie nie może przyjąć pana dziewczyny. – odpowiedziała spokojnie pielęgniarka.
- Jak to nie może przyjąć ?! Natychmiast ma tu być jakiś lekarz ! – postanowiłam, że podejdę do niego i go uspokoję.
- Robert opanuj się. – powiedziałam. – Przepraszam panią za niego, ale jest zdenerwowany, a kiedy jakiś lekarz będzie mógł mnie przyjąć ? -  uśmiechnęłam się do pielęgniarki.
- Nic nie szkodzi, o właśnie idzie lekarz. – powiedziała. – Doktorze. – zawołała mężczyznę.
- Tak ?
- Tutaj ta pani do doktora. – rzekła i zniknęła za drzwiami.
- Zapraszam do gabinetu. – uśmiechnął się i skierował się w stronę gabinetu, podążyliśmy za nim. Pan doktor obejrzał moją ranę, posmarował maścią i obandażował.
- Proszę uważać na rękę i ją oszczędzać. Przepisze pani receptę na maść, a za tydzień widzimy się na kontroli. – uśmiechnął się i podał mi receptę.
- Dziękuje i do zobaczenia. – uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z gabinetu i szliśmy do samochodu:
- Po co były Ci te nerwy ? – zapytałam Lewego.
- Oj bo się bałem o Ciebie. – odpowiedział i przytulił mnie. Szliśmy tak, aż do samego samochodu. Po 15 minutach byliśmy już u mnie.
- Chcesz coś do picia, tylko tym razem nie herbatę. – zaśmiałam się
- Ty idź się połóż ja zrobię nam coś do picia i jedzenia. – rzucił i zniknął.
Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Skakałam po programach, bo nic ciekawego w telewizji nie było. W końcu musiałam zostawić na meczu, bo tylko to mi pozostawało oglądać.
- A ty co zaginąłeś w tej kuchni ? – krzyknęłam, bo zrobiłam się głodna.
- Już idę. – i pojawił się z tacą. – Proszę kochanie. – podał mi tacę, a ja ją od niego wzięłam.
- Mmm wygląda pysznie. – powiedziałam oblizując się. – A ty nic nie chcesz ? – zapytałam.
- Nie, a jak zgłodnieje to najwyżej Ci podkradnę. – i wybuchnęliśmy śmiechem. Gdy oglądaliśmy mecz, Robert zgłodniał i mi podkradał jedzenie. Po momencie zadzwonił do Lewego Mario:
- Gdzie wy jesteście ? Mieliście do nas przyjechać.
- O sory, ale byłem na pogotowiu z Weroniką. – odpowiedział
- Boże co się stało ?! – zapytał zdenerwowany.
- Moja kochana dziewczyna poparzyła sobie rękę wrzątkiem. – uśmiechną się do telefonu. – Ale już nic jej nie jest. My dzisiaj nie damy rady przyjechać, bo właśnie Weronika zasnęłam
- A no dobra, ucałuj ją tam od Klaudii, bo się o nią martwi.
- Dobrze na pewno ucałuje. – rzuciłem i się rozłączyłem. Ostrożnie wziąłem Weronikę na ręce i zaniosłem ją na górę.

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 8


Robert:
 Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Boże mam nadzieje, że nic głupiego nie zrobiłem na tej imprezie. Po chwili zajarzyłem, że jestem w domu Weroniki, czyli nic strasznego się nie stało. Wstałem i poszedłem do kuchni po szklankę wody. Ku mojemu zaskoczeniu w kuchni był Mario, który w weekendy lubi sobie pospać, bo treningi mamy dopiero o 16.
- A ty co tak wcześnie wstałeś ? – zapytałem.
- Głowa mnie napierdziela. – odpowiedział skacowany.
- O to nie jestem sam. – zaśmiałem się. – Pamiętasz coś z wczoraj ?
- No coś ty nic nie pamiętam. – uśmiechnął się. – Mam nadzieje, że nic nie zrobiliśmy.
- Ja też mam taką nadzieje. Wziąłem szklankę i napełniłem ją wodą. – A dziewczyny jeszcze śpią ?
- Nie wiem, chodź pójdziemy sprawdzić. – zaproponował mój kolega.
- Okej. – odpowiedziałem. Ruszyliśmy na górę i weszliśmy do sypialni gdzie nasze kochane tak słodko razem spały. Podeszliśmy po cichu do łóżka, aby je obudzić.
- Kochanie wstawaj. – szepnąłem Weronice do ucha. Lekko przekręciła głową i otworzyła swoje zaspane oczka, nachyliłem się nad nią i ją pocałowałem w czoło.
- Robert misiu, a ty nie masz o której mnie budzić ? – zapytała zaspanym głosem.
- Jest już 10 śpiochu. – odpowiedziałem po cichu śmiejąc się, ponieważ Klaudia jeszcze nie wstała.
- Weronika obudź ją, bo ona na mnie nie reaguje. – powiedział Mario.
- Wstawaj ! – krzyknęła jej do ucha, a ta jak jakieś zwierze podskoczyła do góry.
- Boże co się dzieje ?! – odpowiedziała przestraszona.
- Nic kochana. – uśmiechnęła się do niej.
- Aż tak jej nie musiałaś budzić. – powiedział Goetze.
- Jezu jak ty jesteś kochana, zawsze musisz mnie tak budzić ? – zapytała po czym zaczęła się śmiać. Wstały z łóżka i wszyscy zeszliśmy na dół przygotować śniadanie. Byliśmy już w kuchni i każdy zabrał się za coś.
- Kochanie pamiętasz z wczoraj wszystko ? – zapytała Weronika podstępnym wzrokiem.
- No właśnie jest w tym problem, że nie. – uśmiechnąłem się do niej.
-Trzeba było jeszcze więcej pić.
- Oj tam, trzeba było się wyluzować.
- Wy jeszcze chcieliście iść na piwo – wtrąciła się Klaudia.
- Naprawdę ? – zapytał zdziwiony Mario
- Tak kolego. – zaśmiała się Weronika. – Ale mieliście szczęście, bo miałam jeszcze trochę opanowania, żeby was zatrzymać.
- O jaka ty jesteś kochana i za to Cię kocham. – odpowiedziałem i namiętnie ją pocałowałem.
- Nie no musicie to teraz robić ? – zapytała przyjaciółka.
- Ale co ? – zapytała Weronika zdziwiona.
- To. – wskazała na nas.
- Dobra już kończymy. – zaśmiałem się.
- Idźcie nakryć do stołu, ja dokończę śniadanie. – rzuciła moja ukochana.
- Okej. – odpowiedzieliśmy i poszliśmy. Za moment jedzenie było na stole, a my zasiedliśmy do stołu.
- Smacznego. – powiedzieliśmy i zaczęliśmy jeść.
- A ty dzisiaj nie masz zajęć ? – zapytałem.
- Nie, jutro mam i muszę się dzisiaj pouczyć, bo mam egzamin. – odpowiedziała zrezygnowanie.
- Na pewno dasz radę – dodaliśmy jej otuchy.
- Dziękuje. – odpowiedziała. Skończyliśmy jeść śniadanie i zabraliśmy się do sprzątania, gdy było już wszystko wysprzątane, poszliśmy oglądać mecz, a dziewczyny poszły na górę.
Weronika:
 Chłopcy poszli oglądać mecz, a ja z Klaudią poszłyśmy na górę.
- Jesteś szczęśliwa z Robertem ? – zapytała, a ja na nią dziwnie spojrzałam.
- No jasne, że jestem, w końcu coś mnie miłego spotkało w życiu. Od małego nic mi się nie układało.
- A jak tam twoja mama ?
- Ech.. – westchnęłam. – Nie odzywam się do niej i nie mam zamiaru po tym co mi zrobiła. Nie mam ochoty rozmawiać o tym. – już mam zepsuty humor… - Idę się przejść.
- Dobrze. – odpowiedziała.
Wybiegłam z domu ze łzami w oczach, słyszałam za sobą głos Roberta, ale nie zwracałam na to uwagi. Biegłam przed siebie, mam dość rozmów o matce…
- Co jej się stało ? – zapytał zdezorientowany Lewy. – Pokłóciłyście się ?
- Nie po prostu zapytałam ją o to o co nie powinnam. – odpowiedziała Klaudia.
- O co ? – zapytali równo Lewandowski i Goetze.
- Robert sam musisz o to ją zapytać, a ty Mario nie bądź ciekawski. – zaśmiała się do niego.
Znalazłam się w parku, usiadłam na ławce i schowałam swoją twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać. Czemu o to się spytała ? Przecież dobrze wie, że ten temat jest dla mnie trudny. Co ja mam teraz zrobić ? – zadręczałam się pytaniami. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula, znałam te ciało, ten dotyk i ten zapach. Podniosłam głowę i ujrzałam Roberta, ze zmartwioną miną mi się przyglądał.
- Co się stało kochanie ? – zapytał.
- Ja… ja… nie dam rady. – i ponownie wybuchłam płaczem.
- Jak będziesz gotowa to mi powiesz. – rzucił i poczułam jak mnie mocniej przytulił.
- Dziękuje. – wyszeptałam.
Siedzieliśmy tak bardzo długo :
- Chodź odprowadzę Cię do domu. – zaproponował Lewandowski.
- A zostaniesz ze mną ? – zapytałam.
- Jak chcesz to zostanę. – i wstaliśmy z ławeczki i ruszyliśmy w stronę domu. Po niecałych 5 minutach byliśmy już w mieszkaniu gdzie czekali na nas Klaudia i Mario :
- Przepraszam, nie chciałam… - szybko powiedziała przyjaciółka, wiem, że jej jest przykro i nie mogę się długo na nią gniewać.
- Wiem, że nie chciałaś tego. – odpowiedziałam i ją przytuliłam.
- Dobra my już będziemy się zbierać. – rzucił Goetze i się pożegnali.
Zostaliśmy sami ja i Lewy. Poszłam do kuchni, bo zgłodniałam.
- Chcesz też coś do jedzenia ? – krzyknęłam z kuchni.
- W sumie zgłodniałem, a może byśmy coś zamówili ? – zaproponował. Poszłam do salonu, gdzie siedział na kanapie i przytuliłam go od tyłu.
- Dobrze kochanie, zamów coś dobrego i może obejrzymy jakiś film ?
- Doskonały pomysł. – rzekł i złapał za telefon, aby zamówić jedzenie. Ja w tym czasie szukałam jakiegoś filmu. Wybrałam komedię. Robert już zamówił i dosiadł się do mnie :
- Co wybrałaś ? – zapytał szczerząc się.
- Komedię – odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Mieliśmy włączyć film, gdy nagle zadzwonił dzwonek.
- To pewnie przyjechało nasze jedzenie, pójdę otworzyć. – oznajmił Robert. Jak powiedział tak zrobił. Rzeczywiście przyjechało nasze zamówienie. Jak myślałam, Lewy zamówił pizze..
- Wiedziałam, że zamówisz pizze – zaśmiałam się.
- Oj wiesz przecież jak lubię ją. – odpowiedział i postawił karton z pizzą na stole. Włączyliśmy film, komedia była naprawdę zabawna, aż się popłakałam ze śmiechu. Nawet nie zauważyłam, a film się skończył. Zauważyłam, że mój towarzysz również się popłakał ze śmiechu.
- I jak film się podobał ? – zapytałam z podstępnym wzrokiem.
- Boże najlepsza komedia w życiu, jaką kiedykolwiek oglądałem. – szczerzył się.
- Posprzątasz ? Ja pójdę się odświeżyć. – rzuciłam
- Jasne. – odpowiedział i zaczął sprzątać. Po 25 minutach wyszłam z łazienki w koszulce z napisem „ Borussia Dortmund ”, gdy zeszłam na dół Lewandowski zaczął się śmiać:
- Co, jest coś nie tak, jestem gdzieś brudna ? – zapytałam, bo nie wiedziałam o co chodzi.
- Nie wszystko jest w porządku. – podszedł bliżej mnie i przyciągnął do siebie. – Tylko tak w tej koszulce seksownie wyglądasz.
- Jak w każdym ubraniu dla Ciebie. – zaśmiałam się. Pocałowałam go, ale przerwał co mnie zaskoczyło :
- Przepraszam Weronika, ale musze się o to Ciebie zapytać. – powiedział niepewnie. – Czemu dzisiaj wybiegłaś z domu ?
- Bo… bo Klaudia zapytała się o moja ma… mamę. – odpowiedziałam niechętnie.
- A co jest z nią ?
- Wszystko… Nie rozmawiam z nią od jakiś 3 lat. – westchnęłam.
- Czemu ? – ponownie padło pytanie.
- Gdy miałam 19 lat zakochałam się w pewnym chłopaku o imieniu Kamil. Długo starałam się o to, aby z nim być i powiodło się, byłam z nim naprawdę szczęśliwa, aż do czasu…. Poszłam z koleżankami na zakupy i gdy byłam już w domu… - zawahałam się. – Zobaczyłam moją matkę z Kamilem obściskujących się. – niepewnie wypowiedziałam te słowa. – Boże co za wstyd. Dlatego wybiegłam z domu.
- Współczuje… ale w tedy byś mnie nie poznała. – zaśmiał się.
- No masz rację, ale swojej matce nigdy tego nie wybaczę. – powiedziałam. – Dobra ja idę się ubrać. Po czym zniknęłam. Po niecałych 10 minutach byłam już gotowa i stałam koło mego towarzysza.
- Ooo jak ty pięknie wglądasz. – powiedział po czym bacznie mi się przyglądał.
- A dziękuje, na którą masz trening ? – zapytałam.
- Na 16.
- A nie no, bo jest już 10 po 16 – poinformowałam.
- Co ? Naprawdę ? – zapytał pospiesznie, po czym zaczął biegać po domu.
- Masz szczęście, bo mam twój strój. – uśmiechnęłam się do niego.
- Ty mój aniołku, dziękuje. – odpowiedział i mnie pocałował.
- Dobra jedziemy. – rzuciłam.
- Ale ja prowadzę. – zaśmiał się i szybkim krokiem wyszliśmy z domu. Po jakimś czasie znaleźliśmy się na treningu, Robert szybko pobiegł się przebrać, a ja na niego zaczekałam. Razem weszliśmy na murawę.
- O przyszła nasza gwiazda ! A ty nie wiesz o której zaczyna się trening ?! – wrzeszczał trener na Lewego.
- Przepraszam trenerze, ale to moja wina, to prze ze mnie się spóźnił. – poinformowałam trenera.
- No dobrze, ale i tak 10 dodatkowych kółek robisz. – uśmiechnął się. Robert zaczął robić rozgrzewkę, a ja podeszłam do Mario :
- Hej. I jak tam twoje plany z Klaudią ? – powiedziałam po cichu.
- Dzisiaj mam zamiar. – uśmiechnął się.
- A to dobrze, tylko pamiętam my z Lewym jesteśmy świadkami. – zaśmiałam się.
- Oczywiście. – zaczął się śmiać razem ze mną. – Dobra idę do chłopaków. – jak powiedział tak uczynił. Zeszłam z boiska i szłam do swojego gabinetu. Gdy tak sobie szłam wpadłam na przyjaciółkę.
- Co ty tak szeptałaś z Mario przed chwilą ? – zapytała.
- No bo… eee… ja mu pomagam. – odpowiedziałam.
- W czym ?
- Yyy… nie mogę Ci powiedzieć.
- Czy ty mi chcesz odebrać chłopaka ?!
- O nawet o tym nie pomyślałam i broń boże. – pospiesznie odpowiedziałam. – Tylko, że ja naprawdę nie mogę Ci powiedzieć. – i ktoś nam przerwał rozmowę :
- Weronika czy to ty ? – usłyszałam nieznajomy głos więc postanowiłam się odwrócić. Nie wierzyłam własnym oczom, przede mną stał ….

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 7


Weronika :
Wstałam wcześnie rano. Prze moment wpatrywałam się w Lewego jak słodko śpi. Czy to jest sen z którego za chwilę się obudzę ? - Pytałam sama siebie. Ostrożnie wstałam z kanapy, aby nie obudzić go. Założyłam na siebie jego koszule i poszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Robiąc śniadanie poczułam Roberta dłonie na moich biodrach.
- Witaj mój kochany śpiochu – powiedziałam odwracając się i dając mu buziaka.
- Mogłaś mnie obudzić, pomógłbym Ci. – odwzajemnił buziaka.
- Nie chciałam Cię budzić, bo tak słodko spałeś. – zaśmiałam się.
- Oj tam. – wpatrywał się we mnie.
- Co tam na mnie patrzysz ? – zapytałam.
- No bo tak pociągająco i seksownie wyglądasz w mojej koszuli.
- Kochanie… Idź lepiej się ubierz i zaraz będzie gotowe śniadanie.
- Dobrze. – jak powiedział tak zrobił.
Dokończyłam przygotowywania do śniadania i był już podany. Poczekałam na Lewego, który właśnie schodził i zasiedliśmy do stołu. Zjedliśmy śniadanie, zabierałam się za sprzątanie, gdy nagle usłyszałam dzwonek :
- Idź otwórz, ja posprzątam po śniadaniu. – stwierdził Lewandowski. Poszłam otworzyć drzwi, za nimi stała mi nieznana kobieta :
- Dzień dobry, jest może Robert. – zapytała kobieta.
- Tak jest, proszę wejść. – uśmiechnęłam się. Kobieta weszła do środka. – Robert ktoś do Ciebie. – krzyknęłam. Kobieta zdjęła płaszczyk i po chwili Lewy był już koło nas :
- Mama ? Co ty tutaj robisz ? – zapytał zdziwiony.
- Przyjechałam odwiedzić syna, co nie cieszysz się ? – odpowiedziała mama Lewego.
- Nie no oczywiście, że się cieszę. Mamo poznaj to jest moja dziewczyna Weronika, Weronika to jest moja mama Iwona.
- Miło mi Cię poznać. – rzuciła pani Iwona.
- Mi również miło panią poznać. – uśmiechnęłam się, po chwili zorientowałam się, że mam tylko na sobie koszulę mojego chłopaka. – Przepraszam, pójdę się ubrać. – weszłam do salonu po swoje rzeczy, które były porozrzucane na ziemi i pozbierałam również ubrania Roberta. Poszłam na górę do łazienki, aby się ubrać.
Robert :
Tą noc miło spędziłem z moją najważniejszą osobą. Poranek mnie najbardziej zaskoczył, gdyż do Dortmundu przyjechała moja mama. Weronika poszła na górę się ubrać, a ja z mamą poszedłem do salonu.
- Mogłaś zadzwonić to bym po Ciebie wyjechał na lotnisko. – uśmiechnąłem się do niej.
- Oj daj spokój synku, a po za tym nie chciałam robić kłopotu, bo jak zauważyłam masz gościa. – zaśmiała się.
- Mamo…
- No co ? A od kiedy jesteście razem ? – zapytała z podstępnym uśmiechem na twarzy.
- Od niedawna, ale ja ją naprawdę kocham.
- Wierze Ci i wydaję się sympatyczna. A ona jest polką ? – zapytała zaciekawiona.
- Tak jest polką. – uśmiechnąłem się. Usłyszałem kroki, odwróciłem się i zobaczyłem, że w naszą stronę idzie Weronika.
- Może chce coś pani do picia ? – uśmiechnęła się do mojej mamy.
- Nie dziękuje i proszę mi mówić po imieniu. – odpowiedziała moja rodzicielka odwzajemniając uśmiech.
- No dobrze.
- Chodź usiądź – powiedziałem i pokazałem miejsce koło mnie. Usiadła koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Co Cię sprowadziło do Niemczech ? – zapytała moja mama Weronikę.
- Przyleciałam tu studiować i pracować. – odpowiedziała szczerząc się.
- A co studiujesz ?
- Psychologię.
- Pracuję u nas w klubie jako psycholog sportowy. – wtrąciłem się.
- Naprawdę ? No to gratuluję. – zaśmiała się Iwona. – Syneczku, a ty przypadkiem nie masz dzisiaj treningu ?
- O kurcze ! Zapomniałem. Boże jest już 11 , a na 11:30 mam trening. – odpowiedziałem zdenerwowany.
- To na co ty jeszcze czekasz ? Idź się pakować i na trening. – rzuciła Weronika.
- Mamuś, a ty na ile zostajesz w Dortmundzie ? – zapytałem.
- Na jakieś 2 dni. Dobra ja już będę uciekać. – powiedziała
- Odwiozę Cię. – oznajmiłem
- Nie, bo się jeszcze spóźnisz na trening, a trener Cię zabiję. – zaśmiała się.
- W sumie masz rację. – przyznałem jej. – Dobra mamuś to później się jakoś jeszcze zobaczymy.
- Dobrze synku. Dowidzenia Weroniko – powiedziała i podeszła do Weroniki i ją przytuliła.
- Dowidzenia Iwono. - uśmiechnęła się. Odprowadziłem mamę do wyjścia, pożegnałem się z nią i wróciłem do mojej ukochanej :
- Kochanie moja mama Cię polubiła – uśmiechnąłem się.
- Tak sądzisz ? Twoja mama jest naprawdę miła. – odpowiedziała.
- Ja to wiem. Też tak uważam. – rzekłem.
- To nie jest czas na rozmowę, tylko idź się pakować, bo zaraz naprawdę się spóźnisz. – powiedziała Weronika. Miała rację więc poszedłem na górę się spakować. Po niecałych 5 minutach byłem gotowy.
- A ty dzisiaj nie idziesz na zajęcia ? – zapytałem.
- Nie dzisiaj, nie mam zajęć, a pracę dopiero zaczynam o 12. – zaśmiała się.
- Ty to masz dobrze. – zrobiłem dziwną minę.
- No wiem. – wytknęła mi język.
- Dobra kochanie ja lecę, zostawiam Ci tutaj klucze od mieszkania i do zobaczenia. – podszedłem bliżej niej i ją pocałowałem.
- No pa. Kocham Cię. – rzuciła, gdy ja już byłem przy wyjściu.
- Też Cię kocham. – zdążyłem krzyknąć. Wsiadłem do auta i pojechałem na trening.
Weronika :
Zostałam sama w mieszkaniu Roberta. Nie miałam zbytnio dużo czasu, bo za niedługo zaczynałam pracę, więc postanowiłam pojechać do swojego domu. Zamówiłam sobie taksówkę, która przyjechała po 10 minutach. Wyszłam z mieszkania zamykając drzwi i wsiadłam to taksówki. Po 20 minutach byłam już pod swoim domem. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rozebrałam się i poszłam na górę się wykąpać i przebrać w czyste ciuchy. Wykąpałam się i poszłam się ubrać. Gdy już się ubrałam, to zostało mi się jeszcze uczesać i pomalować. Uczesałam włosy w koka, który mi bardzo ładnie wyszedł i się pomalowałam. Spakowałam potrzebne rzeczy do torebki i poszłam do pracy. Postanowiłam, że się przejdę, ponieważ mieszkam blisko stadionu. Po 25 minutach byłam już na miejscu. Weszłam do budynku i skierowałam się w stronę swojego gabinetu. Po drodze napotkałam Reusa.
- Cześć Marco. – powiedziałam uśmiechając się do niego.
- O cześć. – odpowiedział.
- A ty nie na treningu ? – zapytałam.
- Mamy chwilę przerwy. A ty gdzie idziesz ? – odpowiedział.
- Do swojego biura.
- Odprowadzę Cię. – uśmiechnął się.
- No jak chcesz to chodźmy. – i odwzajemniłam uśmiech.
W milczeniu szliśmy do gabinetu, gdy byliśmy już na miejscu zdziwiłam się, bo na biurku nie było żadnych papierów. Usiadłam za biurkiem, a Reus naprzeciwko mnie.
- Ale ty dzisiaj pięknie wyglądasz. – rzucił mi komplement.
- Jak zwykle. – zaśmiałam się.
- Nie dzisiaj tak wyjątkowo. – podszedł bliżej mnie i chciał mnie pocałować, ale szybko się od niego odsunęłam..
- Co ty robisz ?! – zapytałam zdenerwowana.
- Przepraszam, poniosło mnie. – odpowiedział zakłopotany.
- Też mi się tak wydaję, a teraz przepraszam musisz wyjść, bo mam jeszcze dużo pracy.
- Dobrze i jeszcze raz przepraszam. – i go już nie było. Zastanawiałam się cały czas czemu chciał mnie pocałować ? Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć i zabrałam się do pracy. Ogarnęłam już wszystko i miałam chwilę wolnego. Podeszłam do okna i zobaczyłam, że chłopacy znowu się wygłupiają, a Klopp nie daje sobie rady. Postanowiłam, że pomogę mu i poszłam na murawę. Po chwili stałam obok Jurgena :
- Znowu się wygłupiają. – zapytałam.
- A daj spokój, nie mam już siły. – odpowiedział.
- Może pomogę ? – zaproponowałam.
- Nie wiem czy dasz radę, ale jak chcesz to proszę bardzo. – uśmiechnął się.
- Dziękuję. – odpowiedziałam
- Ja sobie usiądę i popatrzę. – rzucił trener i odszedł trochę dalej.
- Ej chłopacy ! – krzyknęłam. Nie zareagowali, więc postanowiłam krzyknąć z całych sił. – CHŁOPACY !!!!!!!!!!!! – i nagle wszyscy się odwrócili.
- Co jest ? – zapytał Mario.
- Ty się jeszcze pytasz „ Co jest ” ?! Czy wy jesteście niepoważni ? W piątek macie mecz, a wy się wygłupiacie ? Trener już nie ma do was siły. Jak nie przestaniecie się wygłupiać to każe Jurgenowi zrobić wam taki wycisk, że nie będziecie w stanie mówić ani nic robić. Ja wracam do swojego gabinetu i patrzę czy normalnie trenujecie, a jak nie to zejdę do was i każdemu po kolei nakopie do tyłkami, chyba nie chcecie dostać z obcasów ?
- Nie. – odpowiedzieli chórem. Podeszłam do Jurgena :
- Powinni już normalnie trenować. – uśmiechnęłam się.
- Dziękuje, jesteś kochana. – uściskał mnie. Zeszłam z murawy i poszłam do siebie. Gdy byłam już w gabinecie, obserwowałam chłopaków, mają szczęście, bo słuchają trenera. Usłyszałam pukanie do drzwi :
- Proszę. – powiedziałam.
- A ty nie masz telefonu ? – usłyszałam głos przyjaciółki.
- Cześć, też się cieszę, że Cię widzę. – odpowiedziałam żartobliwie. – Mam telefon, ale ostatnio nie mam czasu, sama rozumiesz… Robert. – uśmiechnęłam się.
- Rozumiem, ale mogłaś chociaż zadzwonić. – zauważyłam, że jest na mnie wkurzona.
- Przepraszam. Wynagrodzę Ci to, może dzisiaj pójdziemy na jakąś imprezę ?
- Jasne. – odpowiedziała z uśmiechem. – Coś się wydarzyło przez te dni co się do mnie nie odzywałaś ? – zrobiła ten swój „ obrażony ” wyraz twarzy.
- Dzisiejszą noc spędziłam u Roberta i rano, gdy robiłam śniadanie przyjechała mama Lewego, a ja jej otworzyłam drzwi w samej koszuli Lewandowskiego, myślałam, że się Spale ze wstydu. – opowiedziałam na jednym tchu.
- O boże… Szkoda, że tego nie widziałam. – zaczęła się śmiać, aż się popłakała.
- Dziękuje, kochana jesteś. – i zaczęłam się razem z nią śmiać. – A co tam u Ciebie ? Jak tam wasz związek ?
- A u mnie wspaniale. Kwitnie – uśmiechnęła się.
- To się cieszę.
- Dobra ja będę uciekać, bo mam jeszcze ważne spotkanie, a z tą imprezą to się jeszcze zgadamy. – i wyszła.
Siedziałam sama w biurze i się nudziłam. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Miałam już wychodzić, gdy nagle odwiedził mnie Mario, trochę się zdziwiłam.
- Możemy pogadać ? – zapytał.
- Jasne, siadaj. – odpowiedziałam i wskazałam ręką na fotel. – No to o co chodzi ?
- No bo… muszę Ci coś powiedzieć. – powiedział niepewnie, a ja się przestraszyłam.
- Mario o co chodzi ?
- No bo ja chcę oświadczyć się Klaudii – w końcu to powiedział, a mnie zamurowało.
- Zaskoczyłeś mnie, nie wiem co mam powiedzieć. A do czego ja Ci jestem potrzebna ? – zapytałam.
- Właśnie ty jesteś mi potrzebna, bo ja nie wiem jak to mam zrobić.
- Ale ty nie jesteś małym dzieckiem. – odpowiedziałam.
- No tak, ale strasznie się boje, że powie nie – odpowiedział.
- Mario ona Cię kocha i na pewno powie tak. – naszą rozmowę przerwał Robert.
- Kochanie idziemy ? O sory nie wiedziałem , że tu jesteś Mario. – odpowiedział.
- Daj nam jeszcze chwilkę. – uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ja już będę uciekać i dziękuje Ci za pomoc. – uśmiechnął się Mario.
- Nie ma za co i zawsze pomogę. – uśmiechnęłam się do Goetze.
- Masz jakieś plany na dzisiaj ? – zapytał Robert.
- A no mam. – odpowiedziałam wścibsko, ale po chwili uśmiechnęłam się.
- A mogę wiedzieć jaki ?
- Mam iść razem z Klaudią na jakąś imprezę.
- To czyli rozumiem, że ja i Mario idziemy z wami ? – zapytał unosząc brwi raz do góry, raz na dół.
- Hahaha … Chciałbyś, ale niestety to będzie babski wieczór. – musiałam mu to powiedzieć.
- Och nie… No ale mały wyjątek da się zrobić ? – błagał.
- Niestety nie. – wytknęłam mu język. – Kochanie ja już skończyłam pracę i zamierzam iść do domu się przygotować na wieczór.
- Dobrze, to chociaż Cię odwiozę. – oznajmił.
- Zgadzam się. – wzięłam torebkę. Robert złapał mnie za rękę i wyszliśmy. Po drodze pożegnaliśmy się z trenerem i kilkoma piłkarzami. Przed wyjściem spotkaliśmy Reusa, dziwnie się czułam po jego incydencie. Nic nie mówiłam Lewemu, bo nie chciałam, aby się pokłócili. Lewandowski pożegnał się z Marco i skierowaliśmy się do samochodu. Siedzieliśmy już w aucie :
- Kochanie, a co ty taka dzisiaj zdenerwowana byłaś jak do nas przyszłaś ? – zapytał.
- No bo mnie wkurzacie, trener się stara, a wy macie to głęboko w czterech literach. On już naprawdę ma tego dość. – odpowiedziałam.
- Ale my i tak harujemy, należy nam się chwila odpoczynku i wygłupów.
- Tak, ale wy się wygłupiacie na każdym treningu. – odpowiedziałam zdenerwowana. – Wiesz co ? Skończmy lepiej ten temat, bo się zaraz pokłócimy.
- Ech.. niech Ci będzie. – odpowiedział. Przez pozostałą drogę milczeliśmy. Byliśmy już pod moim domem. Gdy chciałam wysiąść, Lewy złapał mnie za rękę  :
- Przepraszam… - wyszeptał.
- Nie masz za co. – uśmiechnęłam się.
- Kocham Cię i wyglądasz słodko kiedy się złościł. – i pocałował mnie namiętnie. Rozpływałam się przy każdym jego pocałunku.
- Też Cię kocham. – odparłam. – Lecę, bo się spóźnię.
- Dobrze, miłej zabawy. – zamknęłam drzwi od samochodu i odjechał.
Weszłam do domu, rozebrałam się i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Po godzinie wyszłam z łazienki mając tylko na sobie szlafrok i ręcznik na głowie. Przez dłuższy czas zastanawiałam się co na siebie założyć, aż w końcu wybrałam doskonały zestaw. Zeszłam na dół, aby jeszcze coś zjeść przed wyjściem. Szybko coś sobie zjadłam i poszłam się ubierać i malować. Byłam już gotowa i czekałam na przyjaciółkę, aż do mnie przyjdzie. Długo nie musiałam czekać, bo po niecałych 10 minutach zjawiła się u mnie :
- Gotowa ?! – krzyknęła podekscytowana.
- Oczywiście. Wow jak ty ślicznie wyglądasz. – z uwaga przyglądałam się Klaudii.
- No ty też wyglądasz oszałamiająco. – uśmiechnęła się. – No to co ruszamy ?.
- Jasne. – i wyszłyśmy. Postanowiłyśmy się przejść. Po chwili znalazłyśmy się w jakimś klubie. Było strasznie dużo ludzi, ale podobało mi się, poznam nowych ludzi. Poszłyśmy do baru i zamówiłyśmy sobie drinki. Gdy tak siedziałyśmy i gadałyśmy, podeszli do nas jacyś mężczyźni :
- Hej laski, zatańczycie ? – zapytali nachalnie.
- Nie dzięki, ale z takimi typami jak wy nie tańczę. – uśmiechnęłam się ironicznie.
- Ooo lubię takie. – rzucił jeden z kolesi i zaczął się do mnie dobierać.
- Ej koleś odejdź ode mnie ! – krzyknęłam.
- Zostaw ją. – pomagała mi Klaudia. Próbowałam się wyrwać, ale ten typ był ode mnie silniejszy.
- Chyba mówi do Ciebie, żebyś ją zostawił. – usłyszałam znajomy głos. Zza pleców nieznajomego ujrzałam Roberta i Mario.
- Bo co mi zro…. – mężczyzna odwrócił się i od razu mnie puścił. – Puszczam ją.
- Nic Ci nie jest ? – zapytał Lewy ze zmartwioną miną.
- Nie, na szczęście ty tu jesteś. – odpowiedziałam i się w niego wtuliłam.
Jak to na każdej imprezie, chłopacy upili się, że ledwo stali na nogach.
- Zbieramy się, bo jesteście strasznie pijani. – powiedziała Klaudia.
- Dobrze. –przyznałam i wyszliśmy z klubu trzymając chłopaków pod rękę. Gdy byliśmy już pod domem, nasi kochani mężczyźni wymyślili sobie, że pójdą jeszcze na piwo :
- No to co Mario idziemy ? – powiedział Robert, ale ledwo.
- O nie kochanie, nigdzie nie idziecie. Włazić do domu. – odpowiedziałam.
- Ale kochanie.
- Nie – powiedziałam stanowczo i weszliśmy do domu.
Nawet nie pamiętam kiedy zasnęliśmy.

Tak główna bohaterka była ubrana do pracy.

A tak na imprezę.


wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 6


 Rano obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam po niego pod poduszkę i ujrzałam na ekranie imię Robert. Odebrałam i usłyszałam głos piłkarza :
- Cześć kochanie, mam nadzieje, że Cię nie obudziłem.
- Cześć misiu, tak troszeczkę mnie obudziłeś, bo zajęcia mam dopiero na 10. – zaśmiałam się.
- Och… to przepraszam, to się dobrze składa, że masz na 10 zajęcia, bo ja mam trening na 11 i Cię zawiozę na uczelnie.
- Dobrze, a mam takie jedno pytanie – odpowiedziałam.
- Jakie ? – spytał zaciekawiony Lewy.
- To jak masz na 11 trening, to po co tak wcześnie wstałeś ? – spytałam uśmiechając się.
- Bo chciałem Cię usłyszeć. – wyczułam jak uśmiecha się do telefonu.
- To się cieszę, już mnie usłyszałeś, więc ja idę dalej spać. – powiedziałam złośliwie po czym zaczęłam się śmiać.
- Okej to ja Ci nie przeszkadzam i do zobaczenia. – powiedział i się rozłączył.
Próbowałam zasnąć, ale po niecałych 20 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół otworzyć drzwi. Ujrzałam Mario i Klaudię, którzy  do siebie się szczerzyli.
- Boże, a wy nie macie o której przychodzić ? – złośliwie spytałam.
- Jest już 9 – odpowiedziała Klaudia.
- A tak w ogóle to gdzie ty byłaś ? – zapytałam przyjaciółkę.
- A była ze mną, a co zazdrosna ? – odpowiedział Mario śmiejąc się.
- Nie… Wejdźcie. – powiedziałam i wskazałam, aby weszli do środka.
Rozpłaszczyli się i usiedli w salonie.
- Chcecie coś do picia ? – krzyknęłam z kuchni.
- Nie dzięki – krzyknęli.
- Zaraz do was zejdę tylko pójdę się ubrać. – powiedziałam i poszłam na górę. Ubrałam się, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kogo znowu niesie. – powiedziałam pod nosem. – Otwórzcie. – krzyknęłam. Poszłam do łazienki, aby związać włosy w niedbałego koka i zeszłam na dół. Moje oczy zobaczyły Lewandowskiego, który był ubrany w czarną bluzę, dżinsy, wysokie adidasy i miał czarną czapkę. Wyglądał tak pięknie, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Od razu ruszyłam w jego stronę :
- Cześć. – pocałowałam go. – A co ty tak wcześnie robisz ? – zapytałam uśmiechając się.
- Cześć, a ty pięknie wyglądasz. – również mnie pocałował. – Nie mogłem się powstrzymać i musiałem przyjechać, aby Cię zobaczyć.
- Ooo jakie to słodkie…- wtrącił się Mario.
- Oj daj im spokój. – odpowiedziała Klaudia.
- Wy też tacy jesteście. – zaśmiał się Lewy.
- Chcesz coś do picia ? – zapytałam Roberta.
- Nie dziękuję – odpowiedział pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. – A ty przypadkiem nie musisz się zbierać na uczelnię ?
Spojrzałam na zegarek i dochodziła 9:30, szybko pobiegłam na górę, aby spakować rzeczy na uczelnie i zeszłam na dół :
- Możemy już jechać. – odezwałam się do napastnika. – Klaudia jak chcesz to możesz zostać jeszcze kilka dni. – zwróciłam się do przyjaciółki.
- Nie, nie chce Ci robić kłopotu, a po za tym remont u mnie się już skończył. – odpowiedziała uśmiechając się.
- No dobrze. – kierowałam się do wyjścia, ale usłyszałam jeszcze krzyk :
- Miłego dnia na uczelni – krzyknął Mario.
- Dziękuje i do zobaczenia na treningu. – odpowiedziałam i wyszłam wraz z Robertem. Byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy na uczelnie, gdy naglę zapytałam :
- My jesteśmy parą ? – Spojrzałam kątem oka na reakcję Lewego, a on tylko odpowiedział :
- Jesteś dla mnie bardzo ważna, nie jako przyjaciółka tylko jako moja dziewczyna.
- Ty też jesteś dla mnie ważny. Kocham Cię. – odpowiedziałam i nagle poczułam gwałtowne zahamowanie. Przestraszyłam się i spojrzałam w stronę Roberta, który patrzył mi prosto w oczy :
- Też Cię kocham. – pocałował mnie. Uśmiechnęłam się jak mała dziewczynka.
- Jedźmy już, bo się spóźnię na zajęcia. – powiedziałam i Lewandowski ruszył w dalszą drogę. Po niecałych 20 minutach byliśmy już na miejscu.
- Ja już będę lecieć. – uśmiechnęłam się do towarzysza.
- O której mam po Ciebie przyjechać ? – zapytał.
- Misiu nie musisz po mnie przyjeżdżać, a po za tym muszę się jeszcze przygotować do pracy. – odpowiedziałam.
- Ale ja chcę po Ciebie przyjechać.
- No dobrze, to przyjedź o 14 , a teraz musze już uciekać. – pocałowałam go i wyszłam z samochodu. Na zajęciach musiałam się przygotować do dzisiejszej sesji z chłopakami. Nie wiem co mam im powiedzieć, trochę się stresuję. Poukładałam wszystko sobie w głowie i mam nadzieje, że dobrze mi pójdzie. Dochodziła już 14 i kończyłam zajęcia. Wychodząc z budynku ujrzałam uśmiechającego się Roberta. Podeszłam bliżej niego odwzajemniając uśmiech :
- Cześć kochanie. – pocałowałam go.
- Hej, jak tam na zajęciach ? – zapytał.
- A no dobrze, ale nie mogłam się skupić.
- Czemu ? – zapytał zmartwiony.
- No bo dzisiaj mam z wami sesje i się denerwuję. – odpowiedziałam.
- Oj kotek, nie przejmuj się, na pewno sobie poradzisz. – dodał mi otuchy.
- Kochany jesteś i dziękuje. – ponownie go pocałowałam. – Jedźmy już.
Przez całą drogę do stadionu przejechaliśmy w milczeniu. Strasznie się denerwowałam i bałam, że coś mi nie pójdzie. Byliśmy już na miejscu. Nikt nie wiedział, że ja i Robert jesteśmy razem oprócz Klaudii i Mario. Weszliśmy trzymając się za ręce.
- O no proszę. – usłyszałam głos Błaszczykowskiego. – Nasza kochana pani psycholog jest z naszym ulubieńcem. – zaśmiał się.
- Tak Kubusiu też się cieszę, że Cię widzę. – powiedziałam wytykając język do Kuby.
- Wszyscy się cieszą na mój widok. – przedrzeźniał się ze mną.
- No chyba nie wszyscy – zaśmiał się Lewy.
- Ooo Lewy groźny się zrobił.
- Dobra chłopaki spokój. – zakończyłam tą dziecinadę. – Wy idźcie na trening.
- Dobrze proszę pani. – odpowiedzieli równo i zaczęli się śmiać.
Rozeszliśmy się w swoje strony. Weszłam do biura, a tam jak zwykle stos papierów. Zabrałam się za nie i jakoś tak szybko skończyłam. Zrobiłam sobie kawę i obserwowałam trening chłopaków z okna. Zaraz się kończył trening i wszyscy zbiegają do mnie. Po niecałych 30 minutach usłyszałam pukanie do drzwi :
- Proszę. – powiedziałam i usłyszałam śmiechy piłkarzy. – Siadajcie.
Wszyscy zasiedli wygodnie na kanapie i w fotelach.
 - Jak wiecie, macie w piątek mecz przeciwko Realowi.
- No wiemy, wiemy – powiedział któryś z zawodników
- I na pewno oglądacie wiadomości i słyszycie jak mówią, że Real króluje, ale nie macie się czego bać, bo ja wiem, że wy to wygracie, bo jesteście wspaniali. Wasi fani w was wierzą i wiedzą, że ich nie zawiedziecie. Tylko musicie dużo pracować i trenować. – powiedziałam uśmiechając się.
- Wiemy, że wszyscy w nas wierzą i nie mamy zamiaru tego zepsuć. – rzucił Leitner.
- Takie nastawienie mi się podoba. Jakbyście chcieli o czymś pogadać to walcie śmiało. – uśmiechnęłam się do wszystkich.
- Oczywiście pani psycholog – rzucił Subotic
- Dobra a teraz zmykać do domu.
Wszyscy wyszli prócz Roberta :
- Kochanie zawiozę Cię do domu – uśmiechnął się.
- Chciałabym, ale mam jeszcze dużo pracy i muszę zostać dłużej. – odpowiedziałam ze zrezygnowaniem.
- Oj to jutro skończysz. – podszedł bliżej mnie i złapał mnie w pasie okręcając mnie przodem do siebie.
- Jutro będę miała jeszcze więcej pracy.
- Pomogę Ci. – rzucił. – A tak teraz pojedziemy do mnie i zjemy kolację. – zaczął mnie całować po szyi.
- Ty mi pomożesz ? Prędzej bym doleciała na Jamajkę niż ty byś mi pomógł. – zaśmiałam się.
- Nie wierzysz we mnie ?
- Nie no wierze w Ciebie.
- Proszę pojedźmy do mnie. – błagał i jednocześnie mnie całował.
- No dobrze. – uległam mu. Zabrałam swoje rzeczy i wyszliśmy z biura. Kierując się do wyjścia zobaczyłam Anie.
- Robert ja lepiej pójdę, nie mam zamiaru jej oglądać. – powiedziałam.
- I nie będziesz, bo nie mam zamiaru jej oglądać. – odpowiedział. Zauważyłam, że zbliża się do nas :
- Hej miśku ! Dawno się nie widzieliśmy – powiedziała podchodząc do Lewego.
- Dasz mi w końcu święty spokój ? Ja już nie wrócę do Ciebie, pogódź się z tym ! – odpowiedział i poszliśmy dalej.
- Ej nie olewaj mnie ! – krzyknęła.
- Mam Cię dosyć ! Odczep się ode mnie
- To wszystko przez nią ! – wrzasnęła i pokazała na mnie.
- Ej trochę się hamuj, bo ja nie wiem co się wydarzyło pomiędzy wami zanim go poznałam. – odpowiedziałam zirytowana.
- Nie odzywaj się, nie pozwoliłam Ci – rzuciła.
- Hahaha śmieszna jesteś…. Ja nie muszę dostać od Ciebie pozwolenia, bo jesteś dla mnie nikim. – odpowiedziałam i zobaczyłam jak Anka się zdenerwowałam. – Nie mam ochoty na Ciebie oglądać, załatwiajcie swoje sprawy beze mnie. Będę czekać na Ciebie w aucie. – skierowałam te słowa do Lewandowskiego.
- Dobrze kochanie. – pocałował mnie.
Po niecałych 15 minutach Lewy był już w aucie.
- Przepraszam Cię za nią. – powiedział ze smutkiem.
- To nie twoja wina, że ona jest chora psychicznie. – odpowiedziałam i dałam mu buziaka w  policzek na pocieszenie.
- Za to Cię kocham.
- Wiem. – zaśmiałam się. – Jedziemy ?
- Oczywiście. – odpowiedział szczerząc się.
Gdy byliśmy już pod domem piłkarza, było już ciemno. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę mieszkania. Weszliśmy do środka rozebraliśmy się z kurtek i poszliśmy do salonu :
- Chcesz coś do jedzenia ? – zapytał napastnik.
- Nie dziękuje, wystarczy mi, że ty tutaj jesteś. – usiadłam koło niego i się w niego wtuliłam. Siedzieliśmy tak bite 20 minut i to na dodatek w ciszy, ale mi to nie przeszkadzało. Nagle poczułam na swoich ustach pocałunek Roberta, który z każdą chwilą stawał się bardziej namiętny. Zaczęliśmy się rozbierać no i stało się. Gdy byłam u boku Lewandowskiego czułam się taka bezpieczna, kochana. Kochałam go, uprawialiśmy seks i wiedziałam, że nie jestem jego zabawką, on mnie naprawdę kocha. Było już późno w nocy, gdy leżeliśmy na kanapie w salonie.
- Czuję się taka bezpieczna z tobą. – powiedziałam patrząc na Lewego.
- A ja czuję się jak mały chłopczyk, który dostał wymarzony prezent. Jesteś dla mnie bardzo ważna. – powiedział i mnie pocałował.
-  Nie chcę, aby ta noc się kończyła – rzuciłam.
- I nie musi się kończyć. – po tych słowach, przejechał swoim palcem po moim ciele i przeszedł mnie dreszczyk. Ponownie zaczął mnie całować, ale mu przerwałam :
- Kochanie…
- Tak ? – zapytał.
- Kocham Cię, ale idźmy już spać, bo jutro rano trzeba wstać. – zaśmiałam się.
- Też Cię kocham. – odparł pokazując swoje przepiękne zęby. – Dobranoc.
Zasnęliśmy w swoich objęciach….

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 5


 Byliśmy już na miejscu, wysiadłam z samochodu Lewego i zauważyłam, że w naszą stronę zbliża się jakaś kobieta :
- Cześć kochanie ! – podeszła bliżej piłkarza i chciała go pocałować, ale Robert ją odepchnął.
- Czego chcesz ?! – wrzasnął.
- Pogadać w cztery oczy. – i te „ cztery oczy ” podkreśliła i spojrzała na mnie.
- Lewy ja już będę szła, nie chcę wam przeszkadzać. – powiedziałam ze smutkiem.
- Też tak sądzę, że musisz już iść. – powiedziała z podłym uśmiechem.
- Nie ! Zostań Weronika, to Anka już musi iść. – złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Ale ja nie chce wam przeszkadzać. – powtórzyłam.
- Nie przeszkadzasz, Ania ty już musisz iść. – zwrócił się do swojej eks.
- Z tobą jeszcze nie skończyłam, Lewy. A ty mała dziwko myślisz, że mi go odbierzesz ? To się przeliczyłaś. – powiedziała i gdy szła popchnęłam mnie. Dobrze, że Robert trzymała mnie , bo gdyby nie on to bym się wywróciła.
- Nic Ci nie jest ? – spytał zmartwiony Robert.
- Nie, nic mi nie jest. – odpowiedziałam. – Czego ona od Ciebie chce ?
- Chce do mnie wrócić, ale ja… kocham inną. – odpowiedział niepewnie.
- Ech… - westchnęłam ze smutkiem na twarzy. – A co to za szczęściara ? – uśmiechnęłam się sztucznie.
- To jest … zakochałem się … - co chwila przerywał, bałam się trochę. – Zakochałem się w Tobie. – wypowiedział te słowa patrząc na mnie. Zamarłam. Co mu miałam powiedzieć ? że też go kocham ?
- Nie… nie wiem co mam powiedzieć. – odpowiedziałam.
Wiedziałem … Ty nic do mnie nie czujesz… - posmutniał.
- Nie, to nie o to chodzi… No bo… bo… no ja też Cię kocham. – spuściłam głowę. Poczułam jak jego dłoń podnosi moją głowę. Patrzyłam w jego błękitne oczy.
- Naprawdę ? – zdziwił się. – Zakochałem się w Tobie, kiedy na Ciebie wpadłem na lotnisku. – uśmiechnął się.
- Naprawdę. Ja zakochałam się w Tobie już dawno, ale nie wiedziałam, że Cię poznam. – uśmiechnęłam się.
Na dworze było bardzo zimno, miałam na sobie tylko letnią kurtkę. Zaczęłam się trząść i Robert to musiał zauważyć, bo od razu zaproponował :
- Może wejdziesz do środka. Jest już późno i zimno.
- Chętnie. – odpowiedziałam. – Przynajmniej się ogrzeje. – zaśmiałam się. Lewy złapał mnie za rękę tak, że nasze palce splotły się. Weszliśmy do domu, zdjęłam kurtkę i weszłam dalej. Poczułam jego dłonie na swoich biodrach. Szliśmy tak do salonu. Usiadłam na kanapie i położyłam torbę.
- Chcesz coś do picia ? – zaproponował Robert.
- Nie dziękuje. – odparłam.
- A może coś do jedzenia ?
- Jak to nie jest kłopot to chętnie coś bym zjadła. – posłałam uśmiech Lewemu.
- To żaden kłopot. Przygotuję coś dobrego. – odwzajemnił mi uśmiech i poszedł do kuchni.
- Poczekaj, pomogę Ci. – poszłam za nim. Pierwszy raz byłam u niego w kuchni, była ogromna i bardzo ładna.
- Gdzie masz jakieś deski do krojenia ? – zapytałam.
- Powiedz mi co chcesz przygotować, a ja Ci wyjmę wszystko i pomogę. – odwrócił się w moją stroję i pocałował w czoło. Powiedziałam mu co jest potrzebne i przygotował wszystko. Brałam się za krojenie warzyw na sałatkę, gdy Lewandowski zaczął mi zakładać fartuch :
- Masz fartuch, będziesz jeszcze bardziej pociągająca.
- Haha… bardzo śmieszne. – i wybuchnęliśmy śmiechem. Wróciłam do krojenia, a piłkarz zabrał się za smażenie mięsa. Skończyłam przygotowywanie sałatki i zabrałam się za nakrycie stołu. Kolacja była już gotowa i mieliśmy już usiąść, ale usłyszałam swój telefon. Pobiegłam szybko do salonu i wyciągnęłam komórkę z torby :
- Gdzie jesteś ? – spytała pośpiesznie Klaudia.
- U Roberta i nie wiem kiedy wrócę. – odpowiedziałam.
- Aha to zmienia postać rzeczy. – zaśmiała się. – to nie przeszkadzam, napisz później o której będziesz w domu.
- Okej napisze, a teraz kończę, bo czeka na mnie kolacja. – zaśmiałam się i czekałam na odpowiedź przyjaciółki.
- No pa. – i się rozłączyła.
Wróciłam do Lewego i zasiadłam do stołu.
- Pewnie Klaudia się niepokoiła gdzie jesteś ? – zapytał wesoły.
- Tak, ale już się nie martwi. – odpowiedziałam i dodałam. – Smacznego. – uśmiechnęłam się do Lewandowskiego,
- Dziękuje i na wzajemnie. – odwzajemnił uśmiech.
Zjedliśmy kolację, poznosiłam naczynia do zmywarki i poszłam do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie, a po chwili zjawił się Robert.
- Może obejrzymy jakiś film ? – zaproponował.
- Chciałabym, ale muszę uciekać, jutro uczelnia i praca. Sam rozumiesz – uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego cudne oczy, w których się tak zakochałam.
- Oj no weź, nie idź jeszcze. – zrobił taką słodką minę, próbowałam nie zwracać na to uwagi. – Mi tak łatwo nie odmówisz. – zaśmiał się. – Przyniosę jakieś dobre winko.
- Nie,  naprawdę się zbieram. – rzuciłam szybko. Mój towarzysz podszedł do mnie bliżej i przyciągnął do siebie :
- Nie, proszę Cię. – poprosił mnie pokazując swoje zęby.
- Naprawdę muszę już … - nie dokończyłam zdania, ponieważ Robert zamknął mi usta, namiętnym pocałunkiem. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Oderwałam się od niego… niechętnie :
- Coś się stało ? – zapytał zdziwiony.
- Właśnie nic się nie stało. – odpowiedziałam. – Podobało mi się, tylko … Naprawdę Cię kocham, ale nie wiem czy jestem gotowa na związek z gwiazdą futbolu… I jeszcze do tego Ania. – posmutniałam.
- Wiem, że mnie kochasz i ja Ciebie również kocham. Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz czy jesteś gotowa, a Anką to się nie przejmuj, bo to już jest zamknięty rozdział. Teraz tylko ty się liczysz dla mnie. – powiedział i mnie przytulił. Wiedziałam, że mówi prawdę, czułam to. Miał rację, że się nie dowiem jeśli nie spróbuję, ale z drugiej strony się bałam :
- Zostaniesz ? – spytał z miną zbitego psiaka, i jak tu mu się  nie oprzeć ?
- Zostanę, ale pod jednym warunkiem… To ja wybieram film jaki mamy obejrzeć. – odparłam wytykając mu język.
- Niech Ci będzie. – pocałował mnie. – Idę po wino.
Przystojny piłkarz poszedł do kuchni, a ja wybrałam już film i tylko trzeba było wcisnąć start. W między czasie zadzwoniłam do przyjaciółki, aby ją poinformować, że nie wracam do domu :
- Myszko ja nie wracam do domu na noc.
- Okej, tylko proszę uważaj i się zabezpiecz.- zaśmiała się.
- Nie mam zamiaru tego robić, bo do niczego nie dojdzie. – odparłam. – A tak na marginesie, to nie jesteś zła, że Cię zostawiam na noc samą ? – spytałam. Tymczasowo Klaudia mieszka u mnie, bo u siebie w domu ma remont.
- Ja nie będę sama. – i poczułam jak się uśmiecha.
- Czyżby Mario przychodzi do Ciebie ? – zaśmiałam się.
- Tak. – rzekła. – Dobra ja kończę. Dobranoc i miłej nocy. Rozłączyła się. Do pokoju wszedł właśnie Lewy z winem, zasiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy  oglądać film. Nawet nie zauważyłam kiedy wtuliłam się w Roberta. Miałam motylki w brzuchu jak z nim spędzałam czas. Po półtorej godziny film się skończył.
- Wyłączę film. – Usłyszałam głos napastnika.
- Nie proszę, nie wstawaj, bo wygodnie mi się leży i lubię się do Ciebie przytulać. – poprosiłam z oczkami małej dziewczynki.
- Dobrze. – pocałował mnie w głowę. Prze chwilę leżeliśmy tak, ale zachciało mi się spać więc wstałam :
- Masz może jakiś koc ? To pościele sobie kanapę. – spytałam rozglądając się za kocem.
- Ty chyba oszalałaś, że będziesz spała na kanapie ? Idę Ci pościelić łóżko na górze. – rzucił i wchodził po schodach, podążyłam za nim.
- Użyczysz mi swojej koszulki ?
- Jasne. – podał mi swoją koszulkę i pokazał gdzie jest łazienka. Poszłam się umyć i stwierdziłam, że ma piękny dom. Gdy wyszłam z łazienki, łóżko było już pościelone, a Roberta nie było w pokoju. Postanowiłam, że pójdę do niego. Wyszłam z pokoju i poszłam do niego. Zapukałam w drzwi od jego sypialni i usłyszałam „ proszę ”. Weszłam i zobaczyłam Lewego stojącego w samej bieliźnie :
- Przyszłam, aby Ci powiedzieć dobranoc. – podeszłam bliżej i go pocałowałam. Oczywiście jak to on, odwzajemnił pocałunek. Zrobiło się naprawdę gorąco i namiętnie. Zarzuciłam mu swoje ręce na szyję. Poczułam jak jego dłonie błądzą po moim ciele, nagle podniósł mnie i położył na łóżko tak, że on leżał na mnie. Jego dłoń była już pod moją koszulką, której po chwili nie miałam na sobie. Byliśmy już nadzy, gdy nagle zapytał :
- Chcesz tego ? Ja do niczego nie chcę Cię zmuszać.
- Chce tego. – odpowiedziałam i go pocałowałam. Po krótkim momencie to ja leżałam na nim, było naprawdę miło. Była już późna godzina w nocy. Położyłam się koło niego, a dokładniej na jego klatkę. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Następnego dnia

Robert:
 Wstałem wcześnie rano. Byłem bardzo szczęśliwy po spędzonej nocy z Weroniką. Mam nadziej, że coś z tego będzie. Zszedłem na dół, aby zrobić śniadanie zanim Weronika się obudzi. Po momencie usłyszałem kroki zbliżające się do kuchni. Zauważyłem, że schodzi mój kochany śpioch :
- Czemu mnie nie obudziłeś ? – zapytała jeszcze zaspana.
- Nie chciałem Cię budzić, bo tak słodko spałaś. – podszedłem do niej i ją pocałowałem. – Zapraszam Cię do stołu. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
- O której zaczynasz zajęcia ? – zapytałem.
- Dopiero mam wieczorem zajęcia, ale zaraz będę musiała się zbierać do pracy, a ty na trening. – odpowiedziała uśmiechając się do mnie.
- To co jedziemy razem kochanie ? – spytałem szczerząc się. Nie wiedziałem jak zareaguję na „ kochanie ”.
- Z miłą chęcią się z Tobą zabiorę miśku. – odpowiedziała i zabraliśmy się za sprzątanie naczyń. Gdy posprzątaliśmy Weronika mnie poinformowała :
- Idę się umyć. – zatrzymałem ją.
-  Kocham Cię. – powiedziałem i pocałowałem ją.
- Też Cię kocham. – odpowiedziała i odwzajemniła pocałunek. – A teraz mnie wypuść, bo muszę iść się umyć.
- No to weźmy prysznic razem. – rzuciłem i wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łazienki.
Po 30 minutach wyszliśmy już z łazienki i zbieraliśmy się do pracy. Usłyszałem dzwonek do drzwi i krzyknąłem do Weroniki :
- Otworzysz ?!
- Dobrze. – odpowiedziała i poszła otworzyć.

Weronika :
 Otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi Klaudię, Mario i jeszcze kilku chłopaków z drużyny, a to nic, że ja byłam w szlafroku. Poczułam jak się speszyłam i usłyszałam głosy piłkarzy :
- Uuuu….
- Widzę, że się działo w nocy. – zaśmiał się Kuba.
- Dzięki Kuba, bardzo zabawne. – odpowiedziałam zdenerwowana. – Robert to do Ciebie. – krzyknęłam.
- Już idę. – usłyszałam jego głos i zaprosiłam ich do środka. Poszłam na górę, aby się ogarnąć. Usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam proszę.
- Hej kochana. – usłyszałam głos przyjaciółki, podeszłam do niej i ją pocałowałam.
- Hej. Co tam ? – zapytałam.
- Przywiozłam Ci ubrania. – i podała mi torbę z ubraniami. Przebrałam się i usłyszałam głos przyjaciółki. – A u mnie dobrze. – odpowiedziała szczerząc się.
- Dziękuje, a czyli noc się udała ? – pokazałam jej język i zaczęłam się śmiać.
- No udała się, a jak tam twoja ? – zapytała i zrobiła ten swój podstępny uśmiech.
- O długo by tu opowiadać.
- No proszę chociaż tak w skrócie. – błagała mnie i się zgodziłam. Opowiedziałam jej wszystko co się wydarzyło wczoraj.
- Wiedziałam, że to się wydarzy, a ty mówiłaś, że nic pomiędzy wami nie będzie. – zaczęła się śmiać.
- No, bo tak myślałam, ale nie mogłam mu się oprzeć. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- I co jesteście parą ?
- Sama nie wiem, chociaż dzisiaj rano powiedział do mnie „ kochanie ”.
- No to już jest znak ! – odpowiedziała podekscytowana Klaudia.
Przerwał nam Kuba, który właśnie wszedł.
- Chciałem Cię przeprosić… - powiedział smutny Kuba.
- Oj daj spokój nic się nie stało, ja tylko żartowałam, a ty Kubusiu już wziąłeś to na poważnie. – zaśmiałam się.
- O to mi ulżyło. – uśmiechnął się i wyszedł. Poszłyśmy w ślady Błaszczykowskiego i zeszłyśmy na dół. Wszyscy siedzieli na kanapie w salonie , oglądali wiadomości. Klaudia przyłączyła się do nich a ja poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Nagle usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę, postanowiłam się odwrócić i ujrzałam Roberta :
- Pięknie wyglądasz. – powiedział szczerząc się. – Czemu się do nas nie przyłączysz ?
- Dziękuje. – podeszłam i go pocałowałam. – Zaraz do was dojdę. Po tych słowach Lewy poszedł do reszty, a ja zostałam jeszcze na chwilę sama w kuchni. Spojrzałam na zegarek i była już 10:45. Wybiegłam z kuchni i podbiegłam do salonu krzycząc :
- Za 30 minut musimy być na stadionie !
- Co ?! – zapytał zdziwiony Piszczek.
- No tak… Zbierajcie się. – odpowiedziałam.
- No to co gotowi wszyscy ? – spytała Klaudia.
- Ja jeszcze muszę zabrać parę rzeczy z domu. – odpowiedziałam.
- Podwiozę Cię. – zaproponował Robert.
- Okej to my już jedźmy. – uśmiechnęłam się. – Do zobaczenia na miejscu. – powiedziałam do reszty. Wyszliśmy z Lewandowskim kierując się do auta. Za nami wyszła reszta grupy i udała się do swoich samochodów. Wszyscy pojechali w stronę Signal Iduna Park, natomiast my z Lewandowskim pojechaliśmy w stronę mojego domu. Po niecałych 10 minutach byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z auta i szybkim krokiem weszłam do mieszkania, od razu skierowałam się w stronę sypialni, aby zabrać najważniejsze rzeczy do pracy. Po chwili byłam już w aucie i ruszyliśmy w stronę stadionu. Po 10 minutach byliśmy już na stadionie. Pożegnałam się z Robertem i udałam się w stronę swojego gabinetu. Otworzyłam drzwi i na biurku ujrzałam stertę papierów. Od razu zabrałam się do pracy, nawet nie zauważyłam kiedy je skończyłam. Postanowiłam odwiedzić przyjaciółkę. Gdy byłam już u niej, zrobiłyśmy sobie kawę i poszłyśmy na murawę. Zasiadłyśmy na ławkę rezerwowych i oglądałyśmy trening chłopaków.
- Opowiadaj jak tam było u Roberta. – zaśmiała się Klaudia.
- A co ja mam Ci ciekawego powiedzieć ? – odpowiedziałam.
- Wszystko, chce znać każdy szczegół. – odpowiedziała z podstępnym uśmiechem na twarzy. Chciałam zacząć jej opowiadać każdą chwilę spędzoną u niego, ale usłyszałam głos Juregan :
- Weronika możesz podejść ?
- Oczywiście. – odpowiedziałam. – Później Ci opowiem. – rzuciłam do przyjaciółki i poszłam w stronę trenera.
- O co chodzi trenerze ? – zapytałam uśmiechając się.
- Musisz zrobić sesję z chłopakami i ich przygotować na piątkowy mecz.
- Nie ma sprawy, a kiedy ma się odbyć i czy mają być wszyscy razem, czy osobno ? – dopytywałam się Kloppa.
- Dobrze by było gdybyś wzięła ich wszystkich razem, zaoszczędzisz na czasie. – zaśmiał się. – A kiedy Ci pasuje ?
-  W środę ? – spytałam.
- Pasuję, powiem chłopakom, że będą musieli zostać jutro dłużej. – i odszedł.
Wróciłam do Klaudii :
- A co chciał od Ciebie nasz ukochany trener ? – spytała szczerząc się.
- Chciał, abym jutro zrobiła chłopakom sesję przygotowawczą ich do piątkowego meczu. – odparłam.
- Aha, a teraz opowiadaj. – powiedziała podekscytowana.
- No niech Ci będzie. – zaczęłam opowiadać wszystko z najmniejszymi szczegółami.
- Mario przeczuwał, że między wami coś zaiskrzy i miał rację. – rzuciła z uśmiechem na twarzy.
- Nie no fajnie… Wszyscy już wiedzą ? – spytałam troszeczkę zdenerwowana.
- Chyba nie. – odparła. Zauważyłyśmy, że trening już się skończył i zawodnicy kierowali się w naszą stronę :
- Witam panie – powiedział Reus.
- A no witam, witam. – odpowiedziała Klaudia i wszyscy zaczęli się śmiać. Mario podszedł do przyjaciółki i ją pocałował. Natomiast do mnie przysiadł się Lewy i mnie przytulił.
- A ty co Lewy nie zamierzasz jej pocałować ? – zaśmiał się Kuba.
- Oj Kubuś, Kubuś. – zaśmiał się Mats. – Nie przeginaj sobie u naszej wspaniałej pani psycholog.
- No właśnie, Mats ma rację. – odpowiedziałam spoglądając raz to na Matsa, a raz na Kubę.
Lewy wstał i poszedł w stronę Kuby i zaczęli się przepychać i ganiać.
- Oni to zawsze jak dzieci się zachowują. – powiedział śmiejąc się Mario.
- Odezwał się dojrzały. – powiedziała sarkastycznie Klaudia.
- O nasze gołąbeczki zaczęły się kłócić. – skomentował Leitner.
- Dobra koniec tego, macie się nie kłócić. – powiedziałam. – A niech tamci jak chcą to, niech się biją czy bóg wie co. – i poszłam do gabinetu.
- Ej Lewy starczy już tego ! – krzyknęła Klaudia. Nagle na boisko wszedł Jurneg Klopp i krzyknął :
- A wy co tu jeszcze robicie ? Do szatni się przebrać i już was tu nie widzę.
- Dobrze trenerze. – odpowiedzieli chórem i poszli w stronę szatni.
Klaudia poszła po swoje rzeczy do gabinetu i wyszła przed stadion, gdzie stałam i na nią czekałam. Poczekałyśmy jeszcze na chłopaków i wszyscy poszli w swoją stronę.  

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 4


 Wcześnie rano obudziła mnie Klaudia, bo musiała wstać do pracy. Schodziłam do kuchni i zobaczyłam jak przyjaciółka miota się z garami :
- Boże co ty robisz ? – spytałam zaspana.
- Śniadanie i przepraszam, że Cię obudziłam.
- Oj daj spokój i tak bym niedługo wstawała na studia. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Siadaj, zaraz będzie jedzenie na stolę. – rzekła i poszła do kuchni po resztę rzeczy.
Zjadłyśmy śniadanie, musiałam pozmywać naczynia, bo po Klaudię przyjechał Mario i pojechali. Zostałam sama w domu i miałam czas, aby się ogarnąć i przygotować się do zajęć. W trakcie pakowania się, przerwał mi sms od Lewego :

* Mam nadzieje, że Cię nie obudziłem ;) *
Szybko odpisałam :

* Nie już dawno nie śpię, bo zaraz wychodzę na uczelnie. *

* Aha. Życzę Ci udanego dnia w nowej szkolę. Pamiętaj, że widzę Cię po zajęciach na stadionie. *

Uśmiechnęłam się do telefonu :

* Dziękuje. O dzięki, że mi przypomniałeś, bo bym zapomniała o teczce z dokumentami ;* *

* Jak chcesz to mogę po Ciebie przyjechać . *
Odczytałam od niego wiadomość i nie wiedziałam co mu odpisać :

* Nie musisz robić sobie kłopotu, a po za tym masz trening w tym czasie, co ja kończę
studia. *
Po kilku minutach dostałam odpowiedź od Roberta :

* Nie no coś ty, to żaden kłopot, a z treningu mogę się urwać na chwilę, przecież nie zginą beze mnie ;) *

*Naprawdę nie musisz, ale jak tak nalegasz, no to jasne ;* *

* To czekam o 13 pod uczelnią ;* *
Odpisałam :

* Do zobaczenia <3 *

Nie odpisałam już na sms-a, pewnie się spieszył. Położyłam telefon na łóżku i spakowałam się do końca. Zeszłam na dół do salonu i chciałam włączyć sobie telewizor, ale spojrzałam na zegarek i była już 9:05, a ja zajęcia zaczynałam o 9:30. Uczelnia znajdowała się dość daleko od mojego domu. Zaczęłam latać po mieszkaniu sprawdzając czy wszystko wzięłam, jak się okazało wszystko mam. Wychodząc z domu, zdążyłam tylko złapać kurtkę, nawet nie zdążyłam jej założyć, bo biegłam. Złapałam najbliższą taksówkę i za pewien czas byłam na uczelni.
Po południu

Zajęcia się skończyły i wychodząc ze szkoły zauważyłam auto Lewandowskiego, który stał oparty o jego drzwi i uśmiechał się do mnie. Podeszłam bliżej niego, nie wiedziałam co zrobić po wczorajszym pocałunku, ale on mnie tylko pocałował w policzek i powiedział :
- Jak było na zajęciach ?
- A no bardzo dobrze, zajęcia trwały tylko do 13. Teraz tylko trudna rozmowa z prezesem klubu. – uśmiechnęłam się.
- Nie masz czego się bać. Jestem pewien, że dostaniesz tą pracę. – odpowiedział otwierając mi drzwi do samochodu. Usiadłam wygodnie i zapięłam pas. Jechaliśmy na stadion rozmawiając na różne tematy :
- Słyszałeś już o Mario i Klaudii ? – nagle rzuciłam patrząc się na niego.
- Nie, a co się stało ? – spytał skupiony na drodze.
 - O to Mario się jeszcze nie pochwalił. – zaśmiałam się. – Od wczoraj są razem. Nareszcie Klaudia znalazła sobie porządnego chłopaka. – uśmiechnęłam się.
- Nareszcie ! – zaśmiał się . – Od samego początku wiedziałem, że będą razem.
Byliśmy już pod stadionem. Wysiadłam z auta, wzięłam torbę i poczekałam na Lewego, aż on zamknie samochód. Razem weszliśmy do środka. Zaprowadził mnie do biura prezesa Borussii i pożegnał się. Przez pewien moment stałam przed drzwiami, ale w końcu zapukałam i usłyszałam :
-  Proszę wejść.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uśmiechającego się mężczyzny.
- Witam. Proszę usiąść. – pokazał na fotel.
- Dzień dobry i dziękuje. – uśmiechnęłam się. Sięgnęłam do torby po teczkę i pożyłam na biurku. Prezes przejrzał teczkę i powiedział :
- Och. Pracowała pani już jako psycholog sportowy… To bardzo dobrze. – zaśmiał się. – Słyszałem, że pani studiuje, tak ?
- Tak studiuje psychologię, mam nadzieję, że to nie przeszkadza ? – spytałam odwzajemniając uśmiech. – A i jakby pan mógł mówić do mnie Weronika. – zaśmiałam się.
- Oczywiście, że to nie przeszkadza, dostosuje się do pani… do twoich zajęć. – rzucił do mnie.
- O to się cieszę.
- A od kiedy możesz zacząć pracę ? – spytał.
- Nawet od zaraz. – uśmiechnęłam się.
- No to witamy w naszej dużej rodzince. – zaśmiał się i podszedł do mnie, aby mi pogratulować. Wskazał mi drogę do mojego biura. Wyszłam z gabinetu szefa i ruszyłam w stronę swojego.  Znalazłam się już w pokoju i nie mogłam uwierzyć, że ja tu pracuję. Szybko poszłam na murawę bo wiedziałam, że mają teraz przerwę. Stałam przed drzwiami, otworzyłam je. Wbiegłam na stadion krzycząc i piszcząc. Wszystkie oczy znajdujące się na murawie, skierowane były w moją stronę. Zauważyłam przyjaciółkę patrząc na mnie ze zdziwioną miną.
- Dostałam pracę ! – krzyknęłam po niemiecku. Podbiegł do mnie Robert i mocno mnie przytulił, aż okręcił się ze mną, w okuł swojej osi. Postawił mnie na murawę i rzekł :
- Gratulację ! Mówiłem, że się uda !
- Tak, miałeś rację i to dzięki tobie. – pocałowałam go w policzek.
- Nie ma za co. – uśmiechnął się i również pocałował mnie w policzek. Szczerze mówiąc to miałam nadzieję na inny pocałunek, niż buziak w policzek. Usłyszałam za mną głos Klaudii :
- Jaką pracę dostałaś ?
- Ups … Przepraszam nic Ci wcześniej nie mówiłam, ale dostałam pracę jako psycholog sportowy waszego klubu, a to dzięki Robertowi. – uśmiechnęłam się do przyjaciółki jak i do piłkarza.
- No to moje gratulację ! – krzyknęłam podekscytowana i przytuliła mnie. – Od kiedy zaczynasz ?
- Od dzisiaj. – uśmiechnęłam się do wszystkich obecnych.
- No to witam na załodze. -   podszedł do mnie Jurgen i mi pogratulował.
- Dziękuję i mam nadzieje, że sobie poradzę. – rzuciłam w stronę trenera z uśmiechem.
- No to kiedy imprezka ? – zapytał Reus śmiejąc się.
- Jeszcze musisz zrobić parapetówkę. – dodał Robert, a ja spojrzałam w ich stronę.
- Nie wiem kiedy imprezka. O nie, a ty Lewy jeszcze musiałeś im przypomnieć. – spojrzałam się na niego z przymrożonymi oczami, a on tylko wystawił mi język. – Nie no żartuję. Może w weekend ?
- Raczej, że w weekend. – postanowił Mario za wszystkich.
- No to jesteśmy umówieni. – odparłam. – Ja muszę uciekać do biura, bo jeszcze muszę rozpakować kilka rzeczy.
- Pomogę Ci. – stwierdził Lewandowski.
- Naprawdę nie trzeba, poradzę sobie, a ty jeszcze masz trening. – odpowiedziałam wypinając język.
- Trenerze ? Mogę pomóc nowej koleżance z kartonami ? – odwrócił się do trenera.
- Jasne i tak zaraz kończymy trening. – uśmiechnął się trener w moją stronę.
- Dziękuje trenerze. Widzisz, idziemy. – zdecydował i zeszliśmy z murawy. Przez pewien czas szliśmy w milczeniu, aż nagle Robert zaczął mnie łaskotać. Nienawidzę jak ktoś mnie łaskocze.
- Przestań proszę, zaraz nie wytrzymam. – śmiałam się nie mogąc tego opanować.
- Nie i za to będę jeszcze Cię łaskotać. – jak powiedział, tak zrobił. Wyrwałam się z jego rąk i zaczęłam biec, jak to Lewy zaczął mnie gonić. Dogonił mnie, bo był szybszy. Mocno złapał mnie w pasie i odwrócił moje ciało tak, aby mógł na mnie patrzeć. Nasze twarze były bardzo blisko siebie, w pewnym momencie poczułam jego oddech na mojej twarzy. Dzieliła nas mała odległość… Pocałowałam go. Nie wiem czemu to zrobiłam. Myślałam, że mnie odsunie, ale nie… oddał mi pocałunek niepewnie. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i podobało mi się to. Poczułam jak moje serce bije szybciej i szybciej. Usłyszałam znajomy głos za nami :
- O… Kogo ja tu widzę ? – natychmiast odsunęłam się od Lewandowskiego. Zobaczyłam, że za nami stoi Piszczek, który się uśmiecha. – Chyba wam przeszkodziłem. – i poczułam jak rumienie się.
- No tak trochę nam przeszkodziłeś. – odpowiedział Lewy z uśmiechem.
- Nie, nie przeszkodziłeś nam. – spojrzałam na Roberta z oczami na wierzchu. – Ja i tak już właśnie szłam do gabinetu.
- Jeszcze raz przepraszam. Ja idę bo moja żona się niepokoi, a właśnie Weronika musisz poznać moją żonę Ewę. – z uśmiechem wypowiedział te słowa.
- Nic się nie stało i z miłą chęcią poznam Ewę. – odwzajemniłam uśmiech.
Łukasz poszedł w swoją stronę, a my dalej staliśmy w tym samym miejscu.
- Jesteś bardzo piękna, gdy się denerwujesz. – zwrócił się do mnie napastnik Borussii. Patrząc mu w oczy mówiłam :
- Haha, dobry żart. – popchnęłam go, a on pociągnął mnie za sobą i chciał pocałować ale mu przerwałam. – Nie Robert, nie tutaj.
- Czemu ? – zapytał ze zdziwieniem.
- Znowu nas ktoś zobaczy, a ja nie chcę , żeby chodziły plotki o mnie i o tobie, a po za tym to mój pierwszy dzień w pracy.
- Och… No dobrze, niech Ci będzie. – odpowiedział ze zrezygnowaniem. Dałam mu jedynie buziaka w policzek na pocieszenie. Ja naprawdę jestem w nim zakochana. Chciał coś powiedzieć, ale przeszkodził mu telefon. Usłyszałam krzyki kobiety, a Robert nic nie mówił, gdy kobieta przestała krzyczeć, mężczyzna rozłączył się.
- Przepraszam. – powiedział zdenerwowany.
- Nic się nie stało. Idź do domu i odpocznij, ja sobie poradzę. – rzuciłam.
- Nie. Chodźmy już do twojego gabinetu i zabierzmy się za te kartony. Jak już się uprzątniemy, to zapraszam Cię na obiad lub kolację. – odparł uśmiechając się.
- Oczywiście. – i poszliśmy w stronę biura.
Po godzinie było już wszystko gotowe i zabrał mnie na obiad. Myślałam, że pojedziemy do restauracji, ale pojechaliśmy do Roberta, do dom. Gdy byliśmy już pod domem, zauważyłam pod jego domem…

Następny rozdział będzie w niedziele :) Mam nadzieje, że wam się ten rozdział spodoba ;*

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 3


  Byłam już w domu i czekałam na przyjaciółkę. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek, pobiegłam do drzwi i otworzyłam je. Zza drzwiami stała Klaudia :
- Wejdź. – powiedziałam.
Weszła do domu rozglądając się i rzekła :
- Nieźle się tu urządziłaś, ooo i nawet masz ogródek.
- Dziękuję, specjalnie sobie kupiłam dom z ogródkiem, ponieważ wiesz jak bardzo lubię spędzać czas na świeżym powietrzu. – uśmiechnęłam się. – Chcesz coś do pica ?
- Nie dziękuje. – rzuciła. – Ty mi lepiej opowiedz co Cię u Lewandowskiego tak zatrzymało.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam opowiadać :
- Gdy już zawiozłam chłopaków no to tylko został mi Robert do odwiezienia. Zaczęliśmy rozmawiać i nawet się nie zorientowaliśmy, że jesteśmy już pod jego domem. Wysiadłam z samochodu i oddałam mu kluczyki, kiedy zapytał się mnie, czy wejdę do środka. Oczywiście dopiero weszłam jak mnie ładnie poprosił. – zaśmiałam się. – Weszłam do środka, zdjęłam płaszcz i usiadłam na kanapie w salonie. On poszedł do kuchni po wino i lampki do wina, po krótkim czasie dosiadł się do mnie, podał mi lampkę napełnioną winem. Dosiadł się do mnie na kanapę i zaczęliśmy rozmawiać. Głupia ja, spytałam się go, jak mu się układa z Ani. – przerwała mi przyjaciółka :
- Przecież oni się rozstali, bo ta głupia Anka go zdradzała. Długo Robert nie mógł się pozbierać po tym zerwaniu.
- Wiem, że się rozstali, bo mi powiedział, ale już się go nie pytałam o nic więcej na temat jej byłej. – rzekłam. – No i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Gadaliśmy tak, ale ja już naprawdę musiałam uciekać, bo sama rozumiesz, studia i w ogóle. Wstałam z kanapy i poszłam w stronę wyjścia, a Robert poszedł za mną. Ubrałam się i miałam już wychodzić, gdy nagle poczułam jak mocno mnie do siebie przyciąga i mnie pocałował. Całował mnie tak delikatnie jakbym miała zaraz się rozpłynąć. – te ostatnie słowa wypowiedziałam na jednym tchu.
- Aaaaa ! Mówię Ci coś z tego wyjdzie ! – krzyknęła podekscytowana Klaudia.
- Chciałabym, bo naprawdę zaczęłam go lubić, nie jako kolegę, ale jak kogoś mi bliższego. Sama nie wiem czy by to wyszło.
- Czemu ? – zapytała przyjaciółka.
- No bo ja jestem zwykłą dziewczyną, a on jest piłkarzem, a po za tym nie wiem czy on czuje to samo co ja do niego. – odpowiedziałam ze zrezygnowaniem. – Dobra, posłuchaj dalej co się stało. No go więc po tym pocałunku, szłam w stronę bramy no i usłyszałam za sobą jego głos, który spytał się czy dam mu swój numer telefonu i podszedł bliżej. Zapisałam mu swój numer na ręce, bo nie miałam kartki i poszłam. To by było na tyle.
- Ooo to udany dzień. – uśmiechnęła się.
- No można tak powiedzieć. A jak było o Mario ? – spytałam z podstępnym uśmiechem.
- Oficjalnie jesteśmy parą ! – krzyknęła cała w skowronkach.
- No to gratulację. Nareszcie znalazłaś odpowiedniego mężczyznę. – powiedziałam z uśmiechem. – Opowiadaj, jak to się w ogóle wszystko zaczęło, bo ja nic nie wiem.
- Dobrze. – i zaczęła opowiadać. – Zaczęło się to wszystko, jak przyjechałam do Dortmundu i zaczęłam pracę w klubie. Swój pierwszy dzień w pracy zaczęłam chyba dobrze tylko, że byłam strasznie zdenerwowana. No i gdy szłam do swojego biura, weszłam i rozpakowywałam swoje rzeczy. Od razu dostałam zlecenie, które wykonałam z miłą chęcią. Miałam potem chwilę wolnego, więc postanowiłam, że przejdę się po stadionie. Jak sama wiesz, szybko się zgubiłam, bo to nie jest stadion tylko labirynt. – zaśmiała się – Chodziłam w kółko i zobaczyłam, że w moją stronę zbliża się Goethe. Zagadał do mnie i zaproponował, że chętnie mnie oprowadzi, zgodziłam się oczywiście, w końcu to był Mario. Spotykaliśmy się no i tak wyszło, że jesteśmy razem. – te ostatnie słowa powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Jestem szczęśliwa razem z tobą. – uśmiechnęłam się.
- Ja to jestem ciekawa, jak to będzie z tobą i ….
- Nic pomiędzy nie będzie poza przyjaźnią. – przerwałam Klaudii.
- Dobrze spokojnie. Okażę się niedługo. – powiedziała z podstępnym uśmiechem.
- Co masz na myśli ? – spytałam niepewnie.
- Nic, nic…. Dobra ja będę lecieć, bo jest już późno.
- Haha… Ty chyba jesteś niepoważna, że Ci pozwolę prowadzić po tym jak wypiłaś. Śpisz dzisiaj u mnie. – uśmiechnęłam się.
- Oj to zamówię taksówkę. Nie chcę Ci robić kłopotu.
- Nie mów głupstw, jest gdzie spać i będzie mi miło jeżeli zostaniesz.
- No dobra niech Ci będzie. – zgodziła się.
Zostawiłam przyjaciółkę i poszłam przygotować jej pokój.
- Przygotowałam Ci łóżko, więc jak chcesz to możesz już się położyć.- krzyknęłam z góry.
- Dziękuje, kochana jesteś. Zaraz się pójdę położyć, tylko się umyję. – rzuciła i poszła zrobić rzeczy, które miała do zrobienia.
W między czasie , pościeliłam sobie łóżko i sama poszłam wziąć kąpiel. Po pół godzinie wyszłam z łazienki i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam zasnąć i nagle usłyszałam swój telefon, wzięłam go do ręki i zobaczyłam wiadomość od nieznanego numeru :

* Słodkich snów piękna ;*   *
                   Robert

Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szybko mu odpisałam :

* Dziękuje i wzajemnie ;*  *

Zapisałam sobie jego numer. Włożyłam komórkę pod poduszkę.  Zasnęłam z myślą o Lewym i aby jutrzejsza rozmowa z prezesem Borussii się udała. Nie mówiłam nic Klaudii o tej rozmowie, bo nie jestem pewna czy się uda.


Mam nadzieje, że wam się spodoba <3

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 2


Robert :
Leżąc tak, cały czas myślałem o tej dziewczynie z lotniska i chyba się w niej zakochałem. Czemu nie zapytałem się o jej imię ? Czemu nie wziąłem od niej numeru ? – pytałem sam siebie. Byłem strasznie zmęczony, ponieważ trener na treningu dał nam niezły wycisk i jeszcze te spotkanie na lotnisku. Przekręciłem się na drugi bok i  momentalnie zasnąłem.

Następnego dnia :

Obudził mnie dźwięk budzika o 6:30, bo na 8:00 miałem trening. Niechętnie wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki pod prysznic. Wyszedłem z pod prysznica i poszedłem do sypialni, aby się ubrać. Zszedłem na dół do kuchni i zamarłem. W kuchni stała moje była narzeczona Ania.
- Co ty tutaj robisz do cholery ?! – spytałem zdenerwowany.
- Co, nie cieszysz się kochanie, że mnie widzisz ? – spytała z tym swoim ironicznym uśmieszkiem.
- Po pierwsze: nie mów do mnie „ kochanie ”, po drugie: nie cieszę się, że Cię widzę, a po trzecie: wynoś się stąd ! – krzyknąłem.
- Jak chcesz, ale wiedz, że jeszcze pogadamy. – powiedziała i trzasnęła drzwiami.
Zdenerwowany tą całą sytuacją, zjadłem śniadanie i poszedłem na trening, a raczej pojechałem swoim autem. Gdy już byłem na miejscu, przed wejściem na stadion zauważyłem czekających na mnie Kubę i Łukasza, którzy od razu zauważyli, że coś jest nie tak.
- Coś się stało, bo jesteś taki zdenerwowany. – spytał Piszczek.
- Rano schodzę do kuchni i zgadnijcie kto tam był !
- Nie mów, że ta dziwka Anka ? – spytał pospiesznie Kuba.
- Strzał w dziesiątkę. – odpowiedziałem i postanowiłem opowiedzieć im o całym zdarzeniu.
- Jeszcze miała czelność do Ciebie przyjść. – rzucił Łukasz. – Sory Robert, że Ci to teraz mówię, ale nigdy jej nie lubiłem.
- Spoko, zdążyłem zauważyć. – uśmiechnąłem się do przyjaciela.
Naszą rozmowę przerwał trener Klopp:
- Ej chłopcy to nie czas na pogaduchy, tylko ruszać się na boisko !
- Dobrze trenerze. – odpowiedzieliśmy i ruszyliśmy za chłopakami z drużyny.

Po południu

Po treningu poszliśmy wszyscy do kawiarni, niedaleko stadionu. Postanowiłem, że opowiem im o dziewczynie z lotniska.
- Ej muszę wam coś powiedzieć. – zacząłem niepewnie.
- Co jest ? – spytali chórem.
- Wczoraj na lotnisku spotkałem pewną piękną dziewczynę.
- O widzę, że Lewy się zakochał. – powiedział śmiejąc się Mario.
- No może tak troszeczkę. – odpowiedziałem speszony.
- No i bardzo dobrze, bo w końcu zapomnisz o Ance. – rzekł Reus.
- A tak w ogóle to co robiłeś na lotnisku ? – zapytał Kuba
- Mamę odwoziłem i jak wracałem do samochodu, wpadłem na nią, o mało co bym jej nie wywrócił.
- Opowiedz coś o niej. – zaproponował Hummels.
- Ona jest przepiękna. Jest niezbyt wysoką brunetką, gdy się uśmiecha jest jeszcze piękniejsza.
I wtedy nogi się pode mną ugięły, bo właśnie do kawiarni weszła dziewczyna z lotniska…

Weronika:
 Obudziłam się i właśnie zdałam sobie sprawę, że jest to mój pierwszy poranek w Niemczech. Na szczęście dzisiaj jeszcze nie miałam zajęć na uczelni. Miałam czas, aby odwiedzić moją przyjaciółkę w pracy. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Wyszłam do ogródka i zjadłam śniadanie na świeżym powietrzu we własnym ogródku. Poszłam do kuchni, aby pozmywać naczynia, gdy już pozmywałam naczynia, szłam schodami do góry, do sypialni. Ubrałam się w czarne spodnie z wysokim stanem, zwykła brązową koszulkę na to czarną marynarkę z ćwiekami i do tego brązowe lity. Zadzwoniłam do Klaudii, jeden sygnał, drugi…
- Halo ? – usłyszałam głos przyjaciółki.
- Cześć myszko.
- O, cześć Weronika.
- Co robi moja wspaniała managera Borussii Dortmund ? – spytałam, po czym obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- W sumie to nic ciekawego. Jakbyś była tu ze mną, to byłoby inaczej – odpowiedziała.
- Ech…
- Dobra kończę, bo skończył się trening i Klopp mnie potrzebuje. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia. – rzuciłam i się rozłączyłam.
Zadzwoniłam po taksówkę i za kilka minut była już pod moim domem. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i wsiadłam do taxi. Pokazałam adres kierowcy, a on tylko skinął głową i ruszyliśmy. Po 20 minutach, stałam już przed stadionem i podziwiała go. Nie wierzę, że stoję przed stadionem Borussii – powiedziałam w myślach. Przeszłam przez bramę, musiałam przejść spory kawałek, aby znaleźć się w środku. Gdy przeszłam kawałek drogi, znajdowałam się już w środku, ale to nie był stadion tylko labirynt. – zaśmiałam się w swojej głowie. Miałam szczęście, bo właśnie w moją stronę zbliżał się Jurgen Klopp.
- W czym mogę pomóc ? – spytał się uprzejmie.
- Szukam gabinetu manager Klaudii.
- Aha, no to prosto i później w lewo i pierwsze drzwi.
- Dziękuję. – odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Nie ma za co. – rzekł i poszedł w swoją stronę.
Poszłam drogą wskazaną przez trenera i faktycznie był zaraz gabinet przyjaciółki. Na drzwiach był napis: „ Menager Klaudia. ” Zatrzymałam się przed drzwiami, zapukałam i tylko usłyszałam:
- Proszę wejść.
Po tych słowach, weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Klaudia grzebała w papierach.
- Dzień Dobry. – powiedziałam.
- W czym mogę pomóc ? – spytała się, po czym się odwróciła i gdy mnie zobaczył, zaczęła piszczeć i rzuciła się w moją stronę, mocno mnie przytulając.
- Nie mogę oddychać. – ledwo co wypowiedziałam te słowa.
- Oj przepraszam. – powiedziała i mnie puściła. – Czemu mi nic nie powiedziałaś, że jesteś w Dortmundzie ?
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę i mam nadzieje, że się udała ?
- Jeszcze się pytasz ?! Kurcze, nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyjechałaś. – rzuciła i za moment następne pytanie padło z jej ust. – A na ile przyjechałaś ?
- Raczej na zawsze. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jak to ? – spytała zdziwiona
- Przyjechałam na studia do Dortmundu.
- I nic mi nie powiedziałaś ?! – widziałam po niej, że jest wkurzona, ale się uśmiechnęła.
- Przepraszam, tylko proszę nie wkurzaj się na mnie. – rzekłam z miną małego psiaka, po tych słowach cmoknęłam ją w policzek.
- A na co się dostałaś ?
- Na psychologię. Marzyłam, żeby tu studiować. – pojawił się na mojej twarzy uśmiech.
- No, widzisz jednak coś Cię w życiu miłego spotkało.
- Ta… Jesteś głodna ? – spytałam.
- Jeszcze nie wiesz jak. – uśmiechnęła się i poszłyśmy do kawiarni, niedaleko stadionu.
Po pół godziny byłyśmy już na miejscu, wchodząc do kawiarni zauważyłam, że siedzą w niej piłkarze Borussii.  Rozejrzałam się po nich wszystkich i nagle zobaczyłam Roberta. Moje serce zaczęło bić szybciej i zrobiło mi się gorąco. Usłyszałam głos przyjaciółki :
- Patrz ! Siedzą tam zawodnicy z BvB, idę się przywitać z Mario. – i od razu zobaczyłam na jej twarzy uśmiech, ale inny niż zwykle.
- Czyżby pomiędzy wami coś jest ? – spytałam.
- Można tak powiedzieć, opowiem Ci później wszystko. – rzuciła i już szła w stronę chłopaków, oczywiście poszłam za nią.
- Cześć Mario – pocałowała go w policzek.
- A my to co ? – rzekł jeden z piłkarzy.
- O was nie da się zapomnieć – powiedziała. – Witam was. – i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Musicie kogoś poznać – szybko rzuciła i pokazała w moją stronę. – To jest moja przyjaciółka Weronika.
- Cześć, jestem Weronika – uśmiechnęłam się do nich, oni odwzajemnili uśmiech.
- Hej – odpowiedzieli chórem.
Długo nie musiałyśmy czekać na kelnerkę. Przyjęła zamówienie tylko ode mnie i Klaudii, bo chłopaki już pili piwo. Po chwili usłyszałam głos Lewandowskiego :
- No to znowu się spotykamy, tylko w innych okolicznościach. – odpowiedział śmiejąc się.
- Tak, zgadzam się z Tobą. – uśmiechnęła się i zaczęliśmy rozmawiać nie zważając na resztę grupy. Wszyscy zaczęli się gapić na nas z dziwnymi uśmiechami i naglę odezwał się Mario :
- O widzę, że komuś się tu dobrze rozmawia. – i popatrzył się w naszą stronę, a ja tylko poczułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
- Mario ty się lepiej zajmij Klaudią – odpowiedział Robert z uśmiechem, a ja jak mała dziewczynka wpatrywałam się w jego błękitne oczy. W końcu oderwałam się od jego paczadełek i spytałam :
- A kto was odwiezie do domu, bo wy na pewno nie wsiądziecie za kółko.
- Czemu ? – spytał Reus.
- Bo piliście ! – pomogła mi Klaudia.
I w tym samym momencie wszystkie oczy piłkarzy były zwrócone w stronę Klaudii i moją.
- Czyli wypada, że to my musimy was odwieść . – rzekła przyjaciółka.
- Taa… Tylko jest taki  problem, bo ja jeszcze nie mam samochodu. – odpowiedziałam.
- Nic nie szkodzi, pożyczę Ci kluczyki do mojego auta. – zaproponował Lewandowski.
- Niech wam będzie.
- Dziękuuuujeeeemyyyy ! – odpowiedzieli jak dzieci z przedszkola i wszyscy wybuchneliśmy śmiechem. Założyłam płaszcz i wyszliśmy z kawiarni. Każdy poszedł w swoją stronę, niektórzy poszli na piechotę. Ze mną zabrali się : Robert, Kuba i Piszczek, a z przyjaciółką : Mario, Marco i Mats. Przez całą drogę była niezręczna cisza pomiędzy mną a Lewym. Dopiero, gdy zostałam sama z nim, zaczęliśmy rozmawiać. Byliśmy już pod domem Roberta. Wysiadłam z auta i oddałam mu kluczyki, gdy miałam już iść w swoją stronę, Lewandowski zawołał mnie :
- Weronika !
-  Tak ? – rzuciłam i podeszłam bliżej niego.
- Może wejdziesz do środka ?
- Sama nie wiem, jutro zaczynam studia i chciałam się przygotować.
- Oj no proszę ! – błagał mnie i zrobił taką słodką minkę, że nie dałam rady mu odmówić.
- Oj dobrze, ale nie za długo. – powiedziałam i weszłam do środka. Lewy pomógł mi zdjąć  płaszcz i pokazał ręką w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i usłyszałam głos przystojnego piłkarza dochodzący z innego pomieszczenia :
- Chcesz coś do picia ?
- A masz coś mocniejszego ? – spytałam śmiejąc się.
Po momencie wróciłam z dwiema lampkami i butelką wina. Usiadł koło mnie i podał mi lampkę napełnioną winem :
- A jak Ci się układa z Anią, bo ostatnio czytałam, że jej się oświadczyłeś. – zapytałam z uśmiechem.
- Nie jesteśmy już razem. – posmutniał
- Przykro mi, nie powinnam pytać.
Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, ale musiałam to przerwać :
- Ja już się będę zbierać.
- Musisz ? – zapytał.
- Muszę, bo jutro mam ciężki dzień. Najpierw pierwszy dzień na studiach, a potem muszę jeszcze znaleźć pracę. – powiedziałam.
- Jak chcesz to mogę Ci pomóc z szukaniem pracy, a co studiujesz ?
- Psychologię, już kiedyś pracowałam jako psycholog rodzinny i sportowy.
- Naprawdę ? U mnie w klubie poszukują nowego psychologa. Jak skończysz jutro zajęcia to weź ze sobą potrzebne rzeczy i przyjdź na stadion, wtedy zaprowadzę Cię do prezesa klubu. 0 odpowiedziała z uśmiechem.
- No nie wiem.
- Jak to nie wiesz ? Jutro Cię widzę na stadionie, a jak nie to przyjadę po Ciebie na uczelnie i zabiorę Cię siłą.- uprzedził mnie, śmiejąc się.
- Dobra niech Ci będzie. Ja już będę uciekać. – oznajmiłam i wstałam z kanapy, poszłam w stronę drzwi, a Robert podążył za mną. Gdy już miałam wychodzić, poczułam dotyk ręki na moim ciele i przeszedł mnie lekki dreszczyk.
- Zostań, proszę. – błagał
- Nie mogę. – powiedziałam. – Jutro możemy się spotkać po tym jak ty skończysz trening, a ja rozmowę z prezesem.
- Do jutra to ja nie wiem czy wytrzymam. – odpowiedział.
W tym momencie mój świat zawirował. Na moich ustach poczułam jego usta. Całował mnie tak delikatne, jakbym była ze szkła. Rozpłynęłam się i zamiast go odepchnąć, oddałam pocałunek. Poczułam jak się ode mnie odsuwa, a ja nie chciałam tego przerywać.
- Przepraszam, nie powinienem.
- To nie twoja wina, to ja powinnam Cię odepchnąć, ale tego nie zrobiłam i nie żałuje, - powiedziałam z rumieńcami, a on tylko popatrzył mi się prosto w oczy. – Przepraszam ,ale naprawdę muszę już iść.
- Dobrze nie będę Cię zatrzymywał. – przyciągnął mnie do siebie i ponownie mnie pocałował. Odsunęłam się od niego i wyszłam z domu. On tylko patrzył na mnie i krzyknął za mną :
- Dasz mi swój numer ?! – podbiegł, a ja zapisałam mu na ręce swój numer telefonu. Wracałam do domu, zadzwoniła Klaudia :
- Gdzie ty byłaś ? – spytała zdenerwowana.
- U Roberta. – odpowiedziałam szczęśliwa jak nigdy. – A ty ?
- U Mario. – wyczułam pojawiający się uśmiech na jej twarzy.
- Opowiadaj !
- To może przyjadę do Ciebie ? – spytała
- Oczywiście tylko, że ja dopiero wyszłam od Lewego.
- O no to widzę, że się zasiedziałaś. – zaśmiała się. – To będę u Ciebie za jakieś 20 minut.
- Byłabym już dawno w domu, ale coś mnie u niego zatrzymało.- rzekłam i się rozłączyłam.
Po 10 minutach byłam już w domu i …


Wiem trochę długi jest ten rozdział i za co mocno przepraszam :) Postanowiłam, że będę wstawiać rozdziały co 2 dni :) Mam nadzieje, że wam się spodoba :DDD