poniedziałek, 18 listopada 2013

Epilog

9 miesięcy później :
Weronika :
Wzięłam ślub z Marco i jesteśmy szczęśliwą rodziną. Mój mąż zabrał mnie na miesiąc miodowy do Paryża. Było to moje marzenie, które się spełniło. A co najważniejsze jestem w ciąży i spodziewamy się córeczki. Dzisiaj mam termin porodu i mam nadzieję, że pójdzie wszystko jak najlepiej. Dzisiaj jak zwykle wstałam z uśmiechem na twarzy, wstaję tak od dłuższego czasu. Marco jeszcze spał, więc postanowiłam go nie budzić. Poszłam do garderoby, wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się w ubrania, które były odpowiednie do mojego stanu i jednocześnie wygodne. Wyszłam z sypialni i poszłam do pokoju Nikodema. Mały jeszcze słodko spał, zamknęłam po cichu drzwi i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i od razu zabrałam się do robienia śniadania. Wyjęłam potrzebne składniki do naleśników i zaczęłam je przygotowywać. Właśnie smażył mi się 3 naleśnik, gdy do kuchni wszedł Reus i Niko.
- Mogłaś mnie obudzić, pomógł bym Ci - podszedł do mnie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Pomożesz mi, nakryj do stołu razem z małym - uśmiechnęłam się.
- Mamo ja tez chce buziaka - podszedł do mnie i dałam mu buziaka. Wzięli nakrycie i ustawili na stole. Po chwili zjadaliśmy się śniadaniem. Po chwili wszyscy byli najedzeni i postanowiłam posprzątać po posiłku. Wzięłam talerze, gdy nagle poczułam mocny ból w brzuchu.
- Ała ! - krzyknęłam, upuściłam talerze, które się rozbiły.
- Kochanie co się dzieje ? - podbiegł do mnie przestraszony piłkarz, a Niko zaczął płakać, ponieważ się przestraszył.
- Chyba wody mi odeszły.
- O boże ! - krzyknął Reus. Zaprowadził mnie na kanapę, zadzwonił do Lewego, aby przyjechał do małego i zaczął biegać po domu, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- Reus ! - krzyknęłam, ponieważ znowu miałam skurcz. W tym samym momencie do domu wszedł Robert, a Marco zszedł już gotowy.
- Zajmij się małym - rzucił blondyn.
- Jasne - odpowiedział napastnik. Marco pomógł mi wstać z kanapy i po chwili jechaliśmy już do szpitala.
Marco :
Jechałem jak najszybciej do tego szpitala, nawet nie zwracałem uwagi na czerwone światła. W tym momencie to się w ogóle nie liczyło, liczyło się tylko to, aby jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Po chwili wbiegłem z Weroniką na rękach do szpitala, pielęgniarka od razu podbiegła do nas z wózkiem i jechaliśmy na salę porodową. Przyszedł lekarz i powiedział, że będzie konieczne cesarskie cięcie i wyprosił mnie z sali. Zadzwoniłem do znajomych poinformować ich.
Weronika :
Pamiętam tylko, że pojechaliśmy do szpitala i byłam na sali operacyjnej. Niestety nic dalej nie pamiętam, zamknęłam oczy i już nigdy ich nie otworzyłam.
Marco :
Przyjechali moi przyjaciele i czekali razem ze mną na jakieś wieści. Po godzinie wyszedł lekarz.
- I jak z nimi ? - poderwałem się z krzesła i zapytałem. Lekarz spojrzał na mnie i to mi wystarczyło. - Co z nimi ?!
- Ma pan śliczną córeczkę, jest zdrowa - odpowiedział. - A pani Weronika ... - spuścił głowę.
- Nie to nie prawda ! - krzyknąłem. Wbiegłem do tej sali operacyjnej i zobaczyłem ją jak leży na stole. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem. Nie czułem jej oddechu na swojej skórze i wtedy nie wytrzymałem, poleciały mi łzy i krzyknąłem na cały głos. Do sali przyszedł Mario razem z Klaudią. Jej, a zarazem moja przyjaciółka rozpłakała się, a Mario próbował mnie odciągnąć od mojej miłości, jednak mu się nie udało. Udało im się mnie oderwać od niej. Nie wierzyłem w to, to nie prawda, to nie dzieje się na prawdę. Poszedłem zobaczyć małą i była taka podobna do Weroniki. Zapytałem co z nią, a pielęgniarka powiedziała, że za dwa dni będę mógł ją zabrać do domu. Wyszedłem ze szpitala, a tam czekało już na mnie stado dziennikarzy.
- Co z pańską żoną i córką ? - zapytał jeden z nich.
- Weronika nie żyję - rzuciłem i pobiegłem do samochodu. Po 10 minutach byłem już w domu. Wszedłem do środka i usłyszałem śmiech Nikodema. Wszedłem do salonu, gdzie siedzieli.
- I jak ? - zapytał Robert. Nic mu nie odpowiedziałem tylko wyszedłem do ogrodu.
- Czemu mi to zrobiłaś ? - mówiłem sam do siebie.
- Reus co się stało ? - usłyszałem głos Lewego.
- Ona nie żyje, rozumiesz ? Nie żyję ! - ponownie uroniłem potop łez. Lewandowski stał i nie wierzył w to co usłyszał.
Narrator :
Napastnik postanowił zostać z przyjacielem i go wesprzeć tak jak on to robił. Poinformował Anię, że nie wraca na noc i wyjaśnił jej wszystko. Dziewczyna chciała przyjechać do nich jednak Robert stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. Chłopaki siedzieli w ogrodzie, gdy nagle przyszedł mały Niko.
- Tatuś gdzie jest mama ? - zapytał Reus'a.
- Kochanie mamusia jest tam u góry i patrzy na Ciebie - odpowiedział najłagodniej jak tylko potrafił, bo wiedział, że dla małego będzie to trudne.
- A wróci ? - zapytał.
- Nie kochanie, mamusia już do nas nie wróci - i w tym momencie mały podbiegł do mnie, przytulił się i rozpłakał. Z tego wszystkiego zasnął, poszedłem go położyć i zasnąłem razem z nim.
18 lat później :
Marco bardzo długo zbierał się po stracie ukochanej. Postanowił, że nie podda się bo ma dla kogo żyć. Ma Nikodema i Marcelę, tak postanowił nazwać ich córkę. Codziennie chodzi na grób Weroniki i z nią rozmawia. Nikodem ma już 18 lat i jest szczęśliwy z Olivią, tak z córką Klaudii i Mario. Marcela jest jego oczkiem w głowie i robi wszystko, aby ją chronić. Nadal kocha Weronikę jednak wie, że chciałaby, aby sobie ułożył na nowo życie i był szczęśliwy. Tak też zrobił, poznał piękną Niemkę o imieniu Elena. Jest z nią szczęśliwy i nawet dzieci ją polubiły tak samo jak ona polubiła ich. Marcela wie o swojej mamie i żałuję, że nigdy jej nie poznała. Wie jedno, wie, że nigdy się nie poddała i walczyła do końca. Dziewczyna postanowiła być taka jak mama, dowiaduję się nowych rzeczy od chłopaków z BVB jak i od Klaudii, ponieważ znała ją najdłużej. Weronika, no właśnie Weronika cały czas jest przy nich. Nie jest z nimi fizycznie, ale jest z nimi duszą i jest szczęśliwa z ich szczęścia. Jest szczęśliwa, że patrzyła z góry jak jej dzieci dorastają, żałuję tylko jednego, że nie mogła być wtedy z nimi. Jej śmierć wywołało wykrwawienie się podczas cesarskiego cięcia. Lekarz miał wybór, mógł uratować ją lub jej dziecko. Jednak Weronika podpisała dokument, który mówił o tym, że w razie co mają ratować dziecko, a nie ją. Marco i dzieci są szczęśliwi, ale pamiętają o Weronice.
*****************************************************
O boże poryczałam się ! Przepraszam za takie zakończenie:( Wiem, że mnie za to zabijecie:( Jeszcze raz przepraszam, ale po mimo wszystko mam nadzieję, że się wam spodoba:) No to koniec tej historii, jesteście kochane za tak liczne komentarze <3 Pamiętam jakie były początki, ale teraz już wiem, że miałam dla kogo pisać :* Zapraszam na mojego drugiego bloga :D

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 47

Kilka miesięcy później :
Weronika :
Jestem bardzo szczęśliwa z Marco. Niko bardzo dobrze dogaduję się z blondynem i nawet zaczął mówić do niego "tata". Wie, że Reus nie jest jego prawdziwym ojcem. Z Robertem widzę się tylko w pracy i, gdy zawożę do niego Nikodema. Wrócił do Ani i jak udało mi się dowiedzieć to oświadczył jej się i spodziewają się dziecka. Szczerze mówiąc to nic już nie czuję do niego i nic mnie z nim nie łączy poza mały. W pracy idzie mi bardzo dobrze i nawet dostałam podwyżkę, ponieważ zarząd stwierdził, że  dzięki mnie chłopacy wygrywają ostatnio wszystkie mecze i są pierwsi w tabeli, i mają przewagę sześcioma punktami nad Bayernem. Niby to wszystko moja zasługa, ale ja się z tym nie zgadzam. To w większości ich zasługa. W klubie nic się nie zmieniło, Mario został i wszyscy jesteśmy zadowoleni. Klaudia ma piękne bliźniaki - Olivia i Marcel. Zostałam ich chrzestną, a Reus chrzestnym. Ogólnie wszystko układa się dobrze.
Marco :
Jestem bardzo szczęśliwy z Weroniką. Traktuję ją jak księżniczkę, jak skarb i rozpieszczam ją i Niko jak się tylko da. Gdy Lewy dowiedział się, że jesteśmy razem, wkurzył się i nieźle się pokłóciliśmy. Nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka tygodni, nawet na boisku nie podawaliśmy do siebie przez co traciliśmy sytuację. Weronika wkurzyła się na nas i wzięła nas na pogadankę i przyznam szczerzę, że pomogło nam to, bo się pogodziliśmy. Napastnik wrócił do Anki i są ze sobą szczęśliwi. Jednym słowem każdy jest szczęśliwy i mam nadzieję, że będzie trwało to jak najdłużej.
Robert :
Nie mogłem się pozbierać po rozstaniu z Weroniką, nie chodziłem na treningi tylko siedziałem w domu i piłem alkohol. Gdyby nie Mario i Marco to chyba nigdy bym już nie wyszedł z domu i rzuciłbym piłkę. Gdy się dowiedziałem, że blondyn jest z moją była narzeczoną to miałem ochotę go zabić. Pokłóciliśmy się jednak Weronika nas pogodziła i ciesze się z tego powodu, bo Marco to naprawdę wspaniały przyjaciel tak samo jak Mario. Ciesze się również ze szczęścia polki i klubowej 11. Ja sam jestem szczęśliwy razem z Anią i będziemy mieli córeczkę. Niektórzy twierdzą, że zapomniałem o Nikodemie, a wcale tak nie jest. Nadal jest moim oczkiem w głowie co by nie było. Każdy wolny czas spędzam z nim i Anią. Chyba się polubili i to mnie cieszy. Nigdy nie zapomnę o moim synku, zawsze nim będzie i zawszę będę go kochał. Nadal coś czuję do Weroniki jednak nie jest to samo uczucie co przedtem. Przeprowadziłem się razem z Anią do innego domu, ponieważ tamten wiązał ze sobą przykre i dobre wspomnienia. W piłce idzie wszystko po naszej myśli. Prowadzimy w Bundeslidzie i jesteśmy dobrej myśli, że to my tym razem zdobędziemy puchar, anie Monachium. Mario został w Borussii i ma śliczne dzieci i jest szczęśliwy z Klaudią. Jest w okół mnie pełno zamieszania, ponieważ dostaję wiele propozycji od innych klubów, jednak ja zostaję w Borussii, bo uwielbiam ten klub. Jesteśmy jedną wielką rodziną i nic tego nie zmieni. 
Weronika :
Dzisiaj wstałam z uśmiechem na twarzy, ponieważ obudziłam się u boku mężczyzny, którego kocham. Położyłam głowę na jego nagim torsie i jeździłam palcem po jego klatce piersiowej.
- Witaj księżniczko - usłyszałam jego głos i uśmiech sam pojawił się na buzi.
- Witam kochanie - złożyłam na jego ustach subtelny pocałunek. 
- Jak się spało ?
- Bardzo dobrze - odpowiedziała. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się ubrać. Gdy poranną toaletę miałam już zaliczoną zeszłam na dół zrobić śniadanie. Po chwili na dół zeszli moim dwaj mężczyźni, których kocham nad życie. Usiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się posiłkiem. Dzisiaj Reus ma wolne więc postanowiliśmy ten czas spędzić w domu, razem. Cały dzień siedzieliśmy w ogrodzie, ponieważ świeciło słoneczko. Graliśmy w piłkę i wygłupialiśmy się. Niko bardzo cieszył się z dzisiejszego dnia. Wieczorem wychodziła z Marco do restauracji, ponieważ zaprosił mnie na romantyczną kolację. Małego zawieźliśmy do Roberta, ponieważ powiedział, że się nim zajmie. Ubrałam niedawno kupiony zestaw i byłam gotowa do wyjścia. Wsiedliśmy do auta chłopaka i ruszyliśmy do restauracji. Po chwili znaleźliśmy się w niej i usiedliśmy przy stole. Jedliśmy romantyczną kolację przy świecach, gdy nagle Marco ukląkł przede mną i wyjął pierścionek zaręczynowy.
- Weronika wyjdziesz za mnie ? - zapytał.
- Oczywiście -odpowiedziałem przez łzy i rzuciłam mu się na szyję. 
**********************************************************
No i mamy ostatni rozdział ! Kompletnie nie wiedziałam co mam napisać, ale mam nadzieję, że wam się podoba :) Niebawem pojawi się Epilog i koniec tej historii :( Trudno mi się z tym rozstać, ale niestety robiło już się to nudne:( Nie wiem kiedy pojawi się Epilog, więc bądźcie czujne :) Pozdrawiam ! <3 Jesteście wspaniałe ! ;3 
Zapraszam na mojego drugiego bloga : two-men-one-heart.blogspot.com.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

sobota, 12 października 2013

Rozdział 46

Gdy weszłam do środka to ujrzałam pięknie przystrojoną sale, na której nikogo nie było. Byłam tylko ja, Robert i obsługa restauracji.
- To wszystko dla mnie ? - zapytałam.
- Tak dla Ciebie - posłał mi uśmiech. Podeszliśmy do stolika, Lewy odsunął mi krzesło, na którym po chwili siedziałam,a sam usiadł na przeciwko mnie. Podszedł do nas kelner z jedzeniem, które zamówił napastnik BVB. Dokładnie wiedział co lubię i zamówił dla nas nasze ulubione dania.
- Mam coś dla Ciebie - ciszę przerwał piłkarz.
- Co ? - spojrzałam na niego.
- Prezent urodzinowy - pokazał rządek białych zębów i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko po czym mi je dał. Otworzyłam je i w środku była piękna bransoletka.
- Jest piękna - wyciągnęłam ją  i założyłam na rękę. - Dziękuje
- Nie ma za co - posłał mi uśmiech. Resztę czasu spędziliśmy w miłej atmosferze i mogłoby się wydawać, że jest już pomiędzy nami dobrze, ale tak nie jest. Nadal mu nie wybaczyłam tego, że nie umie określić swoich uczuć. Rozumiem, że ich związek trwał długo, ale powinien o niej zapomnieć.
- Wracamy ? - zapytałam.
- Oczywiście - Robert wstał z krzesła, podszedł do mnie i jak na dżentelmena przystało, odsunął moje krzesło. Po chwili byliśmy już w drodze do domu. Dotarliśmy na miejsce, wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę mieszkania. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka, gdzie było ciemno. Skierowałam się do salonu i nagle zapaliło się światło i wszyscy moi najbliżsi powyskakiwali z ukryć krzycząc " niespodzianka ".
- Wszystkiego najlepszego ! - podbiegła do mnie Klaudia składając mi życzenia.
- Dziękuje - dałam jej buziaka i mocno przytuliłam. Zaraz po niej zaczęli składać mi życzenia wszyscy obecni na imprezie niespodziance i trwało to dość długo, ponieważ była cała drużyna z Dortmundu. Po zakończeniu składania życzeń, wjechał tort. Podeszłam do niego, pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki. Alkohol się rozlał i impreza się zaczęła, i wszyscy się dobrze bawili, do czasu. Usłyszałam dzwonek do drzwi i miałam już wstać i iść otworzyć, ale wyprzedził mnie Mario. Po chwili wrócił do salonu w towarzystwie Ani. Jak tylko ją zobaczyłam, humor mi się popsuł. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni.
- Nie przejmuj się nią - usłyszałam za sobą męski głos i postanowiłam się odwrócić. Za mną stał Reus i patrzył na mnie z takim jakimś błyskiem w oku.
- Łatwo mówić - odpowiedziałam. W tej samej chwili wszedł do kuchni Lewy.
- To ja was zostawię - rzucił Marco i wyszedł.
- Co ona tu robi ? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia, nie zapraszałem jej - odpowiedział 25- letni piłkarz.
- Czy nawet w ten dzień musiała się zjawić ?
- Kotku nie przejmuj się nią, to Twój dzień - posłał mi uśmiech. Robert miał rację, to moje urodziny i nic, ani nikt mi ich nie popsuje. Z podniesioną głową wróciłam do salonu i od razu nalałam sobie napój z procentami. Tańczyłam z Matsem i Marcelem, i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Nagle zaczęła lecieć polska piosenka i my zaczęliśmy ją śpiewać, a wszyscy chłopacy z drużyny próbowali razem z nami. Śmiechu nie było końca, chłopaki nieźle byli już pijani. Poczułam się trochę zmęczona i postanowiłam przyklapnąć sobie na kanapie, na której siedział Marco.
- A ty co tak siedzisz ? - zapytałam.
- W sumie to nie wiem, wszyscy tańczą ze swoimi partnerkami lub partnerami - odpowiedział.
- Jak widzisz nie wszyscy, bo mój gdzieś zniknął.
- Hahah pewnie coś robi z chłopakami - odparł.
- A czemu nic nie pijesz ? - zauważyłam, że blondyn od początku imprezy nie wziął ani jednego łyka alkoholu.
- Ktoś musi prowadzić - zaśmiał się - Zatańczysz ?
- Jasne - uśmiechnęłam się i złapałam Reus'a za rękę. Akurat jak weszliśmy na "parkiet", zaczęła lecieć wolna piosenka. Marco położył swoje ręce na moich biodrach, a ja zarzuciłam swoje ręce na jego szyję. Czułam jego zapach perfum, który był przepiękny. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Głowę położyłam na jego ramieniu i wpatrywałam się w jego szyję. W pewnym momencie podniosłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyliśmy tak na siebie pewnie czas, aż nagle Marco się odezwał :
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuje - zaczerwieniłam się. Piosenka się skończyła i trzeba było "wyjść" z objęć piłkarza z numerem 11 choć nie chciałam, ponieważ w jego ramionach czułam się tak inaczej.
- Pójdę poszukać Roberta - poinformowałam i poszłam go szukać. Przeszukałam cały dół i go nie było, więc poszłam na górę. Zobaczyłam, że drzwi od naszej sypialni są uchylone więc postanowiłam tam zajrzeć. Otworzyłam drzwi i momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. Nie wierzyłam to co widzę, Ania siedzi pół naga na Robercie, namiętnie się z nim całując i na dodatek Lewy jest bez koszulki i ma rozpięty rozporek.
- Jak mogłeś ! - krzyknęłam i wybiegłam z sypialni, kierując się do pokoju Nikodema. Cała zapłakana wparowałam do pokoiku, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować rzeczy synka. Po chwili do pomieszczenia wbiegł napastnik.
- To nie tak jak myślisz - powiedział.
- A jak ?! - nie mogłam opanować łez.
- To wszystko przez alkohol. Wiesz, że nigdy bym Cię nie zdradził.
- Właśnie to zrobiłeś ! - krzyknęłam, odwróciłam się do niego i uderzyłam w twarz. Zabrałam ostatnie ciuchy Niko, spakowałam je do walizki i zapięłam ją.
- Co ty robisz ?!
- Nie widzisz ? Pakuje rzeczy Nikodema ! - złapałam walizkę, wyszłam z pokoju, postawiłam ją przy schodach i poszłam do sypialni, aby spakować swoje rzeczy. Weszłam do garderoby, rzuciłam na jej środek walizkę i zaczęłam pakować swoje ciuchy. Robert zaczął wyciągać je z walizki.
- Nigdzie nie idziesz - powiedział, podszedł do mnie i mnie złapał. - Kocham Cię !
- Zostaw mnie ! - krzyknęłam i wyszarpałam mu się z uścisku. Skończyłam się pakować, opuściłam sypialnie i do drugiej ręki wzięłam walizkę Niko. Schodziłam na dół, a za mną Lewandowski.
- Nie zostawiaj mnie ! - krzyczał, próbując zabrać mi walizki.
- Jesteś skończonym dupkiem ! - byliśmy już na dole, gdzie całej scenie przyglądali się najbliżsi, ponieważ pewnie było nasze krzyki słychać na dole i wyłączyli muzykę, aby dowiedzieć się o co chodzi. Cała roztrzęsiona i zapłakana postawiłam walizki w przedpokoju i zaczęłam szukać kluczyków od auta.
- Proszę Cię, daj mi to wszystko wytłumaczyć - próbował mnie przytulić, ale na marne.
- Tu niczego nie trzeba tłumaczyć, zdradziłeś mnie i tyle ! - nagle wpadłam w taką furię, że zaczęłam"bić" Roberta. Marco podbiegł do mnie i odciągnął mnie od niego.
- Nienawidzę Cię ! - krzyczałam, wybuchłam niepohamowanym płaczem. Poczułam jak Marco mnie do siebie przytula.
- Weronika kochanie, proszę Cię - błagał mnie piłkarz z numerem 9.
- To koniec ! Słyszysz ? KONIEC ! - podkreśliłam ostatnie słowo. Odsunęłam się od Reus'a, ubrałam się, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi. Nareszcie znalazłam te cholerne kluczyki i po chwili siedziałam już w samochodzie. Oparłam głowę o kierownice i jeszcze mocniej zaczęłam płakać. Nawet nie zauważyłam kiedy drzwi od mojego auta się otworzyły.
- Nie możesz prowadzić w takim stanie - usłyszałam głos należący do Marco.
- Dlaczego ? - popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- Lepiej będzie jak ja poprowadzę - przesiadłam się na miejsce pasażera, a on zajął miejsce za kierownicą.
- Zawieź mnie do Niko i potem do hotelu - poprosiłam ledwo słyszalnym głosem.
- Pojedziemy po małego, ale potem do mnie, bo nie będziesz tłukła się po hotelach - odpowiedział.
- Dziękuje - spojrzałam na niego. Piłkarz odpalił silnik i ruszyliśmy  w kierunku mieszkania państwa Goetze, bo tam właśnie był mój synek. Przez ten okres drogi nie odezwałam się ani słowem, tylko patrzyłam przez okno i łzy same napływały mi do oczu. Po jakiś 10 minutach byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy z pojazdu i znaleźliśmy się w mgnieniu oka przy drzwiach. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili drzwi się otworzyły, w których stała mama Klaudii - Agnieszka.
- Cześć Weronika - powitała mnie uśmiechem.
- Dobry wieczór - odwzajemniłam uśmiech choć nie wyszedł taki jakbym chciała.
- Wchodźcie do środka.
- My tylko na chwilkę, przyjechaliśmy po Nikodema - powiedziałam i weszłam do środka, a za mną Reus.
- A coś się stało ?
- Nie nic - odparłam. - Gdzie jest mały ?
- Śpi na górze - bez zastanowienia ruszyłam po schodach i po chwili znalazłam się w pomieszczeniu gdzie spał sobie smacznie Niko. Gdy go zobaczyłam to ponownie się rozpłakałam, ponieważ tak bardzo przypominał mi Roberta. Poczułam na swoich ramionach dłonie Marco i szybko otarłam łzy spływające po moich policzkach.
- Spakuj rzeczy małego, a ja go wezmę na ręce, żeby go nie budzić. - odwróciłam się do niego tak, abym mogła widzieć jego twarz i mocno się do niego przytuliłam. Po chwili odsunęłam się od niego i zaczęłam zbierać zabawki i ciuszki mojego skarba. Gdy już wszystko zebrałam, piłkarz z klubową 11 wziął Nikodem na ręce i zeszliśmy na dół.
- To my już będziemy jechali - poinformowałam panią Agnieszkę.
- No dobrze - odpowiedziała.
- Dobranoc i dziękuje
- Nie masz za co - posłała mi uśmiech. - Dobranoc - wyszliśmy z mieszkania małżeństwa. Rzeczy wrzuciłam do bagażnika, a Marco położył chłopca na tylnych siedzeniach, przykrywając go swoją bluzą. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę posiadłości blondyna. Oparłam głowę o szybę i zaczęłam wspominać wspólne chwilę sprzędzone z Robertem. Z moich oczu popłynął strumień łez i w tym samym momencie zaczął padać deszcz. Jechaliśmy jeszcze jakieś 15 minut, gdy byliśmy już na miejscu od razu kazałam Reusowi iść z małym do domu, a ja poszłam po walizki. Wyjęłam je z bagażnika i po chwili byłam już w mieszkaniu Marco. On zaniósł Niko na górę, a ja poszłam do kuchni. Oparłam się o blat i patrzyłam przez okno, wpatrując się w jakiś punkt. Z moich oczu nadal płynęły łzy, strasznie mi spuchły oczy i zrobiły się czerwone.
- Proszę Cię, nie płacz już - usłyszałam pomocnika za sobą.
- Jak on mógł mi to zrobić ? - zapytałam przez łzy.
- Nie wiem.
- Przepraszam Marco, ale ja pójdę spać, mam już na dzisiaj dosyć.
- Za nic nie musisz mnie przepraszać. Wyśpij się  - podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek. Poszłam na górę do pokoju, gdzie mam spać z Niko. Otworzyłam po cichu drzwi, wyjęłam z walizki piżamę i poszłam się odświeżyć. Po chwili leżałam już koło mojego skarba i wpatrywałam się w niego. Po chwili zmęczenie wzięło górę i odpłynęłam w krainę snu. Przebudziłam się o 4:30, ponieważ śnił mi się koszmar. Przekręcałam się z boku na bok próbując zasnąć, ale na marne. Postanowiłam zejść na dół, napić się czegoś. Zeszłam po schodach i weszłam do kuchni. Było trochę ciemno i nic nie widziałam, i gdy tak szłam uderzyłam się o coś w kostkę.
- Ałłł - syknęłam przeklinając w duszy ten przedmiot. Wyjęłam szklankę i nalałam sobie wody. Postawiłam ją na blacie i usiadłam na krześle. Wzięłam łyk wody, gdy nagle do kuchni wszedł Marco w samych bokserkach i zapalił światło, które poraziło mnie w oczy.
- Czemu nie śpisz ? - zapytał z troską w głosie.
- Nie mogę zasnąć - odpowiedziałam. - A ty ?
- Ja też nie mogę zasnąć.
- Marco ?
- Tak ? - spojrzał na mnie.
- Proszę nie mów Robertowi, że jestem u Ciebie - spojrzałam w jego stronę.
- Dobrze
- Jutro Ci nie będę przeszkadzała, bo wyjeżdżam do Polski.
- Co ? - prawie, że krzyknął. - Nie możesz tego zrobić.
- Dlaczego ? Nic tu już mnie nie trzyma.
- Wiem, że to nieodpowiedni czas, ale muszę Ci to powiedzieć, bo dłużej już nie umiem tego w sobie dusić - powiedział. - Nie zrozum mnie źle, ale po prostu zakochałem się w Tobie. Kocham Cię i nie mogę patrzeć jak cierpisz. Gdy Cię widzę moje serce bije mocniej, pojawia mi się uśmiech na twarzy, jeszcze nigdy tak nie reagowałem na widok żadnej dziewczyny, jak na twój. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna na mnie nie działała jak ty.
- Ale Reus ... - nie pozwolił mi dokończyć.
- Tak wiem, zerwałaś z Lewym i wiem, że nadal go kochasz - spuścił głowę, a ja nie wiedziałam co zrobić. - Proszę Cię tylko o jedno, nie wyjeżdżaj.
- Marco - podeszłam do niego i podniosłam mu głowę. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i w tym momencie zdałam sobie sprawę, że czuje coś do niego więcej niż przyjaźń.
- Przepraszam - powiedział nie odrywając wzroku ode mnie.
- Za nic nie musisz przepraszać. Tak nadal kocham Roberta, ale ranił mnie i teraz mam ochotę go zabić, ale nie zrobię tego, bo Nikodem musi mieć tatę i mamę. Zdałam sobie sprawę z jednego, wiesz z czego ?
- Nie - odpowiedział.
- Że czuje coś więcej do Ciebie niż przyjaźń, w twoich ramionach czuję się bezpieczna, ale to za szybko, abyśmy byli razem. - cały czas patrzyliśmy sobie w oczy i coraz głębiej się w nich zatracaliśmy.
- Będę czekał na Ciebie - uśmiechnął się.
- W to nie wątpię - zaśmiałam się. - Nie przeszkadza Ci to, że mam dziecko ?
- Oczywiście, że nie. Małego pokochałem jak własnego syna po mimo tego, że nim nie jest. Nikodem jest wspaniałym dzieckiem i wiem, że się będziemy dobrze dogadywać. - jego słowa były prawdziwe, szły prosto z serca. Zbliżyłam swoją twarz do jego i czułam jego oddech na moich policzkach. Nasze usta się dotknęły, a po chwili nasze języki splotły się do tańca. Marco niepewnie mnie pocałował, a ja odwzajemniłam tym samym dając mu zielone światło. Jego pocałunki były takie delikatne, jakbym miała mu zaraz zniknąć. Z każdą chwilą stawały się coraz zachłanne, Reus'a dłonie błądziły po moim ciele, ale po chwili znalazły się pod bluzką. Piłkarz wziął na ręce i posadził na kuchennym blacie. Ściągnął mi koszulkę i zaczął całować moją szyję i schodził coraz niżej. Ponownie wziął mnie na ręce i przeniósł na kanapę. Położył mnie na nią, a sam znajdował się nade mną. Całowaliśmy się nie zwracając na nic uwagi, tylko ja i on. Marco miał mi już ściągać bieliznę, gdy nagle usłyszałam płacz Niko. Szybko wstałam z kanapy, ubrałam bluzkę i pobiegłam na górę. Weszłam do sypialni, gdzie Niko siedział i płakał.
- Już cichutko myszko, mamusia jest przy Tobie - wzięłam małego na ręce i przytuliłam do siebie. - Co się stało ?
- Snilo mi sie cos stlasnego - odpowiedział przez łzy.
- To był tylko sen - pocałowałam go w czubek głowy. Pochodziłam z nim chwilę po pokoju, gdzie właśnie wszedł Marco.
- Co się stało ? - zapytał.
- Koszmar mu się śnił - wyszeptała, bo myślałam, że synek śpi, ale ten znowu zaczął płakać.
- Daj, wezmę go - piłkarz podszedł do mnie i wziął Nikodema na ręce.
- Wujek Marco jest przy  Tobie i nic Ci nie grozi - uśmiechnął się do niego.
- Polozys sie kolo mnie ? - zapytał Nikoś.
- Oczywiście - położyli się na łóżku i leżeli. Po chwili mały już spał. Klubowa 11 przykryła go, a ja w drzwiach stałam i się przyglądałam. Reus stanął koło mnie  i objął mnie w pasie.
- Dziękuje - dałam mu buziaka. Marco uśmiechnął się i razem wyszliśmy z pokoju.
- Śpij dzisiaj ze mną - poprosił.
- Marco ..
- No proszę - zrobił minę zbitego pieska i nie umiałam mu odmówić. Poszliśmy do jego sypialni i położyliśmy się na łóżku. Wtuliłam się w jego tors i zawzięcie rozmyślałam. Chłopka musiał to zauważyć :
- Nad czym tak myślisz ? - zapytał.
- Jak teraz to wszystko będzie wyglądało ? - odpowiedziałam na pytanie pytaniem.
- Będziemy ze sobą szczęśliwi - podniosłam się i spojrzałam na niego. Nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go. Po chwili żadne z nas nie miało na sobie niczego. Marco delikatnie wszedł we mnie, a ja lekko jęknęłam. Po chwili jego ruchy stawały się szybsze i bardziej najmętniejsze. Z trudem udało mi się stłumić jęk i wbiłam paznokcie w jego plecy. Po bardzo upojnej nocy opadliśmy na łóżko i w mgnieniu oka zasnęliśmy.

*****************************************************
No to się porobiło ! ;o Pewnie się nie spodziewaliście takiego obrotu akcji ? :D Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale po prostu nie mam czasu ;c I nie wiem kiedy pojawi się następny, mam nadzieję, że jakoś niedługo :) Wczoraj Polska przegrała 1:0 z Ukrainą :C Ale walczyliśmy do końca <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3 

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 45

2 Dni później 
Dzisiaj są urodziny Weroniki i to jest moja szansa, aby ją przeprosić. Od dwóch dni śpię w pokoju gościnnym, a moja narzeczona w naszej sypialni. Od dwóch dni również ze sobą nie rozmawiamy, jedynie z konieczności. Czuję, że się oddalamy od siebie, ale sam tego chciałem w sumie doprowadziłem do tego. Dzisiaj wstałem o 9:20 i od razu wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem poranny prysznic, Ubrałem się, prysnąłem perfumami i zszedłem na dół. Pokierowałem się do kuchni, gdzie krzątała się już Weronika.
- Cześć - przywitałem się z nią i posłałem jej uśmiech.
- Cześć - odpowiedziała oschle nie przerywając czynności, którą wykonywała. Podszedłem do lodówki, wyjąłem z niej coś na kanapki i zacząłem robić sobie śniadanie. Gdy kanapki były już gotowe to je skonsumowałem. Talerz włożyłem do zmywarki i podszedłem do polki, ale nie za blisko. 
- Wszystkiego najlepszego kochanie - spojrzałem w jej oczy i pokazałem rządek białych zębów.
- Dziękuje - odwróciła głowę tak, aby nie patrzeć na mnie.
- Ja zbieram się na trening, bo mam na 10:00
- Torba leży w przedpokoju i jest już spakowana.
- Dziękuje, jesteś kochana - podszedłem do niej bliżej tak, aby nasze usta tylko dzieliła mała odległość i miałem już ją pocałować, gdy ta nagle mnie odepchnęła.
- Idź już.
- Wiem, że chcesz mnie pocałować i nie rozumiem czemu ze sobą walczysz.
- Daj mi spokój i już sobie idź - rzuciła i wyszła z kuchni. Odprowadziłem ją wzrokiem do schodów i sam poszedłem do przedpokoju. Wziąłem torbę i ze spuszczoną głową opuściłem mieszkanie. Wsiadłem do auta, torbę rzuciłem na siedzenie obok i ruszyłem na Idune. Na miejscu byłem po 15 minutach, zaparkowałem samochód i ruszyłem do szatni. Wchodząc do szatni ujrzałem Mario i Marco, którzy zachłannie o czymś rozmawiali.
- O cześć Lewy - zauważyła mnie klubowa 10.
- Cześć - odpowiedziałem obojętnie.
- Co jest ? Jak z Weroniką ?
- Do dupy - usiadłem na swoim miejscu i spuściłem głowę. Poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu, podniosłem głowę i ujrzałem Reus'a.
- Zobaczysz wszystko się ułoży. - posłał mi uśmiech. - Dzisiaj są jej urodziny, więc to jest twoja szansa, aby ją przeprosić.
- No wiem, ale kompletnie nie mam pomysłu jak.
- Zrób jej imprezę niespodziankę, kup jej jakiś super prezent i później już chyba sam wiesz - zaśmiał się blondyn.
- Dziękuje Reus, jesteś niesamowity - przytuliłem przyjaciela. 
- Wiem o tym.
- Mam do was prośbę.
- Słuchamy - odezwał się Goetze.
- Pozapraszacie wszystkich na tą imprezę ?
- Jasne, tylko, o której ? - zapytał.
- O 18:00 u nas w domu.
- Już się robi - złapali za telefony i powysyłali smsy. Gdy już to było załatwione, przebraliśmy się i czekaliśmy na resztę chłopaków. Gdy tylko weszli do szatni to zaczęli rozmawiać o imprezie niespodziance dla Weroniki. Po chwili do szatni przyszedł trener i poszliśmy na murawę. Rozpoczęliśmy trening od rozgrzewki, następnie ćwiczyliśmy podania, rzuty karne i wolne. Potem rozegraliśmy mecz. Oczywiście moja drużyna wygrała 2:1 i strzeliłem gola. Po rozegranym meczu pogadałem jeszcze chwilę z chłopakami i ustaliłem wszystkie szczegóły co do imprezy. Poszedłem do szatni, wziąłem prysznic i ubrałem się w ciuchy. Pospiesznie wyszedłem z szatni i kierowałem się do gabinetu Klaudii, ale na szczęście ją spotkałem po drodze.
- Klaudia ! - krzyknąłem.
- Co się stało ? - spojrzała na mnie z wielkimi oczami.
- Nic - zaśmiałem się. - Mam do Ciebie prośbę.
- Wystraszyłeś mnie ciołku - dała mi kuksańca. - Jaką ?
- Pomożesz mi wybrać jakiś piękny prezent dla Weroniki, bo chce jej zrobić imprezę niespodziankę i przeprosić ją.
- Mam nadzieję, że Ci się ją uda przeprosić, bo niezły bałagan narobiłeś.
- Ja też, ale pomożesz mi ? - spojrzałem na nią z miną zbitego psiaka.
- Oczywiście, to poczekaj tu na mnie ja pójdę po torbę i możemy iść.
- Dziękuje ratujesz mnie ! - ucieszyłem się i dałem jej buziaka w policzek. Klaudia pobiegła do swojego gabinetu i po chwili wróciła z torebką.
- No to ruszamy - posłała mi uśmiech.
- Ruszamy - odwzajemniłem i ruszyliśmy do wyjścia. Słoneczko na dworze świeciło i była bardzo ładna pogoda. Podeszliśmy do mojego auta i ruszyliśmy do galerii handlowej. Po chwili byliśmy już na miejscu i wysiedliśmy z auta, i udaliśmy się do środka galerii. Oczywiście nagle w okół mnie zrobił się tłum fanów proszących o autograf lub o zdjęcie. Rozdałem kilka i razem z Klaudią weszliśmy do Apartu.  Klaudia doradzała mi, aby kupić jej jakąś bransoletkę więc też tak zrobiłem. Chyba z 1,5 godziny siedzieliśmy w sklepie i wybieraliśmy, aż nareszcie nam obu spodobała się ta sama. Cena była w tej chwili dla mnie nieważna, ważne jest to, abym ją odzyskał. Zapłaciłem za biżuterię i wyszliśmy z uśmiechami na twarzy.
- Klaudia mam jeszcze do Ciebie jedną prośbę - powiedziałem.
- Słucham - odparła.
- Chce zabrać ją na romantyczną kolację, ale jestem pewien, że się nie zgodzi więc musisz ją jakoś podejść i zawieść ją na wskazane miejsce.
- Oczywiście Ci pomogę, wystylizuje ją i nie martw się, dom będzie gotowy na was przyjazd - posłała mi uśmiech.
- Jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie ! - wziąłem ją na ręce i ponownie dałem buziaka.
- Oj przestań - zaśmiała się. Postawiłem ją na ziemie i skierowaliśmy się do mojego samochodu. Zasiedliśmy na siedzeniach i ruszyliśmy w drogę do mojego mieszkania. Droga zajęła nam 15 minut i po chwili kierowaliśmy się do wejścia. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do domu.
- Już jestem ! - krzyknąłem i po chwili zauważyłem jak mały Niko przyszedł do mnie na nogach.
- On chodzi ! - krzyknęła żona Goetzego z radością.
- Mój kochany syneczek chodzi ! - wziąłem go na ręce. - Już jesteś dużym mężczyzną.
- Wjem tatusiu - powiedział.
- I jeszcze na dodatek umiesz mówić ! - w moim oku pojawiła się łza, która natychmiast spłynęła po moim policzku. Mocno przytuliłem moją mała pociechę do siebie i wszedłem do salonu, gdzie siedziała Weronika z łzami w oczach, ale wiedziałem, że są to łzy szczęścia.
- Nasz synek dorasta - powiedziała przez łzy.
- Kocham was - powiedziałem i przytuliłem ją do siebie, jednak ta mnie lekko odepchnęła. Było mi przykro, że nadal czuje do mnie żal o to, że nie potrafię określić swoich uczuć do niej i do Ani. Postawiłem małego na ziemi i poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Gdy skonsumowałem jedzenie, które sam przygotowałem, poszedłem na górę, aby się ubrać na kolację z Weroniką. Wszedłem do garderoby i kompletnie nie wiedziałem co założyć. Po chwili namysłu znalazłem odpowiednie ciuchy. Wziąłem je i powędrowałem do łazienki. Ciuchy położyłem na szafce, wszedłem pod prysznic i wziąłem kąpiel. Gdy już się umyłem założyłem ciuchy (bez czapki). Ułożyłem jeszcze włosy, popryskałem się ulubionym moim jak i Weroniki perfumem i byłem gotowy. Wyszedłem z łazienki i wstąpiłem jeszcze na chwilę do sypialni, po prezent urodzinowy dla ukochanej. Schowałem go do pudełeczka i do kieszeni. Zszedłem na dół wstąpiłem jeszcze do salonu, gdzie siedziały dziewczyny razem z Nikodemem.
- Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę - powiedziałem i skierowałem się do wyjścia zamykając za sobą drzwi.
Weronika :
Od paru dni nie rozmawiam z Robertem i szczerze mówiąc bardzo trudno mi było, ale zasłużył na to. Dzisiaj zostałam sama z Nikodemem. Posprzątałam cały dom i poszłam się odświeżyć. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i poszłam zobaczyć co Niko robi. Siedział sobie grzecznie i bawił się zabawkami. Podeszłam do niego, usiadłam na podłodze i zaczęłam bawić się razem z nim.
- Mamio - powiedział, a mnie zatkało. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- Kochanie własnie powiedziałeś ! - wzięłam go na ręce i zakręciłam się z nim.
- Mamio, bo mnie udusis.
- Kochanie ty umiesz mówić !
- Wijem mamusiu, ale to nie wsystko
- Co jest jeszcze ? - spojrzałam na synka.
- Postaw mnie na zijemie - tak jak poprosił, postawiłam go na ziemie. On wstał na nogi i właśnie przeszedł się po pokoju. Wpatrywałam się w niego jak wryta.
- Niko ! - ucieszyłam się, że mój synek już powoli dorasta. Łza spłynęła mi po policzku.
- Mamio nie plac - podszedł do mnie, wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam.
- Płacze ze szczęścia kochanie - dałam mu buziaka. - Choć idziemy na dół, bo pewnie tata zaraz wróci.
- Djobrze - poszliśmy na dół do salonu i tam czekaliśmy na Lewandowskiego. Nie musieliśmy długo czekać, ponieważ po chwili był już w domu razem z Klaudią. Gdy zobaczył, że Nikodem do niego podszedł i powiedział "tata", wzruszył się i popłynęła mu łza po policzku. Wszedł do salonu z małym na rękach i przytulił mnie, ale ja go lekko odepchnęłam. Zostawił nas w salonie i poszedł do kuchni, a potem na górę. Po chwili zszedł na dół. Był wystrojony i z daleka czułam jego piękne perfumy, które tak uwielbiałam. Poinformował mnie, że wychodzi i po chwili wyszedł z domu.
- Gdzie on tak się wystroił ? - zapytałam przyjaciółkę.
- Nie wiem - odpowiedziała - Dobra ruszał tyłek z kanapy i idziemy na górę się przebrać.
- Ale po co ? - zapytałam.
- Zabieram Cię w piękne miejsce.
- A co z Niko ?
- Nie martw się - posłała mi uśmiech.
- No dobrze, ale jak mam się ubrać ? - zapytałam.
- W coś eleganckiego.
- To chodź ze mną i mi pomożesz - powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę. Weszłyśmy do sypialni po czym przeszłyśmy do garderoby. Była ona trochę duża, więc ja szukałam odpowiednich ciuchów po jednej stronie, a Klaudia po drugiej. Chyba z godzinę chodziłyśmy w tą i z powrotem szukając stroju.
- Boże ile ty masz sukienek - powiedziała przyjaciółka.
- Mało - zaśmiałam się.
- Bardzo. Mam ! - krzyknęła, a ja w mgnieniu oka znalazłam się przy niej. Wzięła ją do ręki i do tego poszukałyśmy jakiś szpilek. Po chwili dobrałyśmy i poszłam się przebrać. Weszłam do łazienki i założyłam sukienkę na siebie. Po chwili wyszłam z łazienki pokazać się przyjaciółce.
- Ślicznie wyglądasz - powiedziała zadowolona ze swojego wyboru. Muszę przyznać, że wybrała piękny zestaw ciuchów.
- Muszę się jeszcze pomalować i uczesać - oznajmiłam.
- Pomogę Ci - posłała mi uśmiech i poszłyśmy do łazienki. Ja zabrałam się za makijaż, a pani manager za fryzurę. Gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik, zeszłyśmy na dół i przejrzałam się w lustrze.
- Dobra, a teraz gadaj mi tu, gdzie mnie zabierasz - spojrzałam na Goetzową.
- W jedno miejsce, ale powiem Ci po drodze, bo zaraz się spóźnimy - złapała kluczyki, wzięła małego i poszliśmy do mojego auta. Ja musiałam siedzieć na miejscu pasażera, bo ta uparła się, że ona będzie prowadziła. Posadziła małego w foteliku i ruszyliśmy w drogę.
- Muszę zawiązać Ci oczy - powiedziała dziewczyna.
- A to niby czemu ?
- Bo muszę
- Ech no dobrze - uległam i zawiązała mi oczy. Przez jakiś czas żadna z nas się nie odezwała.
- A gdzie jedziemy ? - zapytałam.
- Zobaczysz - odpowiedziała.
- Boże co ty kombinujesz.
- Nic nic kochana
- Bo Ci uwierzę - zaśmiałam się. Jeszcze parę minut jechałyśmy, gdy nagle zatrzymaliśmy się.
- Jesteśmy na miejscu - poinformowała mnie moja przyjaciółka od lat. Klaudia wyszła z samochodu, a ja nadal siedziałam i czekałam na nią, bo musiała mi pomóc wysiąść z auta. Gdy mi pomogła zdjęła mi opaskę z oczu i zobaczyłam przede mną Roberta.
- Co on tutaj robi ? - zapytałam podirytowana.
- Ja was zostawiam samych - odpowiedziała.
- Jadę z Tobą.
- Nigdzie nie jedziesz. Masz go wysłuchać i koniec kropa - powiedziała stanowczo żona Goetzego. Odeszła od nas i pojechała.
- Co masz mi do powiedzenia ? - zapytałam napastnika BVB.
- Nie będziemy tutaj rozmawiać - odpowiedział.
- To gdzie ?
- Wejdźmy do środka - wskazał na wejście do restauracji, w której zabrał mnie na romantyczną kolację, naszą pierwszą. Gdy weszłam do środka, moim oczom ukazał się ....
*********************
O boże coś tam wam napisałam :D Trzymajcie moje wypociny :D Mam nadzieję, że wam się podoba i warto na to czekaliście :) Mi osobiście nie podchodzi ten rozdział, ale nic innego nie wymyśliłam :< Trochę wyszedł mi długi, ale chyba nie sprawiam wam to jakiegoś większego kłopotu ? :) Niestety nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ponieważ mam pełno nauki jak to w 3 klasie gimnazjum, testy i te sprawy :<

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3





piątek, 30 sierpnia 2013

Zawieszam

Zawieszam bloga do odwołania :< Niestety nie mam jak na razie weny, ale mam nadzieję, że powróci :) Pozdrawiam was kochani ;*

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 44

Obudził mnie Robert, w sumie to jego buziak, który zagościł z rana na moim policzku.
- Miła pobudka - wyszeptałam i lekko otworzyłam oczy.
- Pora wstawać mój kochany śpiochu - uśmiechnął się.
- Jeszcze 5 minut.
- No dobrze, to daje Ci jeszcze te 5 minut, a ja pójdę zobaczyć czy Nikodem jeszcze śpi.
- Kochany jesteś - dałam mu buziaka. Robert tak jak powiedział poszedł do synka. Poleżałam jeszcze te 5 minut, ale niestety musiałam już wstać. Niechętnie wyszłam z ciepłego łóżeczka i moje nogi skierowałam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic, owinęłam się w ręcznik i poszłam do garderoby. Dość długo stałam patrząc na ciuchy, aż wybiorę te odpowiednie. Ubrałam się w nie i ponownie podreptałam do łazienki. Ustałam przed lustrem i zabrałam się za makijaż. Gdy był już gotowy to się uczesałam. Gotowa wyszłam z łazienki i zeszłam na dół, gdzie siedziały sobie już moje dwa skarby. Podeszłam do nich i dałam im buziaka w policzek.
- Chcecie coś jeść ? - zapytałam.
- My już jedliśmy.
- I nie zaczekaliście na mnie ? - udałam obrażoną.
- Bo jakbyśmy czekali na Ciebie, to chyba nigdy byśmy nie zjedli - zaśmiał się i oberwał kuksańca.
- Widzisz Niko jakiego masz ojca - ponownie dałam buziaka synowi i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Postawiłam na płatki. Zrobiłam je i po chwili już się nimi zajadałam. Gdy posiłek trafił już do mojego brzuszka, a miska była pusta to ją umyłam.
- Kochanie, o której są chrzciny ?
- O 13:00 - odpowiedziałam.
- O to jeszcze mamy 3 godziny. To co robimy ? - wróciłam do salonu.
- Hmmm... może jakiś spacer ? - zaproponowałam.
- Świetny pomysł.
- To ja pójdę przebrać małego - wzięłam od napastnika Nikodema i ruszyłam z nim na górę. Weszliśmy do jego pokoju, położyłam go na przebierance i poszłam poszukać jakiś ubranek. Po chwili mały był już przebrany. Zeszliśmy na dół i Robert czekał już na nas z wózkiem. Wsadziłam Nikodema do wózka i wyszliśmy z domu. Było ciepło i słoneczko grzało. Chodziliśmy po parku, gdy nagle podbiegli do nas fotoreporterzy. Nie zwracaliśmy na nich uwagi i szliśmy dalej. Nareszcie się od nas odczepili. Jeszcze przez jakiś czas spacerowaliśmy po parku, ale trzeba było wracać do domu i szykować się na chrzciny. Weszliśmy do domu, ja z Nikodemem od razu ruszyłam do jego pokoiku, aby go przygotować. Weszliśmy do miejsca, do którego się kierowaliśmy i zaczęłam '"wielkie" przygotowania. Nikodem po chwili był już przebrany. Wzięłam mojego szkraba na rączki :
- Chodź syneczku, poszukamy tatusia - uśmiechnęłam się i wyszliśmy w poszukiwaniu Roberta. Znaleźliśmy go w sypialni ubranego i gotowego.
- A ty już gotowy ? - zdziwiłam się.
- No już - posłała uśmiech. - Teraz idź ty się przygotować - podszedł do mnie i wziął ode mnie Nikusia.
- Ale ja mam przystojniaków - zaśmiałam się.
- A jakby nie inaczej - wytknął mi język. Posłałam mu tylko uśmiech i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, zaczęłam robić makijaż, gdy go skończyłam to owinęłam się w ręcznik i podreptałam do garderoby. Postanowiłam ubrać  sukienkę i do tego te buty. Szybko się w nie przebrałam i byłam gotowa. Zeszłam do moich mężczyzn na dół.
- Pięknie wyglądasz kochanie - powiedział Robert nie odrywając ode mnie wzroku.
- Dziękuje - dałam mu buziaka. - Idziemy ?
- Tak - wyszliśmy uśmiechnięci z domu i wsiedliśmy do auta. Pojechaliśmy pod kościół, gdzie wszyscy już na nas czekali. Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do zebranych.
- Ale przystojniaczek rośnie - podeszła do nas Klaudia i wzięłam Nikodema na ręce.
- Po tatusiu - stwierdził Lewy.
- Już na pewno - zaśmiałam się.
- Cześć - usłyszeliśmy głos za nami i odwróciliśmy się, aby zobaczyć kto to. Od razu pożałowałam tego.
- Co ty tu robisz ? - zapytałam zdenerwowana.
- Wiem, że nie zostałam zaproszona, ale chce być z wami - odpowiedziała.
- Anka nie powinnaś tu przychodzić - rzucił napastnik BVB.
- Wiem, ale chciałam.
- Czas zacząć ceremonie - przyszedł ksiądz i weszliśmy do kościoła. Ceremonia trwała godzinę. Wyszliśmy przed kościół.
- Wszystkich gości zapraszamy do nas na obiad - powiedziałam. Małego dałam rodzicom chrzestnym i podeszłam do ukochanego.
- Kochanie przepraszam Cię za Anię, nie wiedziałem, że ma czelność tu przyjść  - tłumaczył.
- Robert to nie twoja wina - powiedziałam. - Mam nadzieję, że nie przyjdzie na obiad.
- Ehem .. - spuścił głowę, czyli wiedziałam, że coś zrobił.
- Robert powiedz, że ...
- Nie gniewaj się na mnie, ale zaprosiłem ją na obiad.
- Robert ! - wkurzyłam się.
- Kochanie
- Zostaw mnie - odeszłam od niego. Podeszłam do Klaudii i Mario.
- Co się stało ? - zapytał Goetze.
- Nic, mogę jechać z wami do mojego mieszkania ?
- Oczywiście - odpowiedziała moja przyjaciółka. Wsiedliśmy do ich samochodu i udaliśmy się do mojego domu. Po chwili już byliśmy w środku, tak jak pozostali goście. Wszyscy usiedliśmy do stołu i jedliśmy jedzenie. Nadal nie odzywałam się do Lewandowskiego. Cały czas patrzyłam na niego i na Ankę. Ciągle patrzyli się na siebie i się uśmiechali do siebie, albo mi się wydawało. Reszta czasu minęła w bardzo miłej atmosferze. Było już dość późno i każdy porozchodził się już do domu. Zostałam sama z Robertem i Nikodemem.
- Porozmawiajmy - podszedł do mnie Robert, gdy sprzątałam naczynia.
- Nie mamy o czym - odpowiedziałam oschle.
- Ale o co Ci teraz chodzi ?
- O to, że ją zaprosiłeś nie pytając mnie o zdanie ! - uniosłam ton. Robert za mną chodził od kuchni do salonu, ponieważ ja zbierałam naczynia.
- Bo wiedziałem, że się nie zgodzisz - również podniósł ton.
- I dobrze wiedziałeś ! Wiesz, że jej nienawidzę - po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Oj przestań robić z tego taką wielką aferę !
- Będę z tego robiła aferę, bo widziałam jak na siebie patrzyliście podczas obiadu i się do siebie uśmiechaliście !
- I co w związku z tym ?! - zapytał krzycząc.
- To, że ty nadal ją kochasz ! - krzyknęłam i rzuciłam talerzem w Roberta, on zrobił unik i talerz się stłukł.
- Czy ty oszalałaś ? - widziałam po jego minię, że jest przerażony tym co przed chwilą zrobiłam.
- Może i oszalałam, ale nie czuje nic do mojego byłego w przeciwieństwie do Ciebie - rozpłakałam się. Podszedł do mnie i chciał mnie przytulić, jednak ja go odepchnęłam.
- Kochanie wiesz, że Ciebie tylko kocham.
- Ja już nic nie wiem ! - wykrzyczałam i pobiegłam na górę. Zamknęłam się w sypialni i osunęłam się na ziemie. Skuliłam się w kłębek i płakałam. Nawet nie wiem kiedy odleciałam do krainy Morfeusza.
Robert :
Co ja narobiłem ? Czemu ja musiałem zaprosić Anię na ten cholerny obiad ? Czułem, że powoli tracę Weronikę, ale to jest silniejsze ode mnie. Ja nadal kocham Anie i nic tego nie zmieni. Jestem rozdarty pomiędzy dwiema wspaniałymi kobietami. Z jedną mam dziecko i spędziłem wspaniałe chwilę, a z drugą mam wspaniałe wspomnienia i niezapomniane chwile. Którą mam wybrać ? Ja już sam pogubiłem się w tym wszystkim. Nadal stałem w kuchni patrząc na stłuczony talerz, którym matka mojego dziecka rzuciła we mnie. Przestraszyłem się trochę, ale wiedziałem, że emocję wzięły górę. Postanowiłem posprzątać stłuczone szkło. Kiedy już to zrobiłem to poszedłem na górę zobaczyć co robi Nikodem. Smacznie sobie spał, dałem mu buziaka i zamknąłem drzwi. Podszedłem go drzwi od sypialni, ale gdy chciałem je otworzyć to były zamknięte. Zszedłem do salonu położyłem się na kanapie i myślałem nad tym wszystkim. Za dwa dni moja ukochana ma urodziny więc to będzie najlepsza okazja, aby ją przeprosić. W głowię układałem sobie plan jak to zrobić i nagle zasnąłem.
***********************************************************
Ocho to się porobiło ;p Trochę namieszałam ;p Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to :D Ale też mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Zapraszam też na mojego nowego bloga : http://two-men-one-heart.blogspot.com/

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3


poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 43

Robert :
Po wyjściu Weroniki ze szpitala, cały czas myślałem o tym co mi powiedziała. Kocham ją i Nikodema i nie mam zamiaru ich zostawiać, ale nadal coś czuję do Ani. Nasz związek trwał 4 lata i nie da się tak od razu zapomnieć, przynajmniej ja tak nie umiem. Czułem trochę ból po postrzale, więc postanowiłem, że pójdę już spać.
Następnego dnia :
Obudziłem się i już tak wielkiego bólu nie odczuwałem w klatce piersiowej jak wczoraj. Jak się obudziłem to była jakaś 10. Wstałem i poszedłem do łazienki. Po chwili ponownie wróciłem na szpitalne łóżko i czekałem, aż moja ukochana przyjdzie do mnie z pociechą. Wziąłem mojego smartphone do ręki i postanowiłem sprawdzić co się dzieje na świece. Gdzie nie spojrzałem to tam tylko pisało " Napastnik Borussii Dortmund i Reprezentacji Polskiej, został postrzelony " lub " Gwiazda Bundesligi postrzelona ! ". Nie chciałem się denerwować i wyłączyłem telefon. Leżałem sobie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. 
- Proszę - powiedziałem i od mojej sali uchyliły się drzwi. Po chwili zjawiła się w nich kobieca sylwetka, była to sylwetka Ani.
- Cześć Robert - powiedziała niepewnie.
- Cześć - odpowiedziałem bez entuzjazmu.
- Mogę wejść ?
- Tak.
- Co chcesz ? - zapytałem od razu, bo wiedziałem, że zapewne coś knuje.
- Nic po prostu chciałam Cię odwiedzić. Chciałam się spytać jak się czujesz ? - posłała mi lekki uśmiech.
- Coraz lepiej - odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech.
- Robert ... Tęsknie za Tobą, ja nadal Cię kocham i tak wiem masz dziecko i narzeczoną i jesteś z nimi szczęśliwy, ale nasz związek trwał 4 lata i ja tak nie umiem od tak sobie o Tobie zapomnieć i wymazać z pamięci chwile z Tobą spędzone.
- Ania ja też nie umiem o tym zapomnieć i uświadomiłem sobie, że nadal coś do Ciebie czuje, ale to nie jest takie mocne uczucie jak przedtem. Kocham Weronikę i Nikodema, i nie zostawię ich. - nie wierzyłem, że właśnie to powiedziałem.
- Kocham Cię - powiedziała i namiętnie mnie pocałowała. Odwzajemniłem pocałunek choć nie powinienem. Jej usta smakowały inaczej niż kiedyś, były takie inne, takie łagodniejsze. Brakowało mi jej ciepła i tej czułości. Boże Robert zejdź na ziemie ! Przecież w każdej chwili może wejść Weronika. Lewandowski ogarnij się !
- Nie Ania - przerwałem. - Nie powinienem.
- Ale tego chciałeś. - powiedziała.
- Proszę Cię idź sobie - odwróciłem wzrok.
- Dobrze pójdę, ale ja wiem, że ty mnie jeszcze kochasz i będę o nas walczyć - rzuciła i wyszła. Leżałem i analizowałem to co przed chwilą się stało. Co ja narobiłem. Nie chce stracić dwóch najważniejszych dla mnie osób. Nawet nie zauważyłem kiedy do sali weszła moja narzeczona z synkiem.
- Cześć kochanie - podeszła do mnie i dała mi buziaka w usta.
- Cześć - uśmiechnąłem się tak, aby nic nie podejrzewała. - Pokaż mi tu mojego synka.
- Proszę - wyjęła małego z nosidełka i mi go dała.
- Jak ty urosłeś maluchu - dałem mu buziaka i mocno go przytuliłem. Niko się tak słodko uśmiechnął. Zacząłem się z nim bawić, a moja ukochana nam się bacznie przyglądała.
- Brakuje mi Ciebie w domu - powiedziała.
- Niedługo już będziemy razem - uśmiechnąłem się. Zaczęliśmy się bawić i tak straciliśmy poczucie czasu, że oni już siedzieli u mnie z jakieś 2 godziny. Nasz dobry humor przerwał na lekarz.
- Panie Robercie - uśmiechnął się.
- Tak ? - zapytałem.
- Może pan się pakować, wychodzi pan już dzisiaj - rzucił.
- Nareszcie - zaśmiałem się. Doktor wyszedł z sali i ponownie zostaliśmy sami.
- Dobrze, że przywiozłam Ci rzeczy - rzuciła polka.
- Kocham Cię. - pocałowałem ją.
- Wiem - zaśmiała się. - Dobra daj mi małego, a ty tu trzymaj ubrania i idź się przebrać.
- Dobrze kochanie - wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Ubrałem się i już byłem gotowy. Wyszedłem z łazienki, w sali czekała już na mnie Weronika i razem wyszliśmy ze szpitala. Wsiedliśmy do mojego auta. Ja kierowałem się na miejsce kierowcy.
- O nie kochanie, ja prowadzę - powiedziała moja narzeczona.
- Ale kochanie - chciałem się sprzeciwić, ale na marne.
- Nie ma żadnego, ale - powędrowałem na miejsce pasażera, a ona na miejsce kierowcy. Ruszyliśmy do domu. Na miejscu znaleźliśmy się po jakiś 25 minutach. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy do mieszkania. Poszedłem do kuchni, a Weronika poszła położyć małego. Wlałem sobie wody do szklanki i patrzyłem przez okno. Cały czas moje myśli krążyły w okół Ani i tego pocałunku. Zdałem sobie sprawę, że nadal ją kocham, ale chyba bardziej kocham Weronikę. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej ukochanej.
- Co tam patrzysz ? - posłała mi uśmiech.
- A myślę sobie - odwzajemniłem uśmiech.
- A o czym ?
- O nas i o tym kiedy zrobimy chrzciny małego.
- Właśnie miałam Ci mówić, że są one jutro.
- Co ? A już wszystko jest gotowe ?
- Tak, kościół goście zaproszeni, Mario powiadomiony jako chrzestny i miał przekazać Klaudii - odpowiedziała.
- A czemu ty jej tego nie przekażesz ? - zapytałem.
- Bo jesteśmy pokłócone, a ja jej pierwsza nie przeproszę, bo nie mam za co, to ona na mnie naskoczyła.
- Dobrze, ale mogłabyś wyciągnąć rękę pierwsza.
- Ale czemu ?  zapytała.
- Bo wiem, że chcesz to zrobić tylko się boisz - odpowiedziałem. - A teraz weźmiesz telefon i do niej zadzwonisz.
Weronika :
Robert miał rację, chciałam pogodzić się z Klaudią, ale się bałam. Lewy podał mi telefon i połączył mnie z przyjaciółką. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam, aż odbierze. Po trzech sygnałach usłyszałam jej głos.
- Halo ?
- Klaudia - powiedziałam cicho.
- Po co dzwonisz ? - zapytała sucho.
- Zapytać się czy Mario przekazał Ci wiadomość.
- Tak przekazał i dziękuje - odpowiedziała nieco milej.
- Za co ? - zapytałam.
- Za to, że wzięłaś mnie za chrzestną małego.
- Nie masz za co dziękować - lekko się uśmiechnęłam.
- Weronika
- Tak ?
- Chciałam Cię przeprosić za to, że w tedy w szpitalu na Ciebie naskoczyłam, nie powinna. Zachowałam się jak skończona idiotka, bo ty w tamtym czasie mnie potrzebowałaś, a ja głupia takie coś zrobiłam.
- Przestań tak mówić. Nie jesteś idiotką, ani nie jesteś głupia. Też chciała Cię przeprosić - odpowiedziałam.
- Za co ?
- Za to, że się wtrącam w Twój związek z Mario.
- Chcesz pomóc i za to Ci dziękuje, ponieważ zrozumiałam to i pogodziłam się z nim - wyczułam jak się uśmiecha.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
- Dobra kochana ja kończę, bo Goetze mnie woła - zaśmiała się.
- Papapap - pożegnałam się i rozłączyłam.
- I ? - wpatrywał się we mnie Lewy. Rzuciłam mu się w ramiona.
- Dziękuje - wyszeptałam i dałam mu buziaka.
- Nie ma za co - uśmiechnął się, ale ten uśmiech był jakiś inny niż zawsze.
- Kochanie co się stało ? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Nic kotku - pocałowała mnie w czubek nosa.
- Na pewno ?
- Tak - zaśmiał się. Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Po chwili okazało się, że to komedia romantyczna i oczywiście musiałam się popłakać.
- Jak zwykle płaczesz - zaśmiał się Robert - To takie kochane.
- Jak cała ja - odpowiedziałam z uśmiechem, wycierając łzy.
- Skromności Ci nie brakuje.
- No nie - wytknęłam mu język. - Kotek ?
- Tak ?
- Boli Cię jeszcze klatka piersiowa ? - zapytałam z troską.
- Jak jestem przy tobie to nie - pocałował mnie namiętnie. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i pełne pożądania. Robert wziął mnie na ręce i kierowaliśmy się do sypialni. Po drodze pozbywaliśmy się naszej garderoby. Będąc już w sypialni nie mieliśmy już nic na sobie. Lewandowski delikatnie położył mnie na łóżku. Piękne popołudnie spędziliśmy w swoich objęciach i nie tylko. Nawet nie wiedzieliśmy kiedy zasnęliśmy, dopiero obudził nas dźwięk dzwonka od domu.
- A to kogo niesie ? - zapytał podirytowany Robert, ponieważ nie chciał mnie wypuszczać z objęć.
- Nie wiem, dlatego pójdę sprawdzić - odpowiedziałam i dałam mu buziaka. Założyłam szybko bieliznę i narzuciłam na siebie koszulkę napastnika. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Ocho chyba przeszkadzamy - powiedział Mario lustrując mnie wzrokiem.
- Nie no wchodźcie - rzuciłam. Mario, Marco i Klaudia weszli do środka.
- Gdzie Lewy ? - zapytał Reus.
- Na górze.
- Ok to idę do niego.
- Radziłabym ... - nie dokończyłam, ponieważ blondyna już nie było.
- Widzę, że się działo - zaśmiał się Goetze.
- Hmmm ?
- Spójrz w lustro - doradziła mi Klaudia. Tak jak powiedziała poszłam zobaczyć się w lustrze. Od razu pożałowałam, że to zrobiłam, ponieważ wyglądałam okropnie. Moje włosy były okropne, każdy stał w inną stronę. Szybko przeczesałam je ręką. Wróciłam do przyjaciół lekko speszona i zaczerwieniona.
- Mogliście uprzedzić, że przyjdziecie.
- A chcieliśmy wam zrobić niespodziankę i chyba przeszkodziliśmy - ponownie Mario się zaśmiał, aż prawie się dławił tym śmiechem.
- Oj już przestań - dałam mu kuksańca w bok.
- Dobra, dobra.
- Mogłem lepiej nie iść na tą górę - zaśmiał się Reus schodząc ze schodów.
- Chciałam Cię ostrzec, ale popędziłeś więc masz za swoje - wytknęła mu język. Ten podszedł do mnie i wziął mnie jak worek ziemniaków.
- Coś mówiłaś ?
- Tak ! Postaw mnie idioto ! - krzyczałam.
- Jak ty mnie nazwałaś ?!
- Idiota ! - zaczęłam się śmiać.
- Teraz to już na pewno Cię nie postawie - odpowiedział Marco.
- A co tu się dzieje ? - zapytał napastnik wchodząc do salonu.
- Lama nie chce mnie postawić na ziemie ! - poskarżyłam się Robertowi.
- No i teraz patrz co Ci zrobię - rzucił blondas. Rzucił mnie na kanapę i zaczął łaskotać.
- Ro-obert ! - wołałam ukochanego, żeby mi pomógł. Ze śmiechu się popłakałam i bolał mnie brzuch.
- Reus - podszedł do niego mój narzeczony.
- Słucham ?
- Zostaw moją narzeczoną. Wiem, że jest nieziemsko ładna, ale jest moja.
- Oj tylko na momencik - zaśmiał się piłkarz z numerem 11.
- Reus przestań, bo ona zaraz mi pęknie.
- Oj no dobra - posmutniała mu mina. Nareszcie zostałam uwolniona. Szybko wstałam i dałam kopniaka w dupsko Marco.
- Ty durniu, obudziłeś mi dziecko - usłyszałam płacz Nikodema.
- Ale to nie ja krzyczałem - odpowiedział.
- No nie, ale to przez Ciebie - udałam obrażoną.
- Oj no nie obrażaj się misiaczku - Marco podszedł do mnie i dal mi buziaka w policzek.
- Ekem - odchrząknął Lewy po to, aby Reus się opamiętał.
- Dobra to ja idę po małego - wtrąciła się Klaudia.
- Poczekał pójdę z Tobą - posłałam jej uśmiech. Poszłyśmy na górę.
- Tęskniłam za Tobą.
- Ja za Tobą też - przytuliłam ją. Weszłyśmy do pokoiku małego, przyjaciółka wzięła go na ręce, a ja poszłam do szafy poszukać mu ubranek. Znalazłam ciuszki i wzięłam małego od Klaudii. Przebrałam Nikodema i podałam przyjaciółce.
- Jaki on słodki - wpatrywała się w niego. - Strasznie jest podobny do Roberta.
- Ale nos ma po mnie - zaśmiałam się. - A jak ty się czujesz ?
- A no dobrze. Już dzidziuś kopie - posłała mi uśmiech.
- To dobrze.
- Idziemy do bandy dzieciaków ?
- Hahah chodźmy - zamknęłyśmy za sobą pokój i zeszłyśmy na dół.
- No i to mi się podoba - powiedział Robert patrząc na ubranko małego.
- Nam też - dodali Mario i Marco. Przez jakieś 2 godziny siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy o wszystkim. Zauważyłam, że Reus ciągle na mnie spogląda. O co mu chodzi ? Nie mam pojęcia.
- Marco możemy na chwilę na bok ? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedział szczerząc się. Poszliśmy do kuchni tak, aby nikt nas nie słyszał.
- Marco mogę wiedzieć czemu tak na mnie się ciągle patrzysz ?
- Bo ładnie wyglądasz w samej koszulce - zmierzył mnie wzrokiem od pasa w dół.
- Och blondasku przestań - walnęłam go i wróciłam do reszty. Było już późno i goście rozeszli się do domu. Robert poszedł położyć małego spać, a ja szybko wzięłam prysznic. Ubrałam się w piżamę i podreptałam do łóżeczka. Położyłam się i po chwili dołączył do mnie mój ukochany.
- Zasnął bez problemu ? - zapytałam.
- Tak - posłał mi uśmiech. Robert położył się koło mnie i przytulił. - Brakowało mi tego.
- Mi też - odwróciłam się do niego twarzą i dałam mu soczystego buziaka. - Dobranoc kochanie.
- Dobranoc. - dał mi buziaka i poszliśmy spać.
****************************************************
Nareszcie ! Mamy już 43 rozdział ;) Mam nadzieję, że wam się spodoba <3 Jak wam mijają wakacje ? :D
Bo mi bardzo dobrze ;) Borussia wygrała Super Puchar Niemiec ! <3 Słyszeliście, że Mario został pobity w Dortmundzie przez kibiców BVB ;c Brak słów ;c
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 42

[...] Moje oczy dostrzegły Kamila i Ankę, którzy stali w kącie i uśmiechali się podejrzliwie. Mój wzrok wbił się w Kamila, a dokładniej w jego lewą rękę. Trzymał w niej ... pistolet. Przestraszyłam się, ale miałam ochotę do niego podbiec i strzelić do niego z tego pistoletu, żeby zdechł i pocierpiał tak jak ja.
- To.. to ty ! - krzyknęłam w ich stronę, a oni tylko zaczęli się śmiać. - Jeszcze tego pożałujecie.
- Jeszcze Ci go odbiorę - podeszła do mnie Anka i wyszeptała mi do ucha. Popatrzyłam na nią ze łzami w oczach i szybko odeszłam, raczej pobiegłam. Usiadłam na krzesełku przed salą piłkarza i zaczęłam płakać. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.
- Co się stało ? - usłyszałam męski głos. Podniosłam głowę i moim oczom ukazał się Marco.
- Ja już nie daje rady - wypowiedziałam przez łzy.
- Ale z czym ?
- Właśnie przed chwilą spotkałam Kamila i Anię ... To oni postrzelili Roberta - popatrzyłam na Reus'a i zauważyłam, że ma ochotę im coś zrobić.
- Nie podaruje im.
- I jeszcze na dodatek Anka powiedziała, że odbierze mi Roberta.
- Nie dopuścimy do tego - pocieszył mnie.
- Chce pogadać o tym wszystkim z Klaudią, ale się z nią pokłóciłam ...
- Jeszcze się pogodzicie, wy nie możecie bez siebie wytrzymać - zaśmiał się blondyn.
- Może i masz rację - posłałam mu lekki uśmiech.
- A teraz chodź, bo Lewy chce coś od Ciebie.
- Okej idę - wstałam, otarłam łzy i ruszyłam. Weszłam do środka i podeszłam do ukochanego.
- Gdzie byłaś ? - zapytał uśmiechając się.
- Musiałam porozmawiać z Klaudią i się z nią pokłóciłam - spuściłam głowę.
- Nie smuć się, pogodzicie się.
- Wiem, że się pogodzimy i trochę mnie to już nie martwi.
- To co Cię gnębi ?
- Nic - uśmiechnęłam się sztucznie, ale robiłam to tak, aby tego nie pokazać.
- Przecież widzę - usiadł.
- Połóż się, bo Cię będzie boleć - chciałam go położyć, ale był uparty i silniejszy.
- Nie położę się, aż mi nie powiesz co się stało.
- Boże jaki ty jesteś uparty ! - wkurzyłam się.
- Bo chcę dowiedzieć się czemu moja ukochana jest smutna ...
- Dobrze powiem Ci. Spotkałam w szpitalu Kamila i Anię ... Kamil miał pistolet i jestem pewna, że to on Cię postrzelił - powiedziałam niepewnie.
- Jesteś pewna ? - zapytał ze zmartwioną miną.
- Tak... ale to jeszcze nie wszystko.
- Słucham dalej - popatrzył na mnie.
- Anka do mnie podeszła i powiedziała, że mi Cię jeszcze odbierze - po moim policzku spłynęła łza.
- Cicho nie płacz - przytulił mnie. - Nie pozwolę na to.
- Ja już tego nie wytrzymuje, od małego miałam pod górę. Teraz myślałam, że jak wyjadę to wszystko się jakoś ułoży,a tu jeszcze się bardziej wszystko pieprzy - wtuliłam się w niego.
- Masz kochającą rodzinę, przyjaciół i to się liczy, a ja Cię nigdy nie zostawię - pocałował mnie w głowę.
- Obiecujesz ?
- Obiecuje.
- Kocham Cię - pocałowałam go. - Ja już będę wracała do domu, do Nikodema.
- Ja Ciebie też. No dobrze, ale obiecaj, że jutro przyjedziesz z moim małym piłkarzem.
- Obiecuję - posłałam mu uśmiech. Pożegnałam się i wyszłam z sali. Skierowałam się do domu. Byłam na miejscu po 20 minutach. Weszłam do domu i od wejścia usłyszałam śmiech Mario i Nikodema. Weszłam do salonu i zobaczyłam jak Mario bawi się z Nikosiem.
- A co tu się dzieje ? - zaśmiałam się.
- Twój synek nieźle może wymęczyć - odparł Goetze.
- Ma to po tatusiu.
- Zgadzam się - zaśmiał się.
- Niko chodź do mamusi - podeszłam do synka, wzięłam go na ręce i ucałowałam.
- Weronika - powiedział piłkarz.
- Tak ? - oderwałam wzrok od Nikodema i skierowałam go na męża Klaudii.
- Jak z Robertem ?
- Operacja się udała i jest wszystko dobrze - odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech.
- To dobrze. Jak się trzymasz ?
- Nie za dobrze - posmutniałam. - Pokłóciłam się z Klaudią.
- O co ? - widziałam, że się martwi.
- Domyśl się ...
- O boże, przepraszam to moja wina - spuścił głowę.
- Daj spokój to nie twoja wina - uśmiechnęłam się. - Niedługo się pogodzimy, zobaczysz.
- Mam nadzieję, ale cholernie mi jej brakuje - odpowiedział.
- Wszystko wróci do normy za nim się obejrzysz.
- Dziękuje Ci - podszedł i mnie przytulił.
- Za co ? - rzuciłam.
- Za to, że jesteś - pokazał rządek białych zębów.
- Ależ nie ma za co - zaśmiałam się.
- Ja już będę uciekał.
- No dobrze, to do jutra - uśmiechnęłam się.
- Do jutra, pa - pocałował mnie w policzek i wyszedł z mieszkania. Zostałam sama z Nikodemem. Spojrzałam na zegarek i była już 20:00. Poszłam wykąpać małego, ubrałam w piżamkę i poszłam położyć go spać. Usypianie małego zajęło mi jakieś 10 minut. Zmęczona tym całym dniem poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Moja kąpiel zajęła mi 30 minut. Owinięta w ręcznik podreptałam do garderoby, aby wybrać ubrania do spania. Zobaczyłam na wierzchu koszulkę Roberta i postanowiłam ją założyć. Ubrana w piżamę poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Gdy się położyłam to brakowało mi jednego, Lewego. Brakowało mi tego, że mogę się do niego przytulić, brakowało mi jego dotyku i głosu. Jednak wiedziałam, że za niedługo tego mi nie będzie już brakować. Próbowałam zasnąć, ale się wierciłam. Zasnęłam dopiero po drugiej w nocy.
*************************************************
Jej jest już 42 rozdział ;o Nie wiedziałam, że do tylu rozdziałów dojdę ;p Planuje jeszcze tak z 4, albo może trochę mniej i być może zakończę tego bloga ;c Mam już nawet pomysł na zakończenie.
Trochę ten rozdział jest krótki, ale niestety nie mam jakoś weny ;c Wróciłam od babci, ale za tydzień ponownie wyjeżdżam i nie będzie mnie przez tydzień ;c Będę jeden dzień w Pradze i się jaram *.*
Dzisiaj mecz Borussii <3 Trzymajmy kciuki <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

piątek, 28 czerwca 2013

WAKACJE ;3

No i nadeszły wakacje <3 Wiąże się z tym, że na jakiś czas zawieszam blooga, ale dokładnie nie wiem na ile ;c Więc życzę wam udanych wakacji i, żebyście byli uśmiechnięci ;p I najważniejsze, żebyście nie zapomnieli o moim blogu ;p

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 41

[..] zaśmiał się Lewy i nagle usłyszałam strzał i zobaczyłam jak Robert osuwa się na ziemie,a z klatki piersiowej leci mu krew.
- Robert ! - krzyknęłam tak mocno, aż Niko się przestraszył i zaczął płakać. Nie zwlekając ani chwili odłożyłam Nikodema na kocyk i podbiegłam do Lewego. Wzięłam jego głowę na swoje kolana.
- Kocha... - wyszeptał ukochany, ale nie dokończył bo mu przerwałam.
- Cicho kochanie, nic nie mów, wszystko będzie dobrze - z moich oczy płynęły łzy, lały się jak strumieniem.
- Pogotowie już w drodze - rzucił Reus, który przykląkł przy nas. - Stary nie poddawaj się, jesteś silny i dasz radę.
- Wiem - wyszeptał z lekkim uśmiechem na twarzy i delikatnie zamknął oczy.
- Proszę Cię Robert, nie zamykaj oczu - nie mogłam powstrzymać łez, a w głowie miałam same czarne scenariusze. Przez jeszcze jakieś 5 minut tak klękałam przy Lewandowski, aż nagle przyjechało pogotowie. Wbiegli do ogródka i kazali mi się odsunąć od Roberta. Nie chciałam go puścić i Marco musiał mnie od niego odciągnąć. Mojego ukochanego wzięli na nosze i kierowali się ku wyjściu. Piłkarz z numerem 11 mocno mnie przytulił i patrzyliśmy jak zabierają napastnika BVB. Przyjaciel Roberta zapytał się do jakiego szpitala go zabierają i gdy się dowiedział, wziął małego na ręce, ponieważ ja nie byłam w stanie. Reus złapał mnie pod rękę i razem we trójkę weszliśmy do domu.
- Weronika może idź się przespać ? - zapytał.
- Ty mi teraz każesz iść się przespać ?! - krzyknęłam choć tego nie chciałam. - Przepraszam....
- Nic się nie stało - odpowiedział. Uspokoił Nikodema, który cały czas płakał. Udało mu się go nakarmić, przebrać i położył go spać. Przyszedł do salonu i usiadł koło mnie.
- Marco ? - spojrzałam na niego.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - odpowiedział.
- Gdzie go zabrali ?
- Do Somnolab Dortmund.
- Pojedziemy tam ? - ponownie zapytałam przyjaciela.
- Tak, ale to za jakieś 10 minut, dobrze ? - odpowiedział.
- Okej. - odparłam. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu i po chwili w salonie ukazał się Mario jakiś taki smutny.
- A Ci co ? - zapytał Reus.
- Klaudia mnie wyrzuciła z domu - odpowiedział łamliwym głosem. - A czemu Weronika płacze ?
- Roberta postrzelili - odpowiedział.
- Co ? Jak to ? - zapytał niedowierzająca.
- Dobra Mario nie zadawaj więcej pytań, później Ci wszystko opowiem. A teraz zostaniesz z Niko ?
- Jasne, a wy jedźcie do szpitala - odpowiedział bez zastanowienia.
- Zbierajmy się już - powiedziałam. - Ja się tylko szubko przebiorę i możemy jechać.
- No dobrze to ja tu czekam - odpowiedział blondas. Szybkim krokiem ruszyłam na górę i weszłam do garderoby. Wybrałam ciuchy, przebrałam się w nie i zeszłam na dół.
- Mario jakby mały zaczął płakać to daj mu jego deserek, który jest w lodówce, ale zanim mu dasz to wyjmij go i go trochę ociepl - rzuciłam do Goetzego.
- Dam radę - odpowiedział. Ja i Marco wyszliśmy z mieszkania. Skierowaliśmy się do auta piłkarza i ruszyliśmy do szpitala. Na miejscu byliśmy po jakiś 20 minutach i od razu wybiegłam z samochodu nie czekając na Marco. Wbiegłam do szpitala, skierowałam się do recepcji.
- Przepraszam, gdzie leży Robert Lewandowski ? - zapytałam recepcjonistki.
- Pan Lewandowski aktualnie ma operację - odpowiedziała.
- A za ile się skończy ?
- Za jakieś 10 minut powinna się skończyć, ponieważ trwa już jakąś niecałą godzinę.
- Aha dziękuje - rzuciłam i odeszłam od recepcji. Usiadłam na krzesełku i czekałam, aż wszystko się skończy. Doszedł do mnie Marco.
- I co ? - zapytał.
- Ma operację - odpowiedziałam zakrywając dłońmi oczy.
- Nie płacz - przytulił mnie. W takiej pozycji czekaliśmy. Po jakiś 10 minutach z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Od razu zerwałam się z krzesła i ruszyłam do doktora.
- Co z Robertem ? - przeszłam do rzeczy.
- A pani to ? - zapytał starszy mężczyzna.
- Narzeczona.
- Pański narzeczony miał dużo szczęścia. Kula postrzałowa na szczęście nie przeleciała na wylot i nie trafił w serce - powiedział.
- A co z nim ?
- Podczas operacji nie wystąpiły żadne komplikację, więc pan Lewandowski jeszcze dzisiaj powinien się obudzić - posłał mi uśmiech.
- Dziękuje - uścisnęłam jego rękę.
- Pan Robert będzie leżał w sali 378 - powiedział i odszedł. Wróciłam do Reus'a, który z niecierpliwością czekał na jakąś wiadomość.
- I co z nim ? - poderwał się z krzesła.
- Wszystko dobrze, dzisiaj powinien się jeszcze obudzić - powiedziałam i kamień spadł mi z serca tak samo jak Marco.
- W jakiej sali leży ? - zapytał blondyn.
- 378.
- No to idziemy - powiedział i ruszył, a ja za nim.  Po chwili staliśmy już przed drzwiami do sali. Reus złapała za klamkę i otworzył drzwi. Zobaczyłam Roberta, który leżał na łóżku i słodko sobie spał. Weszliśmy do środka, usiadłam na krześle przy łóżku napastnika, a Marco stanął koło mnie. Złapałam Roberta za rękę i zbliżyłam ją do swoich ust. Mimowolnie łza spłynęłam mi po policzku. Siedziałam tak i nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam telefon z kieszeni i na ekranie zobaczyłam sms'a, który był od Klaudii :
* Co robisz kochana ? :) *
Odpisałam jej :
* Jestem w szpitalu *
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź :
* Czemu ?!*
Ponownie jej odpisałam :
* Robert został postrzelony *
Gdy pisałam tego sms'a to do moich oczu napłynęły łzy. Po krótkim czasie dostałam odpowiedź :
* JEZU ! NIC MU NIE JEST ?! *
Odpisałam jej :
* Na szczęście nie *
Podałam jej jeszcze adres szpitala i żadnej odpowiedzi nie otrzymałam, zapewne już tu jedzie. 
Klaudia :
Połowę dnia spędziłam sama, ponieważ Mario spędzał dzień z Robertem i Marco. Dzisiaj Weronika wyszła ze szpitala i zobaczyła niespodziankę, którą zorganizował Lewy, a ja mu w tym pomogłam. Robert ją naprawdę kocha, po za nią i Nikodemem nie widzi nic innego. Pewnie niespodzianka spodobała się mojej przyjaciółce. Ubrałam się i poszłam pooglądać sobie telewizję. Przed TV zleciały mi jakieś 2 godziny i do domu nareszcie wrócił mój mąż.
- O przypomniałeś sobie o mnie - zarzuciłam focha, ale takiego na niby.
- Oj no nie gniewaj się słońce - usiadł koło mnie i zaczął się łasić.
- Nie gniewam się, ale mógłbyś trochę więcej poświęcać mi czasu.
- Obiecuję, że to się zmieni - pocałował mnie. - A jak się czujesz ?
- Dobrze, szkrab nie daje na razie popalić - zaśmiałam się.
- To dobrze. 
- Jesteś głodny ? - zapytałam.
- Nie - posłał mi uśmiech. - Możemy porozmawiać ? - i momentalnie spoważniał.
- A o co chodzi ?
- No bo ... kurcze nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- Prosto z mostu - nie ukrywam, że trochę się bałam usłyszeć to co ma mi do powiedzenia.
- No bo jutro mam podpisać kontrakt z Bayernem Monachium na przyszły sezon i wiąże się to z przeprowadzką - spuścił głowę, a mnie zamurowało. Nie wierzyłam w to co usłyszałam.
- Co ? Ty sobie żartujesz ? Powiedz, że to żart.
- To nie jest żart - spuścił głowę. 
- Ja nigdzie się nie przeprowadzam ! - dopiero teraz to do mnie dotarło.
- Czemu ? - podniósł głowę.
- Bo mam tu przyjaciół, pracę i kocham Dortmund.
- Tam też będziesz miała pracę - odpowiedział.
- Ale to nie będzie to samo ! Nie rozumiem Cię ! Od małego wychowywałeś się w Borussii, a teraz chcesz to zostawić ?! - wkurzyłam się.
- Chce się rozwijać, spróbować czegoś nowego ! - uniósł głos.
- A co w BVB się nie rozwijasz ?!
- Rozwijam się, ale chce iść na przód. - odpowiedział 
- To pójdziesz na przód sam. Ja nigdzie nie jadę ! Nawet nie pomyślałeś o mnie i o dziecku, które niedługo będziemy mieli.
- Nawet tak nie mów ! Cały czas o Tobie myślę i o dziecku ! Chce dla was jak najlepiej ! - krzyczał, widziałam po nim, że go zraniłam tymi słowami.
- Będzie dla nas najlepiej jak odejdziesz ! - odkrzaczyłam i się popłakałam.
- Nie mówisz poważnie ? - zapytał podchodząc do mnie i mnie obejmując.
- Mówię teraz na poważnie - odepchnęłam go. - Masz się spakować i wynosić !
- Klaudia ... 
- Zostaw mnie ! Wynoś się ! Nie chce cię znać ! - z moich oczy nadal płynęły łzy. Kątek oka spojrzałam na niego i widziałam, że w oczach ma łzy. Poszedł na górę się spakować, a ja podeszłam do okna i patrzyłam co się dzieje za nim. Po jakiś 10 minutach Mario zszedł na dół z walizkami, odwróciłam się i odprowadziłam go do wyjścia. 
- Przemyśl to - powiedział patrząc prosto mi w oczy.
- Niczego nie muszę przemyśleć, zachowałeś się jak egoista ! Oddaj mi klucze od domu - powiedziałam stanowczo. Mój mąż posłusznie oddał mi klucze. Otworzył drzwi i miał już wychodzić, ale jeszcze na koniec powiedział :
- Jakbyś mnie naprawdę kochała to byś ze mną pojechała nawet na koniec świata - i wyszedł. Rozpłakałam się. Rzuciłam się na kanapę w salonie i płakałam do poduszki. Płakałam tak przez jakieś 2 godziny, a w mojej głowie brzmiały tylko słowa Mario : Jakbyś mnie naprawdę kochała to byś ze mną pojechała nawet na koniec świata . Czemu on tak powiedział ? Kocham go i nic tego nie zmieni, a może moje uczucie do niego powoli znika. Sama już nie wiem. Ogarnęłam się i napisałam sms'a do przyjaciółki. Chciałam się z nią spotkać i wyżalić się jej, ale to teraz ona bardziej mnie potrzebuje niż ja jej. Dowiedziałam się, że Robert został postrzelony i teraz leży w szpitalu. Weronika podała mi adres szpitala i pędem wsiadłam do samochodu i z piskiem opon ruszyłam do szpitala. Po niecałych 10 minutach byłam na miejscu i wbiegłam do środka. Lewandowski leżał w sali numer 378. Znalazłam się przed drzwiami do pomieszczenia, lekko uchyliłam je i weszłam do środka. Widziałam zapłakaną Weronikę, która trzymała rękę ukochanego przy ustach. Zauważyłam też Marco, który stał koło młodej polki i martwił się o Roberta, wyczytałam to z jego miny.
- Hej - powiedziałam niepewnie.
- Cześć - odpowiedział Reus, a od strony Weroniki usłyszałam ciszę. Nie mam jej tego za złe, ponieważ wiem, że w takich chwilach nie lubi rozmawiać. Ustałam przy łóżku Roberta i czekaliśmy
Weronika :
Klaudia przyjechała i czekała razem z nami. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale długo nie spałam, ponieważ obudziło mnie poruszenie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Robert lekko się uśmiecha.
- Kochanie - pocałowałam go namiętnie. - Tak się bałam
- I niepotrzebnie - zaśmiał się delikatnie. Złapał się za klatkę piersiową, a dokładniej w pobliżu serca.
- Boli Cię ? - zapytałam.
- Tak
- A mocno ?
- Nie, nie martw się wszystko będzie dobrze - posłał mi swój uśmiech. 
- I tak będę, wiesz o tym - zaśmiałam się.
- Wiem i za to Cię kocham - pocałował mnie w policzek.
- Stary wystraszyłeś mnie - wtrącił się Reus.
- I tak byś nie tęsknił - stwierdził Lewandowski.
- Pewnie tak.
- Wiedziałem - zaśmiał się mój ukochany.
- Nie no, ale tak na serio to się przestraszyłem.
- Dobra koniec - powiedziałam.
- Jak tam Klaudia ? - zapytałam.
- A no dobrze - odpowiedziała, ale wiedziałam, że kłamie.
- Mario Ci powiedział ? - zapytał Lewy.
- Tak.
- I ? - wtrącił Reus.
- A niech robi co chce - odpowiedziała obojętnie.
- Pokłóciliście się - stwierdziłam.
- Tak i co z tego ? - uniosła ton.
- Zrozum go, też byłam na niego zła jak się dowiedziałam, ale zrozumiałam. 
- Aha, czyli ty wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś ?! - krzyknęła.
- Nie krzycz na mnie ! - oburzyłam się i wyszła z sali. 
- Przepraszam, ale ja nie daje rady - usłyszałam głos przyjaciółki za sobą. 
- Z czym ? - zapytałam z lekkim wyrzutem.
- Z tą sytuacją Mario.
- Chce posmakować czegoś innego i tak wiem, że od małego był w Borussii, ale taka piłka nożna, tego nie zmienisz - rzuciłam. 
- Wiem, ale zachował się jak dupek ! Jutro ma podpisać kontrakt, a ja dowiaduje się jeden dzień wcześniej i na dodatek ostatnia ! Pokłóciłam się z nim i wyrzuciłam go z domu - powiedziała i odeszła. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. Odwróciłam się za nią, ale nie zauważyłam przyjaciółki, ale moje oczy dostrzegły ..
*********************************************
No i macie takie moje wypociny ;c Szczerze mówiąc dużo się dzieje w tym rozdziale, ale jakoś nie jestem do niego przekonana. Chcieliście, abym namieszała w życiu Klaudii i Mario, i oto macie ;) Ale nie wiem co będzie dalej z nimi, jak i z Weroniką i Robertem. A zresztą dowiecie się jak będziecie czytać dalsze rozdziały ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 40

Robert :
Gdy Weronika poszła na górę się zdrzemnąć, postanowiłem zadzwonić do chłopaków. Wyjąłem telefon i wybrałem numer Mario :
- Cześć młody - przywitałem go.
- Hej stary - zaśmiał się.
- Co robisz ?
- Siedzę z Marco i się nudzimy.
- To wpadajcie do mnie - oznajmiłem.
- Ok, to zaraz będziemy - rzucił.
- Wiecie gdzie macie przyjechać ? - chciałem się upewnić.
- Jasne, to do zobaczenia - odpowiedział i się rozłączył. Położyłem telefon na stoliku w salonie. Poszedłem zobaczyć, czy w lodówce jest coś do jedzenia i picia. Lodówka zapełniona, nawet znalazły się napoje procentowe. Wychodząc z nowej kuchni usłyszałem dźwięk dzwonka. Poszedłem otworzyć drzwi, gdy je otworzyłem do mieszkania wpadł duet Gotzeus popychając się i śmiejąc.
- Cicho bądźcie ciołki - powiedziałem.
- E proszę mi bez ciołków - oburzył się Reus.
- Dla was to jeszcze jest gorsze określenie, ale wole go nie wymawiać - zaśmiałem się.
- A gdzie masz swoją ukochaną i pociechę ? - zapytał Goetze.
- Śpią, więc cicho.
- No okej, to co idziemy grać ? - zapytał Marco.
- Jasne, ale od razu mówię, że gram Borussią - zaklepałem sobie.
- Ej ! To nie fair ! - obraził się blondasek.
- To ja gram Barcą - oznajmił Mario.
- Swoim przyszłym klubem zagraj - wypaliłem, ponieważ nadal jest mi przykro, że go zabraknie.
- Lewy możesz już przestać ? - wkurzył się.
- Obydwoje przestańcie - wtrącił się Reus. - Idziemy grać - ruszyliśmy na kanapę i zaczęliśmy grać w fifę. Po jakiś 20 minutach wygrywałem z MR11 5:1 i zostało tak do końca.
- Aaaa, jaki słabiak ! - krzyknąłem i zacząłem tańczyć.
- Oszukiwałeś ! - bronił się.
- Reusik to nie jest nasza wina, że jesteś słaby - zaśmiał się mąż Klaudii.
- Odpierdolcie się - wkurzył się i zarzucił focha.
- Ale bez nerwów kochanie - usiadłem koło niego i głaskałem go, aby się odezwał.
- Ooo jaki słodki widok - usłyszałem głos mojej ukochanej.
- Kotek czemu wstałaś ? - zapytałem odwracając się do niej.
- Bo ktoś drze te swoje piękne mordki - odpowiedziała.
- Przepraszamy.
- Lewy, ale ty masz seksowną kobietę - rzucił Reus.
- Reus... - spojrzałem na kumpla przeszywającym wzrokiem.
- No co ? Mówię tylko to co widzę i myślę - posłał mi swój łobuzerski uśmiech.
- To ty lepiej nie patrz i nie myśl ! - podszedłem do niego i zacząłem się z nim "bić".
- Gorzej z wami niż z małymi dziećmi - zaśmiała się Weronika. - Marco w sprawie tego co wcześniej powiedziałeś to dziękuje, ale to nie dla Ciebie blondasku - wytknęła mu język. Podeszła do mnie i dała mi soczystego buziaka.
- Jesteś głodna ? - zapytałem.
- Właśnie idę sobie coś zrobić - posłała mi uśmiech - A wy coś chcecie ?
- Nie dzięki - odpowiedzieli. Weronika znikła w kuchni, a my powróciliśmy do gry.
- Mario powiedziałeś już Klaudii ? - zapytałem.
- Jeszcze nie, ale dzisiaj zamierzam jej to powiedzieć za nim media zaczną pisać - odpowiedział.
- Co musisz powiedzieć Klaudii ? - usłyszeliśmy młodej polki, która właśnie do nas przyszła i usiadła pomiędzy mną a Goetze.
- A nic takiego - rzucił szybko zakłopotany.
- Widzę, że coś się dzieje - odparła.
- Może trzeba jej powiedzieć ? - zaproponowałem.
- No dobra, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim ? - zapytała psycholog BVB.
- Że nie powiesz nic Klaudii - rzucił.
- Stoi.
- No więc, jutro podpisuje kontrakt z Bayernem na następny sezon.
- Czyli... odchodzisz z Borussii ? - widziałem w Weroniki oczach łzy, które zaraz spłyną po jej policzku.
- Tak ... - odpowiedział niepewnie i moja narzeczona rozpłakała się, i wybiegła z salonu. Szybko ruszyłem za nią zostawiając kolegów z drużyny samych. Wszedłem do najesz sypialni i ujrzałem ją leżącą na łóżku, płakała do poduszki. Delikatnie położyłem się koło niej i zacząłem głaskać ją po głowie.
- Cicho, nie płacz kochanie - powiedziałem i polka odwróciła się do mnie.
- Jak mam nie płakać ? - zapytała.
- Wiem, że to jest trudne, sam nie mogłem w to uwierzyć i sam płakałem, ale niestety taka jest piłka nożna.
- Tak wiem, ale przecież Borussia go potrzebuje, od małego grał w Dortmundzie i teraz chce tak wszystko zostawić ?
- Chce się rozwijać, mnie też niedługo czeka taka decyzja - odparłem.
- Ale zostaniesz w BVB ? - spojrzała na mnie swoimi spuchniętymi oczami.
- Jeszcze wszystko się okaże - przytuliłem ją do siebie.
- Kocham Cię - wyszeptała i dała mi namiętnego całusa.
- Kotku idź się ubierz, doprowadź do porządku i jak będziesz chciała to zejdź do nas na dół. - pocałowałem ją w czoło i wyszedłem. Skierowałem się do pokoju Nikodema, aby zajrzeć czy mały jeszcze śpi. Otworzyłem drzwi, podszedłem do łóżeczka synka i zobaczyłem jak Niko grzecznie sobie leży i wpatruje się w sufit.
- Choć brzdącu do tatusia. - nachyliłem się na łóżeczkiem, wziąłem go na rączki, a ten posłał mi uśmiech. Ubrałem go w ciuszki, które leżały koło łóżeczka. Gdy Nikoś był już ubrany zeszliśmy na dół. Weszliśmy do salonu i wybuchłem głośnym śmiechem na widok Reus'a i Goetzego. Marco chodził na czworaka po podłodze, a Mario na nim siedział.
- Patrz synku jakich masz wujków - otarłem łzy, które spłynęły mi ze śmiechu.
- Niko ! - krzyknął blondas i momentalnie podniósł się na nogi, i tym samym zwalił pomocnika BVB.
- Ała ! Marco debilu uważaj - powiedział Mario leżąc na plecach.
- Chodź do wujka - piłkarz grający z numerem 11. na koszulce nawet nie zwracał uwagi na przyjaciela, tylko podszedł do mnie i zabrał mi Nikodema. Reus uwielbiał dzieci i widać było, że one go też. Mój kumpel zaczął bawić się z moją pociechą.
- Ale body to mogłeś założyć mu inne - powiedział Mario.
- A co jest w nich złego ? - zapytałem.
- Bo są biało-czerwone.
- Oj odczep się - zaśmiałem się.
- Robert ?
- Co jest ?
- Jak Weronika się czuje ? - zapytał.
- A jak myślisz ? Jest załamana tym, że odchodzisz. Cały czas płacze. - odpowiedziałem.
- Ja nie chciałem - spuścił głowę.
- Ja wiem, że nie chciałeś - posłałem mu uśmiech. - Daj jej ochłonąć.
- Ok, ale boję się trochę reakcji Klaudii - odparł.
- W tym to ja Ci już nie pomogę.
- Wiem, wiem - udało mu się lekko uśmiechnąć.
Weronika :
Gdy dowiedziałam się, że Mario ma jutro podpisać kontrakt z Bayernem to się załamałam i rozpłakałam. Zabolało mnie to, wiem i rozumiem to, ale stracę przyjaciela i przyjaciółkę. Robert trochę mi pomógł, ale będę jeszcze chciała pogadać o tym wszystkim z MG10. Po wyjściu Lewego z sypialni, powędrowałam do łazienki się odświeżyć. Zapomniałam ciuchów więc owinęłam się w ręcznik i podreptałam do garderoby. Przez jakieś 15 minut stałam i zastanawiałam się w co mam się ubrać, aż nareszcie znalazłam odpowiednie ciuchy. Założyłam je, zrobiłam lekki makijaż i uczesałam się. Gotowa postanowiłam zejść na dół do chłopaków. Po drodze wstąpiłam do pokoju Nikodema, ale go tam nie było, więc pewnie był z Robertem. Gdy schodziłam na dół to słyszałam Marco jak bawi się z małym. Niepewnie weszłam do salonu i nagle wszystkie oczy zostały skierowane na mnie. Obojętnie przeszłam przez salon i znalazłam się w kuchni. Podeszła do lodówki, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej zimną wodę. Ustałam przy zlewie patrząc co dzieje się za oknem. Wzięłam łyk wody i usłyszałam za mną znany mi głos.
- Możemy pogadać ?
- Chodźmy na podwórko - odwróciłam się i pociągnęłam Goetzego za rękę. Gdy znaleźliśmy się już na zewnątrz, Mario od razu zaczął :
- Przepraszam - wbił wzrok w ziemię.
- Nie masz za co, to ja powinnam Cię przeprosić za swoje zachowanie - odpowiedziałam.
- Nie musisz, bo też bym pewnie tak się zachował. Wiem, że jest to dla Ciebie trudne, ale zrozum, że ja chcę iść na przód. Nie mówię, że w Borussii nie idę, ale chce spróbować czegoś innego. Kocham BVB całym serduchem i nigdy o tym nie zapomnę - wypowiedział to chyba na jednym tchu.
- Wiem, że kochasz Dortmund, ale to i tak mnie boli, muszę to sobie jakoś poukładać. Najbardziej się boję, że stracę przyjaciela i przyjaciółkę - teraz to ja wbiłam wzrok w trawę.
- O to możesz być spokojna. Nigdy nie stracisz mnie, a tym bardziej Klaudii - posłał mi uśmiech.
- Kocham Cię - przytuliłam się do niego. - Ale jako przyjaciela.
- Ja Ciebie też - zaśmiał się.
- Klaudia wie ?
- Jeszcze nie, dzisiaj chcę jej to powiedzieć.
- To na co ty jeszcze czekasz ? Jedź do niej.
- Ok to jadę - posłał mi uśmiech i wyszedł. Ja zostałam w ogrodzie i położyłam się w hamaku. Zamknęłam oczy i delektowałam się promieniami słońca. Jednak mój relaks nie trwał długo, ponieważ poczułam ogromny ciężar na sobie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Reus'a.
- Boże Marco grubasie, złaź ze mnie ! - wrzasnęłam.
- Nie - odparł.
- Czemu ? - zrobiłam wielkie oczy.
- Bo nazwałaś mnie grubasem - po tych słowach jeszcze bardziej się na mnie położył.
- Zgniatasz mi płuca !
- Oj już nie przesadzaj - zaczął się śmiać.
- To nie jest śmieszne ! - krzyknęłam.
- Ależ jest.
- Kochanie ! - zaczęłam wołać Roberta.
- Słucham ? - ustał nad nami z Nikodemem.
- Weź grubasa ze mnie - ledwo co wypowiedziała te słowa.
- Blondasku złaź z mojej narzeczonej - rzucił napastnik w stronę kumpla.
- Czemu ? - zrobił smutną minkę. - Wygodnie mi tak - nie przestawał się śmiać.
- Ale mi nie !
- Reus złaź z niej ! - pan Lewandowski uniósł trochę ton i lama od razu zeszła.
- Tleny ! Dajcie mi tlenu ! - zaśmiałam się. Wstałam z hamaku i podeszłam do ukochanego i dałam mu buziaka.
- A mi ? - wtrącił się piłkarz.
- Marzysz - wytknęłam mu język. - Chodź perełko do mamusi. - zabrałam Niko Robertowi. Pocałowałam go w policzek i cały czas wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
- Widzę, że twój syn ma lepiej od Ciebie - zaśmiał się Marco.
- No właśnie widzę - zaśmiał się Lewy i nagle .....
*********************************************************
Jednak jeszcze nie kończę opowiadania, ponieważ trudno mi się z wami rozstać i z tą historią <3 Będzie jeszcze więcej rozdziałów, ale namieszam w nich trochę :) Jeżeli się podobało to zostawcie po sobie jakiś ślad <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3