sobota, 30 marca 2013

środa, 27 marca 2013

Rozdział 29

Pojechaliśmy do jego mieszkania. Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce, wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do wejścia. Przed samymi drzwiami zatrzymałam się.
- Coś się stało kochanie ? - zapytał Robert widząc, że się zatrzymuje.
- Nic, ale boję się trochę - odpowiedziałam.
- Głuptasie, nie masz czego - podszedł do mnie i mnie pocałował. Nasze palce splotły się i weszliśmy do środka. Robert zdjął jeansową kurtkę co miał i powiesił ją na wieszaku. 
- Mamo już jestem ! - krzyknął, po chwili z kuchni wyłoniła się Iwona i Milena.
- Dzień dobry pani Iwono, cześć Milena - wyszłam zza Lewego i się przywitałam.
- Weronika ! - krzyknęła siostra napastnika Borussii i się na mnie rzuciła.
- Hahaha, Milena udusisz mnie - zaśmiałam się.
- Przepraszam - posłała mi uśmiech i mnie wypuściła ze swoich ramion.
- Cieszymy się, że jesteś - podeszła do mnie rodzicielka rodzeństwa i mnie przytuliła.
- Też się ciesze - uśmiechnęłam się.
- Chcielibyśmy wam coś powiedzieć - powiedział Lewandowski, łapiąc mnie w pasie. - Oświadczyłem się Weronice.
- No nareszcie zmądrzałeś - rzuciła Milena.
-  Tata byłby z Ciebie dumny - powiedziała Iwona i przytuliła Lewego.
- Wiem mamuś.
- Gratulacje - pogratulowały nam. - Pokaż pierścionek - poprosiły, a ja im go pokazałam. 
- Jest piękny - zachwycała się Milena.
- Może chcecie coś zjeść ? - wtrąciła się rodzicielka Roberta. 
- Nie dziękujemy, my idziemy do pokoju - rzucił mój ukochany i poszliśmy do sypialni. Położyłam się na łóżku, a on obok mnie. Zaczął mnie całować, nasze pocałunki stawały się coraz namiętne. Ręce piłkarza błądziły po moim ciele.
- Kochanie - odsunęłam się - Przepraszam, ale nie mogę.
- Czemu ? - zapytał.
- Bo nie lubię mojego brzucha, ale tą małą osóbkę tam w środku kocham. I nie chce, abyśmy uprawiali seks z nim na wierzchu - posłałam mu uśmiech.
- No dobrze - cmoknął mnie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on głaskał mnie po głowie.
- Robert ... -rzuciłam.
- Słucham ?
- Jak nasze życie będzie wyglądać, jak urodzi się dziecko ?
- Będziemy szczęśliwą rodziną i wspaniałymi rodzicami - powiedział, a mi pojawił się uśmiech na twarzy.
- Tak sądzisz ? - spojrzałam na niego.
- Tak kotku - posłał mi uśmiech.
- Kocham Cię - podniosłam się i go pocałowałam. Głowę położyłam na jego ramieniu i patrzyliśmy sobie w oczy. To w nich się zakochałam.
- Zgłodniałem - powiedział.
- To ja idę zrobić jakieś kanapki - dałam mu buziaka i wstałam z łóżka. Zeszłam na dół do kuchni, nikogo w niej nie było. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej potrzebne produkty do zrobienia jedzenia. Gdy robiłam kanapki do kuchni wparowała szczęśliwa Milena z.... Leonardem, nie ukrywam, że się zdziwiłam na ich widok.
- O Weronika - powiedziała Milena.
- A ty nie miałaś wylatywać do Polski ? - zapytał Leo.
- Miałam Leośku, ale Lewusek mnie powstrzymał - zaśmiałam się.
- Czy wy się jakoś zmówiliście, aby tak do mnie mówić ? - zapytał.
- Hahah, nie - zaczęłam się śmiać. - Muszę się o to zapytać. Czy wy jesteście razem ?
- Chyba nie, ale sami nie wiemy - odparła siostra Lewandowskiego.
- Kotuś czy ty się zgubiłaś ? - usłyszeliśmy Roberta wchodzącego do kuchni.
- Nie słońce, właśnie miałam już iść do Ciebie - wzięłam talerz z kanapkami i podeszłam do niego.
- My idziemy do mojego pokoju - rzuciła Milena.Złapała Leonarda za rękę i kierowali się w stronę jej sypialni.
- Tylko spokojnie mi tam - rzucił za nimi Lewy.
- Robert - walnęłam go.
- No co ? - zaśmiał się.
- Nic, siadaj i jedz, bo byłeś głodny.
- Ale ty też jesz - złapała mnie w pasie i poszliśmy do stołu. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
- Jak zjemy to odwieziesz mnie do domu - posłałam mu uśmiech.
- Dzisiaj zostajesz u mnie - odwzajemnił uśmiech. Nie chciałam się z nim już kłócić, bo wiedziałam, że i tak nie wygram. Po zjedzeniu kolacji poszłam pozmywać naczynia.
- Pójdę sprawdzić co tam się u nich dzieje - oświadczył Robert.
- Tylko zapukaj, a nie - odparłam.
Robert :
Po kolacji postanowiłem, że zajrzę co się dzieje u mojej siostry. Szedłem po schodach na górę i zapukałem do drzwi od sypialni Mileny.
- Proszę - usłyszałem i wszedłem do środka. Zobaczyłem Milenę leżąca na łóżku z Leoardem.
- Przeszkadzam wam ? - zapytałem.
- Nie no w ogóle nam nie przeszkadzasz - odpowiedziała sarkastycznie.
- To dobrze - zaśmiałem się - Dobra idę do Weroniki - opuściłem pokój i skierowałem się do swojej sypialni, gdzie była już tam moja ukochana.
- Kotuś dasz mi jakąś bluzkę ? - zapytała.
- Oczywiście - podszedłem do szafy i wyciągnąłem swoją bluzkę do treningu - Proszę - podałem jej. Poszła do łazienki i się umyła, a po niej wszedłem ja. Umyłem się i od razu wskoczyłem do swojego łóżeczka u boku Weroniki. Przytuliła się do mnie, a ja ją objąłem.
- Poczułeś ? - zapytała.
- Kopnął - uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją czule na dobranoc i poszliśmy spać.
***********************************************************************
Przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam pomysłu :c Komentarze mile widziane <3

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 28

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Przez kilka minut musiałem ogarnąć co się wydarzyło po wczorajszym meczu, ale niestety nic nie mogłem sobie przypomnieć. Spojrzałem na zegarek i była 9:00. Trening dopiero miałem na 11:20. Nie chciało mi się wstawiać z łóżka więc się położyłem. Nawet dobrze nie zdążyłem się położyć gdy nagle zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem po niego i odebrałem.
- Hej Lewy - usłyszałem głos Mario.
- Nie krzycz, proszę - powiedziałem.
- Sorki. Lewuske pamiętasz coś z wczoraj ?
- Właśnie miałem się o to pytać Ciebie - zaśmiałem się. - No coś ty nic, nie pamiętam.
- Ja tylko pamiętam, że po czemu poszliśmy do klubu i to wszystko - rzucił Goetze.
- No tyle to i ja pamiętam, dobra Mario ja kończę, bo muszę się doprowadzić do porządku - rzuciłem i zaczęliśmy się śmiać.
- Hahaha, do zobaczenia na treningu - i się rozłączył. Niechętnie wstałem z łóżka i zszedłem na dół do kuchni. Gdy byłem w połowie drogi, poczułem zapach naleśników mojej mamy.
- Hej syneczku - gdy mnie tylko zobaczyła, podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
- Cześć mamo - odparłem. - Jest jakaś tabletka na ból głowy ?
- Jest, jest - skierowała się do szafki z lekami i wyjęła z niej lekarstwo. - Proszę. Wypiłeś trochę wczoraj - zaśmiała się.
- Nic nie pamiętam - posłałem jej uśmiech.
- Gdybyś ty się widział wczoraj.
- Mamuś proszę Cię, nie dobijaj mnie - dałem jej buziaka.
- Cześć kochani - do kuchni przyszła uszczęśliwiona Milena.
- Cześć siostrzyczko - spojrzałem na nią.
- Coś się stało ?
- Nie nic, ale jesteś jakaś taka szczęśliwa - rzuciłem.
- To już nawet nie mogę się uśmiechać i mieć dobry humor ? - oburzyła się.
- Ale ja nic takiego nie mówię - posłałem jej uśmiech. - A czy ten dobry humor nie jest związany z Bittencourtem ?
- Być może tak, być może nie - zgrywała się, ale i tak wiedziałem, że to o niego chodzi.
- Dobra nie sprzeczać mi się tutaj - wtrąciła się nasza kochana mamusia. - Siadajcie do stołu i zjedzcie śniadanie - posłała nam ten swój uśmiech. Posłuchaliśmy się i zasiedliśmy do stołu. Rodzicielka postawiła przed nami talerz z naleśnikami, a ja się na niego rzuciłem.
- Widać, że się stęsknił za twoim jedzeniem - zaśmiała się siostra.
- Oj cicho - szturchnąłem ją.
- Robert miałam się już wcześniej o to Ciebie zapytać, ale jakoś nie było czasu - rzuciła. - Jak jest pomiędzy tobą a Weroniką ?
- Nie jesteśmy już razem ... - spuściłem głowę, a z moich oczu popłynęła łza.
- Ale jak to ? Ty z nią zerwałeś, czy ona z tobą ? - dopytywała Milena. Otarłem policzek i spojrzałem na nią.
- Ja - odparłem.
- Ale ... CO ?! Czy ty już do reszty zgłupiałeś ? Przecież ona nosi twoje wasze dziecko ! Pomyślałeś jak ona się czuje ?! - wiedziałem, że Milena się wkurzy i to właśnie było widać. Wrzeszczała na mnie, nie lubiłem tego.
- Może i zgłupiałem ! Tak wiem, że nosi nasze dziecko ! Nie, nie wiem jak ona się czuje. To już zamknięty rozdział w moim życiu, oczywiście z dzieckiem będę utrzymywał kontakt. - w sumie sam siebie oszukiwałem, bo ten rozdział nadal istnieje i jest dla mnie bardzo ważny.
- O nie jak tak Ci tego nie pozwolę zostawić ! Dzisiaj pójdziesz do niej, do szpitala i wrócisz do niej !
- Nie.
- Jesteście rodzeństwem i nie powinniście się kłócić - powiedziała stanowczym głosem mama.
- Nie mam teraz czasu, bo zaraz zaczynam trening - odparłem oschle i odszedłem od stołu. Poszedłem na górę, wszedłem do łazienki i wziąłem poranny prysznic. Ubrałem się, spakowałem torbę treningową i zszedłem na dół.
- Idę na trening - powiedziałem i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta, torbę rzuciłem na siedzenie obok i ruszyłem na stadion. Po niecałych 10 minutach byłem już na Signal Iduna Park. Wysiadłem z auta i skierowałem się do środka. Przed wejściem zobaczyłem Piszczka i resztę gromady.
- Hej chłopaki - przywitałem się z nimi.
- Hej - odpowiedzieli chórem.
- Pamiętacie coś ze wczoraj ? - zapytałem z nadzieją, że któryś z nich coś pamięta.
- No coś ty - odparł Bender.
- Dobra, ale przynajmniej wiemy, że dobrze się bawiliśmy - zaśmiał się Kuba.
- A jak zareagowała Agata jak Cię zobaczyła ? - zapytałem.
- Weź mi nic  nie mów.
- Czyli było grubo - podsumował Reus. Całą naszą ekipą weszliśmy do szatni. Przebraliśmy się i ruszyliśmy na murawę. Każdemu z nas nie chciało się ćwiczyć, ale musieliśmy.
- Cześć pieski - przywitał nas niemrawo Jurgen.
- Dzień dobry - odparliśmy.
- Widzę, że trenera też kac męczy - zaśmiałem się.
- Bo mnie spiliście - bronił się i próbował wszystko zwalić na nas.
- No tak, oczywiście - powiedział sarkastycznie Subotić.
- Koniec tych pogaduszek - powiedział trener. - Zabieramy się do pracy. Na początek 10 kółek, a następnie rozgrzewamy się. - posłał nam uśmiech. Jak tata Klopp nam rozkazał to zaczęliśmy biegać. Po mimo potwornego kaca, który nas męczył to wszystkim dopisywały humory, nawet mi. Mario i Marco jak zwykle się wygłupiali.
- Ej Lewy - usłyszałem swoje przezwisko i nagle do mnie podbiegł Leonardo.
- Co jest Leoś ? - uśmiechnąłem się.
- Nie mów tak do mnie - trochę się wkurzył, bo nienawidzi jak się tak go nazywa, ale odwzajemnił uśmiech.
- Dobrze Leosiu - wybuchłem śmiechem.
- Lewy ! Ty, a gdzie zgubiłeś swoją piękną siostrę ? - zapytał z błyskiem w oku.
- Miałem dzisiaj z nią sprzeczkę i nie zabrałem jej na trening.
- A o co poszło ?
- Pokłóciliśmy się o Weronikę, bo jak już wiesz to z nią zerwałem i Milena się strasznie wkurzyła i stwierdziła, że jestem idiotą - odparłem.
- Bo ma rację, zerwałeś z tak wspaniałą dziewczyną - spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Na prawdę nie mam ochoty o niej słuchać - rzuciłem i pobiegłem dalej. Gdy skończyliśmy biegać kółeczka, podbiegliśmy do trenera po sprzęt do ćwiczeń.
- Hej wszystkim ! - krzyknęła szczęśliwa Klaudia.
- Hej - odpowiedzieliśmy.
- Cześć skarbie - podbiegł do niej Mario i ją pocałował - A gdzie ty dzisiaj tak rano zniknęłaś ?
- Byłam u Weroniki, bo wiedziałam, że szybko nie wstaniesz - zaśmiała się.
- Dobra moje kochane pieseczki, do ćwiczeń ! - krzyknął Klopp, aż wszyscy podskoczyliśmy. Posłusznie zaczęliśmy ćwiczyć.
Weronika :
Obudziłam się o 8:00, Miałam już dość tego ciągłego leżenia, nawet nie mogłam wstać i się przejść. Z samego rana na obchód przyszedł Paweł.
- Cześć - przywitał mnie uśmiechem.
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech.
- Jak się czujesz ?
- Coraz lepiej.
- Z dzieckiem też jest wszystko w porządku więc dzisiaj idziesz do domu.
- Na prawdę ? Boże nareszcie - uradowałam się.
- Tak, więc się pakuj i do domku, tylko proszę oszczędzaj się - powiedział z troską.
- Oczywiście - uspokoiłam go. Ostrożnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafki, w której leżała torba, którą przyniosła mi manager BvB. Paweł opuścił salę i w spokoju mogłam się przebrać. Weszłam do łazienki, wygrzebałam z torby jakieś ciuchy i je ubrałam. Założyłam buty, związałam włosy w koka i byłam już gotowa. Wychodząc z łazienki zauważyłam przyjaciółkę, która siedziała na łóżku.
- Cześć kochana - podeszłam do niej i dałam jej buziaka w policzek.
- Cześć grubasku - zaśmiała się. - A ty nie powinnaś leżeć ?
- Nie, bo dzisiaj wychodzę ze szpitala - uśmiechnęłam się.
- O to super ! - ucieszyła się. - Zdążymy jeszcze na trening chłopaków
- Przepraszam, ale nie chce tam jechać. Odwiozłabyś mnie do domu ?
- Jasne - odparła. - To zbieraj się - pomogła mi się spakować i wyszłyśmy z tej " klatki ". Na reszcie wyszłam na świeże powietrze i od razu poraziło mnie słońce. Na dworze było ciepło, wszyscy chodzili w krótkich spodenkach. Skierowałyśmy się do samochodu Klaudii i ruszyłyśmy do mojego mieszkania.
- Jak tam Mario po wczorajszej imprezce ? - zapytałam zapinając pasy.
- Nic nie pamięta i dzwonił do Roberta, ale ten tak samo ma pustkę w głowie - zaśmiała się.
- Pijaki - zaśmiałam się.
- A jak ty się czujesz ? - zapytała zerkając na mnie.
- W sumie to dobrze - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Ale wiesz, że nie o to pytam.
- Tęsknie za nim cholernie ! Każdy dzień bez niego jest do dupy. Mam taką nadzieję, że przyjedzie do mnie i mnie mocno przytuli i nigdy nie puści ... - z oczu popłynęły mi łzy, spuściłam głowę.
- Może najwyższy czas mu to powiedzieć ? - spojrzała na mnie z troską.
- To i tak niczego nie zmieni .... Jeszcze dzisiaj chce wyjechać do Polski, odpocząć. - otarłam łzy. Po chwili  zaparkowałyśmy przed mym mieszkaniem. Weszłam do niego i się po nim rozejrzałam.
- Jak dawno mnie tu nie było - zaśmiałam się. Powędrowałam na górę, wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować.
- Pomóc Ci ? - zapytała wchodząc do sypialni Klaudia.
- Jakbyś mogła - posłałam jej uśmiech. Spakowałyśmy moje rzeczy te najważniejsze.
- Wiesz o której masz wylot ? - zapytała.
- Nie - odparłam. Złapałam laptopa i weszłam na internet, aby sprawdzić najbliższy lot do Polski.
- I co, znalazłaś ?
- Tak, dzisiaj o 18:00 - odparłam. Zerknęłam na zegarek i była dopiero 12:15.
- Tak wyjedziesz bez pożegnania z chłopakami ? - wypaliła.
- Lepiej będzie dla wszystkich - odparłam. Chciałam wziąć coś z portfela, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć. - Widziałaś gdzieś mój portfel ?
- Nie, a po co Ci on ?
- Mam tam nowy numer do taty - odparłam. Zeszłam na dół zobaczyć czy przypadkiem go tam nie ma. - Cholera ! - krzyknęłam.
- Co się stało ? - słyszałam jak żona Goetzego zbiega ze schodów zabijając się.
- Zostawiłam go na stadionie w gabinecie.
- No to musimy po niego pojechać - uśmiechnęła się tak jakoś dziwnie.
- A możesz jechać sama ? - chciałam się wymigać.
- O nie moja droga, jedziesz ze mną - pociągnęła mnie za rękę i wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do jej samochodu i ruszyłyśmy na Signal Iduna Park. Po 5 minutach byłyśmy już na miejscu. Niechętnie wyszłam z pojazdu.
- Idź sama - powiedziałam.
- Nie ! - złapała mnie pod rękę. Ociągałam się, ale siłą mnie tam zaciągnęła.
- Dobra to ja idę po ten cholerny portfel - rzuciłam.
- Ok, a ja idę zobaczyć do chłopaków - i się rozdzieliłyśmy. Szłam do gabinetu z nadzieją, że nie spotkam żadnego piłkarz Borussii. Na szczęście udało się, pospiesznie weszłam do środka i zaczęłam szukać mojej zguby. Znalazłam, podeszłam do okna i zobaczyłam Roberta, który się uśmiechał. Tęskniłam za tym widokiem, aż mi się ciepło na sercu zrobiło jak go zobaczyłam. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę tunelu prowadzącego na boisko. Nie chciałam tam wchodzić więc postanowiłam zaczekać na Klaudię przed nim. Stałam tak przez jakieś 6 minut, a jej nadal nie było. Postanowiłam jednak pójść po nią. Niechętnie szłam przez ten tunel. Ustałam przed samym końcem i wzięłam głęboki oddech. Zebrałam się w sobie i pewnym krokiem weszłam na boisko. Cały czas w głowie powtarzałam sobie, żeby nie patrzeć na Lewandowskiego. Chłopaki byli tak zajęci treningiem, że nawet mnie nie zauważyli. Podeszłam do przyjaciółki i trenera :
- Witam trenerze - uśmiechnęłam się stając przed nim.
- Weronika ! - krzyknął i wziął mnie na ręce.
- Boże proszę mnie postawić na ziemię, bo trener sobie coś jeszcze zrobi - zaśmiałam się. Jurgen na moją prośbę postawił mnie. Chłopaki musieli to słyszeć, bo w kilka sekund okrążyli mnie.
- Na reszcie Cię wypuścili ! - krzyknął Kuba i mnie mocno przytulił.
- Kubusiu wiem, że mnie kochasz, ale nie musisz mnie dusić. - zaśmiałam się, a on razem ze mną. Każdy po kolei się ze mną przytulił i teraz wypadło na Lewego.
- Cześć - posłał mi uśmiech i mnie przytulił. Zdziwiło mnie to, ale odwzajemniłam uścisk. Poczułam jego zapach, nie chciałam od niego odejść.
- Tęskniłam ...- szepnęłam mu do ucha tak, aby nikt nie słyszał. Odsunęliśmy się od siebie.
- Kiedy wyszłaś ze szpitala ? - zapytał Reus szczerząc się.
- Jakieś 20 minut temu - odparłam, po czym wszyscy zaczęli się śmiać.
- Wracasz do nas ? - rzucił Gundogan.
- Niestety nie, mam zwolnienie z pracy i ... - zawahałam się. - i dzisiaj wjeżdżam do Polski.
- Na stałe ? - zapytał Piszczek.
- Nie tylko na kilka dni lub na tydzień.
- O nie, ja Ci nie pozwolę wyjechać - stwierdził Mario.
- Jesteś kochany, ale muszę odpocząć - posłałam mu uśmiech.
- My tez Ci nie damy wyjechać - zaprotestowali wszyscy tu obecni.
- Proszę nie utrudniajcie mi - z oczu popłynęły mi łzy - I przez was będę płakać.
- Miała wyjechać bez pożegnania - wtrąciła się Klaudia.
- Co ? - oburzył się Błaszczykowski - Nie pożegnała byś się ze swoim "bratem" ?
- Chciałam uniknąć płaczu, a poza tym jakbym się z wami nie pożegnała to było by dla wszystkich łatwiej - spojrzałam na Lewandowskiego i dostrzegłam jak po jego policzku spływa łza.
- Ty chyba sobie żartujesz ? - rzucił Roman.
- Przepraszam was - spuściłam głowę i wpatrywałam się w boisko.
- Chłopaki nie męczcie mi mojego grubaska - wtrąciła się przyjaciółka.
- Ale zaraz dostaniesz kopa w tyłek - pogroziłam jej - Zobaczymy jak ty będziesz w ciąży - powiedziałam spoglądając na Goetzego i na przyjaciółkę.
- A właśnie jak już jesteśmy przy tym temacie, to musimy wam coś powiedzieć - uśmiechnął się młody piłkarz.
- Spodziewamy się dziecka ! - krzyknęła radośnie młoda polka.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś ? - wkurzyło mnie to, że nie raczyła mi o tym powiedzieć, ale cieszę się z tej wiadomości.
- Chcieliśmy to ogłosić kal będą wszyscy i to właśnie nastąpiło dzisiaj - zaśmiała się.
- No to gratuluję - podeszłam do nich i im pogratulowałam. - Który miesiąc ?
- Pierwszy - odparła. Każdy po kolei im gratulował.
- Ja będę uciekać, bo muszę się jeszcze spakować - rzuciłam.
- Tylko wróć do nas - uśmiechnął się Jurgen. Z każdym piłkarzem się przytuliłam i się rozpłakałam. Ostatni pożegnał się ze mną Lewy.
- Przepraszam Cię za wszystko - szeptałam mu do ucha. - Obiecuję, że wrócę. Kocham Cię - Chciałam go pocałować, ale dałam mu jedynie buziaka w policzek. Popłakałam się jak bóbr. Stojąc tak przy Robercie, zauważyłam jak z jego oczy cisną łzy.
- Nie płacz ... - otarłam mu łzy i odeszłam. - Do zobaczenia wkrótce - skierowałam się do wszystkich i zniknęłam w tunelu. Oparłam się o ścianę i osunęłam się. Schowałam twarz w dłonie i nie mogłam opanować płaczu.
- Cicho nie płacz - przykucnęłam do mnie Klaudia i mnie przytuliła. Przez moment tak siedziałyśmy, ale nareszcie się ogarnęłam.
- Przepraszam, dlatego nie chciałam się z nimi żegnać - wstałam i poszłam dalej. Bez słowa poszłyśmy do samochodu. W ciszy jechałyśmy do mojego mieszkania. Gdy byłyśmy już na miejscu, weszłyśmy do środka.
- Chcesz coś do picia ? - zapytałam kierując się do kuchni.
- Soku pomarańczowego - przyjaciółka usiadła na krześle przed barkiem. Nalałam jej w szklankę soku i postawiłam go przed nią.
- Weronika na pewno chcesz wyjechać ? - zapytała.
- Oczywiście, że nie chce, ale może mi to lepiej zrobi ?
- No jak wolisz - rzuciła.
- Może obejrzymy jakiś film ? - zaproponowałam.
- Jasne - i ruszyłyśmy na kanapę w salonie. Klaudia wybrała jakąś komedię i zaczęłyśmy oglądać. Po jakiś 2 godzinach, skończyła się. Spojrzałam na zegarek i była już 17:00.
- Czas się zbierać - powiedziałam i wstałam z sofy. Poszłam na górę po walizki. Zabrałam je i wraz z przyjaciółką ruszyłyśmy do wyjścia. Zakluczyłam drzwi i siedziałam już w aucie. Ruszyłyśmy na lotnisko. Przez całą drogę patrzyłam przez okno i przypominałam sobie momenty spędzone z mężczyzną, którego kocham najmocniej na świecie. Nigdy tego nie zapomnę. Po pół godzinie byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy z auta, wzięłam walizkę i ruszyłam. Za mną szła przyjaciółka. Weszłyśmy do środka, był tłum, że nie dało się przejść. Udało się. Ustałyśmy przed bramką do odprawy.
- Czas się pożegnać - odwróciłam się do Klaudii.
- Niestety - jej oczy napełniły się łzami tak jak moje.
- Tylko nie becz- zaśmiałam się i w tym samym momencie poleciały mi łzy.
- Będę tęsknić - rzuciła się na mnie.
- Ja też, ale będę dzwonić codziennie - powiedziałam przez łzy. - Idź już, bo zaraz zmienię zdanie i zostanę - przytuliłam Klaudię jak najmocniej. Odeszła, a ja jej pomachałam. Ustałam w kolejce na odprawę. Stojąc w tej kolejce, strasznie mi się nudziło.
- Weronika ! - usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Roberta w moją stronę.
- Robert ? - zdziwiłam się.
- Proszę nie wyjeżdżaj ! - podbiegł do mnie i powiedział zdyszany.
- Muszę odpocząć, przez te ostatnie dni na niczym nie mogłam się skupić. Zraniłam Cię i straciłam przez własną głupotę. - spojrzałam mu w oczy.
- Nie mów tak, nie straciłaś mnie, a Cię nadal kocham - ukląkł przede mną - Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na zmieni i zostaniesz moją żoną ? - wyją piękny pierścionek i z oczu polały mi się łzy.
- Robert ja nie wiem co mam powiedzieć ... - rzuciłam.
- Powiedz " tak " ! - krzyknęli ludzie, którzy nam się przyglądali.
- TAK ! TAK ! TAK ! - wykrzyczałam i Robert założył mi pierścionek na palec. Wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić w okół własnej osi.
- Kocham Cię ! - pocałował mnie namiętnie.
- Ja Ciebie też !
- Proszę pani już czas - wtrącił się ochroniarz.
- Przepraszam bardzo, ale ja nigdzie nie lecę - uśmiechnęłam się. Wzięłam walizkę i złapałam Roberta za rękę.
- Jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi - pocałowałam go.
- Daj tą walizkę - i wziął ja ode mnie. Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do samochodu Lewego. Pojechaliśmy do jego mieszkania .... (...)
**************************************************************
Wiem, że wam się spodoba ten rozdział <3 Komentarze mile widziane :)

Pierścionek zaręczynowy *.*

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 27

Szedłem korytarzem, gdy nagle natknąłem się na .... na matkę Weroniki. Miałem już wychodzić ze szpitale, ale zaczepiła mnie.
- Robert ? - zapytała niepewnie.
- Tak - odpowiedziałem.
- Wiesz, w której sali leży Weronika ?
- Tak, ale nie powiem pani.
- Czemu ? - zrobiła dziwną minę.
- Bo tylko ją pani zdenerwuje, a ona teraz potrzebuje dużo odpoczynku, bo prawie straciła dziecko - odparłem.
- Jestem jej matką i mam prawo się z nią widzieć ! - krzyknęła.
- Nie krzycz. Tak jesteś jej matką, która odbiła jej faceta i ją zraniłaś. Proszę Cie nie idź do niej i tak już dużo wycierpiała, zerwałem z nią i tą ją zabolało więc dajcie jej spokój. - rzuciłem. - Do widzenia.
- Ale ... - nie zdążyła nic powiedzieć, bo odszedłem. Jednak rodzicielka polki podążyła za mną. - Poczekaj.
- Spieszę się.
- Możemy porozmawiać ? - zapytała.
- Dobrze, ale krótko. Więc słucham - szczerze mówiąc nie miałem ochoty z nią rozmawiać, bo wiedziałem, że to będzie trudne.
- Czemu z nią zerwałeś ? - rzuciła.
- Spotkała się z tym całym Kamilem nic mi nie mówiąc i jeszcze się z nim całowała.
- I to jest powód, żeby zerwać z nią ?
- To i tak już nie ma znaczenia, bo to jest już zamknięty rozdział - spuściłem głowę.
- Ci to nie jest obojętnie, ty nadal ją kochasz i nadal Ci na niej zależy. - spojrzała mi prosto w oczy. Po mimo tego, że siedziała w więzieniu to jest naprawdę miłą osobą, przynajmniej mi się tak wydaję.
- Nie ważne. Mam jedno pytanie - rzuciłem. - Przecież pani siedzi w więzieniu ... - w sumie to nie było pytanie.
- Tak siedzę w więzieniu, ale wypuścili mnie na przepustce i pozwolili przyjechać tutaj do córki - powiedziała.
- A tak w ogóle to skąd pani wiedziała, że Weronika jest w szpitalu ? I pozwolili pani samej przyjechać do Dortmundu, nie boją się, że pani może uciec ? - wiele pytań mi się nasuwało.
- Po pierwsze mów mi Agnieszka - posłała mi uśmiech. - Przeczytałam w gazecie, że trafiła tutaj, nawet do Polski już dochodzą takie informacje. Nie oczywiście, że przyjechali ze mną funkcjonariusze policji i patrz, stoją tam - odwróciła  się i wskazała w stronę dwóch policjantów.
- Rozumiem. - odparłem. - Przepraszam bardzo, ale ja naprawdę muszę już iść, bo dzisiaj mam ważny mecz i proszę, nie odwiedzaj na razie Weroniki.
- Dobrze obiecuje - uszanowała moją prośbę. Pożegnałem się i szybkim krokiem ruszyłem na Signal Iduna Park. W mgnieniu oka się tam znalazłem. Wszedłem do środka, skierowałem się do szatni. Otworzyłem od niej drzwi i byli już wszyscy. Przebraliśmy się i ruszyliśmy na murawę, się rozciągać, na wszelki wypadek wziąłem ze sobą telefon.
- E Lewusek wiesz może czy dzisiaj będzie z nami Klaudia ? - zapytał Goetze.
- Goetzuś, a to moja żona czy twoja ? - zaśmiałem się.
- No moja, ale nie rozmawiałem z nią dzisiaj praktycznie.
- No to jak jej nie ma, to pewnie została z Weroniką, aby dotrzymać jej towarzystwa - uśmiechnąłem się.
- Na pewno - zaczęliśmy ćwiczyć. Oczywiście na boisku nie brakowało kamer, które nas nagrywały. W połowie rozgrzewki dostałem sms'a od polki. Napisała w nim, żebym się uśmiechnął, nie przejmował się niczym i żebym skupił się na meczu. Odpisałem jej, że ten uśmiech jest dla niej, nie dostałem odpowiedzi. Schowałem komórkę do kieszeni i wróciłem do ćwiczeń. Rozciągaliśmy się jeszcze przez jakiś 20 minut. Trener zawołał nas do siebie i poszliśmy do szatni, aby ustalić ostatnie zmiany przed meczem.
- No to już wszystko wiecie - powiedział Jurgen. - A teraz wyjdziecie na boisko i dacie z siebie wszystko. Wierze, że wygracie, my wygramy. Zróbmy to dla kibiców, a w szczególności dla Weroniki, której nie ma dzisiaj z nami.
- Wygramy to ! - krzyknął Piszczek.
- BORUUUUUSIA ! - wykonaliśmy nasz okrzyk i zdeterminowani wyszliśmy z szatni. Czekaliśmy w tunelu na drużynę Szachtara. Długo to nie trwało, wyszliśmy na murawę i od razu usłyszeliśmy naszych kibiców. Ustawiliśmy się na nasze pozycję i usłyszeliśmy gwizdek sędziego. Rozpoczęło się najważniejsze starcie w tym momencie. Nie wyszliśmy w podstawowej 11, ponieważ z a Hummels'a grał Felipe. Pierwsza połowa zdecydowanie należała do nas i w 31 minucie po rzucie rożnym, Santana strzelił pięknego gola główką. W 37' miałem szansę na trafienie do bramki, ale postanowiłem podać do Goetzego, który kopnął piłkę do bramki. Byliśmy bardzo szczęśliwi, bo prowadziliśmy 2:0. Po bramce, Mario podbiegł do mnie i zrobiliśmy to. Minęło 45 minut i w dobrych humorach zeszliśmy do szatni.
- Brawo pieski ! - krzyczał ze szczęścia Klopp. Wszyscy pogratulowali zdobywcy pierwszej bramki. Zmieniliśmy koszulki i ruszyliśmy na boisko. Tą połowę rozpoczęła drużyna Szachtara. Powoli zbliżał się koniec meczu. Widać było po nas, że dwie bramki to dla nas za mało. Nasze pragnienie zaspokoił Kuba, który w 59' strzelił bramkę na 3:0 po błędzie bramkarza przeciwnej drużyny. Już całkiem zabraliśmy piłkarzą Szachtara nadzieje na wygraną, ale nie poddawali się. Walczyli do końca, ale nie udało im się. Szybko zleciała ta końcówka meczu, 90 minut minęło. Podziękowaliśmy przeciwniką za  dobrą grę, nasza cała drużyna zebrała się i jak mamy to w zwyczaju, podziękowaliśmy kibicom za wspaniały doping. Dortmundczycy dodają nam przyspieszenia, są z nami gdy wygramy i gdy odniesiemy porażkę. Gdy im dziękowaliśmy słyszeliśmy jak śpiewają hymn Borussii. Wszyscy szczęśliwi poszliśmy do szatni. Oczywiście nie odbyło się bez alkoholu w szatni. Każdy wypił po lampce szampana, aby uczcić zwycięstwo.
- I oto właśnie chodziło ! - szczerzył się Jurgen. Po mimo zmęczenia to żaden z nas nie chciał wracać do domu.
- To idziemy na balet, aby opić nasze pewne miejsce w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów - powiedział Schmelzer, a my przytaknęliśmy.
- Ale zanim się upijecie to może zadzwonimy do Weroniki ? - zapytał trener i nie czekając na odpowiedź, sięgnął po telefon. Postanowił włączyć głośnomówiący :
- Halo ? - usłyszeliśmy radosny głos dziewczyny.
- Weronika ! - krzyknął Reus.
- Reusik - zaśmiała się. - Gratuluje wam wygranej ! Gratulacje Santana ! Piękny gol. Daliście z siebie wszystko i zasłużyliście na wygraną. Przepraszam was, że mnie z wami nie było. Idźcie świętować, kocham was i całuję - przesłała nam buziaki.
- Dziękuje - odparł Felipe.
- Nie masz za co przepraszać, byłaś tutaj z nami, w naszych serduchach i duchem - rzucił Roman z uśmiechem.
- My też Cię kochamy - dorzucił Błaszczykowski.
- Dobra ja kończę, bo jestem zmęczona - powiedziała. - Miłej imprezy, papap - i się rozłączyła. Jak miło było usłyszeć jej głos, chciałem do niej iść i ją pocałować, ale tego nie zrobiłem. Wszyscy weszli pod prysznice i się przebrali. Po kolei wychodziliśmy z pomieszczenia i każdy z nas musiał udzielić wywiadu.
- Robercie Lewandowski ! - usłyszałem swoje imię i nazwisko. Wołał mnie młody chłopak, podszedłem do niego.
- Tak ? - zapytałem.
- Odpowie pan na kilka pytań ?
- Z przyjemnością - posłałem mu uśmiech.
- Czy jest pan zadowolony z wyniku meczu ? - zapytał.
- Oczywiście, że tak. Każdy z nas jest szczęśliwy z wygranej, zasłużyliśmy na to, daliśmy z siebie wszystko i oto nam chodziło - odpowiedziałem z uśmiechem.
- W dzisiejszym meczu nie strzeliłeś gola, ale asystowałeś przy dwóch bramkach, jak się z tym czujesz ?
- Oczywiście bym był szczęśliwy gdybym trafił gola, ale z asyst też jestem zadowolony, bo dałem coś z siebie, aby koledzy mogli strzelić gole.
- Rozumiem. Przez ostatnie parę dni, wszystkie gazety piszą o tym, że twoja dziewczyna leży w szpitalu i mogła stracić dziecko, czy to prawda ? - nie chciałem na to odpowiedzieć, ale jak mus to mus.
- Tak to prawda, ale jest już dobrze - odparłem niechętnie.
- A czy to prawda, że ona Cię zdradziła ?
- Przepraszam, ale nie mam zamiaru rozmawiać o sprawach osobistych - rzuciłem i odszedłem. Ten dziennikarz wołał za mną, ale nie zwracałem uwagi. Całą gromadką ruszyliśmy do klubu. Po chwili dotarliśmy do Club-Synchron. Usiedliśmy przy stoliku, podeszła do nas kelnerka i zamówiliśmy napoje z procentami. Bawiliśmy się do 5 rano, każdy się dobrze bawił. Wszyscy ledwo co stali na nogach, nawet trener się upił. Przed 6:00, porozjeżdżaliśmy się do domów. Chyba z 5 minut stałem przed drzwiami, bo nie mogłem trafić na dzwonek. Nareszcie mi się udało, otworzyła mi mama.
- Boże jak ty wyglądasz ? - przeraziła się moim stanem.
- Ma.. mamo, kocham Cię.
- Tak, tak.... właź do środka. - wzięła mnie pod rękę i zaniosła do sypialni. Trochę trudno jej było wejść ze mną po schodach, ale udało jej się. Położyła mnie na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
***************************************************************
Trochę krótki wyszedł :) Komentarze mile widziane <3

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 26

Obudziłam się o 7:00. Nadal nie wierzyłam w to co się wczoraj stało. Wszystko zepsułam. Wzięłam telefon do ręki i oglądałam zdjęcia moje z Robertem. Na tych zdjęciach byliśmy tacy szczęśliwi i to wszystko prysło w kilka minut. Po moim policzku poleciało kilka łez. Otarłam je i odłożyłam telefon na półkę. Wpatrywałam się w okno bez celu, usłyszałam pukanie do drzwi :
- Proszę - powiedziałam niechętnie. Do sali wszedł Paweł.
- Cześć, jak się czujesz ? - posłał mi uśmiech.
- Cześć, dobrze - musiałam skłamać, fizycznie oczywiście czułam się dobrze, ale psychicznie niestety nie.
- To się ciesze.
- Kiedy stąd wyjdę ? 
- Za kilka dni - odparł.
- Paweł .... - spojrzałam na niego.
- Tak ? - usiadł na krześle przy łóżku.
- Był tu może Robert ? - miałam nadzieje, że odpowie "tak".
- Niestety, ale nie ... - wstał i wyszedł, ponieważ chyba wyczuł, że chce zostać sama. Czemu to mnie spotyka ? Nigdy nie mogę być szczęśliwa.... Ponownie usłyszałam pukanie, ale tym razem nic nie powiedziałam, bo do sali weszła Klaudia.
- Cześć kochana - podeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek.
- Cześć - odparłam bez entuzjazmu patrząc wciąż przez okno. 
- Przyniosłam Ci owoce, warzywa - zaczęła wyciągać z torby jakieś jedzenia, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyłączyłam się, nie słyszałam co przyjaciółka do mnie mówiła.
- Weronika jesteś taka jakaś nieobecna.... Coś się stało ? - potrząsnęła mną.
- Tak ! Zerwał ze mną ! Rozumiesz ?! - krzyczałam i ponownie się rozpłakałam.
- Co ? ... - od razu mnie przytuliła. - Ale jak to ?
- Normalnie - zaczęłam opowiadać jej to wszystko i nadal nie mogła w to uwierzyć. Gdy już ochłonęłam, zmieniłam temat.
- Kiedy chłopaki grają mecz ze Szachtarem ? - zapytałam.
- Dzisiaj - odparła z lekkim uśmiechem.
- Jezu przecież ja z nimi nie pogadałam - trochę się wystraszyłam.
- Nie martw się, dzisiaj do Ciebie przychodzą po treningu razem z trenerem - zaśmiałam się. 
- O boże ten zwierzyniec tutaj ? - zaśmiałam się, przy Klaudii umiałam się rozweselić, ponieważ ona umiała mi poprawić humor. - Przecież ich tu nie pomieszczę
- Będziesz musiała z każdym osobno wziąć - powiedziała tak jakby się tego obawiała, ale ja się tego obawiałam, obawiałam się spotkania z Lewym.
- Poradzę sobie - uśmiechnęłam się do niej. Przerwał nam dzwoniący telefon Klaudii. Odebrała i przez krótki czas rozmawiała, domyśliłam się, że to był Mario.
- Nasze kochane pieseczki już są - powiedziała rozłączając się. - Pewnie zaraz tu będą. - nie myliła się, bo w tym samym momencie weszli do sali.
- Weronika ! - ucieszył się na mój widok Marco, który wszedł jako pierwszy do sali. Zaraz po nim wchodzili następni, aż w końcu ostatni wszedł Lewandowski. Spojrzałam się na niego, ale on nawet przez chwilę nie popatrzył na mnie.
- Witaj Weroniko, jak się czujesz ? - zapytał Jurgen.
- Już coraz lepiej, za kilka dni powinnam wyjść ze szpitala - uśmiechnęłam się. 
- To dobrze - odwzajemnił uśmiech. - Powiedziała Ci Klaudia po co tu przyszliśmy ? 
- Tak owszem, więc co zaczynamy ? - zapytałam szczerząc się. 
- Oczywiście.
- Tylko każdy będzie po kolei, dobrze ? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedzieli chórem, oprócz Roberta.
- Więc kto pierwszy ? - podniosłam brwi do góry i na dół.
- Ja ! - wyrwał się Mario, po czym wszyscy zaczęli się śmiać. Reszta zawodników BvB wyszła i zostałam sama z Goetze.
- Mario wiesz, że musisz się dzisiaj skupić, wszyscy liczą na Ciebie i Roberta, ale to ty częściej strzelasz bramki i nie możesz tym razem zawieść, chociaż nie musisz strzelić gola, ale możesz złapać asystę - uśmiechnęłam się i zaczęłam tą swoją gadkę. Po Goetze wchodzili następni, aż w końcu przyszedł czas na Lewandowskiego. Bałam się, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zapukał :
- Wejdź - powiedziałam i uczynił to. - Usiądź - wskazałam na krzesełko, podszedł i usiadł. - Przed tobą ważny mecz, te spotkanie zaważy nad tym czy wejdziecie do ćwierćfinału LM czy nie. Tak jak wszyscy musisz się postarać, ale ty musisz dać z siebie więcej niż 100 % Kibice liczą na Ciebie jak i na resztę drużyny. - przez całą rozmowę patrzyliśmy się na siebie. Gdy skończyłam rozmawiać myślałam, że wstanie i wyjdzie, ale został.
- Jak się czujesz ? - zapytał.
- Z dzieckiem wszystko dobrze, ale nie wiem jak ze mną. Nic mi się nie chce od naszego rozstania - powiedziałam i spuściłam głowę. - A ty jak się czujesz ?
- Musisz dbać o siebie. Jakoś daję radę - widziałam, że skłamał, ale nic nie chciała mówić. - Kiedy wychodzisz ?
- Za kilka dni i wyjeżdżam do Polski.... - nie chciałam mu tego mówić, ale nie wytrzymałam.
- Jak to ? Ale tak na stałe ? - w jego oczach dostrzegłam smutek.
- Jeszcze nie wiem, ale wiem jedno.... chce od tego wszystkiego odpocząć, przemyśleć parę spraw i później się zobaczy - powstrzymywałam łzy, które napłynęły mi do oczu, ale niestety nie udało się. 
- Rozumiem, proszę nie płacz - chciał otrzeć moje łzy, ale do sali weszli chłopaki.
- Oj chyba przeszkodziliśmy ? - rzucił Kuba.
- Nie ja już muszę lecieć - powiedział Robert i wyszedł. Posmutniałam po jego wyjściu i inni to zauważyli.
- Nie przejmuj się, wszystko się między wami ułoży - podszedł do mnie Piszczek i mnie przytulił.
- Ale o co chodzi ? - wypalił Mats.
- To on wam jeszcze nie powiedział ? - zapytałam zdziwiona.
- Ale czego ?! - dopytywał się Hummels.
- On zerwał ze mną. - powiedziałam i wszyscy zebrani zamarli. Nawet trener stał z otwartą buzią. Dość długo trwała ta cisza, więc postanowiłam ją przerwać. - Nie przejmujcie się teraz, musicie skupić się na meczu - posłałam im uśmiech.
- Ale przecież byliście taką idealną parą i jeszcze będziecie mieli dziecko - udało się coś powiedzieć Moritzowi.
- Może tak miało być - odparłam
- Dobra chłopcy, nie męczcie naszej ukochanej pani psycholog - wrócił na ziemię Klopp i posłał mi uśmiech. - Weronika rozmawiałem z twoim lekarzem i powiedział, że teraz przez jakiś czas nie możesz się przemęczać i to znaczy, że daje Ci zwolnienie, niechętnie - zaśmiał się.
- Tak wiem - uśmiechnęłam się. - Przepraszam kochanie, że z wami mnie nie będzie na stadionie, ale będę z wami duchem - zwróciłam się do piłkarzy. Okrążyli moje łóżko dookoła i złapali się za ręce. Wiedziałam o co chodzi, zawsze tak robili przed meczem.
- Niech Weronika szybko wraca do zdrowia i Boże czuwaj nad nią i nad nami w dzisiejszym meczu, abyśmy wygrali i byli bezpieczni - powiedział Jurgen.
- Amen ! - powiedzieliśmy.
- BORUUUUUSIA ! - krzyknęli chłopaki, zawsze robią to w szatni. Dzisiaj zrobili wyjątek i zrobili to w szpitalu, specjalnie dla mnie.
- Kocham was ! - rzuciłam i po moich policzkach spłynęły krople łez.
- Też Cię kochamy - rzucili i mnie przytulili.
- Dobra koniec tych czułości - zaśmiałam się - Idźcie już na stadion i trenować, i macie to wygrać, a jak nie to nakopie wam do tyłków.
- Dla Ciebie wygram - posłał mi uśmiech Kuba. Błaszczykowski jest jak mój straszy brat, z nim mogę o wszystkim porozmawiać, przy nim czuje się bezpieczniej.
- Dziękuje - odwzajemniłam uśmiech. - Będę was oglądać w TV, a teraz uciekajcie - pożegnali się i wyszli. Została tylko managera BvB.
- A ty nie idziesz na mecz ? - zdziwiłam się. 
- Nie, dzisiaj dotrzymam Ci towarzystwa chyba, że nie chcesz to sobie pójdę - uśmiechnęła się.
- Będzie super jak zostaniesz - odwzajemniłam uśmiech. - Klaudia, bo jak ja wyjdę ze szpitala to wyjeżdżam do Polski ... - powiedziałam obawiając się jej reakcji.
- Nie dziwię się, ale tak na stałe ? - wiedziałam, że nie jest tym zachwycona.
- Sama nie wiem, ale na razie chce o wszystkim choć na chwilę zapomnieć - odparłam.
- Rozumiem - posłała mi lekki uśmiech. - Włączamy telewizor, bo zaraz się zacznie - rzuciłam podekscytowana, złapałam za pilot i włączyłam. Akurat na murawie byli chłopaki, którzy się rozgrzewali. Zauważyłam Roberta, który ćwiczył z Marco i Mario, ale było widać, że jest smutny.
- Patrz Mario - uradowała się Klaudia, gdy zobaczyła swojego męża.
- Jak zwykle humorek im dopisuje - rzuciłam. Sięgnęłam po komórkę i napisałam sms'a do Lewego :
* Proszę Cię, uśmiechnij się, nie przejmuj się niczym, a na pewno nie mną :) Skup się na meczu i uśmiechnij tą swoją mordkę :) *
Miałam nadzieje, że przeczyta tą wiadomość. Spojrzałam się na telewizor i dostrzegłam Roberta z telefonem w ręku. Gdy czytał tego sms'a to na jego twarzy pojawił się uśmiech. Po chwili usłyszałam dźwięk wiadomości.
* Ten uśmiech to dla Ciebie :) Trzymaj kciuki za mn... za nas. *
Nic mu nie odpisałam :
- Z kim ty tak piszesz ? - zapytała zaciekawiona przyjaciółka.
- Z Robertem - odparłam. Pokazałam jej sms'y i spojrzała na mnie z dziwnym wzrokiem.
- Nie rozumiem was, kochacie się, a nie jesteście razem ...
- Najwyraźniej musi tak być - odparłam - Cicho, wychodzą ...
Robert :
Po wczorajszym, męczącym dniu pojechałem do domu i od razu zasnąłem. 
Obudziłem się o 6:00, bo na 7:00 mieliśmy trening. Wygramoliłem się z łóżka i zszedłem na dół po cichu, aby nie obudzić Mileny i mamy. Zrobiłem sobie śniadanie, zjadłem je i pozmywałem po sobie naczynia. Szedłem już na górę i po drodze spotkałem siostrę :
- A ty co tak wcześnie wstałeś ? - zapytała zaspana.
- Na 7:00 mam trening - odparłem. - Mam nadzieje, że Cię nie obudziłem ?
- Nie no coś ty - uśmiechnęła się, podeszła do mnie i dała mi buziaka.
- Dobra ja uciekam, bo jest już 6:30 i zaraz się spóźnię na trening. - poszedłem do swojego pokoju, a Milena za mną. Złapałem za torbę i spakowałem do niej strój, korki, ręcznik i wodę. 
- Rooobuś - zaczęła się kręcić jak mała dziewczynka. 
- Co chcesz ? - znałem to, zawsze tak robiła jak coś chciała.
- Zabierzesz mnie ze sobą na trening ? - zatrzepotała rzęsami.
- Hahaha, jasne tylko pospiesz się, bo jak się przez Ciebie spóźnię to Cię zabije.
- Już lece - i zniknęła. Zajrzałem do pokoju mamy, aby upewnić się, że śpi. Spała sobie słodko, po cichu zamknąłem drzwi od jej sypialni i zszedłem na dół. Gdy byłem już w kuchni, wziąłem kartkę i długopis. Napisałem informację na kartce rodzicielce :
" Mamo jestem na treningu, wziąłem ze sobą Milenę więc się nie martw ;* Miłego dnia Ci życzę :)  "
                                                                                                                                   Robert
Położyłem kawałek papieru na stole i kierowałem się do wyjścia. 
- Milena ruchy ! - krzyknąłem z dołu. Po chwili moja siostra była już gotowa.
- To co jedziemy - uśmiechnęła się. Spojrzałem na zegarek, który miałem na ręce. Była już 6:45 . Wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do auta. Rzuciłem torbę treningową na tylne siedzenie i ruszyliśmy w stronę stadionu z piskiem opon. Jechałem jak najszybciej.
- Robert zwolnij trochę - powiedziała. 
- Nie mogę, bo przez kogoś spóźnię się na trening. - spojrzałem na nią. Nic nie odpowiedziała. Co chwila spoglądałem na zegarek. Po 10 minutach byliśmy już pod stadionem. Akurat była już 6:55. Sięgnąłem po torbę i wysiadłem z samochodu.
- Zamknij auto ja muszę biec. - rzuciłem jej kluczyki i pędem ruszyłem do środka. Biegłem ile sił w nogach, wpadłem do szatni  gdzie czekali tak Kuba i Łukasz.
- No nareszcie jesteś ! - uśmiechnął się Piszczek.
- Sory, że tak późno, ale Milena chciała dzisiaj iść na trening - szybko się przebrałem i we trójkę ruszyliśmy na murawę.
- Lewy będziemy musieli pogadać - rzucił Błaszczykowski.
- O czym ?
- Ty już wiesz o czym - spojrzał na mnie z dziwnym wzrokiem. Postanowiłem nic mu nie odpowiedzieć, bo i tak będę musiał z nim o tym pogadać. Wbiegliśmy do tunelu i znaleźliśmy się przy innych kolegach z drużyny.
- Ile na was ma się czekać ? - zapytał trener.
- Przepraszamy - odpowiedzieliśmy równo.
- Dobra, na początek 10 kółek - rzucił Jurgen, a my zaczęliśmy biegać. Zauważyłem, że Leo cały czas patrzy się na trybuny, rozejrzałem się po nich i dostrzegłem moją siostrzyczkę, która szczerzyła się do niego jak nastolatka. Podbiegłem do kolegi z drużyny :
- A Ci ślinka cieknie - zaśmiałem się.
- Co ? - oprzytomniał.
- Mówię, że Ci ślinka cieknie jak widzisz moją siostrę.
- Nie prawda - kłócił się.
- Dobra, dobra ty tu już się nie kłóć. Podoba Ci się Milena ? - zapytałem.
- Jak ją widzę to od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ona jest taka piękna, jak na nią patrze to po prostu rozbieram ją wzrokiem - mówił jak najęty.
- Ej, ej Leo nie zapomnij, że nadal rozmawiamy o mojej siostrze - zaśmiałem się.
- Oj no przepraszam, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Wiesz chyba jak to jest ? Pewnie jak patrzysz na Weronikę to tak samo robisz - też musiał wspomnieć o niej, kiedy ja chce o niej zapomnieć.  Nic nie mówiąc odbiegłem od niego i zwolniłem, aby byś sam na samym końcu. Przez ostatnie kółka do nikogo się nie odzywałem. Skończyliśmy biegać i podzieliliśmy się na dwie drużyny.
- Lewy grasz w drużynie z Kubą, Piszczkiem, Mario, Marco, Romanem, Matsem, Santaną, Leitnerem, Leo i Benderem. Pozostali razem - powiedział Klopp i pobiegliśmy na swoje miejsca. Rozpoczęliśmy grę, przez długi czas żaden z nas nie mógł trafić do bramki. Pod koniec meczu udało mi się strzelić gola po dobrym podaniu Mario. Wygraliśmy 1:0. Zmęczeni podeszliśmy do trenera.
- Bardzo dobrze chłopaki, a teraz idziecie pod prysznic i czekajcie na mnie przed stadionem.
- A po co ? - zapytał Goetze.
- Zobaczycie - zaśmiał się i wyszedł. Wszyscy ruszyliśmy do szatni. Weszliśmy pod prysznice i wzięliśmy odświeżający prysznic. Po jakiś 10 minutach byliśmy już gotowi i czekaliśmy na trenera. Po chwili przed stadion wyszła Milena.
- Jedziemy do domu ?  - zapytała spoglądając na Leonardo. 
- Musisz wrócić autobusem, bo trener coś chce - odpowiedziałem.
- No dobrze, to do zobaczenia - dała mi buziaka w policzek. - Pa chłopaki.
- Pa - powiedzieli równocześnie. Gdy siostra oddaliła się od nas, zjawił się tata Klopp.
- No to jedziemy - uśmiechnął się.
- Gdzie ?! - zapytał Leitner.
- Do szpitala, do Weroniki - gdy to powiedział, zamarłem.
- Po co ? - wypaliłem.
- Jak to po co ? Dzisiaj macie mecz i musicie porozmawiać z psychologiem, a że Weronika nie może do nas przyjść to my odwiedzimy ją. - każdy rozszedł się do swojego auta i po kolei ruszyliśmy do Elizabeth-Klinik. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu i ruszyliśmy pod sale nr 200. Jurgen zapukał w drzwi i wszyscy weszliśmy do niej. Gdy wchodziłem do sali to matka mojego dziecka nie spuszczała ze mnie wzroku. Przywitała się z nami i od razu przeszliśmy do sesji. Byłem ostatni i dowiedziałem się, że wyjeżdża do Polski, gdy tylko stąd wyjdzie. Gdy skończyliśmy rozmowę, weszli do nas pozostali. Szybko ulotniłem się, bo chciało mi się płakać. Szedłem korytarzem gdy nagle natknąłem się na ..........
***********************************************************
Przepraszam, że tak późno wstawiam, ale dopiero co weszłam na kompa :C Ale mam nadzieje, że podoba wam się <3

sobota, 16 marca 2013

Informacja

26 rozdział pojawi się dopiero jutro, bo dzisiaj nie miałam czasu go napisać, ponieważ nauka i mecz <3

środa, 13 marca 2013

Rozdział 25

[...] Gdy nagle zauważyłem jak Weronika osuwa się na ziemię. Szybko podbiegłem do niej.
- Boże Weronika, odezwij się ! - nie reagowała na nic, złapałem za telefon i zadzwoniłem po pogotowie. Gdy skończyłem rozmawiać, do domu weszła Klaudia.
- Boże ! Co się stało ? - zapytała podbiegając do mnie i Weroniki, uklękła przy nas.
- Nie wiem ... już wychodziłem i zobaczyłem jak upada - po moich policzkach poleciała łza. W tym momencie czułem strach i nienawiść, miałem mieszane uczucia. Po 10 minutach przyjechało pogotowie i ją zabrało :
- Do jakiego szpitala ją zabieracie ? - zapytała żona Mario.
- Do Elisabeth-Klinik - odpowiedział ratownik i pojechali. Po wyjściu ratowników stałem jak słup soli.
- Robert ona od tak by nie straciła przytomności, co się stało ? - wziąłem gazetę, która leżała na ziemi i jej podałem.
- To się stało ! - odparłem.
- Lewy to nie tak - Klaudia spojrzała na mnie.
- A jak ?! - cała złość wróciła.
- Uspokój się. Weronika wszystko mi opowiedziała i to nie jest tak jak piszą w tej gazecie ! - machała mi nią przed nosem. - Ona chciała się dowiedzieć o co chodziło jej matce w tym liście i dlatego się z nim spotkała. Kamil jej nie chciał nic powiedzieć i Weronika wyszła, a on za nią i ją pocałował, ale ona go odepchnęła. Robert ona za bardzo Cię kocham, żeby Ci to zrobić, żeby Cię zdradzić ! - te słowa dały mi dużo do myślenia, ale musiałem to wszystko poukładać w jedną całość.
- Zraniła mnie - powiedziałem ze smutkiem.
- Wiem, ale najlepiej jak to sami załatwicie. Jedziesz ze mną do szpitala ? - zapytała.
- Nie, nie jestem jeszcze gotowy na spotkanie z nią.
- Rób jak uważasz, ale żebyś potem tego nie żałował. szczerze mówiąc miała rację, ale coś mnie blokowało. Klaudia wyszła, a ja za nią. Wsiadłem do auta i pojechałem w stronę domu. Zaparkowałem samochód przed domem i wszedłem do środka.
- Robert to ty ? - usłyszałem znajomy głos dochodzący z kuchni. Skierowałem się do niej i ujrzałem mamę, która krzątała się z garami.
- Mamo ? - zdziwiłem się jej widokiem.
- Syneczku - podeszła do mnie i czule pocałowała w czoło.
- Co ty tu robisz ?
- Milena do mnie dzwoniła i mi wszystko opowiedziała. Rozmawiałeś z Weroniką ? - widziałem w jej oczach, że się martwi.
- Próbowałem i się pokłóciliśmy, i gdy miałem już wychodzić ona zemdlała, przestraszyłem się, boje się - odparłem.
- A gdzie ona teraz jest ? - wtrąciła się moja siostra.
- W szpitalu - odwróciłem się do niej.
- To co ty tu jeszcze robisz ?!
- Jedź do niej - powiedziała moja rodzicielka.
- Nie ...
- Czy Ci już całkiem odbiło ?! Chcesz ją kompletnie stracić ? Wiesz jak ona będzie się czuła jak zobaczy, że Cię nie ma przy niej ? Dobra pocałowała się z tym typkiem, ale nie wiesz jak to było na prawdę. Będzie się obwiniać i tak pewnie już to robi, a jak to coś z WASZYM dzieckiem ? Pomyślałeś o tym ? - Milena mówiła zdenerwowana na jednym tchu i podkreśliła "waszym". Ona miała rację.
- Masz rację, jadę do niej ! - rzuciłem i pospiesznie wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem do Elisabeth-Klinik. Po 20 minutach byłem już na miejscu. Wbiegłem do szpitala, skierowałem się do recepcji.
- Przepraszam, gdzie leży Weronika ? - zapytałem zdyszany.
- Znowu się widzimy - zaśmiała się pielęgniarka. Rozpoznałem ją, to ona zajmowała się polką jak ta miała wypadek. Uśmiechnąłem się do niej. - Pańska dziewczyna leży na oddziale dla kobiet w ciąży, sala numer 200, drugie piętro.
- Dziękuje - skierowałem się w stronę windy. Po chwili znalazłem się na drugim piętrze i szukałem sali. Nareszcie znalazłem, przed nią siedział Mario razem z Klaudią.
- Jednak przyjechałeś - powiedziała przyjaciółka ukochanej, gdy mnie tylko zobaczyła.
- Co z nią ? - nie zwracałem na nic uwagi.
- Nie wiemy, lekarz nie chce nam nic powiedzieć - rzucił młody piłkarz BvB.
- A gdzie jest ?
- W środku - odpowiedzieli równocześnie. Bez wahania wszedłem do środka. Przy łóżku ciężarnej stał Paweł.
- Cześć Paweł, co z nią ? - zapytałem, ale bałem się usłyszeć odpowiedzi.
- Cześć Robert. Szczerze mówiąc... nie jest za dobrze, o mało co nie poroniła, ale na szczęście udało nam się opanować sytuację. - gdy mi to wszystko mówił to myślałem, że za chwilę moje serce przestanie bić.
- Boże .... - wyszeptałem i z moich oczu popłynęły łzy. - A wiesz dlaczego zemdlała ?
- Jej organizm nie wytrzymał stresu, który przeżyła w ostatnich dniach. Musi teraz dużo odpoczywać i ma zakaz chodzenia do pracy.
- Dobrze, a czy ona ... - nie dokończyłem, bo mój przyjaciel mi przerwał.
- Tak, obudziła się jeśli chciałeś o to zapytać - uśmiechnął się, a mi się zrobiło lżej na sercu. - A i to jest już 6 miesiąc ciąży. Lewy teraz musisz opuścić salę, bo musimy zrobić jeszcze kilka badań.
- Dziękuje stary - posłałem mu uśmiech. Tak jak poprosił, wyszedłem z sali i usiadłem na krzesełku, na korytarzu. Schowałem twarz w dłonie.
- Ej stary co jest ? - zapytał Goetze.
- Prawie ... prawie poroniła ! - z moich oczu polały się łzy.
- Co ?! - Klaudia, aż podniosła się z krzesła. - Przepraszam, ale ja nie dam rady tu siedzieć - i poszła, a Mario za nią. Z sali wyszedł ginekolog i pozwolił mi do niej wejść. Zrobiłem tak, podszedłem do jej łóżka i usiadłem. Wpatrywałem się w nią jak sobie słodko spała. Podszedłem do okna i wpatrywałem się nie wiedząc w co.
- Ro ... Robert ? - usłyszałem szepty, odwróciłem się i zobaczyłem, że Weronika już nie śpi.
- Cześć - podszedłem do niej.
- Robert ja Cię za ... - przerwałem jej.
- Cicho, teraz nie będziemy o tym rozmawiać, nie możesz się teraz denerwować - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Weronika muszę Ci coś powiedzieć.
- Tak ? - spojrzała się na mnie.
- Rozmawiałem z Pawłem i powiedział mi, że o mało co ..... mogliśmy stracić dziecko .... - spuściłem głowę.
- Jezu ! - wybuchła płaczem jak małe dziecko. - To moja wina, nie dbałam o siebie - wydukała.
- Przestań tak mówić ! To nasza wina, cały czas się kłócimy i to może jakiś znak ? Nie powinnaś się denerwować w tym stanie, a ja Ci to tylko utrudniam - sam nie wierzyłem w to co mówiłem.
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - zapytała z błagalnym spojrzeniem. Pamiętam jak pierwszy raz ją ujrzałem, jej twarz była taka piękna jak teraz. Przez kilka chwil milczałem, bo musiałem zebrać się w sobie, aby jej to powiedzieć :
- Może dobrze nam zrobi jak odpoczniemy od siebie, nadal mam do Ciebie żal o ten pocałunek z Kamilem. Zraniłaś mnie i nie wiem czy jeszcze umiem Ci zaufać ... - wbiłem wzrok w ziemię.
- Robert nie ! Ja nie umiem bez Ciebie żyć ! Tak wiem, że Cię zraniłam, ale to on się na mnie rzucił, przysięgam ! Nigdy bym Cię nie zdradziła ! Ty jesteś dla mnie wszystkim ! Kocham Cię ! - krzyczała płacząc coraz mocniej. - Popatrz się na mnie i powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie kochasz ! - usiadła tak, że jej twarz była blisko mojej.
- Nie mogę .... wiesz, że Cię kocham.... - unikałem jej wzroku. Z moich oczu popłynęły łzy. Poczułem jej dłonie na mojej twarzy i jak nasze zapłakane spojrzenia się spotykają. Nasze usta przybliżały się do siebie, gdy nagle nasze języki się ze sobą splotły. Nasz pocałunek był namiętny, że można było wypatrzeć iskry. Wiedziałem, że to nasz ostatni pocałunek, wiedziałem że będę za tym tęsknić. Jej usta były takie słodkie, zatraciłem się w nich. Gdy zdołałem się oprzeć, wstałem z krzesła :
- Żegnaj ... - nie mogłem powstrzymać łez, lały się jak strumień wody. Kierowałem się do wyjścia i usłyszałem jej głos.
- Robert ... - powiedziała cichym głosem. - Kocham Cię i nigdy o tobie nie zapomnę ... - odwróciłem się i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Oparłem się o nie i osunąłem się na ziemię szlochając. Słyszałem jak Weronika wybuchnęła płaczem. Płakała jak opętana, chciałem tam wejść i ją przytulić. Nie mogłem tam dłużej zostać i odszedłem ....
Weronika :
Wiedziałam, że prędzej czy później Lewy się dowie o tym spotkaniu, ale nie chciałam, żeby w taki sposób. Miałam wieczorem się z nim spotkać i spotkałam. Wparował do mojego mieszkania i rzucił mi gazetę, na której byłam z moim byłym... jak się całujemy. Był wściekły i się pokłóciliśmy. Nie dał mi nic wytłumaczyć, gdy już wychodził, to poczułam jak tracę grunt pod nogami i tylko tyle pamiętam. Obudziłam się dopiero w sali szpitalnej, a przy mnie stał Paweł, który robił mi jakieś badania.
- No nareszcie się obudziłaś - przywitał mnie bardzo ciepło.
- Co się stało ? - zapytałam półgłosem.
- Zemdlałaś. Jak się czujesz ?
- Źle, nie mam siły i chce mi się spać.
- To prześpij się, musisz nabrać siły - posłał mi uśmiech i wyszedł. Nie musiałam długo czekać, aż pogrążę się w śnie. Śniło mi się, że jestem na wielkiej polanie, a wokół nikogo ani niczego nie było, tylko ja i rośliny. Nie wiem ile tak spałam, ale musiałam się obudzić i zdziwiłam się widokiem napastnika BvB stojącego przy oknie. Ucieszyłam się na jego widok, ale przeczuwałam, że coś się stanie. Chciałam go za to wszytko przeprosić, ale on wtedy powiedział, że mogliśmy stracić dzidziusia. Nie mogłam w to uwierzyć, obwiniałam się za wszytko, ale Robert uświadomił mi, że to nie tylko moja wina. Często się kłóciliśmy i to dobrze nie wpływało na mnie. Powiedział coś czego nie mogłam zrozumieć, dopiero kiedy mi to wytłumaczył zrozumiałam :
- Może dobrze nam zrobi jak odpoczniemy od siebie, nadal mam do Ciebie żal o tego Kamila [...] - zrozumiałam, że mój świat właśnie się rozpada. Wyobraziłam sobie jak taka wielka czarna dziura mnie wciąga do środka. Tak właśnie się czułam. Robert jest moim powietrzem, ja nie umiem bez niego żyć. Musiałam poczuć jego usta ten ostatni raz ... Po naszym namiętnym pocałunku ... odszedł.... Miałam nadzieje, że to tylko koszmar, który zaraz się skończy, ale nadzieja matką głupich. Po jego wyjściu dostałam napad płaczu, którego nie umiałam opanować. Skuliłam się na łóżku w kłębuszek i wpatrywałam się w podłogę. Przez ten cały czas płakałam, próbowałam usnąć, ale nic z tego. Nagle do moich uszów doszedł dźwięk, że ktoś puka. Nawet nie zdążyłam powiedzieć " proszę ", ale to może lepiej ? Do sali ktoś wszedł, ale nie widziałam kot, bo byłam praktycznie cała okryta pościelą.
- Ej mała, co się stało ? - usłyszałam głos Kuby. Powoli zaczęłam się odkrywać i ujrzałam stojących nade mną Kubę, Agatę, Łukasza i Ewę.
- Ro ... - nie mogłam tego imienia wypowiedzieć, ponieważ od razu zaczynałam szlochać. Wszyscy zebrani wokół mnie, nie wiedzieli o co mi chodzi. Agata, gdy tylko zobaczyła, że płaczę, przytuliła mnie mocno. Wtuliłam się w nią i jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
- Coś z Robertem ? - zapytała Błaszczykowska. W odpowiedzi dostała skinienie głową, które znaczyło, że tak.
- A powiesz nam co się stało ? - zapytał Piszczek z troską w oczach. Odsunęłam się od żony Kuby.
- On ... on tak po prostu odszedł ... - z wielkim trudem im to powiedziałam, Zamarli, Ewa z Łukaszem aż usiedli bo by inaczej im się nogi ugięły.
- Ale... ale jak to ? - do kapitana reprezentacji nadal nie docierało.
- Przez tą gazetę, przeze mnie - Do sali wszedł Paweł :
- Przepraszam, ale koniec odwiedzin. Pacjentka musi odpocząć. - powiedział uprzejmie. Wszyscy opuścili pomieszczenie tylko nie mój ginekolog. Podszedł do wszystkich aparatur i sprawdził coś na nich. - Weronika czy ty znowu się denerwowałaś ?
- Tak, bo pieprzy mi się życie ! Zerwał ze mną .... - odparłam.
- Zobaczysz ułoży się jeszcze wszystko, a Robert do Ciebie wróci. Radzę Ci teraz, abyś się już nie denerwowała jeśli chcesz urodzić te dziecko.
- Przepraszam ...
- Ty mnie nie przepraszaj tylko zacznij dbać o siebie - wiedziałam jakie są konsekwencje. - A teraz zapomnij o wszystkim i idź spać - posłał mi uśmiech.
- Dobrze - z trudem odwzajemniłam uśmiech.
- Dobranoc - cmoknął mnie w czoło i wyszedł. Głaskałam się po brzuchu i usnęłam.
********************************************************************
Przepraszam, że tak wszystko się potoczyło :C Mam nadzieje, że nie będziecie na mnie źli :) Szczerze mówiąc popłakałam się jak pisałam ten rozdział <3  Komentarze mile widziane :)

A to jest Kamil :)

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 24

- Nie mogę, ja Cię kocham - i w tym momencie na moich wargach poczułam jego wargi. Przypomniały mi się czasy kiedy byłam z Kamilem. Rozpłynęłam się, ale szybko oprzytomniałam :
- Co ty wyprawiasz ?! - podniosłam rękę i dałam mu z liścia, aż za szczypała mnie dłoń.
- Nie mogłem się powstrzymać, ale przyznaj, podobało Ci się - odparł z bólem na twarzy, a jednocześnie z uśmieszkiem.
- Nie, nie mam zamiaru Ciebie słuchać ! - z oczu cisnęły mi łzy, pobiegłam do auta i ruszyłam do domu. Przez całą drogę myślałam o wydarzeniu z przed kilku chwil i nie mogłam powstrzymać płaczu. Na myśl nasuwały mi się wiele pytań : Czemu się zgodziłam na te spotkanie ? Czemu mnie pocałował ? Czemu do tego dopuściłam ? Czemu dałam mu się pocałować ? Sama sobie nie umiałam na to wszystko odpowiedzieć. Nawet nie zauważyłam kiedy byłam już pod mieszkaniem. Zapłakana wbiegłam do domu i od razu położyłam się na sofie, przytuliłam się do poduszki i wybuchłam płaczem. Nie wiem ile tak leżałam i płakałam, ale usłyszałam dzwonek do drzwi i trzeba byłe je otworzyć. Wstałam z kanapy, podeszłam do lustra i się przeraziłam własnego odbicia. Szybko otarłam łzy, poprawiłam włosy i poszłam otworzyć.
- Hej - powiedziała Klaudia wchodząc do środka.
- Cześć ... - odpowiedziałam bez entuzjazmu. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na sofie.
- Co się stało ? - od razu zapytała.
- Nic
- Mnie ni okłamiesz, przecież widzę, że coś się stało. Chodzi o spotkanie z Kamilem ? - wiedziałam, że przed nią nie da się niczego ukryć.
- Tak ... - i ponownie poleciały mi łzy. Przyjaciółka szybko mnie do siebie przytuliła. Schowała głowę w jej ramiona.
- Opowiesz mi co się stało ? - zaczęłam opowiadać jej krok, po kroku, minuta po minucie.
- I gdy byłam już przed kafejką, on wybiegł za mną i mnie pocałował .... - urwałam. - Na początku rozpłynęłam się, ale szybko wróciłam na ziemie. Zdradziłam Roberta, rozumiesz ?! - nie mogłam zapanować nad łzami.
- Ciiii.... - próbowała mnie uspokoić. Przez długi czas siedziałam do niej wtulona i żadna z nas się nie odzywała, Klaudia wiedziała, że w takich chwilach nie lubię rozmawiać tylko siedzieć w ciszy.
- Dziękuje, że jesteś - posłałam jej buziaka.
Robert :
Po skończonym treningu pojechałem do domu razem z Mario, Marco, Kubą i Łukaszem. Wparowaliśmy do  domu i od razu rzuciliśmy się na konsolę, i zaczęliśmy grać w fife. Grałem z Piszczkiem w drużynie i wygrywaliśmy :
- Boże jacy wy ciency jesteście, żeby przegrywać w trójkę - zaśmiał się obrońca BvB.
- Po prostu macie dzisiaj szczęście - tłumaczył Mario.
- Tak, tak ... łudź się dalej - rzuciłem.
- E Lewusek masz może piwko ? - zapytał Marco.
- Czekaj pójdę sprawdzić - odpowiedziałem i poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i była pusta :
- Nie mam ! - krzyknąłem z kuchni. - Ja idę do sklepu - poinformowałem ich i wyszedłem. Dobrze, że sklep miałem 10 minut od domu więc postanowiłem się przejść. Na moje nieszczęście musiałem spotkać Anię.
- Cześć misiu - podeszła do mnie.
- Cześć... - odpowiedziałem niechętnie. - Możesz tak do mnie nie mówić ? Przerabialiśmy to już.
- Dobrze - rzuciła. - Możemy pogadać o nas ?
- Nas już nie ma, nie zamienię decyzji - odparłem podirytowany.
- To przez nią ! - po jej policzku poleciała łza.
- Spieszę się - i odszedłem, na wszelki wypadek odwróciłem się, aby upewnić się, że nie idzie za mną. Na szczęście nie szła. W spokoju poszedłem dalej i po chwili byłem już w sklepie. Oczywiście kupiłem piwo i coś do żarcia. Poszedłem do kasy i ustałem w kolejce, obok mnie stał stojak z dzisiejszą gazetą. Wrzuciłem ją do koszyka, nawet nie spojrzałem co w niej pisze. Po zakupach wróciłem do domu, w połowie drogi zadzwonił mi telefon.
- Robert gdzie ty jesteś ? - usłyszałem głos mojej siostry.
- Wracam do domu, bo byłem w sklepie - opowiedziałem.
- To wracaj szybciej, bo ja zaraz z nimi zwariuje.
- Hahah już idę - zaśmiałem się i rozłączyłem. Przyspieszyłem kroku i po 2 minutach byłem już w domu.
- No nareszcie ! - uradowała się Milena.
- E co wy moje siostrzyce robicie ?
- Ależ nic - odparł Kuba z dziwnym uśmieszkiem.
- Nie wierze wam, ale okej - zaśmiałem się. Poszedłem do kuchni i odłożyłem siatkę z zakupami. - Idę na chwilę na górę - rzuciłem i poszedłem na górę. Nie było mnie kilka minut, wszyscy byli w kuchni więc też tam poszedłem.
- Nie pokazujmy tej gazety Lewemu - stwierdził Mario i nie wiedział, że stałem w drzwiach.
- Jakiej ? - zapytałem podchodząc do niego.
- Żadnej.
- Mario - warknąłem na niego. Niechętnie podał mi gazetę. Na pierwszej stronie ujrzałem.... Weronikę jak całuję się z tym cholernym Kamilem.
- Lewy ... - powiedziała Milena.
- Co to ma być ?! Jadę do niej ! - wybiegłem z domu i wsiadłem do samochodu. Z piskiem opon ruszyłem w stronę jej mieszkania. W mgnieniu oka się tam znalazłem. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi i nie musiałem długo czekać, aż mi Weronika je otworzy. Wparowałem bez słowa do środka :
- Stało się coś ? - zapytała zdziwiona moim zachowaniem.
- Ty masz czelność jeszcze o to pytać ?! - krzyknąłem, rzuciłem jej gazetę. Wzięła ją do ręki i wybuchnęła płaczem.
- Robert to nie....
- No ja widzę coś innego !
- Ale to nie tak ! - wrzeszczała przez łzy.
- Nie obchodzi mnie to ! Rozumiesz ! Zdradziłaś mnie ! - nie mogłem się powstrzymać.
- Daj mi to wytłumaczyć ! - nie mogłem jej słuchać, gdy miałem już wychodzić, nagle Weronika ....
************************************************************************
Mam nadzieje, że się podoba :)

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 23

Obudziło mnie mocne kopnięcie dziecka. Zerwałam się z łóżka, złapałam się za brzuch :
- Ale ty masz siłę - powiedziałam do własnego brzucha uśmiechając się..  Ból ustąpił, wyjrzałam przez okno i po oczach poraziło mnie słońce. Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie i była 7:00. Chciałam położyć się spać, ale mi się nie udało. Przez moment leżałam jeszcze tak bez celu na łóżku, gdy nagle zadzwonił telefon. Sięgnęłam po niego i odebrałam :
- Weronika tu Jurgen - usłyszałam wesoły głos trenera.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Mam nadzieje, że nie obudziłem ?
- Pan nie, ale maleństwo moje kochane owszem - zaśmiałam się.
- O to już trenuje - zaśmiał się Klopp.
- I to jak.
- Będzie taki sam jak tatuś, na pewno to będzie chłopczyk, ale nie po to dzwonie - mężczyzna zmienił temat.
- Zamieniam się w słuch - rzuciłam.
- Czy możesz dzisiaj przyjść wcześniej do pracy, bo musisz mi podpisać parę dokumentów, a i będziesz musiała dzisiaj pogadać z chłopakami, bo jak wiesz zbliża się mecz z Szachtarem.
- Oczywiście, że mogę przyjść wcześniej, a mam wszystkich wziąć razem czy każdego z osobna ? - zapytałam.
- Lepiej by było, żeby każdy osobno - odpowiedział. - To widzimy się o 8:30 na stadionie
- Dobrze, do zobaczenia - i się rozłączyłam. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki się odświeżyć. Gdy wzięłam poranny prysznic, przebrałam się i uczesałam. Gotowa wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Na śniadanko zrobiłam sobie sałatkę z owoców i do pracy wzięłam kanapki. Gdy zjadłam śniadanie, wzięłam torebkę i wyszłam. Postanowiłam się przejść na Signal Iduna Park, ponieważ było lato i grzało słoneczko. Szłam sobie spacerkiem i poczułam jak ktoś mnie obserwuje i idzie za mną. Przestraszyłam się więc przyspieszyłam tempa. Po 15 minutach znalazłam się już na stadionie, dawno mnie tu nie było i szczerze mówiąc stęskniłam się za tym miejscem. Szłam w stronę biura gdy nagle ktoś pociągnął mnie za rękę :
- Ej ! - krzyknęłam i się odwróciłam, moje oczy ujrzały Kamila. - Czego chcesz ?!
- Nie denerwuj się, możemy pogadać ? - zapytał.
- Teraz nie mam czasu, spieszę się do pracy.
- To jak skończysz pracę ?
- Nie wiem, lepiej już stad idź, bo zaraz Robert przyjdzie i nie chce, abyście sobie znowu skakali do gardła - rzuciłam.
- I co z tego ? Ja chce z tobą porozmawiać i będę do Ciebie przychodzić, aż ze mną nie porozmawiasz ! - odparł uniesionym tonem.
- Nie krzycz na mnie ! Dobra spotkajmy się w Cafe Kleimann o 15:00, a teraz już idź - rzuciłam i poszłam do biura. Rzuciłam torebkę na kanapę, która stała przy drzwiach. Usiadłam wygodnie w fotelu i pytałam samą siebie : Czemu zgodziłam się na te spotkanie ? Nie wiedziałam co robić, chciałam odwołać te spotkanie, ale wiedziałam, że jak to zrobię to on mi nie da spokoju. Najbardziej obawiałam się, że o tym dowie się Lewandowski. Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi :
- Proszę - rzuciłam pospiesznie. W moim gabinecie zjawił się Jurgen.
- Jak dobrze widzieć Cię w tym fotelu - posłał mi uśmiech. - Tęskniłem za tym widokiem.
- Też za tym tęskniłam - odwzajemniłam uśmiech.
- Przyniosłem papiery abyś podpisała - zbliżył się do mojego biurka i położył przede mną.
- Przecież ja mogłam do trenera przyjść - rzuciłam podpisując je.
- Oj tam po ca mam Ciebie wysilać jak jesteś w ciąży.
- Nic by mi nie zaszkodziło - zaśmiałam się. - Chłopaki o której zaczynają trening ?
- Są już w szatni - odparł z uśmiechem. - To ja już będę uciekać. - wyszedł z biura, a ja poszłam w jego ślady. Skierowałam się do szatni chłopaków, zapukałam i usłyszałam " proszę ".
- Witam moje kochane pieseczki - zaśmiałam się.
- Weronika ! - krzyknął Mario i od razu na mnie się rzucił. Po chwili wszyscy piłkarze BvB zrobili to samo.
- Halo nie mogę oddychać ! - ledwo co powiedziała, bo brakowało mi tlenu.
- E nie chcecie mi chyba udusić dziewczyny i dziecka ? - zaśmiał się Robert odpychając ich ode mnie, gdy się już do mnie przedarł to na moich ustach zagościł namiętny pocałunek.
- Musicie to przy nas robić ? - zaśmiał się Mario.
- Oczywiście - przedrzeźniałam go.
- Kochanie co dzisiaj robisz po pracy ? - zapytał Lewy.
- Muszę załatwić coś na mieście - musiałam go okłamać, bo jakbym powiedziała mu prawdę to by się wkurzył.
- Jak chcesz to mogę Ci pomóc - posłał mi uśmiech
- Nie musisz - rzuciłam.
- Ale ja chce
- Robert ja mówię, że nie to nie - odpowiedziałam wkurzona
- Dobrze, ale po co od razu te nerwy ? - zdziwił się moim zachowaniem.
- Oj przepraszam, po prostu to przez tą ciążę. - pocałowałam go.
- Rozumiem, masz huśtawki nastroju - wyszczerzył się. Do szatni wszedł Klopp :
- Dobra pieski, na boisko ! - wrzasnął śmiejąc się. Zawodnicy BvB posłuchali trenera i wyszli z pomieszczenia. Szłam u boku Jurgen'a :
- Jak się czujesz ? - zapytał towarzysz.
- Na razie dobrze - uśmiechnęłam się.
- To się ciesze - odwzajemnił uśmiech. - Mam do Ciebie pytanie ...
- Jakie ?
- Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale widziałem jak dzisiaj jakiś mężczyzna Cię zaczepił, to jakiś twój znajomy ? Bo wyglądało to jakbyś nie chciała z nim rozmawiać.
- Przepraszam jeśli sprawił kłopot. - rzuciłam - Ten mężczyzna, który dzisiaj tu był to mój były. Tylko proszę nic nie mówić Robertowi, że on tu był - poprosiłam.
- Oczywiście - uśmiechnął się. Przerwaliśmy rozmowę, ponieważ wchodziliśmy na murawę :
- Dobra chłopaki na początek 10 kółek ! - krzyknął Klopp, a ja usiadłam sobie na ławce. Przyglądałam się chłopakom jakieś 5 minut i nagle zaczęli się wygłupiać.
- I znowu to samo - trenerowi opadły ręce. - Idę sobie po kawę.
- Proszę iść, ja ich tu zaraz postawie do pionu. - uśmiechnęłam się. Jurgen znikł w tunelu, a ja postanowiłam zająć się tą hołotą. Wsadziłam palce do buzi i mocno zagwizdałam, aż zakręciło mi się w głowie. Chłopaki w mgnieniu oka znaleźli się w okół mnie.
- Co się stało ? - zapytał zatroskany Robert.
- Wy się jeszcze mnie pytacie " Co się stało ? " To ja się pytam ! - wrzeszczałam na nich.
- Kochanie uspokój się - rzucił Lewy.
- Nie, nie uspokoję się, bo przy was się nie da uspokoić i wy niby chcecie wygrać mecz ze Szachtarem ?! Na pewno wejdziecie do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów swoim zachowaniem i jak przykładacie się do pracy ! - strasznie się na nich wkurzyłam.
-Spokojnie wygramy, ale chwila odpoczynku nam potrzebna - powiedział Moritz.
- Chwila odpoczynku ?! Wy cały czas macie odpoczynek i nie dziwie się, że trenerowi opadają ręce i nie wiem co ma już robić !
- Ale ... - chciał coś powiedzieć Mario, ale mu przeszkodziłam.
- Nie chce już was słuchać. Za swoje zachowanie biegacie 20 kółek - rzuciłam.
- Ale jak to ?! - oburzył się Piszczek.
- JAZDA NA BOISKO ! - wrzasnęłam ile sił w głosie, chłopaki podskoczyli i jak posłuszne pieseczki pobieli na boisko. Na murawę powrócił Klopp.
- Boże co ty im zrobiłaś ? - zdziwił się trener na widok chłopaków.
- Mam tajemny sposób - uśmiechnęłam się. - Trenerze mogę dzisiaj poprowadzić ich trening ?
- Jak będą tak ćwiczyć to oczywiście ! - odpowiedział uradowany.
- Dziękuje, a i jeszcze, czy mogłabym dzisiaj zrobić grupowe spotkanie, bo muszę coś załatwić - zatrzepotałam rzęsami i zrobiłam słodką minkę.
- Ależ oczywiście - wyszczerzył się - Jak coś to będę u siebie, powodzenia ! - zdążył krzyknąć za nim zniknął w tunelu. Chłopaki jeszcze biegali więc usiadłam na ławce :
- O kogo ja tu widzę - usłyszałam radosny głos Klaudii.
- Klaudia ! - pisnęłam i od razu rzuciłam się na nią.
- Dawno się nie widziałyśmy i widzę, że brzuszek masz - rzuciła z uśmiechem.
- No już daje do wiwatu - zaśmiałam się.
- Skarbie ! - podbiegł do nas Goetze, który pocałował namiętnie przyjaciółkę.
- A czy ja powiedziałam, że macie przerwę ? Na boisko - nie chciało już mi się drzeć na niego, ale posłuchał.
- A co oni tak ćwiczą ? - zapytała zdziwiona manager Borussii.
- Trochę na nich nakrzyczałam i proszę - zaśmiałam się i pokazałam ręką na biegających piłkarzy.
- Ćwiczą jak nigdy - była w szoku. - A to Klopp'a nie ma ?
- Jest, ale nie dawał sobie rady więc przejęłam inicjatywę. - uśmiechnęłam się. W tym samym momencie podeszli do nas zdyszani chłopcy.
- Przebiegliście 20 kółeczek ? - zapytałam wścipsko.
- Taak... - wysapał Bender.
- To teraz się napijcie i zrobicie rozgrzewkę, ale nie taką luźną, a potem musimy pogadać.
- Ja chce, aby trener wrócił - żalił się Kuba.
- Kubusiu coś Ci się nie podoba ? - zapytałam podchodząc do niego z uśmiechem.
- Ależ nie, wszystko mi się podoba - odwzajemnił uśmiech, który był sztuczny. Gdy chłopaki robili rozgrzewkę, ja musiałam pogadać z Klaudią.
- Klaudia dostałam list z więzienia od mojej matki - powiedziałam niepewnie, po czym opowiedziałam jej cała historię.
- A napisała Ci co zrobiła Kamil ? - zapytała.
- Właśnie nie .... I dzisiaj się z nim spotkam.
- Co ?! Ty kompletnie oszalałaś ? - wkurzyła się Klaudia.
- Zrozum ja muszę się dowiedzieć o co jej chodziło, co on takiego zrobił, że ona musiała mnie przed nim chronić.
- No dobrze, ale bądź ostrożna - widać było, że się o mnie martwi. - Ja muszę wracać do biura - pożegnała się ze mną i oddaliła się. Przez 15 minut siedziałam na ławce i czekałam, aż chłopaki skończą rozgrzewkę. Wreszcie ich trening dobiegł końca i teraz tylko czekała nas rozmowa.
- Podejdźcie tu - powiedziałam i piłkarze podeszli do mnie. - Jak wiecie jutro macie mecz ze Szachtarem i to nie byle jaki mecz, bo to rewanż i walka o miejsce w ćwierćfinałach LM. - zaczęłam tą swoją " formułkę ". - Dobra, a teraz możecie już iść do domu - uśmiechnęłam się i zeszłam z murawy. Szybkim krokiem poszłam do biura po torbę i wyszłam z pracy. Wsiadłam do auta i pojechałam do kawiarni, w której byłam umówiona z Kamilem. Weszłam do kawiarni gdzie czekał już na mnie mój eks.
- Chcesz coś do picia ? - zapytał.
- Nie, Kamil ja tu przyszłam z tobą porozmawiać - rzuciłam.
- Dobrze, więc przejdę do rzeczy. Weronika ja Cię nadal kocham i chce do Ciebie wrócić.
- Kamil, ale ja nie chcę, ile razy mam Ci to powtarzać ? A poza tym dostałam ostatnio list od mojej matki, w którym pisała, że musiała mnie chronić przed tobą, o co jej chodziło ? - zapytałam z nadzieją, że otrzymam odpowiedź.
- Nie mogę Ci na to odpowiedzieć.
- To nie mamy o czym rozmawiać - wstałam i wyszłam przed kawiarnie.
- Ale poczekaj - zawołał za mną Kamil.
- Nie, po prostu mnie zostaw ! - krzyknęłam.
- Nie mogę, kocham Cię - i w tym momencie .....
*************************************************************************
Przepraszam, że tak późno, ale dopiero pod wieczór wróciłam do domu :) Rozdział w stylu który najbardziej lubicie, niepewność :) Jeśli się podoba to komentarze mile widziane <3

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 22

Podjechałem pod dom i zauważyłem jak pod nim stoi moja siostrzyczka. Zaparkowałem i szybko wyszedłem z auta :
- Milena ? - zapytałem zaskoczony, a jednocześnie szczęśliwy.
- Nie cieszysz się, że widzisz swoją kochaną siostrzyczkę ? - rzuciła śmiejąc się.
- Jasne, że się ciesze, ale mogłaś zadzwonić, że przyjeżdżasz to bym po Ciebie wyjechał na lotnisko - podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Ej udusisz mnie zaraz - zaśmiała się.
- Przepraszam - rozluźniłem trochę uścisk.
- Nic się nie stało, a nie uprzedziłam Cię o swoim przyjeździe, bo nie chciałam Ci robić kłopotu, bo pewnie byłeś zajęty - odparła.
- Oj tam, mogłem na chwile zostawić Weronikę i przyjechać po Ciebie - pocałowałem ją w policzek.
- Czy ja o czymś nie wiem braciszku ? - spojrzała podstępnym spojrzeniem. - Co to za Weronika ?
- Chodź do środka, opowiem Ci - wziąłem jej torbę i weszliśmy do domu. Zdjęliśmy kurtki i weszliśmy do salonu.
- Chcesz coś do picia ? - zawołałem z kuchni.
- Nie dzięki, ty tu lepiej chodź i mi wszystko opowiedz - rzuciła Milena. Usiadłem koło niej :
- No więc tak, od paru miesięcy jestem z Weroniką i spodziewamy się dziecka - opowiedziałem jej wszystko co się zdarzyło w moim życiu.
- Kiedy ją poznam ? - zapytała.
- Może dzi.... - przerwał mi mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i odebrałem :
- Kochanie gdzie ty jesteś ? - usłyszałem pod denerwowany głos mojej ukochanej.
- W domu - odparłem
- To rusz dupę, bo zaraz Paweł przyjdzie - powiedziała.
- Okej tylko się nie wkurzaj - zaśmiałem się. - Kotek, bo do mnie moja siostra przyjechała i nie chce jej samej zostawiać - rzuciłem.
- To weź ją ze sobą, chętnie ją poznam - wyczułem jak się uśmiecha.
- Okey, to my już będziemy jechać do Ciebie - rozłączyłem się.
- Milena zbieraj się, jedziesz ze mną na kolację do Weroniki - uśmiechnąłem się.
- Nie chce wam robić kłopotu - odpowiedziała.
- Ale to żaden kłopot - cmoknąłem ją. - Ja idę na górę się przebrać - poszedłem na górę. Wszedłem do sypialni i wyjąłem ciuchy. Przebrałem się w nie i byłem już gotowy. Zszedłem na dół :
- Gotowa ? - zapytałem siostrzyczkę.
- Jasne - uśmiechnęła się. Wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się do auta.
- A jak tam u Ciebie ? - zapytałem
- A no jakoś leci - odparła. Zapadła cisza podczas jazdy. Na szczęście dojechaliśmy na miejsce.
- Wysiadka - posłałem jej uśmiech. Wyszliśmy z auta i kierowaliśmy się ku domu polki.
- Ale piękny dom - zachwyciła się Milena wpatrując się w niego.
- Zgadzam się - zaśmiałem się. Zapukałem do drzwi i ujrzałem w nich moją piękną dziewczynę.
- No nareszcie jesteście - uśmiechnęła się.
- A co stęskniłaś się ? - pocałowałem ją namiętnie. - Pięknie wyglądasz - była ubrana w piękne ciuchy.
- Nie przesadzaj, wyglądam jak wielki pulpet - zaśmiała się.
- Oj daj spokój - odparłem. - A kotek to jest Milena, Milena to jest Weronika - poznałem moje dwie kochane kobiety.
- Cześć, miło mi Cię poznać - uśmiechnęła się Weronika do mojej siostrzyczki.
- Mi również - odwzajemniła uśmiech. - Robert mi dużo o tobie opowiadał.
- O jestem ciekawa, może wejdziemy do środka, a nie tak stoimy w drzwiach - ciężarna zaprowadziła nas do salonu gdzie siedział już Paweł z żoną i dziećmi.
- Boże to Robert Lewandowski, to on ! - wydarła się żona ginekologa.
- Kochanie uspokój się - zaśmiał się Paweł. - Zapomniałem cię uprzedzić, że moja żona Cię uwielbia - rzucił do mnie mój przyjaciel.
- Nic się nie stało - zaśmiałem się. Podszedłem do niej i się przedstawiłem.
- Cześć jestem Robert, ale jak widzę już mnie znasz - uśmiechnąłem się do kobiety.
- Cześć jestem Ada Krusz - odpowiedziała podniecona.
- Bardzo ładne imię - posłałem jej uśmiech.
- Milena ! - krzyknął Paweł podbiegając do mojej siostry.
- Pawełku - przytuliła go. - Co ty tu robisz ?
- Mieszkam od paru lat w Dortmundzie no i jak sama widzisz mam rodzinę - uśmiechnął się.
- To wiedzie Ci się, a gdzie zgubiłeś dzieci - zapytała.
- Pewnie już gdzieś buszują - zaśmiał się. - Chłopaki - krzyknął i po chwili w salonie zjawiły się dwa szkraby.
- Lobert Lewandowski ! - chórem krzyknęli i podbiegli do mnie.
- Hej maluchy - zniżyłem się do ich poziomu i posłałem im uśmiech.
- Ej tylko nie maluchy ! - rzucił jeden z chłopaków.
- Oj przepraszam - zaśmiałem się. - A jak macie na imię ?
- Ja jestem Adam - przedstawił się chłopiec w loczkach.
- A ja Tomek - odparł chłopiec z pięknymi niebieskimi oczami.
- Robert - podałem im dłoń na przywitanie.
- My wiemy kim pan jest - uśmiechnął się Tomek.
- Masz słodkie dzieci - skierowałem słowa do Pawła.
- Wiem - uśmiechnął się.
- Panowie koniec tych pogaduszek, zapraszam do stołu - wtrąciła się Weronika. Podszedłem do niej i objąłem ją w pasie. Zasiedliśmy do stołu i każdy zaczął jeść. Gdy zjedliśmy główne danie, przyszedł czas na deser :
- To co podać deser ? - zapytała ciężarna z uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze pytasz ?! - zaśmiała się Milena.
- To ja zacznę znosić naczynia - polak wstała zbierając talerze.
- Poczekaj pomogę Ci - wstałem i pomogłem mojej ukochanej. Poszliśmy do kuchni, postawiłem naczynia na blacie :
- Kochanie, dzisiaj ślicznie wyglądasz - zacząłem całować ją po szyi.
- Aha czyli zawsze wyglądam źle tylko nie dzisiaj ? - zaśmiała się.
- Ty zawsze wyglądasz pięknie - moje usta znalazły się na jej wargach.
- Kotek zaraz nasi goście będą źli, że muszą czekać na deser - odepchnęła mnie jednocześnie posyłając mi uśmiech. Wyjęła deser z lodówki i nałożyła na talerz. Nagle złapała się za brzuch :
- Co się stało ? - przestraszyłem się.
- Kopie - odpowiedziała szczęśliwie. Przyłożyłem dłoń do brzucha i poczułem kopnięcie małej stópki.
- Już się rwie do piłki - zaśmiałem się.
- Po tatusiu - pocałowała mnie w czoło. Wzięliśmy talerze i dołączyliśmy do pozostałych. Wieczór płynął w miłej atmosferze, było dużo śmiechu. Paweł i Ada wracali już do domu, bo chłopaki byli zmęczeni. Pożegnaliśmy się z nimi i zostałem tylko ja, Weronika i moja siostra.
- Robert pozmywasz naczynia ? - zapytała polka robiąc słodką minkę i jak tu się nie zgodzić.
- Dobrze - pocałowałem ją i poszedłem do kuchni.
Weronika :
Wieczór szybo zleciał w miłym gronie. Zaskoczył mnie przyjazd Mileny, ale cieszyłam się, bo w końcu mogę poznać siostrę Lewego. Gdy mój ginekolog wraz z rodziną pojechali do domu postanowiłam porozmawiać z Mileną.
- Milena co Cię sprowadza do Dortmundu ? - zapytałam.
- Przyjechałam odwiedzić mojego kochanego braciszka i chciałam Cię poznać - uśmiechnęła się.
- Ciesze się, ze w końcu mogę Cię poznać - rzuciłam. Nagle usłyszałam swój telefon - Przepraszam. - wstałam i podeszłam do stolika po telefon. Odebrałam i usłyszałam głos Klaudii :
- Cześć, a ty co się nie odzywasz ? - zapytała obrażona.
- Cześć, mogę to samo powiedzieć o tobie - zaśmiałam się.
- Oj cicho - wyczułam jej uśmiech. - Co robisz ?
- Siedzę z Robertem i jego siostrą - rzuciłam.
- Z jego siostrą ? - zdziwiła się.
- Tak, przepraszam, ale teraz za bardzo nie mogę rozmawiać, zadzwonię do Ciebie jutro - powiedziałam.
- Dobrze, ale na pewno zadzwoń ! -krzyknęła śmiejąc się.
- Na 100 % papap - rozłączyłam się. Odłożyłam telefon i usiadłam obok Mileny.
- Będę uciekać, bo już jest późno - powiedziała Milena wstając z kanapy.
- Odwiozę Cię - rzucił Lewandowski wychodząc z kuchni.
- Ale ja sama dojdę - upierała się.
- Odwiozę Cię i koniec - skierowali się do wyjścia.
- Nawet się nie pożegnasz - udałam, że się obrażam.
- Z moją królewną zawsze się pożegnam - podszedł do mnie i na moich ustach zagościł namiętny pocałunek.
- Dobra lećcie już - pożegnałam się z Mileną i wróciłam do domu. Ogarnęłam trochę salon i poszłam na górę. Postanowiłam się wykąpać i przebrać w piżamę. Gdy się już ogarnęłam poszłam do sypialni, położyłam się na łóżku i wzięłam sobie laptopa. Sprawdziłam co się dzieje na świecie i szczerze mówiąc nic ciekawego nie było. Weszłam na jakąś stronę internetową i zobaczyłam swoje zdjęcie. Zaczęłam czytać reportaż o mnie.
" Znana psycholog Borussii Dortmund jest w ciąży. Czy to jest dziecko Roberta Lewandowskiego ? Tego nikt nie wie. Miejmy nadzieje, że to on niedługo zostanie szczęśliwym tatusiem. Ostatnio doszły nas słuchy, że matka Weroniki siedzi w więzieniu za handel narkotyków nieletnim. Jak poradzi z tym wszystkim sobie młoda dziewczyna ? Mamy nadzieje, że to nie wpłynie na ciąże, ani na związek pani psycholog i napastnika BvB. "
Gdy przeczytałam ten kawałek tekstu poczułam złość, ponieważ cały świat wie o mojej sytuacji w rodzinie. Nie wiem czemu, ale do moich oczu napłynęły łzy, nie chciałam płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam kiedy zapadłam w sen.
**********************************************************************
Przepraszam, że tak późno wstawiam, ale mam urwanie głowy :CCC I przepraszam jeśli znowu rozdział jest krótki, ale może wam się spodoba ? :>