środa, 6 lutego 2013

Rozdział 12

- Jest pani w ciąży. - i w tym momencie po moich policzkach zaczęły lać się łzy. - Czemu pani płacze ? - zapytał doktor.
- Ze szczęścia. - odpowiedziałam. - A który to miesiąc ?
- Końcówka pierwszego, płód rozwija się prawidłowo,a i mam jeszcze jedno pytanie. - rzucił.
- Jakie ? - zapytałam przez łzy.
- Czy mogę być pani lekarzem prowadzącym ? - uśmiechnął się.
- Oczywiście, nawet będę bardzo szczęśliwa jeśli pan nim zostanie. - odwzajemniłam uśmiech.
- Dziękuje. Na wizytę kontrolną proszę przyjść za miesiąc, jeszcze się z panią skontaktuję i ustalimy termin. - rzucił i odprowadził mnie do drzwi:
- Oczywiście i dziękuje. - pożegnałam się z mężczyzną i wyszłam z gabinetu. Klaudia chodziła w tą i w tamtą , dopiero gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie:
- I co ? - zapytała pospiesznie.
- Jestem w ciąży ! - krzyknęłam i przyjaciółka się na mnie rzuciła.
- AAA ! Boże gratuluje ! - rozpłakałyśmy się. Puściła mnie. - Robert wie ?
- Jeszcze nie, nie chciałam mu mówić, bo nie byłam pewna. - odparłam. - Jedziemy już, bo się spóźnimy do pracy. - powiedziałam i ruszyłyśmy do wyjścia. Po drodze otarłam łzy. Siedziałyśmy już w aucie i jechałyśmy na stadion:
- Kiedy powiesz o ciąży Robertowi ? - nagle zapytała Klaudia.
- Dzisiaj, na kolacji. - uśmiechnęłam się. Więcej pytań nie usłyszałam z ust przyjaciółki. Po chwili byłyśmy już pod stadionem:
- Klaudia, proszę nie mów nikomu o ciąży, a zwłaszcza Mariowi, bo jak go dobrze znam, się wygada. - zaśmiałam się.
- Nie ma sprawy, milczę jak grób. - i wybuchnęłyśmy śmiechem. Wysiadłyśmy z auta i skierowałyśmy się ku stadionowi. Przed wejściem stał nie kto inny jak Anna. Nie zwracałam na nią uwagi. Zbliżałyśmy się do wejścia i musiała nas zaczepić:
- O kogo ja ty widzę. - powiedziała śmiejąc się szyderczo. - Po co tu przyszłaś ?
- Ja tu pracuję. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy. - I przyszłam do Roberta.
- Hahaha ty pracujesz tutaj ? Chyba w swojej wyobraźni, a Robert jest mój ! - rzuciła.
- Może w twojej, a jak Roberta sobie narysujesz to będzie twój. - zaśmiałam się jej prosto w twarz i poszłam. Wiedziałam, że ta cała Anka jest wkurzona. Po drodze do gabinetów spotkałyśmy paru piłkarzy i oczywiście się wygłupiali.
- Ja idę przygotować się na sesje z tym zwierzyńcem. - oczywiście miałam na myśli zawodników Borussii. Spojrzałam na Klaudię i obydwie się śmiałyśmy.
- Powodzenia. - i każda poszła w swoją stronę. Miałam cichą nadzieje, że na biurku nie będzie leżał stos papierów. Miałam rację, biurko było puste i trochę się zdziwiłam, ale miałam godzinkę wolnego. Zamknęłam drzwi za sobą, położyłam torbę i podeszłam do okna. Na murawie nikogo nie było, pewnie chłopaki mają chwilę przerwy. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjś dotyk, szybko się odwróciłam.
- Boże kotku przestraszyłeś mnie. - był to Lewandowski.
- Przepraszam nie chciałem Cię wystraszyć. - i na moich ustach zagościł pocałunek.
- Takie przeprosiny mi wystarczą. - musnęłam jego wargi. - A wy trening już skończyliście ?
- Nie, zaraz wszyscy się do Ciebie zejdą. - uśmiechnął się.
- To mnie pocieszyłeś. - zaśmiałam się. Lewandowski ponownie zaczął mnie całować.
- Chyba przeszkadzamy. - usłyszałam głos Piszczka i od razu odsunęłam się od Lewego.
- Nie, wejdźcie. - uśmiechnęłam się. Cały zwierzyniec wparował do mojego gabinetu. Oczywiście Kuba i Łukasz zaczęli rzucać głupie komentarze i się wygłupiać, dołączyli do nich Goetze i Reus. - Proszę, uspokójcie się. - zwróciłam się do naszych kochanych dowcipnisiów. - Rozsiądźcie się.
- Dobrze będziemy grzeczni. - zaśmiał się Kuba.
- Prawidłowo. - uśmiechnęłam się do niego. - Jak sami wiecie po co was tu trener przysłał. - zwróciłam się do wszystkich.
- Tak. - odpowiedział któryś z piłkarzy. Zaczęliśmy rozmawiać o meczu i starałam się im pomóc jak mogłam, mam nadzieje, że moja praca się udała. Po pół godzinie kończyliśmy sesje :
- To jak chłopaki, nie zawiedziecie trenera, mnie a zwłaszcza kibiców ? - zapytałam z uśmiechem.
- Nie. - odpowiedzieli zgodnym chórem.
- No i o to mi chodzi. A teraz możecie się wygłupiać i iść do domu. - zaśmiałam się. - Robert możesz na chwilkę zostać ?
- Oczywiście kochanie. - podszedł do mnie.
- No Lewy tylko spokojnie. - rzucił Marco.
- Reus nie przesadzaj. - powiedziałam stanowczym głosem.
- Dobra, dobra. - uśmiechnął się i posłał ten swój wzrok. Zamknęłam za nim drzwi.
- O co chodzi skarbie ? - zapytał napastnik Borussii.
- O której idziemy na kolację ?
- O 18:00 przyjadę po Ciebie. - pokazał swoje białe zęby w uśmiechu.
- No dobrze, a teraz uciekaj, bo mam jeszcze spotkanie z Jurgenem - odwzajemniłam uśmiech.
- Pa kochanie. - musnął moje wargi, ale ja pocałowałam go namiętnie. Poszedł, a ja usiadłam za biurkiem i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi :
- Proszę. - tak jak przypuszczałam, był to trener Borussii Dortmund.
Robert :
Dzień jak co dzień, wstałem i na trening. Nareszcie dzisiaj zobaczę swoją ukochaną. Mamy dzisiaj z nią pogawędkę  bo zbliża się mecz z Hamburgiem.
Wyszedłem z gabinetu Weroniki i zdążyłem dogonić Piszczka, Błaszczykowskiego, Reusa i Mario :
- O coś szybko poszło. - posmutniał Marco, po czym wybuchł śmiechem.
- Bardzo zabawne - popchnąłem go. - Ja przynajmniej nie jestem sam. - zaśmiałem się.
- Przecież Reus czaka na tą jedyną. - dogryzł mu Piszczek. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać tylko nie nasz kozioł ofiarny.
- Tak śmiejcie się ze mnie. - powiedział podirytowany Marco.
- Oj daj spokój stary. - rzucił Mario.
- Dobra dajmy mu już spokój. - rzucił Kuba.
- Właśnie Robert, bo bym zapomniał. Ewa zaprasza Cię z Weroniką na kolację, bo chce poznać twoją dziewczynę. - rzucił Łukasz.
- Oczywiście, tylko muszę powiadomić ją o zmianie planów. - uśmiechnąłem się do kumpla. Poszliśmy do klubowej kawiarni i zamówiliśmy sobie coś do jedzenia i picia.
- A o której mamy być u was ?
- Ewa powiedziała, że na 18:00 - odparł
- Ja i Kuba będziemy już się zbierać. Do zobaczenia. - pożegnaliśmy się z nimi. Po chwili zostałem tylko ja i Mario, bo obydwoje czekaliśmy na nasze dziewczyny. Nie musieliśmy długo czekać, ponieważ zaraz się zjawiły w kawiarni śmiejąc się głośno.
- O patrz jacy oni są kochani - powiedziała Weronika do Klaudii.
- Widzisz nawet na nas zaczekali. - odpowiedziała z uśmiechem Menander Borussii.
- Jak ma się takie dziewczyny, to trzeba dbać o skarby - zaśmiałem się dając Weronice buziaka w policzek.
- Oj już nie przesadzaj - uśmiechnęła się. Dosiadły się do nas i zamówiły sobie jedzenie.
- Klaudia, kochanie co dzisiaj robisz ? - zapytał Mario.
- Pewnie będę siedzieć w domku - odparła
- To dotrzymam Ci towarzystwa - stwierdził Goetze
- A właśnie Weronika, jest mała zmiana planów - wtrąciłem się.
- Jaka ? - odpowiedziała zajadając się.
- Ewa z Łukaszem zapraszają nas do siebie i naszą kolację musimy przełożyć.
- O z chęcią poznam żonę Piszczka, a kolację możemy zjeść kiedy indziej - odpowiedziała szczerząc się.
- A o której mamy być u nich ?
- Na 18:00 - rzuciłem.
- A jest już 16:00, to ja już będę się zbierać - powiedziała zbierając się.
- Czemu ? - zapytałem
- Bo muszę jeszcze zajechać do domu, aby się przebrać i odświeżyć oraz pomalować - posłała mi uśmiech.
- Ale ty wyglądasz pięknie - złapałem ją za rękę, przyciągnąłem do siebie i podarowałem jej długiego całusa.
- Kochanie, wiesz że ze mną nie wygrasz - pojawił się na jej twarzy piękny uśmiech.
- Ona ma rację - wtrąciła Klaudia śmiejąc się.
- Okeeej... - odpowiedziałem niechętnie. - Przyjadę po Ciebie o 17:30.
- Dobrze, do zobaczenia - musnęła moje wargi. Wróciłem do małżonków.
Weronika:
Pospiesznie pojechałam do domu, żeby się ogarniać. Po 10 minutach wpadłam do mieszkania, rzuciłam torbę w przedpokoju i pobiegłam na górę. Długo zastanawiałam się, w co się ubrać, ale w końcu znalazłam odpowiednie ubrania. Poszłam do łazienki, umyłam włosy, wysuszyłam je. Postanowiłam, ze pójdę w rozpuszczonych z przedziałkiem na środku. Zrobiłam sobie make-up. Ubrałam się i byłam gotowa. Była już 17:20, więc zeszłam na dół i czekałam, aż Lewandowski po mnie przyjedzie. Minęło 10 minut i usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Olśniewająco wyglądasz królewno - powiedział szczerząc się na mój widok.
- Dziękuje, ty też niczego sobie wyglądasz przystojniaczku - pocałowałam go w policzek.
- Jedziemy ?
- Jedziemy. - odpowiedziałam i wyszliśmy. Szliśmy obejmując się. Lewy otworzył mi drzwi jak dżentelmen i zaraz siedział koło mnie. Gdy jechaliśmy do Piszczków, postanowiłam powiedzieć mu, że dzisiaj spotkałam jego była:
- Musze Ci coś powiedzieć - wypaliłam.
- Co ? - zauważyłam, że był zaniepokojony.
- Przed stadionem jak szłam do pracy, spotkałam twoją byłą. - opowiedziałam mu to co się wydarzyło rano.
- Nie przejmuj się nią - poprosił.
- Dobrze - odparłam z uśmiechem. Nagle zatrzymaliśmy się przed pięknym domkiem jednorodzinnym.
- Wysiadka - powiedział mój towarzysz. Wysiedliśmy z auta i kierowaliśmy się ku domowi. Lewy zadzwonił dzwonkiem i otworzył nam gospodarz :
- Kochanie przyjechali ! - krzykną Piszczek do żony. - Zapraszam - weszliśmy do środka. Dom był przepiękny.
- Ładny dom - powiedziałam zapatrzona w wystrój.
- Dziękuje - usłyszałam kobiecy głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam żonę bocznego obrońcy. - Cześć jestem Ewa - powiedziała z uśmiechem.
- Cześć, Weronika jestem. - odwzajemniłam uśmiech.
- Zapraszam dalej - wskazała ręką w stronę salonu. Poszliśmy do salonu, a tam siedziała córka Piszczków, która się bawiła.
- Królewno przywitaj się. - zwrócił się Łukasz do córeczki. Mała wstała i podbiegła do nas:
- Dzien dobly - wesoło się przywitała.
- Cześć mała - kucnęłam do niej i się uśmiechnęłam. - Ale ty śliczna jesteś, chyba po mamusi. - zaśmiałam się, a Ewa przyznała mi rację.
- Wujek Robelt ! - krzyknęła mała, gdy Robert wchodził do pomieszczenia. Podbiegła do Lewego, wziął ją na ręce:
- Cześć kochanie - powiedział do małej Sary.
- No Lewy widać, że Cię dzieci lubią - zaśmiał się przyjaciel Lewandowskiego.
- Nie moja wina - rzucił napastnik.
- To staraj się o swoje,a nie moją Sarę rozpieszczasz.
- W swoim czasie - rzucił.
- Łukasz ... - wtrąciłam się.
- Już nie denerwuj się - podszedł do mnie i przytulił.
- Koniec tych czułości, kochanie idź do kuchni przygotować talerze - powiedziała Ewa do swojego męża
- Dobrze myszko.
- Pomogę Ci - oznajmił Robert. Zostałam sama z Ewą, która zadawała mi masę pytań, ale z miłą chęcią na nie odpowiadałam.
- Może wina ? - zapytała.
- Nie dziękuje, ale jakbym mogła poprosić o szklankę wody - odpowiedziałam w uśmiechu.
- Jasne już przynoszę - i znikła w kuchni. Po chwili wychodzi ze szklanką, a za nią Lewy i Piszczek popychając się i bijąc.
- Jak małe dzieci - zaśmiałam się, biorąc od Ewy picie i patrząc błagalnym wzrokiem na chłopaków.
- Oni tak zawsze - zaśmiała się towarzyszka. - Dobra chłopcy skończcie już i zapraszam do stołu. - Podszedł do mnie Lewy i skierowaliśmy się w stronę stołu. Robert odsunął mi krzesło, usiadłam a on zasiadł na krześle obok. Jedliśmy, śmialiśmy się. Wieczór mijał w miłej atmosferze, nagle źle się poczułam :
- Przepraszam, ale muszę się przewietrzyć - powiedziałam wstając od stołu. Poszłam na taras zostawiając innych w salonie. Cały czas zastanawiałam się jak powiedzieć Robertowi o ciąży. Minęło jakieś 15 minut gdy wróciłam do reszty. Robert podszedł do mnie :
- Będziemy się zbierać, bo jest późno, a jutro mamy trening. - powiedział napastnik BvB. Zgodziłam się z nim. Gospodarze odprowadzili nas do wyjścia i się pożegnaliśmy. Lewy odwiózł mnie do domu:
- Kochanie zostaniesz na noc ? - zapytałam gdy byliśmy już pod moim domem.
- Z chęcią. - wyszczerzył się. Weszliśmy do środka, rozebraliśmy się i postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Położyliśmy się na kanapie i znaleźliśmy komedię. Po niecałych 2 godzinach film się skończył. Leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Kocham Cię, jesteś dla mnie ważna - powiedział Robert.
- Ja też Cię kocham, i też jesteś dla mnie ważny. - pocałowałam go. - Skarbie ty dzisiaj tak słodko wyglądałeś z Sarą.
- Dziękuje. Lubię dzieci, a one mnie - uśmiechnął się.
- Za kilka miesięcy będziesz rozpieszczać swoje... - podniosłam się, czekając na reakcję Lewego.
- Co ? Czy... Czy ty jesteś w ciąży ? - zapytał niepewnie.
- Tak....
- Boże ! Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę !!!!!
- Też się cieszę, bałam się trochę twojej reakcji - powiedziałam pełna szczęścia.
- Niepotrzebnie. - mocno mnie przytulił i zaczął całować. W mgnieniu oka nie miałam na sobie ubrań. Robert bał się, ze coś może zrobić dziecku. Uświadomiłam mu, że to jeszcze jest płód i nic się nie stanie. Przez te kilka dni, których nie spędziłam z piłkarzem, strasznie brakowało mi jego czułości i tej delikatności. Dopiero nad ranem położyliśmy się spać.

Tak Weronika była ubrana u Piszczków :




Mam nadzieje, że wam się spodobał rozdział, bo nie wiem czy jest sens dalej to ciągnąć. Jeśli wam się spodobało to pozostawcie po sobie jakiś ślad :)


11 komentarzy: