niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 28

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Przez kilka minut musiałem ogarnąć co się wydarzyło po wczorajszym meczu, ale niestety nic nie mogłem sobie przypomnieć. Spojrzałem na zegarek i była 9:00. Trening dopiero miałem na 11:20. Nie chciało mi się wstawiać z łóżka więc się położyłem. Nawet dobrze nie zdążyłem się położyć gdy nagle zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem po niego i odebrałem.
- Hej Lewy - usłyszałem głos Mario.
- Nie krzycz, proszę - powiedziałem.
- Sorki. Lewuske pamiętasz coś z wczoraj ?
- Właśnie miałem się o to pytać Ciebie - zaśmiałem się. - No coś ty nic, nie pamiętam.
- Ja tylko pamiętam, że po czemu poszliśmy do klubu i to wszystko - rzucił Goetze.
- No tyle to i ja pamiętam, dobra Mario ja kończę, bo muszę się doprowadzić do porządku - rzuciłem i zaczęliśmy się śmiać.
- Hahaha, do zobaczenia na treningu - i się rozłączył. Niechętnie wstałem z łóżka i zszedłem na dół do kuchni. Gdy byłem w połowie drogi, poczułem zapach naleśników mojej mamy.
- Hej syneczku - gdy mnie tylko zobaczyła, podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
- Cześć mamo - odparłem. - Jest jakaś tabletka na ból głowy ?
- Jest, jest - skierowała się do szafki z lekami i wyjęła z niej lekarstwo. - Proszę. Wypiłeś trochę wczoraj - zaśmiała się.
- Nic nie pamiętam - posłałem jej uśmiech.
- Gdybyś ty się widział wczoraj.
- Mamuś proszę Cię, nie dobijaj mnie - dałem jej buziaka.
- Cześć kochani - do kuchni przyszła uszczęśliwiona Milena.
- Cześć siostrzyczko - spojrzałem na nią.
- Coś się stało ?
- Nie nic, ale jesteś jakaś taka szczęśliwa - rzuciłem.
- To już nawet nie mogę się uśmiechać i mieć dobry humor ? - oburzyła się.
- Ale ja nic takiego nie mówię - posłałem jej uśmiech. - A czy ten dobry humor nie jest związany z Bittencourtem ?
- Być może tak, być może nie - zgrywała się, ale i tak wiedziałem, że to o niego chodzi.
- Dobra nie sprzeczać mi się tutaj - wtrąciła się nasza kochana mamusia. - Siadajcie do stołu i zjedzcie śniadanie - posłała nam ten swój uśmiech. Posłuchaliśmy się i zasiedliśmy do stołu. Rodzicielka postawiła przed nami talerz z naleśnikami, a ja się na niego rzuciłem.
- Widać, że się stęsknił za twoim jedzeniem - zaśmiała się siostra.
- Oj cicho - szturchnąłem ją.
- Robert miałam się już wcześniej o to Ciebie zapytać, ale jakoś nie było czasu - rzuciła. - Jak jest pomiędzy tobą a Weroniką ?
- Nie jesteśmy już razem ... - spuściłem głowę, a z moich oczu popłynęła łza.
- Ale jak to ? Ty z nią zerwałeś, czy ona z tobą ? - dopytywała Milena. Otarłem policzek i spojrzałem na nią.
- Ja - odparłem.
- Ale ... CO ?! Czy ty już do reszty zgłupiałeś ? Przecież ona nosi twoje wasze dziecko ! Pomyślałeś jak ona się czuje ?! - wiedziałem, że Milena się wkurzy i to właśnie było widać. Wrzeszczała na mnie, nie lubiłem tego.
- Może i zgłupiałem ! Tak wiem, że nosi nasze dziecko ! Nie, nie wiem jak ona się czuje. To już zamknięty rozdział w moim życiu, oczywiście z dzieckiem będę utrzymywał kontakt. - w sumie sam siebie oszukiwałem, bo ten rozdział nadal istnieje i jest dla mnie bardzo ważny.
- O nie jak tak Ci tego nie pozwolę zostawić ! Dzisiaj pójdziesz do niej, do szpitala i wrócisz do niej !
- Nie.
- Jesteście rodzeństwem i nie powinniście się kłócić - powiedziała stanowczym głosem mama.
- Nie mam teraz czasu, bo zaraz zaczynam trening - odparłem oschle i odszedłem od stołu. Poszedłem na górę, wszedłem do łazienki i wziąłem poranny prysznic. Ubrałem się, spakowałem torbę treningową i zszedłem na dół.
- Idę na trening - powiedziałem i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta, torbę rzuciłem na siedzenie obok i ruszyłem na stadion. Po niecałych 10 minutach byłem już na Signal Iduna Park. Wysiadłem z auta i skierowałem się do środka. Przed wejściem zobaczyłem Piszczka i resztę gromady.
- Hej chłopaki - przywitałem się z nimi.
- Hej - odpowiedzieli chórem.
- Pamiętacie coś ze wczoraj ? - zapytałem z nadzieją, że któryś z nich coś pamięta.
- No coś ty - odparł Bender.
- Dobra, ale przynajmniej wiemy, że dobrze się bawiliśmy - zaśmiał się Kuba.
- A jak zareagowała Agata jak Cię zobaczyła ? - zapytałem.
- Weź mi nic  nie mów.
- Czyli było grubo - podsumował Reus. Całą naszą ekipą weszliśmy do szatni. Przebraliśmy się i ruszyliśmy na murawę. Każdemu z nas nie chciało się ćwiczyć, ale musieliśmy.
- Cześć pieski - przywitał nas niemrawo Jurgen.
- Dzień dobry - odparliśmy.
- Widzę, że trenera też kac męczy - zaśmiałem się.
- Bo mnie spiliście - bronił się i próbował wszystko zwalić na nas.
- No tak, oczywiście - powiedział sarkastycznie Subotić.
- Koniec tych pogaduszek - powiedział trener. - Zabieramy się do pracy. Na początek 10 kółek, a następnie rozgrzewamy się. - posłał nam uśmiech. Jak tata Klopp nam rozkazał to zaczęliśmy biegać. Po mimo potwornego kaca, który nas męczył to wszystkim dopisywały humory, nawet mi. Mario i Marco jak zwykle się wygłupiali.
- Ej Lewy - usłyszałem swoje przezwisko i nagle do mnie podbiegł Leonardo.
- Co jest Leoś ? - uśmiechnąłem się.
- Nie mów tak do mnie - trochę się wkurzył, bo nienawidzi jak się tak go nazywa, ale odwzajemnił uśmiech.
- Dobrze Leosiu - wybuchłem śmiechem.
- Lewy ! Ty, a gdzie zgubiłeś swoją piękną siostrę ? - zapytał z błyskiem w oku.
- Miałem dzisiaj z nią sprzeczkę i nie zabrałem jej na trening.
- A o co poszło ?
- Pokłóciliśmy się o Weronikę, bo jak już wiesz to z nią zerwałem i Milena się strasznie wkurzyła i stwierdziła, że jestem idiotą - odparłem.
- Bo ma rację, zerwałeś z tak wspaniałą dziewczyną - spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Na prawdę nie mam ochoty o niej słuchać - rzuciłem i pobiegłem dalej. Gdy skończyliśmy biegać kółeczka, podbiegliśmy do trenera po sprzęt do ćwiczeń.
- Hej wszystkim ! - krzyknęła szczęśliwa Klaudia.
- Hej - odpowiedzieliśmy.
- Cześć skarbie - podbiegł do niej Mario i ją pocałował - A gdzie ty dzisiaj tak rano zniknęłaś ?
- Byłam u Weroniki, bo wiedziałam, że szybko nie wstaniesz - zaśmiała się.
- Dobra moje kochane pieseczki, do ćwiczeń ! - krzyknął Klopp, aż wszyscy podskoczyliśmy. Posłusznie zaczęliśmy ćwiczyć.
Weronika :
Obudziłam się o 8:00, Miałam już dość tego ciągłego leżenia, nawet nie mogłam wstać i się przejść. Z samego rana na obchód przyszedł Paweł.
- Cześć - przywitał mnie uśmiechem.
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech.
- Jak się czujesz ?
- Coraz lepiej.
- Z dzieckiem też jest wszystko w porządku więc dzisiaj idziesz do domu.
- Na prawdę ? Boże nareszcie - uradowałam się.
- Tak, więc się pakuj i do domku, tylko proszę oszczędzaj się - powiedział z troską.
- Oczywiście - uspokoiłam go. Ostrożnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafki, w której leżała torba, którą przyniosła mi manager BvB. Paweł opuścił salę i w spokoju mogłam się przebrać. Weszłam do łazienki, wygrzebałam z torby jakieś ciuchy i je ubrałam. Założyłam buty, związałam włosy w koka i byłam już gotowa. Wychodząc z łazienki zauważyłam przyjaciółkę, która siedziała na łóżku.
- Cześć kochana - podeszłam do niej i dałam jej buziaka w policzek.
- Cześć grubasku - zaśmiała się. - A ty nie powinnaś leżeć ?
- Nie, bo dzisiaj wychodzę ze szpitala - uśmiechnęłam się.
- O to super ! - ucieszyła się. - Zdążymy jeszcze na trening chłopaków
- Przepraszam, ale nie chce tam jechać. Odwiozłabyś mnie do domu ?
- Jasne - odparła. - To zbieraj się - pomogła mi się spakować i wyszłyśmy z tej " klatki ". Na reszcie wyszłam na świeże powietrze i od razu poraziło mnie słońce. Na dworze było ciepło, wszyscy chodzili w krótkich spodenkach. Skierowałyśmy się do samochodu Klaudii i ruszyłyśmy do mojego mieszkania.
- Jak tam Mario po wczorajszej imprezce ? - zapytałam zapinając pasy.
- Nic nie pamięta i dzwonił do Roberta, ale ten tak samo ma pustkę w głowie - zaśmiała się.
- Pijaki - zaśmiałam się.
- A jak ty się czujesz ? - zapytała zerkając na mnie.
- W sumie to dobrze - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Ale wiesz, że nie o to pytam.
- Tęsknie za nim cholernie ! Każdy dzień bez niego jest do dupy. Mam taką nadzieję, że przyjedzie do mnie i mnie mocno przytuli i nigdy nie puści ... - z oczu popłynęły mi łzy, spuściłam głowę.
- Może najwyższy czas mu to powiedzieć ? - spojrzała na mnie z troską.
- To i tak niczego nie zmieni .... Jeszcze dzisiaj chce wyjechać do Polski, odpocząć. - otarłam łzy. Po chwili  zaparkowałyśmy przed mym mieszkaniem. Weszłam do niego i się po nim rozejrzałam.
- Jak dawno mnie tu nie było - zaśmiałam się. Powędrowałam na górę, wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować.
- Pomóc Ci ? - zapytała wchodząc do sypialni Klaudia.
- Jakbyś mogła - posłałam jej uśmiech. Spakowałyśmy moje rzeczy te najważniejsze.
- Wiesz o której masz wylot ? - zapytała.
- Nie - odparłam. Złapałam laptopa i weszłam na internet, aby sprawdzić najbliższy lot do Polski.
- I co, znalazłaś ?
- Tak, dzisiaj o 18:00 - odparłam. Zerknęłam na zegarek i była dopiero 12:15.
- Tak wyjedziesz bez pożegnania z chłopakami ? - wypaliła.
- Lepiej będzie dla wszystkich - odparłam. Chciałam wziąć coś z portfela, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć. - Widziałaś gdzieś mój portfel ?
- Nie, a po co Ci on ?
- Mam tam nowy numer do taty - odparłam. Zeszłam na dół zobaczyć czy przypadkiem go tam nie ma. - Cholera ! - krzyknęłam.
- Co się stało ? - słyszałam jak żona Goetzego zbiega ze schodów zabijając się.
- Zostawiłam go na stadionie w gabinecie.
- No to musimy po niego pojechać - uśmiechnęła się tak jakoś dziwnie.
- A możesz jechać sama ? - chciałam się wymigać.
- O nie moja droga, jedziesz ze mną - pociągnęła mnie za rękę i wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do jej samochodu i ruszyłyśmy na Signal Iduna Park. Po 5 minutach byłyśmy już na miejscu. Niechętnie wyszłam z pojazdu.
- Idź sama - powiedziałam.
- Nie ! - złapała mnie pod rękę. Ociągałam się, ale siłą mnie tam zaciągnęła.
- Dobra to ja idę po ten cholerny portfel - rzuciłam.
- Ok, a ja idę zobaczyć do chłopaków - i się rozdzieliłyśmy. Szłam do gabinetu z nadzieją, że nie spotkam żadnego piłkarz Borussii. Na szczęście udało się, pospiesznie weszłam do środka i zaczęłam szukać mojej zguby. Znalazłam, podeszłam do okna i zobaczyłam Roberta, który się uśmiechał. Tęskniłam za tym widokiem, aż mi się ciepło na sercu zrobiło jak go zobaczyłam. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę tunelu prowadzącego na boisko. Nie chciałam tam wchodzić więc postanowiłam zaczekać na Klaudię przed nim. Stałam tak przez jakieś 6 minut, a jej nadal nie było. Postanowiłam jednak pójść po nią. Niechętnie szłam przez ten tunel. Ustałam przed samym końcem i wzięłam głęboki oddech. Zebrałam się w sobie i pewnym krokiem weszłam na boisko. Cały czas w głowie powtarzałam sobie, żeby nie patrzeć na Lewandowskiego. Chłopaki byli tak zajęci treningiem, że nawet mnie nie zauważyli. Podeszłam do przyjaciółki i trenera :
- Witam trenerze - uśmiechnęłam się stając przed nim.
- Weronika ! - krzyknął i wziął mnie na ręce.
- Boże proszę mnie postawić na ziemię, bo trener sobie coś jeszcze zrobi - zaśmiałam się. Jurgen na moją prośbę postawił mnie. Chłopaki musieli to słyszeć, bo w kilka sekund okrążyli mnie.
- Na reszcie Cię wypuścili ! - krzyknął Kuba i mnie mocno przytulił.
- Kubusiu wiem, że mnie kochasz, ale nie musisz mnie dusić. - zaśmiałam się, a on razem ze mną. Każdy po kolei się ze mną przytulił i teraz wypadło na Lewego.
- Cześć - posłał mi uśmiech i mnie przytulił. Zdziwiło mnie to, ale odwzajemniłam uścisk. Poczułam jego zapach, nie chciałam od niego odejść.
- Tęskniłam ...- szepnęłam mu do ucha tak, aby nikt nie słyszał. Odsunęliśmy się od siebie.
- Kiedy wyszłaś ze szpitala ? - zapytał Reus szczerząc się.
- Jakieś 20 minut temu - odparłam, po czym wszyscy zaczęli się śmiać.
- Wracasz do nas ? - rzucił Gundogan.
- Niestety nie, mam zwolnienie z pracy i ... - zawahałam się. - i dzisiaj wjeżdżam do Polski.
- Na stałe ? - zapytał Piszczek.
- Nie tylko na kilka dni lub na tydzień.
- O nie, ja Ci nie pozwolę wyjechać - stwierdził Mario.
- Jesteś kochany, ale muszę odpocząć - posłałam mu uśmiech.
- My tez Ci nie damy wyjechać - zaprotestowali wszyscy tu obecni.
- Proszę nie utrudniajcie mi - z oczu popłynęły mi łzy - I przez was będę płakać.
- Miała wyjechać bez pożegnania - wtrąciła się Klaudia.
- Co ? - oburzył się Błaszczykowski - Nie pożegnała byś się ze swoim "bratem" ?
- Chciałam uniknąć płaczu, a poza tym jakbym się z wami nie pożegnała to było by dla wszystkich łatwiej - spojrzałam na Lewandowskiego i dostrzegłam jak po jego policzku spływa łza.
- Ty chyba sobie żartujesz ? - rzucił Roman.
- Przepraszam was - spuściłam głowę i wpatrywałam się w boisko.
- Chłopaki nie męczcie mi mojego grubaska - wtrąciła się przyjaciółka.
- Ale zaraz dostaniesz kopa w tyłek - pogroziłam jej - Zobaczymy jak ty będziesz w ciąży - powiedziałam spoglądając na Goetzego i na przyjaciółkę.
- A właśnie jak już jesteśmy przy tym temacie, to musimy wam coś powiedzieć - uśmiechnął się młody piłkarz.
- Spodziewamy się dziecka ! - krzyknęła radośnie młoda polka.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś ? - wkurzyło mnie to, że nie raczyła mi o tym powiedzieć, ale cieszę się z tej wiadomości.
- Chcieliśmy to ogłosić kal będą wszyscy i to właśnie nastąpiło dzisiaj - zaśmiała się.
- No to gratuluję - podeszłam do nich i im pogratulowałam. - Który miesiąc ?
- Pierwszy - odparła. Każdy po kolei im gratulował.
- Ja będę uciekać, bo muszę się jeszcze spakować - rzuciłam.
- Tylko wróć do nas - uśmiechnął się Jurgen. Z każdym piłkarzem się przytuliłam i się rozpłakałam. Ostatni pożegnał się ze mną Lewy.
- Przepraszam Cię za wszystko - szeptałam mu do ucha. - Obiecuję, że wrócę. Kocham Cię - Chciałam go pocałować, ale dałam mu jedynie buziaka w policzek. Popłakałam się jak bóbr. Stojąc tak przy Robercie, zauważyłam jak z jego oczy cisną łzy.
- Nie płacz ... - otarłam mu łzy i odeszłam. - Do zobaczenia wkrótce - skierowałam się do wszystkich i zniknęłam w tunelu. Oparłam się o ścianę i osunęłam się. Schowałam twarz w dłonie i nie mogłam opanować płaczu.
- Cicho nie płacz - przykucnęłam do mnie Klaudia i mnie przytuliła. Przez moment tak siedziałyśmy, ale nareszcie się ogarnęłam.
- Przepraszam, dlatego nie chciałam się z nimi żegnać - wstałam i poszłam dalej. Bez słowa poszłyśmy do samochodu. W ciszy jechałyśmy do mojego mieszkania. Gdy byłyśmy już na miejscu, weszłyśmy do środka.
- Chcesz coś do picia ? - zapytałam kierując się do kuchni.
- Soku pomarańczowego - przyjaciółka usiadła na krześle przed barkiem. Nalałam jej w szklankę soku i postawiłam go przed nią.
- Weronika na pewno chcesz wyjechać ? - zapytała.
- Oczywiście, że nie chce, ale może mi to lepiej zrobi ?
- No jak wolisz - rzuciła.
- Może obejrzymy jakiś film ? - zaproponowałam.
- Jasne - i ruszyłyśmy na kanapę w salonie. Klaudia wybrała jakąś komedię i zaczęłyśmy oglądać. Po jakiś 2 godzinach, skończyła się. Spojrzałam na zegarek i była już 17:00.
- Czas się zbierać - powiedziałam i wstałam z sofy. Poszłam na górę po walizki. Zabrałam je i wraz z przyjaciółką ruszyłyśmy do wyjścia. Zakluczyłam drzwi i siedziałam już w aucie. Ruszyłyśmy na lotnisko. Przez całą drogę patrzyłam przez okno i przypominałam sobie momenty spędzone z mężczyzną, którego kocham najmocniej na świecie. Nigdy tego nie zapomnę. Po pół godzinie byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy z auta, wzięłam walizkę i ruszyłam. Za mną szła przyjaciółka. Weszłyśmy do środka, był tłum, że nie dało się przejść. Udało się. Ustałyśmy przed bramką do odprawy.
- Czas się pożegnać - odwróciłam się do Klaudii.
- Niestety - jej oczy napełniły się łzami tak jak moje.
- Tylko nie becz- zaśmiałam się i w tym samym momencie poleciały mi łzy.
- Będę tęsknić - rzuciła się na mnie.
- Ja też, ale będę dzwonić codziennie - powiedziałam przez łzy. - Idź już, bo zaraz zmienię zdanie i zostanę - przytuliłam Klaudię jak najmocniej. Odeszła, a ja jej pomachałam. Ustałam w kolejce na odprawę. Stojąc w tej kolejce, strasznie mi się nudziło.
- Weronika ! - usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Roberta w moją stronę.
- Robert ? - zdziwiłam się.
- Proszę nie wyjeżdżaj ! - podbiegł do mnie i powiedział zdyszany.
- Muszę odpocząć, przez te ostatnie dni na niczym nie mogłam się skupić. Zraniłam Cię i straciłam przez własną głupotę. - spojrzałam mu w oczy.
- Nie mów tak, nie straciłaś mnie, a Cię nadal kocham - ukląkł przede mną - Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na zmieni i zostaniesz moją żoną ? - wyją piękny pierścionek i z oczu polały mi się łzy.
- Robert ja nie wiem co mam powiedzieć ... - rzuciłam.
- Powiedz " tak " ! - krzyknęli ludzie, którzy nam się przyglądali.
- TAK ! TAK ! TAK ! - wykrzyczałam i Robert założył mi pierścionek na palec. Wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić w okół własnej osi.
- Kocham Cię ! - pocałował mnie namiętnie.
- Ja Ciebie też !
- Proszę pani już czas - wtrącił się ochroniarz.
- Przepraszam bardzo, ale ja nigdzie nie lecę - uśmiechnęłam się. Wzięłam walizkę i złapałam Roberta za rękę.
- Jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi - pocałowałam go.
- Daj tą walizkę - i wziął ja ode mnie. Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do samochodu Lewego. Pojechaliśmy do jego mieszkania .... (...)
**************************************************************
Wiem, że wam się spodoba ten rozdział <3 Komentarze mile widziane :)

Pierścionek zaręczynowy *.*

26 komentarzy:

  1. Tak,brawo lewy sie oświadczył :-)
    Zapraszam na nowy blog
    http://teodorczyk-moim-swiatem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! :3
    Czekam na kolejny!
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie do siebie wrócili <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super.Prawie si poryczałam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Umieram ze szczęscia <3 wkońcu się jej oświadczył <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ryczeeeee :) Wspaniały rozdział, cudo,dzięki za miłe wrażenia. Nie żebym coś sugerowała broń boże, ale w tym następnym rozdziale, w mieszkaniu Roberta to.... wiadomo XD pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak od razu pomyślałam . :)

      Usuń
    2. Dziękuje, ale to nie jest, aż tak wspaniałe :) Hahah chyba każdy wie xd

      Usuń
  7. Rozpłakałam się jak czytałam ten rozdział ♥ Jest świetny!
    W wolnej chwili zapraszam do mnie :)
    http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo to takie miłe, że wzruszają was moje rozdziały <3 Dziękuje :3

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże ! Rozpłakałam się jak ona żegnała się z chłopakami . Dziewczyno jesteś świetna . Proszę pisz częściej . Wierzę w to ,że każda osoba ,która to czyta ,by się zgodziła ze mnę. :D
    Zajrzyj czasem do mnie .
    http://robert-i-judyta-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje <3 Postaram się, ale nic nie obiecuje :)

      Usuń
  10. Genialneee . !


    Zapraszam do mnie http://ona-ty-i-ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. uff, w końcu! będę nieoryginalna, ale aż ciśnie się " czekałam na to od momentu, kiedy się pokłócili" :) mam nadzieję, że będą ze sobą szczęśliwi! bardzo lubię twój styl pisania, miło się czyta to opowiadanie ♥ czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama na to czekałam ;p Dziękuje za tak miłe słowa :)

      Usuń
  12. no nareszczie lewy sie ogarnął i wziął w garść, czego efekty widąc :P Fajnie, że sie pogodzili. Zapraszam do siebie.

    http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/2013/03/45.html
    http://niepotrafieprzestacciekochac.blogspot.com/2013/03/28-rodzinne-tajemnice-wyszy-na-jaw.html
    http://zlotkoiorzelek.blogspot.com/2013/03/mecz-35.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział znowu płakałam ale tym razem ze szczęścia. Twój blog jest świetny powinnaś zacząć pisać książki o piłkarzach czytam go z wielką przyjemnością. Czekam na kolejny fajnie by było jakbyś pisała częściej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) Myślałam o tym nawet, ale nie wiem czy by to ktoś czytał ;p Ale kolejny blog jest już w realizacji ;p

      Usuń