czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 27

Szedłem korytarzem, gdy nagle natknąłem się na .... na matkę Weroniki. Miałem już wychodzić ze szpitale, ale zaczepiła mnie.
- Robert ? - zapytała niepewnie.
- Tak - odpowiedziałem.
- Wiesz, w której sali leży Weronika ?
- Tak, ale nie powiem pani.
- Czemu ? - zrobiła dziwną minę.
- Bo tylko ją pani zdenerwuje, a ona teraz potrzebuje dużo odpoczynku, bo prawie straciła dziecko - odparłem.
- Jestem jej matką i mam prawo się z nią widzieć ! - krzyknęła.
- Nie krzycz. Tak jesteś jej matką, która odbiła jej faceta i ją zraniłaś. Proszę Cie nie idź do niej i tak już dużo wycierpiała, zerwałem z nią i tą ją zabolało więc dajcie jej spokój. - rzuciłem. - Do widzenia.
- Ale ... - nie zdążyła nic powiedzieć, bo odszedłem. Jednak rodzicielka polki podążyła za mną. - Poczekaj.
- Spieszę się.
- Możemy porozmawiać ? - zapytała.
- Dobrze, ale krótko. Więc słucham - szczerze mówiąc nie miałem ochoty z nią rozmawiać, bo wiedziałem, że to będzie trudne.
- Czemu z nią zerwałeś ? - rzuciła.
- Spotkała się z tym całym Kamilem nic mi nie mówiąc i jeszcze się z nim całowała.
- I to jest powód, żeby zerwać z nią ?
- To i tak już nie ma znaczenia, bo to jest już zamknięty rozdział - spuściłem głowę.
- Ci to nie jest obojętnie, ty nadal ją kochasz i nadal Ci na niej zależy. - spojrzała mi prosto w oczy. Po mimo tego, że siedziała w więzieniu to jest naprawdę miłą osobą, przynajmniej mi się tak wydaję.
- Nie ważne. Mam jedno pytanie - rzuciłem. - Przecież pani siedzi w więzieniu ... - w sumie to nie było pytanie.
- Tak siedzę w więzieniu, ale wypuścili mnie na przepustce i pozwolili przyjechać tutaj do córki - powiedziała.
- A tak w ogóle to skąd pani wiedziała, że Weronika jest w szpitalu ? I pozwolili pani samej przyjechać do Dortmundu, nie boją się, że pani może uciec ? - wiele pytań mi się nasuwało.
- Po pierwsze mów mi Agnieszka - posłała mi uśmiech. - Przeczytałam w gazecie, że trafiła tutaj, nawet do Polski już dochodzą takie informacje. Nie oczywiście, że przyjechali ze mną funkcjonariusze policji i patrz, stoją tam - odwróciła  się i wskazała w stronę dwóch policjantów.
- Rozumiem. - odparłem. - Przepraszam bardzo, ale ja naprawdę muszę już iść, bo dzisiaj mam ważny mecz i proszę, nie odwiedzaj na razie Weroniki.
- Dobrze obiecuje - uszanowała moją prośbę. Pożegnałem się i szybkim krokiem ruszyłem na Signal Iduna Park. W mgnieniu oka się tam znalazłem. Wszedłem do środka, skierowałem się do szatni. Otworzyłem od niej drzwi i byli już wszyscy. Przebraliśmy się i ruszyliśmy na murawę, się rozciągać, na wszelki wypadek wziąłem ze sobą telefon.
- E Lewusek wiesz może czy dzisiaj będzie z nami Klaudia ? - zapytał Goetze.
- Goetzuś, a to moja żona czy twoja ? - zaśmiałem się.
- No moja, ale nie rozmawiałem z nią dzisiaj praktycznie.
- No to jak jej nie ma, to pewnie została z Weroniką, aby dotrzymać jej towarzystwa - uśmiechnąłem się.
- Na pewno - zaczęliśmy ćwiczyć. Oczywiście na boisku nie brakowało kamer, które nas nagrywały. W połowie rozgrzewki dostałem sms'a od polki. Napisała w nim, żebym się uśmiechnął, nie przejmował się niczym i żebym skupił się na meczu. Odpisałem jej, że ten uśmiech jest dla niej, nie dostałem odpowiedzi. Schowałem komórkę do kieszeni i wróciłem do ćwiczeń. Rozciągaliśmy się jeszcze przez jakiś 20 minut. Trener zawołał nas do siebie i poszliśmy do szatni, aby ustalić ostatnie zmiany przed meczem.
- No to już wszystko wiecie - powiedział Jurgen. - A teraz wyjdziecie na boisko i dacie z siebie wszystko. Wierze, że wygracie, my wygramy. Zróbmy to dla kibiców, a w szczególności dla Weroniki, której nie ma dzisiaj z nami.
- Wygramy to ! - krzyknął Piszczek.
- BORUUUUUSIA ! - wykonaliśmy nasz okrzyk i zdeterminowani wyszliśmy z szatni. Czekaliśmy w tunelu na drużynę Szachtara. Długo to nie trwało, wyszliśmy na murawę i od razu usłyszeliśmy naszych kibiców. Ustawiliśmy się na nasze pozycję i usłyszeliśmy gwizdek sędziego. Rozpoczęło się najważniejsze starcie w tym momencie. Nie wyszliśmy w podstawowej 11, ponieważ z a Hummels'a grał Felipe. Pierwsza połowa zdecydowanie należała do nas i w 31 minucie po rzucie rożnym, Santana strzelił pięknego gola główką. W 37' miałem szansę na trafienie do bramki, ale postanowiłem podać do Goetzego, który kopnął piłkę do bramki. Byliśmy bardzo szczęśliwi, bo prowadziliśmy 2:0. Po bramce, Mario podbiegł do mnie i zrobiliśmy to. Minęło 45 minut i w dobrych humorach zeszliśmy do szatni.
- Brawo pieski ! - krzyczał ze szczęścia Klopp. Wszyscy pogratulowali zdobywcy pierwszej bramki. Zmieniliśmy koszulki i ruszyliśmy na boisko. Tą połowę rozpoczęła drużyna Szachtara. Powoli zbliżał się koniec meczu. Widać było po nas, że dwie bramki to dla nas za mało. Nasze pragnienie zaspokoił Kuba, który w 59' strzelił bramkę na 3:0 po błędzie bramkarza przeciwnej drużyny. Już całkiem zabraliśmy piłkarzą Szachtara nadzieje na wygraną, ale nie poddawali się. Walczyli do końca, ale nie udało im się. Szybko zleciała ta końcówka meczu, 90 minut minęło. Podziękowaliśmy przeciwniką za  dobrą grę, nasza cała drużyna zebrała się i jak mamy to w zwyczaju, podziękowaliśmy kibicom za wspaniały doping. Dortmundczycy dodają nam przyspieszenia, są z nami gdy wygramy i gdy odniesiemy porażkę. Gdy im dziękowaliśmy słyszeliśmy jak śpiewają hymn Borussii. Wszyscy szczęśliwi poszliśmy do szatni. Oczywiście nie odbyło się bez alkoholu w szatni. Każdy wypił po lampce szampana, aby uczcić zwycięstwo.
- I oto właśnie chodziło ! - szczerzył się Jurgen. Po mimo zmęczenia to żaden z nas nie chciał wracać do domu.
- To idziemy na balet, aby opić nasze pewne miejsce w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów - powiedział Schmelzer, a my przytaknęliśmy.
- Ale zanim się upijecie to może zadzwonimy do Weroniki ? - zapytał trener i nie czekając na odpowiedź, sięgnął po telefon. Postanowił włączyć głośnomówiący :
- Halo ? - usłyszeliśmy radosny głos dziewczyny.
- Weronika ! - krzyknął Reus.
- Reusik - zaśmiała się. - Gratuluje wam wygranej ! Gratulacje Santana ! Piękny gol. Daliście z siebie wszystko i zasłużyliście na wygraną. Przepraszam was, że mnie z wami nie było. Idźcie świętować, kocham was i całuję - przesłała nam buziaki.
- Dziękuje - odparł Felipe.
- Nie masz za co przepraszać, byłaś tutaj z nami, w naszych serduchach i duchem - rzucił Roman z uśmiechem.
- My też Cię kochamy - dorzucił Błaszczykowski.
- Dobra ja kończę, bo jestem zmęczona - powiedziała. - Miłej imprezy, papap - i się rozłączyła. Jak miło było usłyszeć jej głos, chciałem do niej iść i ją pocałować, ale tego nie zrobiłem. Wszyscy weszli pod prysznice i się przebrali. Po kolei wychodziliśmy z pomieszczenia i każdy z nas musiał udzielić wywiadu.
- Robercie Lewandowski ! - usłyszałem swoje imię i nazwisko. Wołał mnie młody chłopak, podszedłem do niego.
- Tak ? - zapytałem.
- Odpowie pan na kilka pytań ?
- Z przyjemnością - posłałem mu uśmiech.
- Czy jest pan zadowolony z wyniku meczu ? - zapytał.
- Oczywiście, że tak. Każdy z nas jest szczęśliwy z wygranej, zasłużyliśmy na to, daliśmy z siebie wszystko i oto nam chodziło - odpowiedziałem z uśmiechem.
- W dzisiejszym meczu nie strzeliłeś gola, ale asystowałeś przy dwóch bramkach, jak się z tym czujesz ?
- Oczywiście bym był szczęśliwy gdybym trafił gola, ale z asyst też jestem zadowolony, bo dałem coś z siebie, aby koledzy mogli strzelić gole.
- Rozumiem. Przez ostatnie parę dni, wszystkie gazety piszą o tym, że twoja dziewczyna leży w szpitalu i mogła stracić dziecko, czy to prawda ? - nie chciałem na to odpowiedzieć, ale jak mus to mus.
- Tak to prawda, ale jest już dobrze - odparłem niechętnie.
- A czy to prawda, że ona Cię zdradziła ?
- Przepraszam, ale nie mam zamiaru rozmawiać o sprawach osobistych - rzuciłem i odszedłem. Ten dziennikarz wołał za mną, ale nie zwracałem uwagi. Całą gromadką ruszyliśmy do klubu. Po chwili dotarliśmy do Club-Synchron. Usiedliśmy przy stoliku, podeszła do nas kelnerka i zamówiliśmy napoje z procentami. Bawiliśmy się do 5 rano, każdy się dobrze bawił. Wszyscy ledwo co stali na nogach, nawet trener się upił. Przed 6:00, porozjeżdżaliśmy się do domów. Chyba z 5 minut stałem przed drzwiami, bo nie mogłem trafić na dzwonek. Nareszcie mi się udało, otworzyła mi mama.
- Boże jak ty wyglądasz ? - przeraziła się moim stanem.
- Ma.. mamo, kocham Cię.
- Tak, tak.... właź do środka. - wzięła mnie pod rękę i zaniosła do sypialni. Trochę trudno jej było wejść ze mną po schodach, ale udało jej się. Położyła mnie na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
***************************************************************
Trochę krótki wyszedł :) Komentarze mile widziane <3

21 komentarzy:

  1. świetny rozdział ,Robert musi być z Weroniką niech jej wybaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Robert musi wrócić do Weroniki, koniecznie. Rozdział super, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak to się potoczy ;p Dziękuje i również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Świetne! Świetne! Uwielbiam <3
    Czekam na kolejny!
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/03/rozdzia-47.html mile widziany komentarz :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest cudo <3 Nie mogę się doczekać następnej części . :D Mam bardzooooo wielką nadzieję, że się pogodzą . :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dość dobry rozdział! Szkoda, że taki krótki :) !
    Zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam ♥
    http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miał być dłuższy, ale jakoś mi nie wyszło :) :C

      Usuń
  6. heheh nie mogl trafic do dzwonka :D dobre heehe:D a tak ogolnie to fajny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pijaki z tych naszych chłopców <3 Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże myślałam ,że zobaczy Anie lub Kamila ,a tu jej matka . :)
    Ciekawy rozdział . Zapraszam do mnie
    http://onaion-nazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham <3 biedny Robert - musiał tyle męczyć ze z tym dzwonkiem.. :D Nieważne, że krótki, dla mnie liczy się, że jest:* czekam na kolejny i zapraszam do siebie: http://zakochana-w-robercie-lewandowskim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Końcówka mnie rozwaliła:P

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do mnie !
    http://robert-i-judyta-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń