- Proszę - powiedziałam niechętnie. Do sali wszedł Paweł.
- Cześć, jak się czujesz ? - posłał mi uśmiech.
- Cześć, dobrze - musiałam skłamać, fizycznie oczywiście czułam się dobrze, ale psychicznie niestety nie.
- To się ciesze.
- Kiedy stąd wyjdę ?
- Za kilka dni - odparł.
- Paweł .... - spojrzałam na niego.
- Tak ? - usiadł na krześle przy łóżku.
- Był tu może Robert ? - miałam nadzieje, że odpowie "tak".
- Niestety, ale nie ... - wstał i wyszedł, ponieważ chyba wyczuł, że chce zostać sama. Czemu to mnie spotyka ? Nigdy nie mogę być szczęśliwa.... Ponownie usłyszałam pukanie, ale tym razem nic nie powiedziałam, bo do sali weszła Klaudia.
- Cześć kochana - podeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek.
- Cześć - odparłam bez entuzjazmu patrząc wciąż przez okno.
- Przyniosłam Ci owoce, warzywa - zaczęła wyciągać z torby jakieś jedzenia, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyłączyłam się, nie słyszałam co przyjaciółka do mnie mówiła.
- Weronika jesteś taka jakaś nieobecna.... Coś się stało ? - potrząsnęła mną.
- Tak ! Zerwał ze mną ! Rozumiesz ?! - krzyczałam i ponownie się rozpłakałam.
- Co ? ... - od razu mnie przytuliła. - Ale jak to ?
- Normalnie - zaczęłam opowiadać jej to wszystko i nadal nie mogła w to uwierzyć. Gdy już ochłonęłam, zmieniłam temat.
- Kiedy chłopaki grają mecz ze Szachtarem ? - zapytałam.
- Dzisiaj - odparła z lekkim uśmiechem.
- Jezu przecież ja z nimi nie pogadałam - trochę się wystraszyłam.
- Nie martw się, dzisiaj do Ciebie przychodzą po treningu razem z trenerem - zaśmiałam się.
- O boże ten zwierzyniec tutaj ? - zaśmiałam się, przy Klaudii umiałam się rozweselić, ponieważ ona umiała mi poprawić humor. - Przecież ich tu nie pomieszczę
- Będziesz musiała z każdym osobno wziąć - powiedziała tak jakby się tego obawiała, ale ja się tego obawiałam, obawiałam się spotkania z Lewym.
- Poradzę sobie - uśmiechnęłam się do niej. Przerwał nam dzwoniący telefon Klaudii. Odebrała i przez krótki czas rozmawiała, domyśliłam się, że to był Mario.
- Nasze kochane pieseczki już są - powiedziała rozłączając się. - Pewnie zaraz tu będą. - nie myliła się, bo w tym samym momencie weszli do sali.
- Weronika ! - ucieszył się na mój widok Marco, który wszedł jako pierwszy do sali. Zaraz po nim wchodzili następni, aż w końcu ostatni wszedł Lewandowski. Spojrzałam się na niego, ale on nawet przez chwilę nie popatrzył na mnie.
- Witaj Weroniko, jak się czujesz ? - zapytał Jurgen.
- Już coraz lepiej, za kilka dni powinnam wyjść ze szpitala - uśmiechnęłam się.
- To dobrze - odwzajemnił uśmiech. - Powiedziała Ci Klaudia po co tu przyszliśmy ?
- Tak owszem, więc co zaczynamy ? - zapytałam szczerząc się.
- Oczywiście.
- Tylko każdy będzie po kolei, dobrze ? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedzieli chórem, oprócz Roberta.
- Więc kto pierwszy ? - podniosłam brwi do góry i na dół.
- Ja ! - wyrwał się Mario, po czym wszyscy zaczęli się śmiać. Reszta zawodników BvB wyszła i zostałam sama z Goetze.
- Mario wiesz, że musisz się dzisiaj skupić, wszyscy liczą na Ciebie i Roberta, ale to ty częściej strzelasz bramki i nie możesz tym razem zawieść, chociaż nie musisz strzelić gola, ale możesz złapać asystę - uśmiechnęłam się i zaczęłam tą swoją gadkę. Po Goetze wchodzili następni, aż w końcu przyszedł czas na Lewandowskiego. Bałam się, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zapukał :
- Wejdź - powiedziałam i uczynił to. - Usiądź - wskazałam na krzesełko, podszedł i usiadł. - Przed tobą ważny mecz, te spotkanie zaważy nad tym czy wejdziecie do ćwierćfinału LM czy nie. Tak jak wszyscy musisz się postarać, ale ty musisz dać z siebie więcej niż 100 % Kibice liczą na Ciebie jak i na resztę drużyny. - przez całą rozmowę patrzyliśmy się na siebie. Gdy skończyłam rozmawiać myślałam, że wstanie i wyjdzie, ale został.
- Jak się czujesz ? - zapytał.
- Z dzieckiem wszystko dobrze, ale nie wiem jak ze mną. Nic mi się nie chce od naszego rozstania - powiedziałam i spuściłam głowę. - A ty jak się czujesz ?
- Musisz dbać o siebie. Jakoś daję radę - widziałam, że skłamał, ale nic nie chciała mówić. - Kiedy wychodzisz ?
- Za kilka dni i wyjeżdżam do Polski.... - nie chciałam mu tego mówić, ale nie wytrzymałam.
- Jak to ? Ale tak na stałe ? - w jego oczach dostrzegłam smutek.
- Jeszcze nie wiem, ale wiem jedno.... chce od tego wszystkiego odpocząć, przemyśleć parę spraw i później się zobaczy - powstrzymywałam łzy, które napłynęły mi do oczu, ale niestety nie udało się.
- Rozumiem, proszę nie płacz - chciał otrzeć moje łzy, ale do sali weszli chłopaki.
- Oj chyba przeszkodziliśmy ? - rzucił Kuba.
- Nie ja już muszę lecieć - powiedział Robert i wyszedł. Posmutniałam po jego wyjściu i inni to zauważyli.
- Nie przejmuj się, wszystko się między wami ułoży - podszedł do mnie Piszczek i mnie przytulił.
- Ale o co chodzi ? - wypalił Mats.
- To on wam jeszcze nie powiedział ? - zapytałam zdziwiona.
- Ale czego ?! - dopytywał się Hummels.
- On zerwał ze mną. - powiedziałam i wszyscy zebrani zamarli. Nawet trener stał z otwartą buzią. Dość długo trwała ta cisza, więc postanowiłam ją przerwać. - Nie przejmujcie się teraz, musicie skupić się na meczu - posłałam im uśmiech.
- Ale przecież byliście taką idealną parą i jeszcze będziecie mieli dziecko - udało się coś powiedzieć Moritzowi.
- Może tak miało być - odparłam
- Dobra chłopcy, nie męczcie naszej ukochanej pani psycholog - wrócił na ziemię Klopp i posłał mi uśmiech. - Weronika rozmawiałem z twoim lekarzem i powiedział, że teraz przez jakiś czas nie możesz się przemęczać i to znaczy, że daje Ci zwolnienie, niechętnie - zaśmiał się.
- Tak wiem - uśmiechnęłam się. - Przepraszam kochanie, że z wami mnie nie będzie na stadionie, ale będę z wami duchem - zwróciłam się do piłkarzy. Okrążyli moje łóżko dookoła i złapali się za ręce. Wiedziałam o co chodzi, zawsze tak robili przed meczem.
- Niech Weronika szybko wraca do zdrowia i Boże czuwaj nad nią i nad nami w dzisiejszym meczu, abyśmy wygrali i byli bezpieczni - powiedział Jurgen.
- Amen ! - powiedzieliśmy.
- BORUUUUUSIA ! - krzyknęli chłopaki, zawsze robią to w szatni. Dzisiaj zrobili wyjątek i zrobili to w szpitalu, specjalnie dla mnie.
- Kocham was ! - rzuciłam i po moich policzkach spłynęły krople łez.
- Też Cię kochamy - rzucili i mnie przytulili.
- Dobra koniec tych czułości - zaśmiałam się - Idźcie już na stadion i trenować, i macie to wygrać, a jak nie to nakopie wam do tyłków.
- Dla Ciebie wygram - posłał mi uśmiech Kuba. Błaszczykowski jest jak mój straszy brat, z nim mogę o wszystkim porozmawiać, przy nim czuje się bezpieczniej.
- Dziękuje - odwzajemniłam uśmiech. - Będę was oglądać w TV, a teraz uciekajcie - pożegnali się i wyszli. Została tylko managera BvB.
- A ty nie idziesz na mecz ? - zdziwiłam się.
- Nie, dzisiaj dotrzymam Ci towarzystwa chyba, że nie chcesz to sobie pójdę - uśmiechnęła się.
- Będzie super jak zostaniesz - odwzajemniłam uśmiech. - Klaudia, bo jak ja wyjdę ze szpitala to wyjeżdżam do Polski ... - powiedziałam obawiając się jej reakcji.
- Nie dziwię się, ale tak na stałe ? - wiedziałam, że nie jest tym zachwycona.
- Sama nie wiem, ale na razie chce o wszystkim choć na chwilę zapomnieć - odparłam.
- Rozumiem - posłała mi lekki uśmiech. - Włączamy telewizor, bo zaraz się zacznie - rzuciłam podekscytowana, złapałam za pilot i włączyłam. Akurat na murawie byli chłopaki, którzy się rozgrzewali. Zauważyłam Roberta, który ćwiczył z Marco i Mario, ale było widać, że jest smutny.
- Patrz Mario - uradowała się Klaudia, gdy zobaczyła swojego męża.
- Jak zwykle humorek im dopisuje - rzuciłam. Sięgnęłam po komórkę i napisałam sms'a do Lewego :
* Proszę Cię, uśmiechnij się, nie przejmuj się niczym, a na pewno nie mną :) Skup się na meczu i uśmiechnij tą swoją mordkę :) *
Miałam nadzieje, że przeczyta tą wiadomość. Spojrzałam się na telewizor i dostrzegłam Roberta z telefonem w ręku. Gdy czytał tego sms'a to na jego twarzy pojawił się uśmiech. Po chwili usłyszałam dźwięk wiadomości.
* Ten uśmiech to dla Ciebie :) Trzymaj kciuki za mn... za nas. *
Nic mu nie odpisałam :
- Z kim ty tak piszesz ? - zapytała zaciekawiona przyjaciółka.
- Z Robertem - odparłam. Pokazałam jej sms'y i spojrzała na mnie z dziwnym wzrokiem.
- Nie rozumiem was, kochacie się, a nie jesteście razem ...
- Najwyraźniej musi tak być - odparłam - Cicho, wychodzą ...
Robert :
Po wczorajszym, męczącym dniu pojechałem do domu i od razu zasnąłem.
Obudziłem się o 6:00, bo na 7:00 mieliśmy trening. Wygramoliłem się z łóżka i zszedłem na dół po cichu, aby nie obudzić Mileny i mamy. Zrobiłem sobie śniadanie, zjadłem je i pozmywałem po sobie naczynia. Szedłem już na górę i po drodze spotkałem siostrę :
- A ty co tak wcześnie wstałeś ? - zapytała zaspana.
- Na 7:00 mam trening - odparłem. - Mam nadzieje, że Cię nie obudziłem ?
- Nie no coś ty - uśmiechnęła się, podeszła do mnie i dała mi buziaka.
- Dobra ja uciekam, bo jest już 6:30 i zaraz się spóźnię na trening. - poszedłem do swojego pokoju, a Milena za mną. Złapałem za torbę i spakowałem do niej strój, korki, ręcznik i wodę.
- Rooobuś - zaczęła się kręcić jak mała dziewczynka.
- Co chcesz ? - znałem to, zawsze tak robiła jak coś chciała.
- Zabierzesz mnie ze sobą na trening ? - zatrzepotała rzęsami.
- Hahaha, jasne tylko pospiesz się, bo jak się przez Ciebie spóźnię to Cię zabije.
- Już lece - i zniknęła. Zajrzałem do pokoju mamy, aby upewnić się, że śpi. Spała sobie słodko, po cichu zamknąłem drzwi od jej sypialni i zszedłem na dół. Gdy byłem już w kuchni, wziąłem kartkę i długopis. Napisałem informację na kartce rodzicielce :
- Na 7:00 mam trening - odparłem. - Mam nadzieje, że Cię nie obudziłem ?
- Nie no coś ty - uśmiechnęła się, podeszła do mnie i dała mi buziaka.
- Dobra ja uciekam, bo jest już 6:30 i zaraz się spóźnię na trening. - poszedłem do swojego pokoju, a Milena za mną. Złapałem za torbę i spakowałem do niej strój, korki, ręcznik i wodę.
- Rooobuś - zaczęła się kręcić jak mała dziewczynka.
- Co chcesz ? - znałem to, zawsze tak robiła jak coś chciała.
- Zabierzesz mnie ze sobą na trening ? - zatrzepotała rzęsami.
- Hahaha, jasne tylko pospiesz się, bo jak się przez Ciebie spóźnię to Cię zabije.
- Już lece - i zniknęła. Zajrzałem do pokoju mamy, aby upewnić się, że śpi. Spała sobie słodko, po cichu zamknąłem drzwi od jej sypialni i zszedłem na dół. Gdy byłem już w kuchni, wziąłem kartkę i długopis. Napisałem informację na kartce rodzicielce :
" Mamo jestem na treningu, wziąłem ze sobą Milenę więc się nie martw ;* Miłego dnia Ci życzę :) "
Robert
Położyłem kawałek papieru na stole i kierowałem się do wyjścia.
- Milena ruchy ! - krzyknąłem z dołu. Po chwili moja siostra była już gotowa.
- To co jedziemy - uśmiechnęła się. Spojrzałem na zegarek, który miałem na ręce. Była już 6:45 . Wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do auta. Rzuciłem torbę treningową na tylne siedzenie i ruszyliśmy w stronę stadionu z piskiem opon. Jechałem jak najszybciej.
- Robert zwolnij trochę - powiedziała.
- Nie mogę, bo przez kogoś spóźnię się na trening. - spojrzałem na nią. Nic nie odpowiedziała. Co chwila spoglądałem na zegarek. Po 10 minutach byliśmy już pod stadionem. Akurat była już 6:55. Sięgnąłem po torbę i wysiadłem z samochodu.
- Zamknij auto ja muszę biec. - rzuciłem jej kluczyki i pędem ruszyłem do środka. Biegłem ile sił w nogach, wpadłem do szatni gdzie czekali tak Kuba i Łukasz.
- No nareszcie jesteś ! - uśmiechnął się Piszczek.
- Sory, że tak późno, ale Milena chciała dzisiaj iść na trening - szybko się przebrałem i we trójkę ruszyliśmy na murawę.
- Lewy będziemy musieli pogadać - rzucił Błaszczykowski.
- O czym ?
- Ty już wiesz o czym - spojrzał na mnie z dziwnym wzrokiem. Postanowiłem nic mu nie odpowiedzieć, bo i tak będę musiał z nim o tym pogadać. Wbiegliśmy do tunelu i znaleźliśmy się przy innych kolegach z drużyny.
- Ile na was ma się czekać ? - zapytał trener.
- Przepraszamy - odpowiedzieliśmy równo.
- Dobra, na początek 10 kółek - rzucił Jurgen, a my zaczęliśmy biegać. Zauważyłem, że Leo cały czas patrzy się na trybuny, rozejrzałem się po nich i dostrzegłem moją siostrzyczkę, która szczerzyła się do niego jak nastolatka. Podbiegłem do kolegi z drużyny :
- A Ci ślinka cieknie - zaśmiałem się.
- Co ? - oprzytomniał.
- Mówię, że Ci ślinka cieknie jak widzisz moją siostrę.
- Nie prawda - kłócił się.
- Dobra, dobra ty tu już się nie kłóć. Podoba Ci się Milena ? - zapytałem.
- Jak ją widzę to od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ona jest taka piękna, jak na nią patrze to po prostu rozbieram ją wzrokiem - mówił jak najęty.
- Ej, ej Leo nie zapomnij, że nadal rozmawiamy o mojej siostrze - zaśmiałem się.
- Oj no przepraszam, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Wiesz chyba jak to jest ? Pewnie jak patrzysz na Weronikę to tak samo robisz - też musiał wspomnieć o niej, kiedy ja chce o niej zapomnieć. Nic nie mówiąc odbiegłem od niego i zwolniłem, aby byś sam na samym końcu. Przez ostatnie kółka do nikogo się nie odzywałem. Skończyliśmy biegać i podzieliliśmy się na dwie drużyny.
- Lewy grasz w drużynie z Kubą, Piszczkiem, Mario, Marco, Romanem, Matsem, Santaną, Leitnerem, Leo i Benderem. Pozostali razem - powiedział Klopp i pobiegliśmy na swoje miejsca. Rozpoczęliśmy grę, przez długi czas żaden z nas nie mógł trafić do bramki. Pod koniec meczu udało mi się strzelić gola po dobrym podaniu Mario. Wygraliśmy 1:0. Zmęczeni podeszliśmy do trenera.
- Bardzo dobrze chłopaki, a teraz idziecie pod prysznic i czekajcie na mnie przed stadionem.
- A po co ? - zapytał Goetze.
- Zobaczycie - zaśmiał się i wyszedł. Wszyscy ruszyliśmy do szatni. Weszliśmy pod prysznice i wzięliśmy odświeżający prysznic. Po jakiś 10 minutach byliśmy już gotowi i czekaliśmy na trenera. Po chwili przed stadion wyszła Milena.
- Jedziemy do domu ? - zapytała spoglądając na Leonardo.
- Musisz wrócić autobusem, bo trener coś chce - odpowiedziałem.
- No dobrze, to do zobaczenia - dała mi buziaka w policzek. - Pa chłopaki.
- Pa - powiedzieli równocześnie. Gdy siostra oddaliła się od nas, zjawił się tata Klopp.
- No to jedziemy - uśmiechnął się.
- Gdzie ?! - zapytał Leitner.
- Do szpitala, do Weroniki - gdy to powiedział, zamarłem.
- Po co ? - wypaliłem.
- Jak to po co ? Dzisiaj macie mecz i musicie porozmawiać z psychologiem, a że Weronika nie może do nas przyjść to my odwiedzimy ją. - każdy rozszedł się do swojego auta i po kolei ruszyliśmy do Elizabeth-Klinik. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu i ruszyliśmy pod sale nr 200. Jurgen zapukał w drzwi i wszyscy weszliśmy do niej. Gdy wchodziłem do sali to matka mojego dziecka nie spuszczała ze mnie wzroku. Przywitała się z nami i od razu przeszliśmy do sesji. Byłem ostatni i dowiedziałem się, że wyjeżdża do Polski, gdy tylko stąd wyjdzie. Gdy skończyliśmy rozmowę, weszli do nas pozostali. Szybko ulotniłem się, bo chciało mi się płakać. Szedłem korytarzem gdy nagle natknąłem się na ..........
***********************************************************
Przepraszam, że tak późno wstawiam, ale dopiero co weszłam na kompa :C Ale mam nadzieje, że podoba wam się <3
- Dobra, dobra ty tu już się nie kłóć. Podoba Ci się Milena ? - zapytałem.
- Jak ją widzę to od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ona jest taka piękna, jak na nią patrze to po prostu rozbieram ją wzrokiem - mówił jak najęty.
- Ej, ej Leo nie zapomnij, że nadal rozmawiamy o mojej siostrze - zaśmiałem się.
- Oj no przepraszam, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Wiesz chyba jak to jest ? Pewnie jak patrzysz na Weronikę to tak samo robisz - też musiał wspomnieć o niej, kiedy ja chce o niej zapomnieć. Nic nie mówiąc odbiegłem od niego i zwolniłem, aby byś sam na samym końcu. Przez ostatnie kółka do nikogo się nie odzywałem. Skończyliśmy biegać i podzieliliśmy się na dwie drużyny.
- Lewy grasz w drużynie z Kubą, Piszczkiem, Mario, Marco, Romanem, Matsem, Santaną, Leitnerem, Leo i Benderem. Pozostali razem - powiedział Klopp i pobiegliśmy na swoje miejsca. Rozpoczęliśmy grę, przez długi czas żaden z nas nie mógł trafić do bramki. Pod koniec meczu udało mi się strzelić gola po dobrym podaniu Mario. Wygraliśmy 1:0. Zmęczeni podeszliśmy do trenera.
- Bardzo dobrze chłopaki, a teraz idziecie pod prysznic i czekajcie na mnie przed stadionem.
- A po co ? - zapytał Goetze.
- Zobaczycie - zaśmiał się i wyszedł. Wszyscy ruszyliśmy do szatni. Weszliśmy pod prysznice i wzięliśmy odświeżający prysznic. Po jakiś 10 minutach byliśmy już gotowi i czekaliśmy na trenera. Po chwili przed stadion wyszła Milena.
- Jedziemy do domu ? - zapytała spoglądając na Leonardo.
- Musisz wrócić autobusem, bo trener coś chce - odpowiedziałem.
- No dobrze, to do zobaczenia - dała mi buziaka w policzek. - Pa chłopaki.
- Pa - powiedzieli równocześnie. Gdy siostra oddaliła się od nas, zjawił się tata Klopp.
- No to jedziemy - uśmiechnął się.
- Gdzie ?! - zapytał Leitner.
- Do szpitala, do Weroniki - gdy to powiedział, zamarłem.
- Po co ? - wypaliłem.
- Jak to po co ? Dzisiaj macie mecz i musicie porozmawiać z psychologiem, a że Weronika nie może do nas przyjść to my odwiedzimy ją. - każdy rozszedł się do swojego auta i po kolei ruszyliśmy do Elizabeth-Klinik. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu i ruszyliśmy pod sale nr 200. Jurgen zapukał w drzwi i wszyscy weszliśmy do niej. Gdy wchodziłem do sali to matka mojego dziecka nie spuszczała ze mnie wzroku. Przywitała się z nami i od razu przeszliśmy do sesji. Byłem ostatni i dowiedziałem się, że wyjeżdża do Polski, gdy tylko stąd wyjdzie. Gdy skończyliśmy rozmowę, weszli do nas pozostali. Szybko ulotniłem się, bo chciało mi się płakać. Szedłem korytarzem gdy nagle natknąłem się na ..........
***********************************************************
Przepraszam, że tak późno wstawiam, ale dopiero co weszłam na kompa :C Ale mam nadzieje, że podoba wam się <3
Jej, jej, jej ♥ !
OdpowiedzUsuńKogo on tam zobaczył?! Kiedy następny? Nie mogę się doczekać!
Prawdopodobnie w środę :)
UsuńCiekawe na kogo się natknął
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to świetny
Dziękuje :)
UsuńKiedy następny ? Ja nie wytrzymam . Dziewczyno daj żyć . Pisz częściej . :D A co do opowiadania jak zawsze wspaniałe . :)
OdpowiedzUsuńObiecuje, że w następnym dam wam żyć :)
UsuńZgadzam się z koleżanką wyżej , daj żyć.
OdpowiedzUsuńA rozdział po prostu bomba, super piszesz.
Dziękuje :)
UsuńZlituj się :) musisz tak w napięiu trzymac ?
OdpowiedzUsuń:D:D:D
Niestety tak :DDDD
UsuńOczywiscie, ze sie podoba! Swietny rozdzial, szkoda, ze nie sa razem.. Przeciez tak do siebie pasuja.. :c Czekam na kolejny:*
OdpowiedzUsuńDziękuje ;*
UsuńŚwietny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/ :)
Wspaniale, oby wszystko się ułożyło :)
OdpowiedzUsuńJaaaacie , nie mogę doczekać się kolejnych rozdz. napiszesz i dodasz dziś ? mam nadzieje , że Robert nie da jej od tak odejść . ;c
OdpowiedzUsuń