piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 4


 Wcześnie rano obudziła mnie Klaudia, bo musiała wstać do pracy. Schodziłam do kuchni i zobaczyłam jak przyjaciółka miota się z garami :
- Boże co ty robisz ? – spytałam zaspana.
- Śniadanie i przepraszam, że Cię obudziłam.
- Oj daj spokój i tak bym niedługo wstawała na studia. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Siadaj, zaraz będzie jedzenie na stolę. – rzekła i poszła do kuchni po resztę rzeczy.
Zjadłyśmy śniadanie, musiałam pozmywać naczynia, bo po Klaudię przyjechał Mario i pojechali. Zostałam sama w domu i miałam czas, aby się ogarnąć i przygotować się do zajęć. W trakcie pakowania się, przerwał mi sms od Lewego :

* Mam nadzieje, że Cię nie obudziłem ;) *
Szybko odpisałam :

* Nie już dawno nie śpię, bo zaraz wychodzę na uczelnie. *

* Aha. Życzę Ci udanego dnia w nowej szkolę. Pamiętaj, że widzę Cię po zajęciach na stadionie. *

Uśmiechnęłam się do telefonu :

* Dziękuje. O dzięki, że mi przypomniałeś, bo bym zapomniała o teczce z dokumentami ;* *

* Jak chcesz to mogę po Ciebie przyjechać . *
Odczytałam od niego wiadomość i nie wiedziałam co mu odpisać :

* Nie musisz robić sobie kłopotu, a po za tym masz trening w tym czasie, co ja kończę
studia. *
Po kilku minutach dostałam odpowiedź od Roberta :

* Nie no coś ty, to żaden kłopot, a z treningu mogę się urwać na chwilę, przecież nie zginą beze mnie ;) *

*Naprawdę nie musisz, ale jak tak nalegasz, no to jasne ;* *

* To czekam o 13 pod uczelnią ;* *
Odpisałam :

* Do zobaczenia <3 *

Nie odpisałam już na sms-a, pewnie się spieszył. Położyłam telefon na łóżku i spakowałam się do końca. Zeszłam na dół do salonu i chciałam włączyć sobie telewizor, ale spojrzałam na zegarek i była już 9:05, a ja zajęcia zaczynałam o 9:30. Uczelnia znajdowała się dość daleko od mojego domu. Zaczęłam latać po mieszkaniu sprawdzając czy wszystko wzięłam, jak się okazało wszystko mam. Wychodząc z domu, zdążyłam tylko złapać kurtkę, nawet nie zdążyłam jej założyć, bo biegłam. Złapałam najbliższą taksówkę i za pewien czas byłam na uczelni.
Po południu

Zajęcia się skończyły i wychodząc ze szkoły zauważyłam auto Lewandowskiego, który stał oparty o jego drzwi i uśmiechał się do mnie. Podeszłam bliżej niego, nie wiedziałam co zrobić po wczorajszym pocałunku, ale on mnie tylko pocałował w policzek i powiedział :
- Jak było na zajęciach ?
- A no bardzo dobrze, zajęcia trwały tylko do 13. Teraz tylko trudna rozmowa z prezesem klubu. – uśmiechnęłam się.
- Nie masz czego się bać. Jestem pewien, że dostaniesz tą pracę. – odpowiedział otwierając mi drzwi do samochodu. Usiadłam wygodnie i zapięłam pas. Jechaliśmy na stadion rozmawiając na różne tematy :
- Słyszałeś już o Mario i Klaudii ? – nagle rzuciłam patrząc się na niego.
- Nie, a co się stało ? – spytał skupiony na drodze.
 - O to Mario się jeszcze nie pochwalił. – zaśmiałam się. – Od wczoraj są razem. Nareszcie Klaudia znalazła sobie porządnego chłopaka. – uśmiechnęłam się.
- Nareszcie ! – zaśmiał się . – Od samego początku wiedziałem, że będą razem.
Byliśmy już pod stadionem. Wysiadłam z auta, wzięłam torbę i poczekałam na Lewego, aż on zamknie samochód. Razem weszliśmy do środka. Zaprowadził mnie do biura prezesa Borussii i pożegnał się. Przez pewien moment stałam przed drzwiami, ale w końcu zapukałam i usłyszałam :
-  Proszę wejść.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uśmiechającego się mężczyzny.
- Witam. Proszę usiąść. – pokazał na fotel.
- Dzień dobry i dziękuje. – uśmiechnęłam się. Sięgnęłam do torby po teczkę i pożyłam na biurku. Prezes przejrzał teczkę i powiedział :
- Och. Pracowała pani już jako psycholog sportowy… To bardzo dobrze. – zaśmiał się. – Słyszałem, że pani studiuje, tak ?
- Tak studiuje psychologię, mam nadzieję, że to nie przeszkadza ? – spytałam odwzajemniając uśmiech. – A i jakby pan mógł mówić do mnie Weronika. – zaśmiałam się.
- Oczywiście, że to nie przeszkadza, dostosuje się do pani… do twoich zajęć. – rzucił do mnie.
- O to się cieszę.
- A od kiedy możesz zacząć pracę ? – spytał.
- Nawet od zaraz. – uśmiechnęłam się.
- No to witamy w naszej dużej rodzince. – zaśmiał się i podszedł do mnie, aby mi pogratulować. Wskazał mi drogę do mojego biura. Wyszłam z gabinetu szefa i ruszyłam w stronę swojego.  Znalazłam się już w pokoju i nie mogłam uwierzyć, że ja tu pracuję. Szybko poszłam na murawę bo wiedziałam, że mają teraz przerwę. Stałam przed drzwiami, otworzyłam je. Wbiegłam na stadion krzycząc i piszcząc. Wszystkie oczy znajdujące się na murawie, skierowane były w moją stronę. Zauważyłam przyjaciółkę patrząc na mnie ze zdziwioną miną.
- Dostałam pracę ! – krzyknęłam po niemiecku. Podbiegł do mnie Robert i mocno mnie przytulił, aż okręcił się ze mną, w okuł swojej osi. Postawił mnie na murawę i rzekł :
- Gratulację ! Mówiłem, że się uda !
- Tak, miałeś rację i to dzięki tobie. – pocałowałam go w policzek.
- Nie ma za co. – uśmiechnął się i również pocałował mnie w policzek. Szczerze mówiąc to miałam nadzieję na inny pocałunek, niż buziak w policzek. Usłyszałam za mną głos Klaudii :
- Jaką pracę dostałaś ?
- Ups … Przepraszam nic Ci wcześniej nie mówiłam, ale dostałam pracę jako psycholog sportowy waszego klubu, a to dzięki Robertowi. – uśmiechnęłam się do przyjaciółki jak i do piłkarza.
- No to moje gratulację ! – krzyknęłam podekscytowana i przytuliła mnie. – Od kiedy zaczynasz ?
- Od dzisiaj. – uśmiechnęłam się do wszystkich obecnych.
- No to witam na załodze. -   podszedł do mnie Jurgen i mi pogratulował.
- Dziękuję i mam nadzieje, że sobie poradzę. – rzuciłam w stronę trenera z uśmiechem.
- No to kiedy imprezka ? – zapytał Reus śmiejąc się.
- Jeszcze musisz zrobić parapetówkę. – dodał Robert, a ja spojrzałam w ich stronę.
- Nie wiem kiedy imprezka. O nie, a ty Lewy jeszcze musiałeś im przypomnieć. – spojrzałam się na niego z przymrożonymi oczami, a on tylko wystawił mi język. – Nie no żartuję. Może w weekend ?
- Raczej, że w weekend. – postanowił Mario za wszystkich.
- No to jesteśmy umówieni. – odparłam. – Ja muszę uciekać do biura, bo jeszcze muszę rozpakować kilka rzeczy.
- Pomogę Ci. – stwierdził Lewandowski.
- Naprawdę nie trzeba, poradzę sobie, a ty jeszcze masz trening. – odpowiedziałam wypinając język.
- Trenerze ? Mogę pomóc nowej koleżance z kartonami ? – odwrócił się do trenera.
- Jasne i tak zaraz kończymy trening. – uśmiechnął się trener w moją stronę.
- Dziękuje trenerze. Widzisz, idziemy. – zdecydował i zeszliśmy z murawy. Przez pewien czas szliśmy w milczeniu, aż nagle Robert zaczął mnie łaskotać. Nienawidzę jak ktoś mnie łaskocze.
- Przestań proszę, zaraz nie wytrzymam. – śmiałam się nie mogąc tego opanować.
- Nie i za to będę jeszcze Cię łaskotać. – jak powiedział, tak zrobił. Wyrwałam się z jego rąk i zaczęłam biec, jak to Lewy zaczął mnie gonić. Dogonił mnie, bo był szybszy. Mocno złapał mnie w pasie i odwrócił moje ciało tak, aby mógł na mnie patrzeć. Nasze twarze były bardzo blisko siebie, w pewnym momencie poczułam jego oddech na mojej twarzy. Dzieliła nas mała odległość… Pocałowałam go. Nie wiem czemu to zrobiłam. Myślałam, że mnie odsunie, ale nie… oddał mi pocałunek niepewnie. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i podobało mi się to. Poczułam jak moje serce bije szybciej i szybciej. Usłyszałam znajomy głos za nami :
- O… Kogo ja tu widzę ? – natychmiast odsunęłam się od Lewandowskiego. Zobaczyłam, że za nami stoi Piszczek, który się uśmiecha. – Chyba wam przeszkodziłem. – i poczułam jak rumienie się.
- No tak trochę nam przeszkodziłeś. – odpowiedział Lewy z uśmiechem.
- Nie, nie przeszkodziłeś nam. – spojrzałam na Roberta z oczami na wierzchu. – Ja i tak już właśnie szłam do gabinetu.
- Jeszcze raz przepraszam. Ja idę bo moja żona się niepokoi, a właśnie Weronika musisz poznać moją żonę Ewę. – z uśmiechem wypowiedział te słowa.
- Nic się nie stało i z miłą chęcią poznam Ewę. – odwzajemniłam uśmiech.
Łukasz poszedł w swoją stronę, a my dalej staliśmy w tym samym miejscu.
- Jesteś bardzo piękna, gdy się denerwujesz. – zwrócił się do mnie napastnik Borussii. Patrząc mu w oczy mówiłam :
- Haha, dobry żart. – popchnęłam go, a on pociągnął mnie za sobą i chciał pocałować ale mu przerwałam. – Nie Robert, nie tutaj.
- Czemu ? – zapytał ze zdziwieniem.
- Znowu nas ktoś zobaczy, a ja nie chcę , żeby chodziły plotki o mnie i o tobie, a po za tym to mój pierwszy dzień w pracy.
- Och… No dobrze, niech Ci będzie. – odpowiedział ze zrezygnowaniem. Dałam mu jedynie buziaka w policzek na pocieszenie. Ja naprawdę jestem w nim zakochana. Chciał coś powiedzieć, ale przeszkodził mu telefon. Usłyszałam krzyki kobiety, a Robert nic nie mówił, gdy kobieta przestała krzyczeć, mężczyzna rozłączył się.
- Przepraszam. – powiedział zdenerwowany.
- Nic się nie stało. Idź do domu i odpocznij, ja sobie poradzę. – rzuciłam.
- Nie. Chodźmy już do twojego gabinetu i zabierzmy się za te kartony. Jak już się uprzątniemy, to zapraszam Cię na obiad lub kolację. – odparł uśmiechając się.
- Oczywiście. – i poszliśmy w stronę biura.
Po godzinie było już wszystko gotowe i zabrał mnie na obiad. Myślałam, że pojedziemy do restauracji, ale pojechaliśmy do Roberta, do dom. Gdy byliśmy już pod domem, zauważyłam pod jego domem…

Następny rozdział będzie w niedziele :) Mam nadzieje, że wam się ten rozdział spodoba ;*

9 komentarzy:

  1. świetne! zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/ - zapraszam, też o Robercie, rozdziały co piatek, a twoje przeczytam w wolnej chwili, tylko błagam, przypomnij się.

    http://zlotkoiorzelek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny :)
    http://mojgrzech1.blogspot.com/ <-- też pisze o Lewandowskim :D Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń