- Robert ! - krzyknęłam tak mocno, aż Niko się przestraszył i zaczął płakać. Nie zwlekając ani chwili odłożyłam Nikodema na kocyk i podbiegłam do Lewego. Wzięłam jego głowę na swoje kolana.
- Kocha... - wyszeptał ukochany, ale nie dokończył bo mu przerwałam.
- Cicho kochanie, nic nie mów, wszystko będzie dobrze - z moich oczy płynęły łzy, lały się jak strumieniem.
- Pogotowie już w drodze - rzucił Reus, który przykląkł przy nas. - Stary nie poddawaj się, jesteś silny i dasz radę.
- Wiem - wyszeptał z lekkim uśmiechem na twarzy i delikatnie zamknął oczy.
- Proszę Cię Robert, nie zamykaj oczu - nie mogłam powstrzymać łez, a w głowie miałam same czarne scenariusze. Przez jeszcze jakieś 5 minut tak klękałam przy Lewandowski, aż nagle przyjechało pogotowie. Wbiegli do ogródka i kazali mi się odsunąć od Roberta. Nie chciałam go puścić i Marco musiał mnie od niego odciągnąć. Mojego ukochanego wzięli na nosze i kierowali się ku wyjściu. Piłkarz z numerem 11 mocno mnie przytulił i patrzyliśmy jak zabierają napastnika BVB. Przyjaciel Roberta zapytał się do jakiego szpitala go zabierają i gdy się dowiedział, wziął małego na ręce, ponieważ ja nie byłam w stanie. Reus złapał mnie pod rękę i razem we trójkę weszliśmy do domu.
- Weronika może idź się przespać ? - zapytał.
- Ty mi teraz każesz iść się przespać ?! - krzyknęłam choć tego nie chciałam. - Przepraszam....
- Nic się nie stało - odpowiedział. Uspokoił Nikodema, który cały czas płakał. Udało mu się go nakarmić, przebrać i położył go spać. Przyszedł do salonu i usiadł koło mnie.
- Marco ? - spojrzałam na niego.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - odpowiedział.
- Gdzie go zabrali ?
- Do Somnolab Dortmund.
- Pojedziemy tam ? - ponownie zapytałam przyjaciela.
- Tak, ale to za jakieś 10 minut, dobrze ? - odpowiedział.
- Okej. - odparłam. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu i po chwili w salonie ukazał się Mario jakiś taki smutny.
- A Ci co ? - zapytał Reus.
- Klaudia mnie wyrzuciła z domu - odpowiedział łamliwym głosem. - A czemu Weronika płacze ?
- Roberta postrzelili - odpowiedział.
- Co ? Jak to ? - zapytał niedowierzająca.
- Dobra Mario nie zadawaj więcej pytań, później Ci wszystko opowiem. A teraz zostaniesz z Niko ?
- Jasne, a wy jedźcie do szpitala - odpowiedział bez zastanowienia.
- Zbierajmy się już - powiedziałam. - Ja się tylko szubko przebiorę i możemy jechać.
- No dobrze to ja tu czekam - odpowiedział blondas. Szybkim krokiem ruszyłam na górę i weszłam do garderoby. Wybrałam ciuchy, przebrałam się w nie i zeszłam na dół.
- Mario jakby mały zaczął płakać to daj mu jego deserek, który jest w lodówce, ale zanim mu dasz to wyjmij go i go trochę ociepl - rzuciłam do Goetzego.
- Dam radę - odpowiedział. Ja i Marco wyszliśmy z mieszkania. Skierowaliśmy się do auta piłkarza i ruszyliśmy do szpitala. Na miejscu byliśmy po jakiś 20 minutach i od razu wybiegłam z samochodu nie czekając na Marco. Wbiegłam do szpitala, skierowałam się do recepcji.
- Przepraszam, gdzie leży Robert Lewandowski ? - zapytałam recepcjonistki.
- Pan Lewandowski aktualnie ma operację - odpowiedziała.
- A za ile się skończy ?
- Za jakieś 10 minut powinna się skończyć, ponieważ trwa już jakąś niecałą godzinę.
- Aha dziękuje - rzuciłam i odeszłam od recepcji. Usiadłam na krzesełku i czekałam, aż wszystko się skończy. Doszedł do mnie Marco.
- I co ? - zapytał.
- Ma operację - odpowiedziałam zakrywając dłońmi oczy.
- Nie płacz - przytulił mnie. W takiej pozycji czekaliśmy. Po jakiś 10 minutach z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Od razu zerwałam się z krzesła i ruszyłam do doktora.
- Co z Robertem ? - przeszłam do rzeczy.
- A pani to ? - zapytał starszy mężczyzna.
- Narzeczona.
- Pański narzeczony miał dużo szczęścia. Kula postrzałowa na szczęście nie przeleciała na wylot i nie trafił w serce - powiedział.
- A co z nim ?
- Podczas operacji nie wystąpiły żadne komplikację, więc pan Lewandowski jeszcze dzisiaj powinien się obudzić - posłał mi uśmiech.
- Dziękuje - uścisnęłam jego rękę.
- Pan Robert będzie leżał w sali 378 - powiedział i odszedł. Wróciłam do Reus'a, który z niecierpliwością czekał na jakąś wiadomość.
- I co z nim ? - poderwał się z krzesła.
- Wszystko dobrze, dzisiaj powinien się jeszcze obudzić - powiedziałam i kamień spadł mi z serca tak samo jak Marco.
- W jakiej sali leży ? - zapytał blondyn.
- 378.
- No to idziemy - powiedział i ruszył, a ja za nim. Po chwili staliśmy już przed drzwiami do sali. Reus złapała za klamkę i otworzył drzwi. Zobaczyłam Roberta, który leżał na łóżku i słodko sobie spał. Weszliśmy do środka, usiadłam na krześle przy łóżku napastnika, a Marco stanął koło mnie. Złapałam Roberta za rękę i zbliżyłam ją do swoich ust. Mimowolnie łza spłynęłam mi po policzku. Siedziałam tak i nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam telefon z kieszeni i na ekranie zobaczyłam sms'a, który był od Klaudii :
* Co robisz kochana ? :) *
Odpisałam jej :
* Jestem w szpitalu *
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź :
* Czemu ?!*
Ponownie jej odpisałam :
* Robert został postrzelony *
Gdy pisałam tego sms'a to do moich oczu napłynęły łzy. Po krótkim czasie dostałam odpowiedź :
* JEZU ! NIC MU NIE JEST ?! *
Odpisałam jej :
* Na szczęście nie *
Podałam jej jeszcze adres szpitala i żadnej odpowiedzi nie otrzymałam, zapewne już tu jedzie.
Klaudia :
Połowę dnia spędziłam sama, ponieważ Mario spędzał dzień z Robertem i Marco. Dzisiaj Weronika wyszła ze szpitala i zobaczyła niespodziankę, którą zorganizował Lewy, a ja mu w tym pomogłam. Robert ją naprawdę kocha, po za nią i Nikodemem nie widzi nic innego. Pewnie niespodzianka spodobała się mojej przyjaciółce. Ubrałam się i poszłam pooglądać sobie telewizję. Przed TV zleciały mi jakieś 2 godziny i do domu nareszcie wrócił mój mąż.
- O przypomniałeś sobie o mnie - zarzuciłam focha, ale takiego na niby.
- Oj no nie gniewaj się słońce - usiadł koło mnie i zaczął się łasić.
- Nie gniewam się, ale mógłbyś trochę więcej poświęcać mi czasu.
- Obiecuję, że to się zmieni - pocałował mnie. - A jak się czujesz ?
- Dobrze, szkrab nie daje na razie popalić - zaśmiałam się.
- To dobrze.
- Jesteś głodny ? - zapytałam.
- Nie - posłał mi uśmiech. - Możemy porozmawiać ? - i momentalnie spoważniał.
- A o co chodzi ?
- No bo ... kurcze nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- Prosto z mostu - nie ukrywam, że trochę się bałam usłyszeć to co ma mi do powiedzenia.
- No bo jutro mam podpisać kontrakt z Bayernem Monachium na przyszły sezon i wiąże się to z przeprowadzką - spuścił głowę, a mnie zamurowało. Nie wierzyłam w to co usłyszałam.
- Co ? Ty sobie żartujesz ? Powiedz, że to żart.
- To nie jest żart - spuścił głowę.
- Ja nigdzie się nie przeprowadzam ! - dopiero teraz to do mnie dotarło.
- Czemu ? - podniósł głowę.
- Bo mam tu przyjaciół, pracę i kocham Dortmund.
- Tam też będziesz miała pracę - odpowiedział.
- Ale to nie będzie to samo ! Nie rozumiem Cię ! Od małego wychowywałeś się w Borussii, a teraz chcesz to zostawić ?! - wkurzyłam się.
- Chce się rozwijać, spróbować czegoś nowego ! - uniósł głos.
- A co w BVB się nie rozwijasz ?!
- Rozwijam się, ale chce iść na przód. - odpowiedział
- To pójdziesz na przód sam. Ja nigdzie nie jadę ! Nawet nie pomyślałeś o mnie i o dziecku, które niedługo będziemy mieli.
- Nawet tak nie mów ! Cały czas o Tobie myślę i o dziecku ! Chce dla was jak najlepiej ! - krzyczał, widziałam po nim, że go zraniłam tymi słowami.
- Będzie dla nas najlepiej jak odejdziesz ! - odkrzaczyłam i się popłakałam.
- Nie mówisz poważnie ? - zapytał podchodząc do mnie i mnie obejmując.
- Mówię teraz na poważnie - odepchnęłam go. - Masz się spakować i wynosić !
- Klaudia ...
- Zostaw mnie ! Wynoś się ! Nie chce cię znać ! - z moich oczy nadal płynęły łzy. Kątek oka spojrzałam na niego i widziałam, że w oczach ma łzy. Poszedł na górę się spakować, a ja podeszłam do okna i patrzyłam co się dzieje za nim. Po jakiś 10 minutach Mario zszedł na dół z walizkami, odwróciłam się i odprowadziłam go do wyjścia.
- Przemyśl to - powiedział patrząc prosto mi w oczy.
- Niczego nie muszę przemyśleć, zachowałeś się jak egoista ! Oddaj mi klucze od domu - powiedziałam stanowczo. Mój mąż posłusznie oddał mi klucze. Otworzył drzwi i miał już wychodzić, ale jeszcze na koniec powiedział :
- Jakbyś mnie naprawdę kochała to byś ze mną pojechała nawet na koniec świata - i wyszedł. Rozpłakałam się. Rzuciłam się na kanapę w salonie i płakałam do poduszki. Płakałam tak przez jakieś 2 godziny, a w mojej głowie brzmiały tylko słowa Mario : Jakbyś mnie naprawdę kochała to byś ze mną pojechała nawet na koniec świata . Czemu on tak powiedział ? Kocham go i nic tego nie zmieni, a może moje uczucie do niego powoli znika. Sama już nie wiem. Ogarnęłam się i napisałam sms'a do przyjaciółki. Chciałam się z nią spotkać i wyżalić się jej, ale to teraz ona bardziej mnie potrzebuje niż ja jej. Dowiedziałam się, że Robert został postrzelony i teraz leży w szpitalu. Weronika podała mi adres szpitala i pędem wsiadłam do samochodu i z piskiem opon ruszyłam do szpitala. Po niecałych 10 minutach byłam na miejscu i wbiegłam do środka. Lewandowski leżał w sali numer 378. Znalazłam się przed drzwiami do pomieszczenia, lekko uchyliłam je i weszłam do środka. Widziałam zapłakaną Weronikę, która trzymała rękę ukochanego przy ustach. Zauważyłam też Marco, który stał koło młodej polki i martwił się o Roberta, wyczytałam to z jego miny.
- Hej - powiedziałam niepewnie.
- Cześć - odpowiedział Reus, a od strony Weroniki usłyszałam ciszę. Nie mam jej tego za złe, ponieważ wiem, że w takich chwilach nie lubi rozmawiać. Ustałam przy łóżku Roberta i czekaliśmy
Weronika :
Klaudia przyjechała i czekała razem z nami. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale długo nie spałam, ponieważ obudziło mnie poruszenie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Robert lekko się uśmiecha.
- Kochanie - pocałowałam go namiętnie. - Tak się bałam
- I niepotrzebnie - zaśmiał się delikatnie. Złapał się za klatkę piersiową, a dokładniej w pobliżu serca.
- Boli Cię ? - zapytałam.
- Tak
- A mocno ?
- Nie, nie martw się wszystko będzie dobrze - posłał mi swój uśmiech.
- I tak będę, wiesz o tym - zaśmiałam się.
- Wiem i za to Cię kocham - pocałował mnie w policzek.
- Stary wystraszyłeś mnie - wtrącił się Reus.
- I tak byś nie tęsknił - stwierdził Lewandowski.
- Pewnie tak.
- Wiedziałem - zaśmiał się mój ukochany.
- Nie no, ale tak na serio to się przestraszyłem.
- Dobra koniec - powiedziałam.
- Jak tam Klaudia ? - zapytałam.
- A no dobrze - odpowiedziała, ale wiedziałam, że kłamie.
- Mario Ci powiedział ? - zapytał Lewy.
- Tak.
- I ? - wtrącił Reus.
- A niech robi co chce - odpowiedziała obojętnie.
- Pokłóciliście się - stwierdziłam.
- Tak i co z tego ? - uniosła ton.
- Zrozum go, też byłam na niego zła jak się dowiedziałam, ale zrozumiałam.
- Aha, czyli ty wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś ?! - krzyknęła.
- Nie krzycz na mnie ! - oburzyłam się i wyszła z sali.
- Przepraszam, ale ja nie daje rady - usłyszałam głos przyjaciółki za sobą.
- Z czym ? - zapytałam z lekkim wyrzutem.
- Z tą sytuacją Mario.
- Chce posmakować czegoś innego i tak wiem, że od małego był w Borussii, ale taka piłka nożna, tego nie zmienisz - rzuciłam.
- Wiem, ale zachował się jak dupek ! Jutro ma podpisać kontrakt, a ja dowiaduje się jeden dzień wcześniej i na dodatek ostatnia ! Pokłóciłam się z nim i wyrzuciłam go z domu - powiedziała i odeszła. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. Odwróciłam się za nią, ale nie zauważyłam przyjaciółki, ale moje oczy dostrzegły ..
*********************************************
No i macie takie moje wypociny ;c Szczerze mówiąc dużo się dzieje w tym rozdziale, ale jakoś nie jestem do niego przekonana. Chcieliście, abym namieszała w życiu Klaudii i Mario, i oto macie ;) Ale nie wiem co będzie dalej z nimi, jak i z Weroniką i Robertem. A zresztą dowiecie się jak będziecie czytać dalsze rozdziały ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
Fantastyczny ;D Tak się bałam na początku jak Roberta postrzelili ale później mnie "uspokoiłaś" ;D Jeszcze ta sytuacja z Kaludią i Mario.. namieszałaś ale to dobrze ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :** do następnego :D
Super :D Kochaam te Twoje akcje <3 Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńo matko!!szczerze mówiąc to jak przeczytałam że go postrzelili to mi serce stanęło.Na szczęście nic poważnego się nie stało.Mam nadzieję że Mario i Klaudia będą razem no i że nie namieszasz strasznie w życiu Roberta i Wery.Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy blog o Lewandowskim :)
Ale mnie wystraszyłaś ! ;o Boziu przez cały rozdział miałam łzy w oczach. Jest genialny i do końca trzyma w napięciu zresztą nawet bardzo ;D Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, ze ukarze się niebawem ;)
OdpowiedzUsuńJak dobrze że z Robertem wszystko OK :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Klaudia i Mario się pogodzą :D
Czekam na kolejne rozdziały :)
Zapraszam na mojego bloga :)
Zjefajny rozdział, mam pytanie, czy masz gg, a jak tak to czy podasz :D
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniałe! Matko, przeczytałam "Lewy osunął się na ziemię" i już miałam najgorsze w głowie. Na szczęście Robert dzielny jest i takiego go uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Gosia.
http://marcoreusstory.blogspot.com/
Hej !! Przeczytałam Twój blog dosłownie w 2 dni! Bardzo mi się spodobał i czekam na następny rozdział z wielką niecierpliwością! ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest genialny! <3 Zaczęłam czytać go jako pierwszego i naprawdę wprowadził mnie w zachwyt! :* Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;*
http://www.loverobertstory.blogspot.com/