poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 35

- Pańska narzeczona ma raka mózgu - jak usłyszałem te ostatnie dwa słowa to nie wierzyłem w to co słyszę, ale jednocześnie mój świat zaczyna się walić.
- Co ?! Ale jak to raka ?! - krzyczałem.
- Proszę się uspokoić - rzucił doktor.
- Jak mam się uspokoić, jeśli moja narzeczona może umrzeć !
- Nerwy jej nie pomogą.
- A co z dzieckiem ? - zapytałem z obawą.
- Jej ciąża jest zagrożona tak samo jak jej życie, ponieważ rak może w każdej chwili spowodować śmierć - z moich oczu poleciał strumień łez. - Dlatego też musi przejść jak najszybciej operację.
- To na co wy czekacie ? - zapytałem zdziwiony.
- Niestety my nie możemy podjąć się tej operacji, ponieważ pani Weronika nie mieszka w Polsce i musi przejść zabieg w Dortmundzie, ale dlatego, że pan ma mecze zatrzymamy ją na obserwację i jak pan skończy zgrupowanie, pojedzie do Niemiec - posłał mi uśmiech.
- Dziękuje - uścisnąłem jego dłoń - Mogę ją zobaczyć ?
- Tak, druga sala na lewo - pokierował mnie, a ja udałem się. Uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem Weronikę. Wszedłem do środka i podszedłem do jej łóżka. Spała, więc nie chciałem jej budzić tylko usiadłem na krzesełku przy łóżku. Wpatrywałem się w nią i czekałem, aż się obudzi. Złapałem jej rękę i w tym momencie się przebudziła.
- Robert ? - zapytała tak cicho, że ledwo co usłyszałem.
- Jestem przy Tobie kochanie - dałem jej buziaka.
- Co mi jest ? - wiedziała, że coś jej jest, odgadła to po mojej minię.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć ...
- Prosto z mostu - rzuciła.
- Masz raka mózgu - spuściłem głowę i po moich policzkach spłynęły łzy.
- Nie .... - wyszeptała i również się popłakała. - A co z dzieckiem ?
- Wasze życie jest zagrożone.
- Nie ... ja już nic nie chce wiedzieć - cały czas spływały jej łzy, a ja nic nie mogłem zrobić.
- Posuń się - powiedziałem, a ona to zrobiła. Położyłem się koło niej i ją mocno przytuliłem. Leżeliśmy tak przez jakieś 30 minut.
- Kochanie ty dzisiaj masz mecz, więc idź na trening i nie przejmuj się mną - rzuciła.
- Nie zostawię Cię samej - odparłem.
- Cała Polska na Ciebie liczy i ja na Ciebie liczę więc nas nie zawiedź - posłała mi lekki uśmiech.
- Dobrze, ale od razu po meczu przyjdę do Ciebie - pocałowałem ją i opuściłem jej salę. Po wyjściu ze szpitala od Weroniki, udałem się do hotelu. Po jakiś 30 minutach byłem już na miejscu, wszedłem do środka i kierowałem się do pokoju, gdy nagle usłyszałem jak ktoś mnie woła :
- Lewy ! - odwróciłem się i spojrzałem w kierunku , gdzie mnie wołano. Zobaczyłem w holu całą kadrę i podszedłem do nich.
- Boże Robert gdzie ty byłeś ? - zapytał Łukasz.
- W szpitalu - odpowiedziałem.
- Co się stało ? - zapytał Kuba.
- Teraz jest najważniejszy mecz i skupmy się na nim - powiedziałem - Ja idę po torbę.
- Okej - odparł Wojtek. Ruszyłem do pokoju po torbę i zszedłem do reszty chłopaków.
- Gotowi ? - zapytał Fornalik.
- Tak - odpowiedzieliśmy wszyscy i ruszyliśmy do naszego autobusu i pojechaliśmy na Narodowy. Gdy już tam dotarliśmy, zobaczyliśmy pełno fanów i fanek, którzy krzyczeli " Polska ! ". Ten widok zapierał dech w piersiach, oni w nas wierzą. Wysiedliśmy z pojazdu i od razu ten cały tłum rzucił się na nas. Rozdaliśmy parę autografów i weszliśmy do stadionu i poszliśmy do szatni. Przebraliśmy się i wyszliśmy na murawę, na rozgrzewkę. Zawodnicy Ukrainy również się już rozgrzewali. Szukałem wzrokiem po trybunach Klaudii i znalazłem ją. Wszedłem na te trybuny :
- Klaudia muszę Ci coś powiedzieć -powiedziałem poważnie.
- Słucham ? - uważnie mi się przyglądała.
- Weronika ma raka mózgu i musi jak najszybciej przejść operację ... - powiedziałem jej to samo co mi lekarz. Spojrzała na mnie i popłynęły jej łzy, przytuliłem ją.
- Ona jest silna i będzie walczyć do końca, zawsze tak robiła - odparła.
- Po meczu jadę do niej jedziesz ze mną ?
- Oczywiście - odpowiedziała.
- Okej to czekaj przed stadionem, a teraz już uciekam - dałem jej buziaka w czoło i poszedłem z powrotem na boisko, gdzie wszyscy się rozciągali, więc do nich dołączyłem. Do meczu zostało tylko 5 minut, więc zeszliśmy do szatni i tradycyjnie przed spotkaniem, trener mówił nam słowa otuchy. Zdeterminowani wyszliśmy na murawę po zwycięstwo. Gwizdek sędziego rozbrzmiał. Od pierwszej minuty to my dominowaliśmy i w 15 minucie zamieniło się to na moją bramkę. Skończyła się pierwsza połowa 1:0 dla nas. Zaczęła się druga część spotkania, zaczęła się z korzyścią dla Ukrainy, ponieważ strzelili gola po dobrym dośrodkowaniu. Zbliżał się koniec meczu i trochę straciliśmy nadzieję na wygraną, jednak w 88 minucie Piszczek zapewnił nam wygraną. Minęły trzy minuty i sędzia zakończył mecz, a na trybunach kibice oszaleli z radości. Śpiewali, krzyczeli i robili wszystko co się tylko dało. My zeszliśmy do szatni w dobrych humorach, ale ja ciągle byłem myślami przy ukochanej. Przebrałem się i wyszedłem z szatni :
- Panie Robercie - usłyszałem mi znajomy głos.
- Szymon - uśmiechnąłem się przywitałem się z chłopcem. - Jak Ci się podobał mecz?
- Był bardzo fajny - odwzajemnił uśmiech. Pogadaliśmy jeszcze trochę, dałem mu autograf i swoją koszulkę.
- Przepraszam Szymon ja muszę już iść.
- Do widzenia - przytulił się do mnie. Byłem już prawie przy wyjściu :
- Robert poczekaj ! - podbiegł do mnie Błaszczu i Piszczu.
- Co jest ? - rzuciłem.
- To my się pytamy co jest ? - wyszczerzył oczy Łukasz.
- Muszę jechać do szpitala - odparłem.
- Ale po co ?
- Weronika ... - spuściłem głowę.
- Co z nią ?! - krzyknęli równocześnie.
- Ma raka ...
- Ale jak to ? - wtrącił Szczęsny.
- Dobra jedziemy do niej - rzucił kapitan reprezentacji.
- Tylko, że nie mam teraz auta - lekko się uśmiechnąłem.
- To nic - odparł Kuba. - Trenerze możemy teraz jechać do szpitala ?
- No oczywiście, ale po co ? - zapytał trener.
- Do Weroniki - wtrącił się bramkarz reprezentacji.
- Dobra to zbieramy się - posłał nam uśmiech i ruszyliśmy do autobusu. Nawet nie zauważyłem, a byliśmy już na miejscu. Cała drużyna wysiadła z transportu i ruszyliśmy do szpitala. Gdy byliśmy już w środku, usłyszeliśmy ciche piski i szepty. Poprowadziłem nas do sali ciężarnej, zapukałem lekko w drzwi i je uchyliłem.
- Kochanie - powiedziałem.
- Wchodź - rzuciła i posłała uśmiech.
- Masz gości - otworzyłem szerzej drzwi i wparowaliśmy wszyscy do jej sali.
- Cześć ! - przywitali się, posyłając jej uśmiech i dając buziaka w policzek.
- Cześć 0 odpowiedziała szczęśliwa. - Co wy tu robicie ? Idźcie świętować.
- Odwiedzamy Cię - zaśmiał się Marcin - A co nie cieszysz się ?
- Nie no oczywiście, że się ciesze.
- Kochanie jak się czujesz ? - zapytałem siadając na jej łóżko.
- Lepiej - odparła i pocałowała czule.
- A to za co ?
- Za to, że jesteś przy mnie i za tą piękną bramkę - uśmiechnęła się.
- Wiesz przecież, że nigdy Cię nie zostawię - dałem jej buziaka - A ten gol był dla Ciebie.
- Och dziękuje. Chłopaki wspaniały mecz i zasłużyliście na wygraną - pogratulowała reszcie.
- Dziękuje - odparli. Wszyscy rozmawiali i się śmiali, nagle dostałem sms'a od Reus'a :
" No nareszcie Lewusku :D Gratuluje pięknego gola :) Mario i Ilkay również Ci gratulują jak i cała Borussia. "
Szybko mu odpisałem :
" Dziękuję :) Zasłużyliśmy na te zwycięstwo. "
Długo nie musiałem czekać na odpowiedź od Marco. Uwielbiał pisać sms'y.
" Pewnie teraz świętujecie ? :> "
Odpisałem mu :
" Nie świętujemy, siedzimy w szpitalu u Weroniki, ale pewnie zaraz wszyscy pójdą do baru i zostanę tylko ja i Klaudia. "
Po minucie otrzymałem odpowiedź :
" Boże, co się stało ?! ;o "
Szybko odpisałem :
 " To nie jest rozmowa na telefon, jak wrócimy ze zgrupowań to pogadamy,a i powiedź Goetzemu, że jest totalnym idiotą i, że nie dopuszczę do tego rozwodu. On nawet nie wie co ona teraz czuje :< Tęsknie za wami i kocham was ;p ! "
Już nic mi nie odpisał. Schowałem telefon i do sali wszedł lekarz:
- A co tu się dzieje ? W sali mogą tylko przebywać dwie osoby, a nie dwadzieścia - zaśmiał się.
- Mu już wychodzimy - powiedział trener.
- No dobrze i gratuluje zwycięstwa - posłał nam uśmiech.
- Dziękujemy.
- Robercie zapraszam pana do mojego gabinetu - zwrócił się do mnie.
- Dobrze - odpowiedziałem. Pożegnałem się z kumplami i ruszyłem za doktorem. Weszliśmy do jego biura :
- Proszę usiąść - pokazał na krzesło, które stało na przeciwko niego.
- Co jest z nią ? - od razu przeszedłem do rzeczy.
- Więc tak, stan pani Weroniki .....
******************************************************
Przepraszam, że was tak męczę, ale przez jakiś czas będziecie musieli się przyzwyczaić ;p Ten rozdział jest dla wszystkich, którzy to czytają i komentują <3 Dziękuje za tak ciepłe i miłe słowa jakie dostaje <3 To daje mi taką motywację do dalszej pracy, bez was to nie byłoby to samo :3 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

36 komentarzy:

  1. Kurcze, już się nie mogę doczekać co bd dalej. Świetny rozdział. Czekam na następny. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. dziewczyno, czy Ty nie masz serca? Przerywać w takim momencie? teraz nie będę spałą po nocach przez Ciebie ;p
    rozdział genialny, ale proszę niech ona nie umiera, ani ona ani dziecko, Proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, czy Ty nie masz serca? Przerywać w takim momencie? Przez Ciebie nie będę spała po nocach, aż do nowego rozdziału, bo będę myślała o tym co z Weroniką. Tylko proszę niech ona i dziecko przeżyją...
    rozdział genialny, nie mogę się doczekać kolejnego i mam nadzieję, że niedługo się pojawi :) Zapraszam do mnie:
    http://bvb-ada-story.blogspot.com/
    http://robert-anna-story.blogspot.com/
    http://pilkarski-swiatt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego w takim momencie?? A rozdział cudowny <3
    Zapraszam do mnie http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie prawie się poryczałam znowu. Świetny rozdział tylko ona nie może umrzeć ;( Kiedy następny ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) Następny już niedługo, ponieważ właśnie nad nim pracuje :)

      Usuń
  6. Cudowny jak zawsze ;* Weronika nie może umrzeć, proszę :/
    Mam nadzieję, że wiadomość o jej stanie będzie pozytywna :D
    Z niecierpliwością czekam na nexta.! ;)
    Buziaki ;**
    Zapraszam również do mnie, miłe widziany komentarz ;)
    http://niebezciebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Od kiedy ty mnie meczysz??/haha
    Jak zwykle rewelacja:D
    Nie uśmiercisz Weroniki lub dziecka??

    OdpowiedzUsuń
  8. To nie może się tak skończyć, ona nie może umrzeć :( proszęę :( Nawet nie mysl że nas męczysz, nie męczyłaś, nie męczysz i nie będziesz męczyć i co więcej jestem pewna że to nie tylko moje zdanie :) Mam dużą nadzięję że to będzie raczej pozytywna wiadomosc :)
    Pozdrawiammm <33 I czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak miłe słowa <3 Nawet nie wiesz jakie one są dla mnie ważne :3
      Również pozdrawiam <33

      Usuń
  9. Ona nie może umrzeć !! :( ona ma żyć !! Proszę :(
    Popłakałam się jak to czytałam !! :( pisz szybko następny
    Zapraszam :
    http://pilkanoznacalymzyciem.blogspot.com/ i http://obiecajzetymrazemnieodejdziesz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że przeżyje :c
    Ale rozdział genialny! <3
    Czekam na nexta!
    Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/ mile widziane komentarze :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo poruszający rozdział! taki.. cuudnyy na swój sposób :> mam przeogromną nadzieję, że ona przeżyje i przy tym dziecko razem z nią.. nie wyobrażam sobie inaczej! wzbudziłaś bardzo moją ciekawość, dlatego już nie mogę doczekać się kolejnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że Weronice i dziecku nic nie będzie, oby jej stan się poprawił
    https://www.facebook.com/StwierdzamZgonBoMarcoReus?ref=tn_tnmn
    jeśli mogę poproszę o like
    http://kopciuszek-w-bvb09.blogspot.com/
    zapraszam do mnie, narazie tylko bohaterowie, ale za niedługo pierwszy rozdział ŚWIETNY BLOG :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski, niesamowity.
    Czekam na kolejny. POZDRAWIAM I ZAPRASZAM DO MNIE http://borusss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Błagam niech ona nie umiera :c

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział ! Jak moglas przerwać w takim momencie ?! ; )

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie umieraj XD Dziękuje <3

    OdpowiedzUsuń
  17. wspaniały ! bosko piszesz <33
    zapraszam http://lewy-go-away.blogspot.com/2013/05/rozdzia-6.html mile widziany komentarz ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Zazdroszczę Weronice tak wspaniałych przyjaciół, jakimi są chłopaki z reprezentacji i Klaudia! Widać, że wszyscy się o nią troszczą i na pewno na długo tak pozostanie. Mam wielką nadzieje, że ani jej ani dziecku nic się poważnego nie stanie, bo bym się rozryczała, tak jak dziś na początku rozdziału. Podsumowując, oczywiście rozdział jest świetny! Buziaki i zapraszam do mnie ;*
    http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Boże popłakałam się. Pierwszy raz w życiu popłakałam się czytając opowiadnie czy coś w tym stylu. Zaczęłam czytać twoje opowiadanie dopiero wczoraj, ale mega się wciągnełam. Co do imion dopasowałaś wszystko idealnie :D gratuluję świetnego opowiadania i talentu do pisania ;) czekam na następny rozdział (mam nadzieję, że szybko go dodasz) i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo fajny blog. W niektórych momentach normalnie płakałam.Piszesz z sensem i życzę Ci jak najwięcej weny ! ;)
    Zapraszam do mojego bloga - http://i-need-you-you-need-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń