poniedziałek, 18 listopada 2013

Epilog

9 miesięcy później :
Weronika :
Wzięłam ślub z Marco i jesteśmy szczęśliwą rodziną. Mój mąż zabrał mnie na miesiąc miodowy do Paryża. Było to moje marzenie, które się spełniło. A co najważniejsze jestem w ciąży i spodziewamy się córeczki. Dzisiaj mam termin porodu i mam nadzieję, że pójdzie wszystko jak najlepiej. Dzisiaj jak zwykle wstałam z uśmiechem na twarzy, wstaję tak od dłuższego czasu. Marco jeszcze spał, więc postanowiłam go nie budzić. Poszłam do garderoby, wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się w ubrania, które były odpowiednie do mojego stanu i jednocześnie wygodne. Wyszłam z sypialni i poszłam do pokoju Nikodema. Mały jeszcze słodko spał, zamknęłam po cichu drzwi i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i od razu zabrałam się do robienia śniadania. Wyjęłam potrzebne składniki do naleśników i zaczęłam je przygotowywać. Właśnie smażył mi się 3 naleśnik, gdy do kuchni wszedł Reus i Niko.
- Mogłaś mnie obudzić, pomógł bym Ci - podszedł do mnie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Pomożesz mi, nakryj do stołu razem z małym - uśmiechnęłam się.
- Mamo ja tez chce buziaka - podszedł do mnie i dałam mu buziaka. Wzięli nakrycie i ustawili na stole. Po chwili zjadaliśmy się śniadaniem. Po chwili wszyscy byli najedzeni i postanowiłam posprzątać po posiłku. Wzięłam talerze, gdy nagle poczułam mocny ból w brzuchu.
- Ała ! - krzyknęłam, upuściłam talerze, które się rozbiły.
- Kochanie co się dzieje ? - podbiegł do mnie przestraszony piłkarz, a Niko zaczął płakać, ponieważ się przestraszył.
- Chyba wody mi odeszły.
- O boże ! - krzyknął Reus. Zaprowadził mnie na kanapę, zadzwonił do Lewego, aby przyjechał do małego i zaczął biegać po domu, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- Reus ! - krzyknęłam, ponieważ znowu miałam skurcz. W tym samym momencie do domu wszedł Robert, a Marco zszedł już gotowy.
- Zajmij się małym - rzucił blondyn.
- Jasne - odpowiedział napastnik. Marco pomógł mi wstać z kanapy i po chwili jechaliśmy już do szpitala.
Marco :
Jechałem jak najszybciej do tego szpitala, nawet nie zwracałem uwagi na czerwone światła. W tym momencie to się w ogóle nie liczyło, liczyło się tylko to, aby jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Po chwili wbiegłem z Weroniką na rękach do szpitala, pielęgniarka od razu podbiegła do nas z wózkiem i jechaliśmy na salę porodową. Przyszedł lekarz i powiedział, że będzie konieczne cesarskie cięcie i wyprosił mnie z sali. Zadzwoniłem do znajomych poinformować ich.
Weronika :
Pamiętam tylko, że pojechaliśmy do szpitala i byłam na sali operacyjnej. Niestety nic dalej nie pamiętam, zamknęłam oczy i już nigdy ich nie otworzyłam.
Marco :
Przyjechali moi przyjaciele i czekali razem ze mną na jakieś wieści. Po godzinie wyszedł lekarz.
- I jak z nimi ? - poderwałem się z krzesła i zapytałem. Lekarz spojrzał na mnie i to mi wystarczyło. - Co z nimi ?!
- Ma pan śliczną córeczkę, jest zdrowa - odpowiedział. - A pani Weronika ... - spuścił głowę.
- Nie to nie prawda ! - krzyknąłem. Wbiegłem do tej sali operacyjnej i zobaczyłem ją jak leży na stole. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem. Nie czułem jej oddechu na swojej skórze i wtedy nie wytrzymałem, poleciały mi łzy i krzyknąłem na cały głos. Do sali przyszedł Mario razem z Klaudią. Jej, a zarazem moja przyjaciółka rozpłakała się, a Mario próbował mnie odciągnąć od mojej miłości, jednak mu się nie udało. Udało im się mnie oderwać od niej. Nie wierzyłem w to, to nie prawda, to nie dzieje się na prawdę. Poszedłem zobaczyć małą i była taka podobna do Weroniki. Zapytałem co z nią, a pielęgniarka powiedziała, że za dwa dni będę mógł ją zabrać do domu. Wyszedłem ze szpitala, a tam czekało już na mnie stado dziennikarzy.
- Co z pańską żoną i córką ? - zapytał jeden z nich.
- Weronika nie żyję - rzuciłem i pobiegłem do samochodu. Po 10 minutach byłem już w domu. Wszedłem do środka i usłyszałem śmiech Nikodema. Wszedłem do salonu, gdzie siedzieli.
- I jak ? - zapytał Robert. Nic mu nie odpowiedziałem tylko wyszedłem do ogrodu.
- Czemu mi to zrobiłaś ? - mówiłem sam do siebie.
- Reus co się stało ? - usłyszałem głos Lewego.
- Ona nie żyje, rozumiesz ? Nie żyję ! - ponownie uroniłem potop łez. Lewandowski stał i nie wierzył w to co usłyszał.
Narrator :
Napastnik postanowił zostać z przyjacielem i go wesprzeć tak jak on to robił. Poinformował Anię, że nie wraca na noc i wyjaśnił jej wszystko. Dziewczyna chciała przyjechać do nich jednak Robert stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. Chłopaki siedzieli w ogrodzie, gdy nagle przyszedł mały Niko.
- Tatuś gdzie jest mama ? - zapytał Reus'a.
- Kochanie mamusia jest tam u góry i patrzy na Ciebie - odpowiedział najłagodniej jak tylko potrafił, bo wiedział, że dla małego będzie to trudne.
- A wróci ? - zapytał.
- Nie kochanie, mamusia już do nas nie wróci - i w tym momencie mały podbiegł do mnie, przytulił się i rozpłakał. Z tego wszystkiego zasnął, poszedłem go położyć i zasnąłem razem z nim.
18 lat później :
Marco bardzo długo zbierał się po stracie ukochanej. Postanowił, że nie podda się bo ma dla kogo żyć. Ma Nikodema i Marcelę, tak postanowił nazwać ich córkę. Codziennie chodzi na grób Weroniki i z nią rozmawia. Nikodem ma już 18 lat i jest szczęśliwy z Olivią, tak z córką Klaudii i Mario. Marcela jest jego oczkiem w głowie i robi wszystko, aby ją chronić. Nadal kocha Weronikę jednak wie, że chciałaby, aby sobie ułożył na nowo życie i był szczęśliwy. Tak też zrobił, poznał piękną Niemkę o imieniu Elena. Jest z nią szczęśliwy i nawet dzieci ją polubiły tak samo jak ona polubiła ich. Marcela wie o swojej mamie i żałuję, że nigdy jej nie poznała. Wie jedno, wie, że nigdy się nie poddała i walczyła do końca. Dziewczyna postanowiła być taka jak mama, dowiaduję się nowych rzeczy od chłopaków z BVB jak i od Klaudii, ponieważ znała ją najdłużej. Weronika, no właśnie Weronika cały czas jest przy nich. Nie jest z nimi fizycznie, ale jest z nimi duszą i jest szczęśliwa z ich szczęścia. Jest szczęśliwa, że patrzyła z góry jak jej dzieci dorastają, żałuję tylko jednego, że nie mogła być wtedy z nimi. Jej śmierć wywołało wykrwawienie się podczas cesarskiego cięcia. Lekarz miał wybór, mógł uratować ją lub jej dziecko. Jednak Weronika podpisała dokument, który mówił o tym, że w razie co mają ratować dziecko, a nie ją. Marco i dzieci są szczęśliwi, ale pamiętają o Weronice.
*****************************************************
O boże poryczałam się ! Przepraszam za takie zakończenie:( Wiem, że mnie za to zabijecie:( Jeszcze raz przepraszam, ale po mimo wszystko mam nadzieję, że się wam spodoba:) No to koniec tej historii, jesteście kochane za tak liczne komentarze <3 Pamiętam jakie były początki, ale teraz już wiem, że miałam dla kogo pisać :* Zapraszam na mojego drugiego bloga :D

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 47

Kilka miesięcy później :
Weronika :
Jestem bardzo szczęśliwa z Marco. Niko bardzo dobrze dogaduję się z blondynem i nawet zaczął mówić do niego "tata". Wie, że Reus nie jest jego prawdziwym ojcem. Z Robertem widzę się tylko w pracy i, gdy zawożę do niego Nikodema. Wrócił do Ani i jak udało mi się dowiedzieć to oświadczył jej się i spodziewają się dziecka. Szczerze mówiąc to nic już nie czuję do niego i nic mnie z nim nie łączy poza mały. W pracy idzie mi bardzo dobrze i nawet dostałam podwyżkę, ponieważ zarząd stwierdził, że  dzięki mnie chłopacy wygrywają ostatnio wszystkie mecze i są pierwsi w tabeli, i mają przewagę sześcioma punktami nad Bayernem. Niby to wszystko moja zasługa, ale ja się z tym nie zgadzam. To w większości ich zasługa. W klubie nic się nie zmieniło, Mario został i wszyscy jesteśmy zadowoleni. Klaudia ma piękne bliźniaki - Olivia i Marcel. Zostałam ich chrzestną, a Reus chrzestnym. Ogólnie wszystko układa się dobrze.
Marco :
Jestem bardzo szczęśliwy z Weroniką. Traktuję ją jak księżniczkę, jak skarb i rozpieszczam ją i Niko jak się tylko da. Gdy Lewy dowiedział się, że jesteśmy razem, wkurzył się i nieźle się pokłóciliśmy. Nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka tygodni, nawet na boisku nie podawaliśmy do siebie przez co traciliśmy sytuację. Weronika wkurzyła się na nas i wzięła nas na pogadankę i przyznam szczerzę, że pomogło nam to, bo się pogodziliśmy. Napastnik wrócił do Anki i są ze sobą szczęśliwi. Jednym słowem każdy jest szczęśliwy i mam nadzieję, że będzie trwało to jak najdłużej.
Robert :
Nie mogłem się pozbierać po rozstaniu z Weroniką, nie chodziłem na treningi tylko siedziałem w domu i piłem alkohol. Gdyby nie Mario i Marco to chyba nigdy bym już nie wyszedł z domu i rzuciłbym piłkę. Gdy się dowiedziałem, że blondyn jest z moją była narzeczoną to miałem ochotę go zabić. Pokłóciliśmy się jednak Weronika nas pogodziła i ciesze się z tego powodu, bo Marco to naprawdę wspaniały przyjaciel tak samo jak Mario. Ciesze się również ze szczęścia polki i klubowej 11. Ja sam jestem szczęśliwy razem z Anią i będziemy mieli córeczkę. Niektórzy twierdzą, że zapomniałem o Nikodemie, a wcale tak nie jest. Nadal jest moim oczkiem w głowie co by nie było. Każdy wolny czas spędzam z nim i Anią. Chyba się polubili i to mnie cieszy. Nigdy nie zapomnę o moim synku, zawsze nim będzie i zawszę będę go kochał. Nadal coś czuję do Weroniki jednak nie jest to samo uczucie co przedtem. Przeprowadziłem się razem z Anią do innego domu, ponieważ tamten wiązał ze sobą przykre i dobre wspomnienia. W piłce idzie wszystko po naszej myśli. Prowadzimy w Bundeslidzie i jesteśmy dobrej myśli, że to my tym razem zdobędziemy puchar, anie Monachium. Mario został w Borussii i ma śliczne dzieci i jest szczęśliwy z Klaudią. Jest w okół mnie pełno zamieszania, ponieważ dostaję wiele propozycji od innych klubów, jednak ja zostaję w Borussii, bo uwielbiam ten klub. Jesteśmy jedną wielką rodziną i nic tego nie zmieni. 
Weronika :
Dzisiaj wstałam z uśmiechem na twarzy, ponieważ obudziłam się u boku mężczyzny, którego kocham. Położyłam głowę na jego nagim torsie i jeździłam palcem po jego klatce piersiowej.
- Witaj księżniczko - usłyszałam jego głos i uśmiech sam pojawił się na buzi.
- Witam kochanie - złożyłam na jego ustach subtelny pocałunek. 
- Jak się spało ?
- Bardzo dobrze - odpowiedziała. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się ubrać. Gdy poranną toaletę miałam już zaliczoną zeszłam na dół zrobić śniadanie. Po chwili na dół zeszli moim dwaj mężczyźni, których kocham nad życie. Usiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się posiłkiem. Dzisiaj Reus ma wolne więc postanowiliśmy ten czas spędzić w domu, razem. Cały dzień siedzieliśmy w ogrodzie, ponieważ świeciło słoneczko. Graliśmy w piłkę i wygłupialiśmy się. Niko bardzo cieszył się z dzisiejszego dnia. Wieczorem wychodziła z Marco do restauracji, ponieważ zaprosił mnie na romantyczną kolację. Małego zawieźliśmy do Roberta, ponieważ powiedział, że się nim zajmie. Ubrałam niedawno kupiony zestaw i byłam gotowa do wyjścia. Wsiedliśmy do auta chłopaka i ruszyliśmy do restauracji. Po chwili znaleźliśmy się w niej i usiedliśmy przy stole. Jedliśmy romantyczną kolację przy świecach, gdy nagle Marco ukląkł przede mną i wyjął pierścionek zaręczynowy.
- Weronika wyjdziesz za mnie ? - zapytał.
- Oczywiście -odpowiedziałem przez łzy i rzuciłam mu się na szyję. 
**********************************************************
No i mamy ostatni rozdział ! Kompletnie nie wiedziałam co mam napisać, ale mam nadzieję, że wam się podoba :) Niebawem pojawi się Epilog i koniec tej historii :( Trudno mi się z tym rozstać, ale niestety robiło już się to nudne:( Nie wiem kiedy pojawi się Epilog, więc bądźcie czujne :) Pozdrawiam ! <3 Jesteście wspaniałe ! ;3 
Zapraszam na mojego drugiego bloga : two-men-one-heart.blogspot.com.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3