poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 43

Robert :
Po wyjściu Weroniki ze szpitala, cały czas myślałem o tym co mi powiedziała. Kocham ją i Nikodema i nie mam zamiaru ich zostawiać, ale nadal coś czuję do Ani. Nasz związek trwał 4 lata i nie da się tak od razu zapomnieć, przynajmniej ja tak nie umiem. Czułem trochę ból po postrzale, więc postanowiłem, że pójdę już spać.
Następnego dnia :
Obudziłem się i już tak wielkiego bólu nie odczuwałem w klatce piersiowej jak wczoraj. Jak się obudziłem to była jakaś 10. Wstałem i poszedłem do łazienki. Po chwili ponownie wróciłem na szpitalne łóżko i czekałem, aż moja ukochana przyjdzie do mnie z pociechą. Wziąłem mojego smartphone do ręki i postanowiłem sprawdzić co się dzieje na świece. Gdzie nie spojrzałem to tam tylko pisało " Napastnik Borussii Dortmund i Reprezentacji Polskiej, został postrzelony " lub " Gwiazda Bundesligi postrzelona ! ". Nie chciałem się denerwować i wyłączyłem telefon. Leżałem sobie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. 
- Proszę - powiedziałem i od mojej sali uchyliły się drzwi. Po chwili zjawiła się w nich kobieca sylwetka, była to sylwetka Ani.
- Cześć Robert - powiedziała niepewnie.
- Cześć - odpowiedziałem bez entuzjazmu.
- Mogę wejść ?
- Tak.
- Co chcesz ? - zapytałem od razu, bo wiedziałem, że zapewne coś knuje.
- Nic po prostu chciałam Cię odwiedzić. Chciałam się spytać jak się czujesz ? - posłała mi lekki uśmiech.
- Coraz lepiej - odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech.
- Robert ... Tęsknie za Tobą, ja nadal Cię kocham i tak wiem masz dziecko i narzeczoną i jesteś z nimi szczęśliwy, ale nasz związek trwał 4 lata i ja tak nie umiem od tak sobie o Tobie zapomnieć i wymazać z pamięci chwile z Tobą spędzone.
- Ania ja też nie umiem o tym zapomnieć i uświadomiłem sobie, że nadal coś do Ciebie czuje, ale to nie jest takie mocne uczucie jak przedtem. Kocham Weronikę i Nikodema, i nie zostawię ich. - nie wierzyłem, że właśnie to powiedziałem.
- Kocham Cię - powiedziała i namiętnie mnie pocałowała. Odwzajemniłem pocałunek choć nie powinienem. Jej usta smakowały inaczej niż kiedyś, były takie inne, takie łagodniejsze. Brakowało mi jej ciepła i tej czułości. Boże Robert zejdź na ziemie ! Przecież w każdej chwili może wejść Weronika. Lewandowski ogarnij się !
- Nie Ania - przerwałem. - Nie powinienem.
- Ale tego chciałeś. - powiedziała.
- Proszę Cię idź sobie - odwróciłem wzrok.
- Dobrze pójdę, ale ja wiem, że ty mnie jeszcze kochasz i będę o nas walczyć - rzuciła i wyszła. Leżałem i analizowałem to co przed chwilą się stało. Co ja narobiłem. Nie chce stracić dwóch najważniejszych dla mnie osób. Nawet nie zauważyłem kiedy do sali weszła moja narzeczona z synkiem.
- Cześć kochanie - podeszła do mnie i dała mi buziaka w usta.
- Cześć - uśmiechnąłem się tak, aby nic nie podejrzewała. - Pokaż mi tu mojego synka.
- Proszę - wyjęła małego z nosidełka i mi go dała.
- Jak ty urosłeś maluchu - dałem mu buziaka i mocno go przytuliłem. Niko się tak słodko uśmiechnął. Zacząłem się z nim bawić, a moja ukochana nam się bacznie przyglądała.
- Brakuje mi Ciebie w domu - powiedziała.
- Niedługo już będziemy razem - uśmiechnąłem się. Zaczęliśmy się bawić i tak straciliśmy poczucie czasu, że oni już siedzieli u mnie z jakieś 2 godziny. Nasz dobry humor przerwał na lekarz.
- Panie Robercie - uśmiechnął się.
- Tak ? - zapytałem.
- Może pan się pakować, wychodzi pan już dzisiaj - rzucił.
- Nareszcie - zaśmiałem się. Doktor wyszedł z sali i ponownie zostaliśmy sami.
- Dobrze, że przywiozłam Ci rzeczy - rzuciła polka.
- Kocham Cię. - pocałowałem ją.
- Wiem - zaśmiała się. - Dobra daj mi małego, a ty tu trzymaj ubrania i idź się przebrać.
- Dobrze kochanie - wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Ubrałem się i już byłem gotowy. Wyszedłem z łazienki, w sali czekała już na mnie Weronika i razem wyszliśmy ze szpitala. Wsiedliśmy do mojego auta. Ja kierowałem się na miejsce kierowcy.
- O nie kochanie, ja prowadzę - powiedziała moja narzeczona.
- Ale kochanie - chciałem się sprzeciwić, ale na marne.
- Nie ma żadnego, ale - powędrowałem na miejsce pasażera, a ona na miejsce kierowcy. Ruszyliśmy do domu. Na miejscu znaleźliśmy się po jakiś 25 minutach. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy do mieszkania. Poszedłem do kuchni, a Weronika poszła położyć małego. Wlałem sobie wody do szklanki i patrzyłem przez okno. Cały czas moje myśli krążyły w okół Ani i tego pocałunku. Zdałem sobie sprawę, że nadal ją kocham, ale chyba bardziej kocham Weronikę. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej ukochanej.
- Co tam patrzysz ? - posłała mi uśmiech.
- A myślę sobie - odwzajemniłem uśmiech.
- A o czym ?
- O nas i o tym kiedy zrobimy chrzciny małego.
- Właśnie miałam Ci mówić, że są one jutro.
- Co ? A już wszystko jest gotowe ?
- Tak, kościół goście zaproszeni, Mario powiadomiony jako chrzestny i miał przekazać Klaudii - odpowiedziała.
- A czemu ty jej tego nie przekażesz ? - zapytałem.
- Bo jesteśmy pokłócone, a ja jej pierwsza nie przeproszę, bo nie mam za co, to ona na mnie naskoczyła.
- Dobrze, ale mogłabyś wyciągnąć rękę pierwsza.
- Ale czemu ?  zapytała.
- Bo wiem, że chcesz to zrobić tylko się boisz - odpowiedziałem. - A teraz weźmiesz telefon i do niej zadzwonisz.
Weronika :
Robert miał rację, chciałam pogodzić się z Klaudią, ale się bałam. Lewy podał mi telefon i połączył mnie z przyjaciółką. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam, aż odbierze. Po trzech sygnałach usłyszałam jej głos.
- Halo ?
- Klaudia - powiedziałam cicho.
- Po co dzwonisz ? - zapytała sucho.
- Zapytać się czy Mario przekazał Ci wiadomość.
- Tak przekazał i dziękuje - odpowiedziała nieco milej.
- Za co ? - zapytałam.
- Za to, że wzięłaś mnie za chrzestną małego.
- Nie masz za co dziękować - lekko się uśmiechnęłam.
- Weronika
- Tak ?
- Chciałam Cię przeprosić za to, że w tedy w szpitalu na Ciebie naskoczyłam, nie powinna. Zachowałam się jak skończona idiotka, bo ty w tamtym czasie mnie potrzebowałaś, a ja głupia takie coś zrobiłam.
- Przestań tak mówić. Nie jesteś idiotką, ani nie jesteś głupia. Też chciała Cię przeprosić - odpowiedziałam.
- Za co ?
- Za to, że się wtrącam w Twój związek z Mario.
- Chcesz pomóc i za to Ci dziękuje, ponieważ zrozumiałam to i pogodziłam się z nim - wyczułam jak się uśmiecha.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
- Dobra kochana ja kończę, bo Goetze mnie woła - zaśmiała się.
- Papapap - pożegnałam się i rozłączyłam.
- I ? - wpatrywał się we mnie Lewy. Rzuciłam mu się w ramiona.
- Dziękuje - wyszeptałam i dałam mu buziaka.
- Nie ma za co - uśmiechnął się, ale ten uśmiech był jakiś inny niż zawsze.
- Kochanie co się stało ? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Nic kotku - pocałowała mnie w czubek nosa.
- Na pewno ?
- Tak - zaśmiał się. Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Po chwili okazało się, że to komedia romantyczna i oczywiście musiałam się popłakać.
- Jak zwykle płaczesz - zaśmiał się Robert - To takie kochane.
- Jak cała ja - odpowiedziałam z uśmiechem, wycierając łzy.
- Skromności Ci nie brakuje.
- No nie - wytknęłam mu język. - Kotek ?
- Tak ?
- Boli Cię jeszcze klatka piersiowa ? - zapytałam z troską.
- Jak jestem przy tobie to nie - pocałował mnie namiętnie. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i pełne pożądania. Robert wziął mnie na ręce i kierowaliśmy się do sypialni. Po drodze pozbywaliśmy się naszej garderoby. Będąc już w sypialni nie mieliśmy już nic na sobie. Lewandowski delikatnie położył mnie na łóżku. Piękne popołudnie spędziliśmy w swoich objęciach i nie tylko. Nawet nie wiedzieliśmy kiedy zasnęliśmy, dopiero obudził nas dźwięk dzwonka od domu.
- A to kogo niesie ? - zapytał podirytowany Robert, ponieważ nie chciał mnie wypuszczać z objęć.
- Nie wiem, dlatego pójdę sprawdzić - odpowiedziałam i dałam mu buziaka. Założyłam szybko bieliznę i narzuciłam na siebie koszulkę napastnika. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Ocho chyba przeszkadzamy - powiedział Mario lustrując mnie wzrokiem.
- Nie no wchodźcie - rzuciłam. Mario, Marco i Klaudia weszli do środka.
- Gdzie Lewy ? - zapytał Reus.
- Na górze.
- Ok to idę do niego.
- Radziłabym ... - nie dokończyłam, ponieważ blondyna już nie było.
- Widzę, że się działo - zaśmiał się Goetze.
- Hmmm ?
- Spójrz w lustro - doradziła mi Klaudia. Tak jak powiedziała poszłam zobaczyć się w lustrze. Od razu pożałowałam, że to zrobiłam, ponieważ wyglądałam okropnie. Moje włosy były okropne, każdy stał w inną stronę. Szybko przeczesałam je ręką. Wróciłam do przyjaciół lekko speszona i zaczerwieniona.
- Mogliście uprzedzić, że przyjdziecie.
- A chcieliśmy wam zrobić niespodziankę i chyba przeszkodziliśmy - ponownie Mario się zaśmiał, aż prawie się dławił tym śmiechem.
- Oj już przestań - dałam mu kuksańca w bok.
- Dobra, dobra.
- Mogłem lepiej nie iść na tą górę - zaśmiał się Reus schodząc ze schodów.
- Chciałam Cię ostrzec, ale popędziłeś więc masz za swoje - wytknęła mu język. Ten podszedł do mnie i wziął mnie jak worek ziemniaków.
- Coś mówiłaś ?
- Tak ! Postaw mnie idioto ! - krzyczałam.
- Jak ty mnie nazwałaś ?!
- Idiota ! - zaczęłam się śmiać.
- Teraz to już na pewno Cię nie postawie - odpowiedział Marco.
- A co tu się dzieje ? - zapytał napastnik wchodząc do salonu.
- Lama nie chce mnie postawić na ziemie ! - poskarżyłam się Robertowi.
- No i teraz patrz co Ci zrobię - rzucił blondas. Rzucił mnie na kanapę i zaczął łaskotać.
- Ro-obert ! - wołałam ukochanego, żeby mi pomógł. Ze śmiechu się popłakałam i bolał mnie brzuch.
- Reus - podszedł do niego mój narzeczony.
- Słucham ?
- Zostaw moją narzeczoną. Wiem, że jest nieziemsko ładna, ale jest moja.
- Oj tylko na momencik - zaśmiał się piłkarz z numerem 11.
- Reus przestań, bo ona zaraz mi pęknie.
- Oj no dobra - posmutniała mu mina. Nareszcie zostałam uwolniona. Szybko wstałam i dałam kopniaka w dupsko Marco.
- Ty durniu, obudziłeś mi dziecko - usłyszałam płacz Nikodema.
- Ale to nie ja krzyczałem - odpowiedział.
- No nie, ale to przez Ciebie - udałam obrażoną.
- Oj no nie obrażaj się misiaczku - Marco podszedł do mnie i dal mi buziaka w policzek.
- Ekem - odchrząknął Lewy po to, aby Reus się opamiętał.
- Dobra to ja idę po małego - wtrąciła się Klaudia.
- Poczekał pójdę z Tobą - posłałam jej uśmiech. Poszłyśmy na górę.
- Tęskniłam za Tobą.
- Ja za Tobą też - przytuliłam ją. Weszłyśmy do pokoiku małego, przyjaciółka wzięła go na ręce, a ja poszłam do szafy poszukać mu ubranek. Znalazłam ciuszki i wzięłam małego od Klaudii. Przebrałam Nikodema i podałam przyjaciółce.
- Jaki on słodki - wpatrywała się w niego. - Strasznie jest podobny do Roberta.
- Ale nos ma po mnie - zaśmiałam się. - A jak ty się czujesz ?
- A no dobrze. Już dzidziuś kopie - posłała mi uśmiech.
- To dobrze.
- Idziemy do bandy dzieciaków ?
- Hahah chodźmy - zamknęłyśmy za sobą pokój i zeszłyśmy na dół.
- No i to mi się podoba - powiedział Robert patrząc na ubranko małego.
- Nam też - dodali Mario i Marco. Przez jakieś 2 godziny siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy o wszystkim. Zauważyłam, że Reus ciągle na mnie spogląda. O co mu chodzi ? Nie mam pojęcia.
- Marco możemy na chwilę na bok ? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedział szczerząc się. Poszliśmy do kuchni tak, aby nikt nas nie słyszał.
- Marco mogę wiedzieć czemu tak na mnie się ciągle patrzysz ?
- Bo ładnie wyglądasz w samej koszulce - zmierzył mnie wzrokiem od pasa w dół.
- Och blondasku przestań - walnęłam go i wróciłam do reszty. Było już późno i goście rozeszli się do domu. Robert poszedł położyć małego spać, a ja szybko wzięłam prysznic. Ubrałam się w piżamę i podreptałam do łóżeczka. Położyłam się i po chwili dołączył do mnie mój ukochany.
- Zasnął bez problemu ? - zapytałam.
- Tak - posłał mi uśmiech. Robert położył się koło mnie i przytulił. - Brakowało mi tego.
- Mi też - odwróciłam się do niego twarzą i dałam mu soczystego buziaka. - Dobranoc kochanie.
- Dobranoc. - dał mi buziaka i poszliśmy spać.
****************************************************
Nareszcie ! Mamy już 43 rozdział ;) Mam nadzieję, że wam się spodoba <3 Jak wam mijają wakacje ? :D
Bo mi bardzo dobrze ;) Borussia wygrała Super Puchar Niemiec ! <3 Słyszeliście, że Mario został pobity w Dortmundzie przez kibiców BVB ;c Brak słów ;c
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 42

[...] Moje oczy dostrzegły Kamila i Ankę, którzy stali w kącie i uśmiechali się podejrzliwie. Mój wzrok wbił się w Kamila, a dokładniej w jego lewą rękę. Trzymał w niej ... pistolet. Przestraszyłam się, ale miałam ochotę do niego podbiec i strzelić do niego z tego pistoletu, żeby zdechł i pocierpiał tak jak ja.
- To.. to ty ! - krzyknęłam w ich stronę, a oni tylko zaczęli się śmiać. - Jeszcze tego pożałujecie.
- Jeszcze Ci go odbiorę - podeszła do mnie Anka i wyszeptała mi do ucha. Popatrzyłam na nią ze łzami w oczach i szybko odeszłam, raczej pobiegłam. Usiadłam na krzesełku przed salą piłkarza i zaczęłam płakać. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.
- Co się stało ? - usłyszałam męski głos. Podniosłam głowę i moim oczom ukazał się Marco.
- Ja już nie daje rady - wypowiedziałam przez łzy.
- Ale z czym ?
- Właśnie przed chwilą spotkałam Kamila i Anię ... To oni postrzelili Roberta - popatrzyłam na Reus'a i zauważyłam, że ma ochotę im coś zrobić.
- Nie podaruje im.
- I jeszcze na dodatek Anka powiedziała, że odbierze mi Roberta.
- Nie dopuścimy do tego - pocieszył mnie.
- Chce pogadać o tym wszystkim z Klaudią, ale się z nią pokłóciłam ...
- Jeszcze się pogodzicie, wy nie możecie bez siebie wytrzymać - zaśmiał się blondyn.
- Może i masz rację - posłałam mu lekki uśmiech.
- A teraz chodź, bo Lewy chce coś od Ciebie.
- Okej idę - wstałam, otarłam łzy i ruszyłam. Weszłam do środka i podeszłam do ukochanego.
- Gdzie byłaś ? - zapytał uśmiechając się.
- Musiałam porozmawiać z Klaudią i się z nią pokłóciłam - spuściłam głowę.
- Nie smuć się, pogodzicie się.
- Wiem, że się pogodzimy i trochę mnie to już nie martwi.
- To co Cię gnębi ?
- Nic - uśmiechnęłam się sztucznie, ale robiłam to tak, aby tego nie pokazać.
- Przecież widzę - usiadł.
- Połóż się, bo Cię będzie boleć - chciałam go położyć, ale był uparty i silniejszy.
- Nie położę się, aż mi nie powiesz co się stało.
- Boże jaki ty jesteś uparty ! - wkurzyłam się.
- Bo chcę dowiedzieć się czemu moja ukochana jest smutna ...
- Dobrze powiem Ci. Spotkałam w szpitalu Kamila i Anię ... Kamil miał pistolet i jestem pewna, że to on Cię postrzelił - powiedziałam niepewnie.
- Jesteś pewna ? - zapytał ze zmartwioną miną.
- Tak... ale to jeszcze nie wszystko.
- Słucham dalej - popatrzył na mnie.
- Anka do mnie podeszła i powiedziała, że mi Cię jeszcze odbierze - po moim policzku spłynęła łza.
- Cicho nie płacz - przytulił mnie. - Nie pozwolę na to.
- Ja już tego nie wytrzymuje, od małego miałam pod górę. Teraz myślałam, że jak wyjadę to wszystko się jakoś ułoży,a tu jeszcze się bardziej wszystko pieprzy - wtuliłam się w niego.
- Masz kochającą rodzinę, przyjaciół i to się liczy, a ja Cię nigdy nie zostawię - pocałował mnie w głowę.
- Obiecujesz ?
- Obiecuje.
- Kocham Cię - pocałowałam go. - Ja już będę wracała do domu, do Nikodema.
- Ja Ciebie też. No dobrze, ale obiecaj, że jutro przyjedziesz z moim małym piłkarzem.
- Obiecuję - posłałam mu uśmiech. Pożegnałam się i wyszłam z sali. Skierowałam się do domu. Byłam na miejscu po 20 minutach. Weszłam do domu i od wejścia usłyszałam śmiech Mario i Nikodema. Weszłam do salonu i zobaczyłam jak Mario bawi się z Nikosiem.
- A co tu się dzieje ? - zaśmiałam się.
- Twój synek nieźle może wymęczyć - odparł Goetze.
- Ma to po tatusiu.
- Zgadzam się - zaśmiał się.
- Niko chodź do mamusi - podeszłam do synka, wzięłam go na ręce i ucałowałam.
- Weronika - powiedział piłkarz.
- Tak ? - oderwałam wzrok od Nikodema i skierowałam go na męża Klaudii.
- Jak z Robertem ?
- Operacja się udała i jest wszystko dobrze - odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech.
- To dobrze. Jak się trzymasz ?
- Nie za dobrze - posmutniałam. - Pokłóciłam się z Klaudią.
- O co ? - widziałam, że się martwi.
- Domyśl się ...
- O boże, przepraszam to moja wina - spuścił głowę.
- Daj spokój to nie twoja wina - uśmiechnęłam się. - Niedługo się pogodzimy, zobaczysz.
- Mam nadzieję, ale cholernie mi jej brakuje - odpowiedział.
- Wszystko wróci do normy za nim się obejrzysz.
- Dziękuje Ci - podszedł i mnie przytulił.
- Za co ? - rzuciłam.
- Za to, że jesteś - pokazał rządek białych zębów.
- Ależ nie ma za co - zaśmiałam się.
- Ja już będę uciekał.
- No dobrze, to do jutra - uśmiechnęłam się.
- Do jutra, pa - pocałował mnie w policzek i wyszedł z mieszkania. Zostałam sama z Nikodemem. Spojrzałam na zegarek i była już 20:00. Poszłam wykąpać małego, ubrałam w piżamkę i poszłam położyć go spać. Usypianie małego zajęło mi jakieś 10 minut. Zmęczona tym całym dniem poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Moja kąpiel zajęła mi 30 minut. Owinięta w ręcznik podreptałam do garderoby, aby wybrać ubrania do spania. Zobaczyłam na wierzchu koszulkę Roberta i postanowiłam ją założyć. Ubrana w piżamę poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Gdy się położyłam to brakowało mi jednego, Lewego. Brakowało mi tego, że mogę się do niego przytulić, brakowało mi jego dotyku i głosu. Jednak wiedziałam, że za niedługo tego mi nie będzie już brakować. Próbowałam zasnąć, ale się wierciłam. Zasnęłam dopiero po drugiej w nocy.
*************************************************
Jej jest już 42 rozdział ;o Nie wiedziałam, że do tylu rozdziałów dojdę ;p Planuje jeszcze tak z 4, albo może trochę mniej i być może zakończę tego bloga ;c Mam już nawet pomysł na zakończenie.
Trochę ten rozdział jest krótki, ale niestety nie mam jakoś weny ;c Wróciłam od babci, ale za tydzień ponownie wyjeżdżam i nie będzie mnie przez tydzień ;c Będę jeden dzień w Pradze i się jaram *.*
Dzisiaj mecz Borussii <3 Trzymajmy kciuki <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3